Często komentowane 343 Komentarze

Recenzja cdaction.pl: StarCraft II: Wings of Liberty (PC)

Recenzja cdaction.pl: StarCraft II: Wings of Liberty (PC)
Najważniejsza tego lata (a może nawet tego roku) premiera na PC już jest. Czy Blizzard, firma znana z tego, że dopieszcza każdy swój tytuł w najdrobniejszych detalach, aż do granic przyzwoitości, po raz kolejny stworzyła klasyka? Recenzja cdaction.pl!

StarCraft II: Wings of Liberty
wersja testowana: PC, j. polski
Wydawca: Blizzard/LEM
oficjalna cena: 199,90 zł

Jeśli ktoś zastanawia się, jaka jest różnica między magazynem CD-Action, a stroną cdaction.pl (a szerzej – między magazynami o grach a internetem), przypadek recenzji gry StarCraft II: Wings of Liberty pokazuje ją bardzo dobitnie. W związku z decyzją firmy Blizzard, zgodnie z którą nikt nie mógł zagrać w ten tytuł przed premierą, my, tak samo jak miliony innych graczy, usiedliśmy nad Wings of Liberty dopiero we wtorek. Dosłownie dzień po wysłaniu najnowszego numeru magazynu do druku. Oznacza to, że recenzja StarCraft II: Wings of LibertyCD-Action pojawi się dopiero w kolejnym numerze, praktycznie miesiąc po wydaniu gry. Dzięki temu będzie jednak bardzo obszerna, gra zostanie przetestowana na wylot, a swoje trzy grosze do recenzji dorzuci kilku naszych redaktorów. Na stronie cdaction.pl taka recenzja może pojawić się dziś, dwa dni (i noce…) po premierze. Szybko da odpowiedź, jaka mniej więcej jest gra, ale zapewne to czy owo pominie. Taki już jest „urok” internetu.

Poszliśmy za „tym” dalej – w magazynie swoje wrażenia i ocenę przedstawią ludzie, którzy na StarCrafta II czekali baaaaardzo. Tacy, którzy mają w domu kubki z Zergami, w komputerze potwierdzenie wykonania pre-orderu na Wings of Liberty w wersji kolekcjonerskiej, a na GG opisy typu „StarCraft II :)”. Na stronie recenzję piszę natomiast osobnik (głupio tak pisać o sobie w trzeciej osobie), który co prawda czekał na „nocną” premierę Wings of Liberty, ale ani nie uważa pierwszego StarCrafta za najlepszego RTS-a, w jakiego grał w młodości (ech, Dune II…), ani też zbyt dobrze już nie pamiętał kim do diabła jest ten cały Jim Raynor. StarCraft II ciekawił mnie bardziej zawodowo – czy można stworzyć jeszcze coś świeżego w gatunku RTS; jak będzie się grało w taką PC-tową grę w czasach, w których coraz więcej tytułów po prostu „wygodniej” działa na konsolach. Innymi słowy: czy StarCraft II: Wings of Liberty to gra równie ważna dziś, jak jej poprzednik przed laty? I czy jest w stanie zainteresować nowych graczy?

Witaj w Battle.net

No i co mam napisać? Rządzi ten StarCraft II. Rządzi i koniec kropka. Nawet gdybym chciał uderzyć w najsłabszy punkt całego pakietu, czyli zacząć solidaryzować z tymi, którzy twierdzą, że 199 złotych to zbyt wysoka cena, zrobić tego nie mogę – bo za te 199 złotych dostajemy zestaw naprawdę bogaty (choć oczywiście trzeba być do tego graczem, który nie stawia wyłącznie na kampanię trybu single player), a na dodatek przystosowany do naszego rynku na tyle dobrze, że wcale nie czuć, iż to pierwsza tak odważna wycieczka Blizzarda do Polski.

StarCraft II: Wings of Liberty to oczywiście tzw. strategia czasu rzeczywistego, najbardziej klasyczny z klasycznych RTS-ów. Gracz, przy użyciu myszki, zaznacza budynki i jednostki, wydaje im rozkazy, wysyła maszyny do wydobywania minerałów i gazu wespanu, ustala kolejność budowania kolejnych oddziałów, wskazuje miejsce stawiania nowych konstrukcji, wyznacza cele do ataku. Tu rewolucji nie ma. Więcej niespodzianek mamy dookoła podstawowej rozgrywki. Już samo menu główne może zaskakiwać najpierw należy zalogować się (z poziomu gry) do swojego konta na Battle.net, później zaś przechodzimy do ekranu, który trochę przypomina to, co widzą użytkownicy Xboksa 360 zalogowani w Xbox Live; trochę zaś profil w jakimś serwisie społecznościowym. W każdym bądź razie na pewno nie wygląda tak, jak w jedynce.

To jak gdyby centrum zarządzania swoją kopią StarCraft II – z tego miejsca, w intuicyjny sposób, przejść można np. do ekranu statystyk; do informacji o zdobytych w trakcie gry osiągnięciach; do opcji komunikowania się ze znajomymi, itd. No i do tego co najważniejsze – samej rozgrywki. Dwie ikonki przełączające między trybem dla jednego i wielu graczy. W tym pierwszym mamy do wyboru kampanię, zestaw potyczek (na 50 mapach już przygotowanych przez twórców) oraz tzw. wyzwania, czyli zestaw 9 misji (z trzema poziomami trudności każda – łącznie gra pokazuje więc, że jest 27), które mają za zadanie wykształcić w boju umiejętność gry (np. masz tyle i tyle, takich a nie innych oddziałów – musisz nimi obronić wskazane obiekty, przed kolejnymi falami wrogów). W multi z kolei możemy rozegrać rankingowy (lub nie) mecz z żywym przeciwnikiem (lub przeciwnikami), a także zagrać w co-opie przeciwko sztucznej inteligencji.

Jim Raynor powrócił!

Trudno wskazać tu główny tryb gry, ale myśląc trochę „po staremu” powiedzmy, że jest to kampania dla jednego gracza. Przedstawia ona uniwersum gry wkrótce (dokładnie – 4 lata) po wydarzeniach z dodatku Brood War do pierwszego StarCrafta, ale oczywiście gdybym tego nie przeczytał, to pewnie bym nie wiedział. To chyba największa słabość scenariusza, który zakłada, że gracze będą wiedzieli kim jest Jim Raynor, kto to Tychus Findlay, dlaczego obaj nienawidzą Imperatora Mengska i co łączy zdjęcie pięknej dziewczyny, w które ten pierwszy patrzy, jak w obrazek, z przerażającą maszkarą, która wysyła na kolonie ludzie roje obcych zwanych Zergami. To, co się w StarCrafcie działo opisuje na szczęście dość dokładnie instrukcja (dokładniej dziewięć jej stron, czyli więcej niż połowa!). Fabuła dwójki zaś wciąga od pierwszej chwili.



Tym bardziej, że jest nieźle opowiedziana i bardzo ciekawie „sprzedana”. Całość składa się z 29 misji podzielonych na 7 rozdziałów; każdy z nich kończy się jakimś zwrotem/przełomem w akcji, który sprawia, że oczywiście za nic nie chce się wyłączać komputera. Ciekawy pomysł to wprowadzenie ekranu pomiędzy misjami – np. baru na Mar Sarze, czy mostku Hyperiona (fregaty głównego bohatera), gdzie można porozmawiać z kilkoma znajdującymi się w pobliżu postaciami, obejrzeć materiały dodatkowe (np. „poroże” Zergów połączone z krótką historią o polowaniu na nie), a także zmodyfikować posiadane jednostki lub opłacić najemników do kolejnej misji. Niezłe są również animacje (na silniku gry) poprzedzające i zamykające każdą z misji – co prawda graficznie to moim zdaniem najsłabszy element gry, ale pod względem klimatu robią spore wrażenie (to też zasługa muzyki o lekko westernowym klimacie). To dzięki temu wchodzi się w tę historię i nawet jeśli jeszcze w poniedziałek Królowa Ostrzy niezbyt mnie obchodziła (hardkory StarCrafta – wybaczcie!), tak dziś wiąże z nią i pozostałymi bohaterami Wings of Liberty całkiem żywe emocje.

Klik, klik, klik

Rozgrywka? Jak już pisałem – bez zaskoczeń. Przedstawiciele Blizzarda od początku mówili, że nie będą przesadnie grzebać w podstawowych mechanizmach gry i słowa dotrzymali. Były momenty, kiedy zżymałem się na to, że Wings of Liberty nie ma rzeczy, które pojawiały się tu i tam w różnych RTS-ach – możliwości nadawania grupom oddziałów określonych formacji; dłuższych kolejek produkcji dla jednostek konstrukcyjno-wydobywczych (jak w Supreme Commander); lepszego, bardziej filmowego wykorzystania terenu (jak w Company of Heroes), czy innych podobnych patentów. Ostatecznie doszedłem jednak do wniosku, że gdyby te rzeczy się w grze pojawiły, to nie byłby już StarCraft – a siła tego tytułu od początku polegała na prostych zasadach, ale nakładających się na siebie tak, że jednak dają one głębię taktyczno-strategiczną. No i na szybkim, niemal zręcznościowym klikaniu i reagowaniu na wydarzenia zachodzące w świecie gry.

W trybie single można sobie jeszcze pozwolić na ociągactwo i sterowanie wyłącznie myszką – w multi jednak bez skrótów klawiszowych (kolejnego znaku rozpoznawczego serii) niczego się nie ugra, podobnie, jak i nie ma szans na tryumf, gdy nie opanuje się dwóch rzeczy – odpowiednich sekwencji produkcyjnych, tak zoptymalizowanych, by jak najszybciej wytworzyć określone jednostki, a także umiejętności specjalnych/dodatkowych dostępnych w grze jednostek. Tu świetnie sprawdzają się wspomniane już wyzwania (a częściowo także potyczki pojedyncze), bo rozkładają one problemy, na jakie natrafia się w sieci, na czynniki pierwsze. Sama kampania dla jednego gracza jest jednak podporządkowana opowiadanej historii, przez co zawiera misje bardzo zróżnicowane (rozgrywane z niewielkimi/wielkimi oddziałami, z przewagą nad wrogiem i w obliczu jego potęgi, z limitem czasowym i bez, itd.), ale niezbyt nadające się do treningu. W kampanii sama rozgrywka i towarzysząca jej opowieść są w równowadze – w sieci zostaje sama rozgrywka.

Uważaj na Koreańczyków

Multiplayer to komponent gry równie ważny, jak kampania, misje i wyzwania dla jednego gracza – a w dłuższej perspektywie pewnie nawet ważniejszy. Muszę przyznać, że rozgrywek sieciowych raczej się obawiałem, mając przed oczyma wizję dziesięcioletnich Koreańczyków łupiących mnie bezlitośnie przy swoim wieczornym kimchi, ale okazało się, że nie jest tak źle. Każdy gracz bawiący się w sieci w StarCrafta II trafia do systemu lig, w których pnie się w górę lub w dół – i to gwarantuje, że mniej więcej będzie rywalizował z graczami na podobnym poziomie. Aby jednak uprościć życie początkującym lamerom (czyli mi), wprowadzono jeszcze coś takiego, jak Liga Treningowa, co pozwala nabrać sił i umiejętności (a także odwagi) do rywalizacji na poważnie. Rozgrywka toczy się w niej na najprostszych mapach i ogólnie jest dość łatwo, jednak gdy wreszcie zacznie się zabawa rankingowa poziom trudności wyraźnie rośnie. Koreańczycy najwyraźniej nigdy nie śpią.

Nie podejmuję się ocenić, jak wyważone są poszczególne jednostki w rozgrywkach sieciowych – jak dla mnie wzajemny stosunek ich mobilności, siły ognia, pancerza, dodatkowych opcji taktycznych zdawał się logiczny i sprawiedliwy, ale nie mam wątpliwości, że szybko pojawią się najróżniejsze exploity i taktyki nieco oszukane, które Blizzard będzie prędzej lub wolniej, ale jednak łatał. Jeśli pierwszy StarCraft dał całemu narodowi (i tysiącom graczy z Europy i USA) rozrywkę na dwanaście lat, oczywiste jest, że grając w Wings of Liberty przez dwa dni mogłem co najwyżej wyrobić sobie ogólne zdanie na temat trybów multi: sprawiają wrażenie rozsądnie wymyślonych, dobrze wyważonych i oferujących wiele różnych opcji rozgrywki (od meczy rankingowych, przez przyjacielskie potyczki ze znajomymi, po co-op przeciwko AI).

199 złoty!!!

Chociaż bawimy się świetnie (ktoś w ogóle doczytał tak daleko?), czas niestety zmykać (by grać). Kilka uwag na koniec. Twierdzenie, że Blizzard oszukał graczy, i podzielił jedną grę na trzy kawałki, to grube nadużycie. Jeśli jakiś błąd popełniono, to tylko w komunikacji – gdyby od początku pojawiła się informacja, że kampania trybu single (tak naprawdę, co najwyżej jedna trzecia całego pakietu) poświęcona będzie Terranom, nie byłoby tego lamentu. 29 misji w kampanii (z wszystkimi nieliniowościami po drodze) to całkiem sporo, a są przecież i takie RTS-y, które dają połowę tego (Company of Heroes – 15 misji, Universe at War – 18 misji, Supreme Commander – 18 misji). Poza tym w kampanii zagrać można chwilę Protossami, a jeśli komuś się to spodoba (lub chce pobawić się Zergami), ma i w singlu (w potyczkach i wyzwaniach) okazję ku temu. Do tego dochodzi multi z co najmniej dwoma oddzielnymi trybami (normalna rywalizacja i co-op). A także edytor poziomów, który już na etapie testów wersji beta udowodnił, że można w nim zrobić i pinball i wyścigi. O takich drobiazgach, jak pełna i całkiem niezła gra typu shoot’em up w kantynie Hyperiona (na dodatek zatytułowana Lost Viking, co starym fanom gier Blizzarda powinno się bardzo spodobać), nie wypada nawet wspominać.



Warto natomiast wspomnieć o antypirackim zabezpieczeniu – działa podobnie, jak np. w Assassin’s Creed II i wymaga ciągłego połączenia z siecią – ale chociaż korzystam z urągającego normom współczesnej cywilizacji łącza radiowego, to tylko raz zdarzyło mi się, że je straciłem. Gra się jednak nie przerwała, jedyną konsekwencją, było nie zapisywanie zdobytych „offline” osiągnięć. Jest jeszcze temat bugów – ja nie spotkałem żadnych błędów (ale kamerkę mam zintegrowaną, a anty-aliasing nigdy nie był mi potrzebny do szczęścia), ale trzeba się pogodzić z tym, że to gra na PC, a gry na PC wymagają łatania od czasu do czasu.

No i jeszcze cena… Możemy o niej nie rozmawiać? Na pewno „kłuje w oczy”, szczególnie w Polsce, ale cóż, taka jest i bogactwo tego pakietu, oraz całkiem znośna lokalizacja (ok, ma potknięcia, ale nie więcej, niż w grach EA, Cenegi czy CDP – plus jest możliwość ściągnięcia z sieci dowolnej wersji językowej) jakoś tam ją tłumaczą. Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że gry kosztują u nas ok. 100 złotych, ta jest prawie dwa razy droższa, ale tak naprawdę bardziej, niż na obiektywną ocenę gry, wpływa to na czas potrzebny na zebranie odpowiednich funduszy.

I jeszcze dwie sprawy. StarCraft II przypomniał mi, na czym polega to nieuchwytne coś, co mógłbym nazwać „graniem na PC”. Większość ostatnich hitów wychodziła równolegle na blaszaki i konsole, i z wygody, godząc się na gorszą grafikę, wolałem testować je na Xboksie (większy telewizor, relaksująca kanapa). Wings of Liberty przypomniało mi jak to jest ściągać aktualizacje/patche, aktualizować bibliotekę DirectX i szukać nowych sterowników (bo referencyjne nie chcą działać), ale też przywróciło wiele wspomnień sprzed lat, kiedy małolatem będąc psułem sobie wzrok zgarbiony przed monitorem. To nie znaczy, że w Assassin’s Creed: Brotherhood czy Fallout: New Vegas zagram na „piecu” (chyba, że taki będzie wymóg recenzji do pisma czy na stronę), ale nie mam wątpliwości, że taka gra jak StarCraft II sprawdzić się może tylko na komputerze osobistym. Alan Wake czy Gears of War II, choć tylko konsolowe, na PC nie straciłyby aż tak wiele – Wings of Liberty na X360? To niemożliwe…Dlatego uważam, że premiera StarCraft II: Wings of Liberty i jego sukces komercyjny to tak naprawdę święto PC-towych graczy i dowód na to, że wielkie koncerny nie powinny ich „skreślać„.

No i rzecz ostatnia: ocena.

Poniżej…

Ocena: 5/5

——

Plusy:

  • zróżnicowana, świetna fabularnie kampania dla jednego gracza
  • złożona z prostych klocków, ale bardzo głęboka rozgrywka
  • to bardzo bogaty pakiet, oferujący wiele różnych wariantów gry
  • można się złościć na integrację z Battle.netem, ale to naprawdę pomoc i wygoda
  • nawet jeśli nie technologicznie, to estetycznie na pewno – bardzo dobra grafika
  • wysokiej jakości udźwiękowienie: muzyka (enki, chyba jednak zabiorę ci ten soundtrack), efekty, oryginalne dialogi
  • lokalizacja lepsza, niż można się było spodziewać

  • Minusy:

  • jeśli nie znasz fabuły oryginału, musisz przeczytać dziewięć stron wprowadzenia pisanego maczkiem
  • animacje na silniku gry odstają graficznie od reszty
  • niech będzie: cena
  • 343 odpowiedzi do “Recenzja cdaction.pl: StarCraft II: Wings of Liberty (PC)”

    1. …siedzisz w sztywnej pozycji. To wszystko detale, ale na wygodę wpływają. Poza tym inne moje argumenty pomijasz. No i myślisz, że dlaczego „ciążysz w stronę konsol?”. I zapewniam cię, że jak już się przeciążysz, to przyznasz, że konsole są wygodniejsze. Nie znaczy to wcale, że lepsze – po prostu wygodniejsze, mają za to inne punkty, w których PC jest lepsze (np. grafikę, jeśli kupisz zestaw dwa razy droższy).

    2. yondaime4th 29 lipca 2010 o 12:33

      Ta cena trochę odpycha mnie od kupienia tej gry bo jestem średnim fanem strategii.Ale jeżeli diablo 3 tyle będzie kosztował albo i więcej to i tak go kupię

    3. Zaliczyłem singleplayer i powiem ze fabuła nieliniowa bardzo podobała .

    4. A tam ja kupiłem SC za 179 zł w Media:D

    5. Ja SC kupiłem za tyle samo tylko że w Saturnie 😀

    6. @Infant|Niektórym nigdy nie dogodzisz, nawet jakby za darmo pod nos coś dostali to dalej będą marudzić czemu tak długo musieli czekać itd.

    7. @ Hut – rozumiem naturalnie Twój wywód, ale naprawdę… Jeśli ktokolwiek, kto jest graczem i za takiego siebie uważa, ma problemy z trafieniem w klawisze po ciemku, to może lepiej niech odpuści sobie gry i uprawia nie wiem, marchewkę? To nie było personalne, po prostu podważam brak argumentacji. Zakładam, że pijesz do rozrastającego się rynku casualowego. OK, ale nawet jeśli, co nie obchodzi to graczy potrafiących używać klawiszy. Nawet po ciemku.

    8. @ Hut – rozumiem naturalnie Twój wywód, ale naprawdę… Jeśli ktokolwiek, kto jest graczem i za takiego siebie uważa, ma problemy z trafieniem w klawisze po ciemku, to może lepiej niech odpuści sobie gry i uprawia nie wiem, marchewkę? To nie było personalne, po prostu podważam brak argumentacji. Zakładam, że pijesz do rozrastającego się rynku casualowego. OK, ale nawet jeśli, co nie obchodzi to graczy potrafiących używać klawiszy. Nawet po ciemku.

    9. @czytelNICK – Ale przyznasz, że jest to mniej „wygodne”, niż sensownie, pod palcami rozłożone przyciski pada. A o tym mówimy, a nie o marchewce.

    10. Hyperion1989 29 lipca 2010 o 12:57

      @Skydevil Aż takie to dziwne, że ludzie narzekają na cenę? Ja za 170 kupiłem ME2 kolekcjonerkę, a tu muszę zapłacić ok 200 zł za zwykłą wersję;) Każdy ma prawo wyrazić swoje niezadowolenie, zwłaszcza, że jest poparte rozsądnymi argumentami. Hut zawzięcie broni tej ceny, nie zgadzam się z nim. Ja tam do Blizzarda nic nie mam, niech w dniu premiery za podstawową wersję zaśpiewa nawet 500 zł, skoro tak będzie na zachodzie. Ja nie kupię gry póki do 100-120 zł cena nie spadnie, bo teraz to dla mnie nieopłacalne,

    11. Przed PCtem nie usiądziesz sobie z kilkoma kumplami na kanapie z piwem w ręku, natomiast grając na konsoli owszem. Konsola to rzecz stworzona do rozrywki wielosobowej przed jedną konsolą. Wtedy daje największą radochę. Natomiast niewątpliwym plusem peceta jest to, że ma większe możliwości. Równie dobrze można do niego podłączyć pady od PS3 i X360 jak i klawiaturę i myszkę co daje większy wybór sterowania i niewątpliwie dzięki myszce jest większa dokładność i można grać chociażby w Starcrafta II.

    12. Hyperion1989 29 lipca 2010 o 12:58

      (cd) gdyż interesuje mnie tylko kampania (multi mnie nie kręci, wolę z kumplem pograć w lanie w jedynkę). Nie wiem co większości sądzi o moim przypadku, ale prawie 200 zł za ok 25 godzin SP to chyba za wiele. Fabuła musiałby być na miarę np. „Jądra ciemności” albo „Lotu nad kukułczym gniazdem”, a taka nie jest, jest dobra, ale nie za tę cenę. Tak poza tym to chyba tylko Blizz potrafi w 3/4 odgrzać kotlet (dodając do multi kilka nowych jednostek + 3d zachowując resztę z jedynki), zapakować to do pudełka

    13. Hyperion1989 29 lipca 2010 o 12:58

      (cd) sprzedać za 200 zł i dostać 5/5 u recenzenta 🙂 , bo przy całej mojej sympatii dla Starcrafta, to w multi które jest sednem gry nic się nie zmieniło poza kosmetycznymi zmianami, a na SP niewiele osób dziś zwraca uwagę 🙂

    14. @ Hut – przyznam. W bijatykach jest to wygodne. W sterowaniu projektowanym pod konsole jak w Batman:AA także. Ale reszta? Nie żartujmy. A marchewka czasami się jednak przydaje. Zdrowa jest 😀

    15. Co prawda minusem dobrego komputera i specjalnie dokupowanego do niego pada od konsoli jest cena. Jak również minusem Starcrafta II, dla osób których do tej pory nie przekonywały kosmiczne RTSy, Starcraftem i Blizzard. Dla fanów cena ta jest OK. Ja tam już kasę na Mafię/NFS/diablo mam|Ta recenzja do gry mnie nie przekonała. Plusem, który natomiast do listy bym dodał, jest 9 stron w instrukcji opisujących fabułę pierwszej części. Genialne rozwiązanie, tym bardziej biorąc pod uwagę to, że jedynka ma parę lat

    16. Po jakże charakterystycznym, sentymentalnym wstępie ocena była już jasna.Czy dla samego singla i ewentualnie PvAI warto wydać te 200 zł? Czy lepiej jest poczekać aż wrzawa i cena nieco ucichną?

    17. Myślę, że i Hut i czytelNICK mają po trochu racji, sam przyznam, że pad jest wygodniejszy do RPG czy typowy aRPG, ale np. w FPSach wolę zestaw klawiatura i mysz. Wrażenie „epickich” gier na konsolach jest prawidłowe, ale i mylne, po prostu na konsole z założenia wychodzą gry bardziej dynamiczne i nasycone akcją, tego oczekują odbiorcy, czy konwersja na PC spowodowałaby, że straciłyby trochę swojego dynamizmu i epickości? Nie wiem, z pewnością zależy to od studia. Podsumowując, konsole rzeczywiście w

    18. większości przypadków są wygodniejsze, gra na dużym telewizorze także jest przyjemniejsza, PC ą przystosowane do bardziej stonowanej rozgrywki co nie znaczy, że jeśli dostalibyśmy jakąś szaloną grę na nasze blaszaki musiałaby ona być od razu gorsza od tego samego na konsolach, nie, po prostu jesteśmy przyzwyczajeni do innych produkcji na PC, a innych na chociażby xbox360.

    19. Wracając do tematu, jak jeszcze raz zobaczę cenę 200 zł to kogoś zwyzywam, tak trudno jest przeczytać parę komentarzy?…

    20. Pad jest wygodniejszy w rpgach ? To był dżołk ? Duży ekran przyjemniejszy ? Kolejny ?@ Cena jest dostosowana do standardów światowych, problem w tym, że to te 'standardy światowe’ są bezsensowne, tym bardziej w obliczu cyfrowej dystrybucji (która – przypominam- stała się tak popularna, bo miała oznaczać kilkudziesięcio-procentowe obniżki cen).

    21. @Hypieron1989Fajnie by bylo gdyby single trwal 25 godzin 😀

    22. i tak dawn of war lepszy pod kazdym wzgledem

    23. Hyperion1989 29 lipca 2010 o 13:44

      @Lazapklb No być może zawyżyłem troszkę, ale zależy na jakim się gra poziomie, jak się jedzie na hardzie to może tyle by trwało;)

    24. Śledzę uważnie wszelkiego rodzaju relacje z SC2 i wygląda na to, że Blizzowi znowu się udało i wypuścił godnego następcę (właściwie jego część) pierwowzoru,. Co się tyczy ceny nie byłby to znaczący minus gdyby nie fakt, że dostajemy kampanię wyłącznie Terran. Za jedną trzecią finalnej wersji singla tyle nie wyłożę, a multi nie interesuje mnie w najmniejszym nawet stopniu. No nic, czekam cierpliwie na wersję finalną, skompresowaną w jednym pakiecie, a także Diablo III. I se z deczka poczekam.

    25. Co się tyczy wersji PL, według mnie prezentuje się więcej niż przyzwoicie i spokojnie daje radę. Jestem mile zaskoczony, spodziewałem się totalnej amatorki. Pewno, że oryginał lepszy, ale nazywanie rodzimej edycji mianem porażki to dalece idące nadużycie.

    26. @ Corinarh – LOL

    27. Jeżeli cena spadnie to może… ale nie!

    28. Oj tam SC2. CzytelNICK, gusta. Mi nigdy nie podpadała ta gra.

    29. Professor00179 29 lipca 2010 o 14:38

      @czytelNICK – popieram.:D Mam jedno pytanie – jest moze jakas wersja demo? Ta recenzja troche mnie do gry przekonala, ale nie wydam (tak duzej) kasy na gre, co do ktorej nie jestem przekonany w co najmniej 90%. Po prostu nie wydam tylu pieniedzy na gre, ktora budzi moje watpliwosci. Ewentualnie bede musial obejrzec mase gameplayow. To zabezpieczenie pirackie rowniez mnie nie przekonuje, ale przynajmniej jak strace neta, to moge grac. Na achievementach mi nie zalezy. Teraz zas wroce do Battleforge.:D

    30. 5/5!? Czyli jest to murowany Hit. Tak, nie czekałem na niego i moim zdaniem nie wprowadzał nic nowego do gatunku RTS. Ale skoro ktoś kto na niego nie czekał i jak to tam piszę Hut nie jest jego fanem wystawił max. ocenę gra jest tego warta

    31. Professor00179 29 lipca 2010 o 14:42

      Przy okazji – jak sie wylaczy siec to mozna kontynuowac rozgrywke. To rozumiem. Ale czy da sie wlaczyc gre bez polaczenia z siecia?

    32. Co do wersji demo w pudełkach są dwa kody które umożliwiają granie przez jak dobrze pamiętam 7 godzin w ciągu 2 tygodni. Musisz poprosić jakiś znajomych którzy kupili gre o kod.

    33. @Proffesor00179 tak jest wersja demonstracyjna. Każdy kto kupuje pudełkową wersję gry dostaje 2 klucze do takiego dema i może je rozdać. Wpisz w googlach „sc 2 guest pass” i poszukaj na różnych forach czy nie ma kto przypadkiem oddać klucza do dema. Gdy już znajdziesz jakiś key, wchodzisz na konto battle.net i dodajesz go jako nową grę, ściągasz i możesz grać 7 godzin do 14 dni, zależy co pierwsze minie. Masz wszystko tyle, że z tymi właśnie ograniczeniami, tylko demo się wolno ściąga przynajmniej wersja pl

    34. Professor00179 29 lipca 2010 o 14:56

      🙁 Zeby dawac ludziom demo w pudelkach oryginalnych kopii… Poroniony pomysl. Trudno, jakos sobie 'znajde’ wlasnego klucza do demka. Jeden kumpel, fan Blizzarda, kupil gre, wiec pewnie bedzie mogl sie podzielic.

    35. cos czuje ze jest to recenzja pisana z pozycji fana serii

    36. @Milt3k|Coś czuje, że nie umiesz czytać ze zrozumieniem; „Na stronie recenzję piszę natomiast osobnik (głupio tak pisać o sobie w trzeciej osobie), który co prawda czekał na „nocną” premierę Wings of Liberty, ale ani nie uważa pierwszego StarCrafta za najlepszego RTS-a, w jakiego grał w młodości (ech, Dune II…),”

    37. Naprawdę ktoś kto po raz pierwszy sięga po S2 jest w stanie przejść 29 misji w 25 godzin? Pomijam kwestię potyczek oraz multi. Ktoś na głowę upadł? Osobiście rozwalają mnie takie wyliczenia

    38. @ Professor00179 – następny geniusz…to nie jest demo takie jak zawsze. To trial, wersja demonstracyjna. Jeżeli tylko chcesz możesz przejść całą grę o ile zdążysz w 7godzin. Chodzi o to, że dema są już na wymarciu, ale jeżeli ściągniesz całą grę, przejdziesz 1/4 to wystarczy tylko zakupić klucz i już grasz. Dużo lepsza metoda niż normalne demo bo łatwo zachęcić osobę do kupna. Nie jest dostępna dla wszystkich? I tak jest mało dem nowych gier, a pewnie niedługo Blizz coś wyda dla testowania po nowych graczy

    39. To ja krótko: poza ceną jedyną wadą (dla mnie) jest mała liczba tych cudnych, „blizzardowskich” filmików. Niby nigdy nie było ich za wiele, ale: rozmowa Raynora i Zeratula. Był z tego piękny trailer, a w grze to tylko animacja na silniku. No kurczę.

    40. Cena w Polsce jest taka bo blizzard to nooby i tyle ; P za wowa mozna dać 200 za starcrafta już nie ;/

    41. Jak dla mnie za gre na kilka lat warto wydać te 170zł. Ja czekam za kurierem. Niestety dopiera dziś (przed chwilą zamówiłem) więc dojdzie pewnie po weekendzie.

    42. Nigdy nie dam za żadną grę więcej niż 120zł

    43. To ma być lepsze rozwiązanie ? Demo pierwszego COD’a przeszedłem ponad 150 razy i zapisywałem sobie czasy o_O Imho lepiej by było, gdyby dali mniej ważącą instalkę z trzema misjami i tyle.

    44. Poczekam na wszystkie 3 kampanie i wtedy kupię razem, a na razie mi się nie opyla za 200 zeta kupować wersję okrojoną.

    45. @LordiX w takim razie możesz się żegnać z wersjami premierowymi gier, kupowanymi w kilka dni po premierze.

    46. Professor00179 29 lipca 2010 o 16:25

      @Aargh – wow, sam bym sie nie domislil… bez wzgledu na to, czy to trial, czy moze demo, powinna byc mozliwosc sciagniecia z sieci|@EjPii – dziekuje, przy Tobie rzeczywiscie moge sie mienic geniuszem, co tez zyczliwie nam wszystkim pokazales.

    47. Obecnie jest taki poziom skomplikowania gier, że często nie opłaca się kupować gier po premierze, czego przykładem był Sacred 2, tak zabugowany, że powstało kilkaset MB łatek. Człowiek zapłacił 100 zł za grę, a potem ściągał patche, bo wypuścili bubla. Zresztą kiedyś też tak bywało. Np. HoMM IV po premierze też był zabugowany tak, że grać nie szło. Ja miałem to szczęście, że kupiłem H4 długo po premierze, gdy wiele błędów poprawiono.

    48. @ Drangir – nie gusta. Obiektywizm.

    49. Professor00179 29 lipca 2010 o 16:29

      @artuc1 – „okrojona” to raczej zle okreslenie. W koncu dostajesz naprawde duzo misji. Powiedziaqlbym raczej 'ograniczona do jednej rasy”. W singlu oczywiscie. Ja rowniez chcialbym kupic wersje ze wszystkimi rasami, ale na to przyjdzie nam troche poczekac, a nawet jak poczekamy to watpie, zeby za 2-3 lata SC2 ze wszystkimi rasami kosztowal mniej niz ~200zl. Troche szkoda, ale nie jestem tutaj glownym targetem i tyle.

    50. Przykład Sacred 2 jeszcze lepiej pokazuje, że nie warto kupować gier tuż po premierze, gdyż ja w dniu premiery dałem 100 zł (niektórym się udało za ok. 80 zł), a pół roku później Cenega sprzedawała S2 za 50 zł i to do tego przesyłka była za darmo. Szlag mnie trafił, gdy o tej promocji przeczytałem. No ale cóż, może to taki pomysł, żeby się nachapać na „frajerach”, którzy zapłacą za grę, gdyż chcą ją mieć od razu.

    Dodaj komentarz