Recenzja cdaction.pl: StarCraft II: Wings of Liberty (PC)

StarCraft II: Wings of Liberty
wersja testowana: PC, j. polski
Wydawca: Blizzard/LEM
oficjalna cena: 199,90 zł
Jeśli ktoś zastanawia się, jaka jest różnica między magazynem CD-Action, a stroną cdaction.pl (a szerzej – między magazynami o grach a internetem), przypadek recenzji gry StarCraft II: Wings of Liberty pokazuje ją bardzo dobitnie. W związku z decyzją firmy Blizzard, zgodnie z którą nikt nie mógł zagrać w ten tytuł przed premierą, my, tak samo jak miliony innych graczy, usiedliśmy nad Wings of Liberty dopiero we wtorek. Dosłownie dzień po wysłaniu najnowszego numeru magazynu do druku. Oznacza to, że recenzja StarCraft II: Wings of Liberty w CD-Action pojawi się dopiero w kolejnym numerze, praktycznie miesiąc po wydaniu gry. Dzięki temu będzie jednak bardzo obszerna, gra zostanie przetestowana na wylot, a swoje trzy grosze do recenzji dorzuci kilku naszych redaktorów. Na stronie cdaction.pl taka recenzja może pojawić się dziś, dwa dni (i noce…) po premierze. Szybko da odpowiedź, jaka mniej więcej jest gra, ale zapewne to czy owo pominie. Taki już jest „urok” internetu.
Poszliśmy za „tym” dalej – w magazynie swoje wrażenia i ocenę przedstawią ludzie, którzy na StarCrafta II czekali baaaaardzo. Tacy, którzy mają w domu kubki z Zergami, w komputerze potwierdzenie wykonania pre-orderu na Wings of Liberty w wersji kolekcjonerskiej, a na GG opisy typu „StarCraft II :)”. Na stronie recenzję piszę natomiast osobnik (głupio tak pisać o sobie w trzeciej osobie), który co prawda czekał na „nocną” premierę Wings of Liberty, ale ani nie uważa pierwszego StarCrafta za najlepszego RTS-a, w jakiego grał w młodości (ech, Dune II…), ani też zbyt dobrze już nie pamiętał kim do diabła jest ten cały Jim Raynor. StarCraft II ciekawił mnie bardziej zawodowo – czy można stworzyć jeszcze coś świeżego w gatunku RTS; jak będzie się grało w taką PC-tową grę w czasach, w których coraz więcej tytułów po prostu „wygodniej” działa na konsolach. Innymi słowy: czy StarCraft II: Wings of Liberty to gra równie ważna dziś, jak jej poprzednik przed laty? I czy jest w stanie zainteresować nowych graczy?
Witaj w Battle.net
No i co mam napisać? Rządzi ten StarCraft II. Rządzi i koniec kropka. Nawet gdybym chciał uderzyć w najsłabszy punkt całego pakietu, czyli zacząć solidaryzować z tymi, którzy twierdzą, że 199 złotych to zbyt wysoka cena, zrobić tego nie mogę – bo za te 199 złotych dostajemy zestaw naprawdę bogaty (choć oczywiście trzeba być do tego graczem, który nie stawia wyłącznie na kampanię trybu single player), a na dodatek przystosowany do naszego rynku na tyle dobrze, że wcale nie czuć, iż to pierwsza tak odważna wycieczka Blizzarda do Polski.
StarCraft II: Wings of Liberty to oczywiście tzw. strategia czasu rzeczywistego, najbardziej klasyczny z klasycznych RTS-ów. Gracz, przy użyciu myszki, zaznacza budynki i jednostki, wydaje im rozkazy, wysyła maszyny do wydobywania minerałów i gazu wespanu, ustala kolejność budowania kolejnych oddziałów, wskazuje miejsce stawiania nowych konstrukcji, wyznacza cele do ataku. Tu rewolucji nie ma. Więcej niespodzianek mamy dookoła podstawowej rozgrywki. Już samo menu główne może zaskakiwać najpierw należy zalogować się (z poziomu gry) do swojego konta na Battle.net, później zaś przechodzimy do ekranu, który trochę przypomina to, co widzą użytkownicy Xboksa 360 zalogowani w Xbox Live; trochę zaś profil w jakimś serwisie społecznościowym. W każdym bądź razie na pewno nie wygląda tak, jak w jedynce.
To jak gdyby centrum zarządzania swoją kopią StarCraft II – z tego miejsca, w intuicyjny sposób, przejść można np. do ekranu statystyk; do informacji o zdobytych w trakcie gry osiągnięciach; do opcji komunikowania się ze znajomymi, itd. No i do tego co najważniejsze – samej rozgrywki. Dwie ikonki przełączające między trybem dla jednego i wielu graczy. W tym pierwszym mamy do wyboru kampanię, zestaw potyczek (na 50 mapach już przygotowanych przez twórców) oraz tzw. wyzwania, czyli zestaw 9 misji (z trzema poziomami trudności każda – łącznie gra pokazuje więc, że jest 27), które mają za zadanie wykształcić w boju umiejętność gry (np. masz tyle i tyle, takich a nie innych oddziałów – musisz nimi obronić wskazane obiekty, przed kolejnymi falami wrogów). W multi z kolei możemy rozegrać rankingowy (lub nie) mecz z żywym przeciwnikiem (lub przeciwnikami), a także zagrać w co-opie przeciwko sztucznej inteligencji.
Jim Raynor powrócił!
Trudno wskazać tu główny tryb gry, ale myśląc trochę „po staremu” powiedzmy, że jest to kampania dla jednego gracza. Przedstawia ona uniwersum gry wkrótce (dokładnie – 4 lata) po wydarzeniach z dodatku Brood War do pierwszego StarCrafta, ale oczywiście gdybym tego nie przeczytał, to pewnie bym nie wiedział. To chyba największa słabość scenariusza, który zakłada, że gracze będą wiedzieli kim jest Jim Raynor, kto to Tychus Findlay, dlaczego obaj nienawidzą Imperatora Mengska i co łączy zdjęcie pięknej dziewczyny, w które ten pierwszy patrzy, jak w obrazek, z przerażającą maszkarą, która wysyła na kolonie ludzie roje obcych zwanych Zergami. To, co się w StarCrafcie działo opisuje na szczęście dość dokładnie instrukcja (dokładniej dziewięć jej stron, czyli więcej niż połowa!). Fabuła dwójki zaś wciąga od pierwszej chwili.
Tym bardziej, że jest nieźle opowiedziana i bardzo ciekawie „sprzedana”. Całość składa się z 29 misji podzielonych na 7 rozdziałów; każdy z nich kończy się jakimś zwrotem/przełomem w akcji, który sprawia, że oczywiście za nic nie chce się wyłączać komputera. Ciekawy pomysł to wprowadzenie ekranu pomiędzy misjami – np. baru na Mar Sarze, czy mostku Hyperiona (fregaty głównego bohatera), gdzie można porozmawiać z kilkoma znajdującymi się w pobliżu postaciami, obejrzeć materiały dodatkowe (np. „poroże” Zergów połączone z krótką historią o polowaniu na nie), a także zmodyfikować posiadane jednostki lub opłacić najemników do kolejnej misji. Niezłe są również animacje (na silniku gry) poprzedzające i zamykające każdą z misji – co prawda graficznie to moim zdaniem najsłabszy element gry, ale pod względem klimatu robią spore wrażenie (to też zasługa muzyki o lekko westernowym klimacie). To dzięki temu wchodzi się w tę historię i nawet jeśli jeszcze w poniedziałek Królowa Ostrzy niezbyt mnie obchodziła (hardkory StarCrafta – wybaczcie!), tak dziś wiąże z nią i pozostałymi bohaterami Wings of Liberty całkiem żywe emocje.
Klik, klik, klik
Rozgrywka? Jak już pisałem – bez zaskoczeń. Przedstawiciele Blizzarda od początku mówili, że nie będą przesadnie grzebać w podstawowych mechanizmach gry i słowa dotrzymali. Były momenty, kiedy zżymałem się na to, że Wings of Liberty nie ma rzeczy, które pojawiały się tu i tam w różnych RTS-ach – możliwości nadawania grupom oddziałów określonych formacji; dłuższych kolejek produkcji dla jednostek konstrukcyjno-wydobywczych (jak w Supreme Commander); lepszego, bardziej filmowego wykorzystania terenu (jak w Company of Heroes), czy innych podobnych patentów. Ostatecznie doszedłem jednak do wniosku, że gdyby te rzeczy się w grze pojawiły, to nie byłby już StarCraft – a siła tego tytułu od początku polegała na prostych zasadach, ale nakładających się na siebie tak, że jednak dają one głębię taktyczno-strategiczną. No i na szybkim, niemal zręcznościowym klikaniu i reagowaniu na wydarzenia zachodzące w świecie gry.
W trybie single można sobie jeszcze pozwolić na ociągactwo i sterowanie wyłącznie myszką – w multi jednak bez skrótów klawiszowych (kolejnego znaku rozpoznawczego serii) niczego się nie ugra, podobnie, jak i nie ma szans na tryumf, gdy nie opanuje się dwóch rzeczy – odpowiednich sekwencji produkcyjnych, tak zoptymalizowanych, by jak najszybciej wytworzyć określone jednostki, a także umiejętności specjalnych/dodatkowych dostępnych w grze jednostek. Tu świetnie sprawdzają się wspomniane już wyzwania (a częściowo także potyczki pojedyncze), bo rozkładają one problemy, na jakie natrafia się w sieci, na czynniki pierwsze. Sama kampania dla jednego gracza jest jednak podporządkowana opowiadanej historii, przez co zawiera misje bardzo zróżnicowane (rozgrywane z niewielkimi/wielkimi oddziałami, z przewagą nad wrogiem i w obliczu jego potęgi, z limitem czasowym i bez, itd.), ale niezbyt nadające się do treningu. W kampanii sama rozgrywka i towarzysząca jej opowieść są w równowadze – w sieci zostaje sama rozgrywka.
Uważaj na Koreańczyków
Multiplayer to komponent gry równie ważny, jak kampania, misje i wyzwania dla jednego gracza – a w dłuższej perspektywie pewnie nawet ważniejszy. Muszę przyznać, że rozgrywek sieciowych raczej się obawiałem, mając przed oczyma wizję dziesięcioletnich Koreańczyków łupiących mnie bezlitośnie przy swoim wieczornym kimchi, ale okazało się, że nie jest tak źle. Każdy gracz bawiący się w sieci w StarCrafta II trafia do systemu lig, w których pnie się w górę lub w dół – i to gwarantuje, że mniej więcej będzie rywalizował z graczami na podobnym poziomie. Aby jednak uprościć życie początkującym lamerom (czyli mi), wprowadzono jeszcze coś takiego, jak Liga Treningowa, co pozwala nabrać sił i umiejętności (a także odwagi) do rywalizacji na poważnie. Rozgrywka toczy się w niej na najprostszych mapach i ogólnie jest dość łatwo, jednak gdy wreszcie zacznie się zabawa rankingowa poziom trudności wyraźnie rośnie. Koreańczycy najwyraźniej nigdy nie śpią.
Nie podejmuję się ocenić, jak wyważone są poszczególne jednostki w rozgrywkach sieciowych – jak dla mnie wzajemny stosunek ich mobilności, siły ognia, pancerza, dodatkowych opcji taktycznych zdawał się logiczny i sprawiedliwy, ale nie mam wątpliwości, że szybko pojawią się najróżniejsze exploity i taktyki nieco oszukane, które Blizzard będzie prędzej lub wolniej, ale jednak łatał. Jeśli pierwszy StarCraft dał całemu narodowi (i tysiącom graczy z Europy i USA) rozrywkę na dwanaście lat, oczywiste jest, że grając w Wings of Liberty przez dwa dni mogłem co najwyżej wyrobić sobie ogólne zdanie na temat trybów multi: sprawiają wrażenie rozsądnie wymyślonych, dobrze wyważonych i oferujących wiele różnych opcji rozgrywki (od meczy rankingowych, przez przyjacielskie potyczki ze znajomymi, po co-op przeciwko AI).
199 złoty!!!
Chociaż bawimy się świetnie (ktoś w ogóle doczytał tak daleko?), czas niestety zmykać (by grać). Kilka uwag na koniec. Twierdzenie, że Blizzard oszukał graczy, i podzielił jedną grę na trzy kawałki, to grube nadużycie. Jeśli jakiś błąd popełniono, to tylko w komunikacji – gdyby od początku pojawiła się informacja, że kampania trybu single (tak naprawdę, co najwyżej jedna trzecia całego pakietu) poświęcona będzie Terranom, nie byłoby tego lamentu. 29 misji w kampanii (z wszystkimi nieliniowościami po drodze) to całkiem sporo, a są przecież i takie RTS-y, które dają połowę tego (Company of Heroes – 15 misji, Universe at War – 18 misji, Supreme Commander – 18 misji). Poza tym w kampanii zagrać można chwilę Protossami, a jeśli komuś się to spodoba (lub chce pobawić się Zergami), ma i w singlu (w potyczkach i wyzwaniach) okazję ku temu. Do tego dochodzi multi z co najmniej dwoma oddzielnymi trybami (normalna rywalizacja i co-op). A także edytor poziomów, który już na etapie testów wersji beta udowodnił, że można w nim zrobić i pinball i wyścigi. O takich drobiazgach, jak pełna i całkiem niezła gra typu shoot’em up w kantynie Hyperiona (na dodatek zatytułowana Lost Viking, co starym fanom gier Blizzarda powinno się bardzo spodobać), nie wypada nawet wspominać.
Warto natomiast wspomnieć o antypirackim zabezpieczeniu – działa podobnie, jak np. w Assassin’s Creed II i wymaga ciągłego połączenia z siecią – ale chociaż korzystam z urągającego normom współczesnej cywilizacji łącza radiowego, to tylko raz zdarzyło mi się, że je straciłem. Gra się jednak nie przerwała, jedyną konsekwencją, było nie zapisywanie zdobytych „offline” osiągnięć. Jest jeszcze temat bugów – ja nie spotkałem żadnych błędów (ale kamerkę mam zintegrowaną, a anty-aliasing nigdy nie był mi potrzebny do szczęścia), ale trzeba się pogodzić z tym, że to gra na PC, a gry na PC wymagają łatania od czasu do czasu.
No i jeszcze cena… Możemy o niej nie rozmawiać? Na pewno „kłuje w oczy”, szczególnie w Polsce, ale cóż, taka jest i bogactwo tego pakietu, oraz całkiem znośna lokalizacja (ok, ma potknięcia, ale nie więcej, niż w grach EA, Cenegi czy CDP – plus jest możliwość ściągnięcia z sieci dowolnej wersji językowej) jakoś tam ją tłumaczą. Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że gry kosztują u nas ok. 100 złotych, ta jest prawie dwa razy droższa, ale tak naprawdę bardziej, niż na obiektywną ocenę gry, wpływa to na czas potrzebny na zebranie odpowiednich funduszy.
I jeszcze dwie sprawy. StarCraft II przypomniał mi, na czym polega to nieuchwytne coś, co mógłbym nazwać „graniem na PC”. Większość ostatnich hitów wychodziła równolegle na blaszaki i konsole, i z wygody, godząc się na gorszą grafikę, wolałem testować je na Xboksie (większy telewizor, relaksująca kanapa). Wings of Liberty przypomniało mi jak to jest ściągać aktualizacje/patche, aktualizować bibliotekę DirectX i szukać nowych sterowników (bo referencyjne nie chcą działać), ale też przywróciło wiele wspomnień sprzed lat, kiedy małolatem będąc psułem sobie wzrok zgarbiony przed monitorem. To nie znaczy, że w Assassin’s Creed: Brotherhood czy Fallout: New Vegas zagram na „piecu” (chyba, że taki będzie wymóg recenzji do pisma czy na stronę), ale nie mam wątpliwości, że taka gra jak StarCraft II sprawdzić się może tylko na komputerze osobistym. Alan Wake czy Gears of War II, choć tylko konsolowe, na PC nie straciłyby aż tak wiele – Wings of Liberty na X360? To niemożliwe…Dlatego uważam, że premiera StarCraft II: Wings of Liberty i jego sukces komercyjny to tak naprawdę święto PC-towych graczy i dowód na to, że wielkie koncerny nie powinny ich „skreślać„.
No i rzecz ostatnia: ocena.
Poniżej…
Ocena: 5/5
——
Plusy:
Minusy:
Czytaj dalej
343 odpowiedzi do “Recenzja cdaction.pl: StarCraft II: Wings of Liberty (PC)”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Najlepszym rozwiązanie jest poczekać parę miesięcy po premierze, aż cena spadnie. Poza tym cena 200 zł za Starcrafta 2 jest przegięciem, gdyż od razu wiadomo, że będą 2 kolejne jej części, co prowadzi do łącznej ceny 600 zł, bo pewnie reszta też będzie w podobnej cenie. Ja tylko jestem ciekaw jak szybko pojawią się patche do Starcrafta 2.
Tracę resztki szacunku do CD-action, pismo idzie coraz bardziej w strone konsol(gdzie gamewalker!), a strona, a strona… ehh, najpierw artykuły sponsorowane, a teraz recenzja gry która zmieniła się tylko technicznie w stosunku do części 1. A co do ceny, kupujcie, nie zdziwcie się potem że COD bedzie kosztował 200zł. PS:Ciekawe czy blizzard będzie wypuszczał DLC do tej gry. PS2:Blizzard skończył się na kill’em all (tzn. na połaczeniu z acti).
Ja bym wolal poczekac na wszystkie 3 czesci upakowane w ladnym pudeleczku, ale chyba moj brat nie. A lokalizacja naprawde wyglada wspaniale.
Jak komuś zależy głównie na singlu zakup SC2 nie ma absolutnie sensu, lepiej poczekać, aniżeli wykładać dwie stówki za szesnaście godzin rozrywki na poziomie „normal”. W tym świetle tłumaczenie Blizza, że dołożyli starań by kampania single była możliwie rozbudowana, długa przedstawia się śmiesznie, standardowe „blablabla” producenta, który próbuje się jakoś tłumaczyć z totalnie poronionej taktyki podziału gry na trzy części. Tak więc czekać na właściwą premierę Starcrafta, za tych parę lat.
Nie grałem w 1, nie jestem więc skażony i S2 nie wywołuje u mnie syndromu starych dobrych czasów, dlatego mogę na chłodno ocenić grę. Ograniczę sie do podstaw, bo z braku czasu nie mogłem zgłębić np multi, który może zmienić moje nastawienie. Na chwilę obecną dla mnie cieniutko. Gra powinna kosztować 30 zł, bo niczym nie wyróżnia się z tłumu podobnych RTS-ów. Owszem podoba mi się mozliwość wykupowania ulepszeń, najemników itd pomiędzy misjami, ale sama rozgrywka to żenada.
Nie przemawia do mnie argument Huta, że przy zastosowaniu patentów z innych strategii, to nie byłby już StarCraft. To tak jak by stwierdzić, że seria Total War to już nie to, bo jednostki już nie wyglądają jak klony, albo trzecia część Baldurs Gate to lipa, bo można ją odpalić w wyższych rozdzielczościach. Mógłbym uznać ten argument, gdyby gra posiadała jakiś wyróżniający patent, a sam napisałeś, że to najbardziej klasyczny z klasycznych RTS-ów.
Dzisiaj różnorodne zachowanie i wygląd poszczególnych jednostek, wykorzystanie topografii terenu czy zabudowań to nie fanaberie tylko standard. Panowie z Blizzard zatrzymali się w czasie, za mocno przylepili się do 1, która miała premierę ponad 10 lat temu i to odpycha mnie od monitora. jeszcze jedno. Jak wydaje 200 zł na rzekomo strategie (chociaż moim zdaniem to zręcznoścówka, bo jedyna „strategia” w tej grze to: w kupie siła)…
…to oczekuje porządnej instrukcji z opisami jednostek, satystykami itd, a nie gównianej licencji, wymagań sprzętowych i wprowadzenia do fabuły, które powinno być przedstawione w paru zdaniach w samej grze np przez narratora.|I teraz fani mogą zabić mnie kontrargumentami lub spalić na stosie 🙂
@slayer6|N/C.|@alistair80|N/C.|@arturc1|N/C.|@gangheroni|N/C.
M4RK – nawet nie zajrzałeś do multi (które stanowi 90% gry…), a już wydajesz opinie? Tylko w single grałeś? Pewnie jeszcze dwie pierwsze misje. -.-
@eustachy80|Idiot.|@M4RK|Jesteś albo ślepy albo nie wiem co, w grze w bn masz interaktywny opis wszystkich jednostek i ulepszeń. Fabuła w tej grze jest cholernie ważna jeśli nie najważniejsza, a Ty chcesz jej opis w paru zdaniach. Wjedź w multi, dowiesz się czemu to strategia, spróbuj lecieć na sam rush bez dopasowania taktyki do przeciwnika. Po za tym jeśli mechanizmem rozgrywki nazywasz „różnorodne zachowanie i wygląd poszczególnych jednostek,” to od razu dziękuję.
@sori9 – ZAŁOŻYŁEM, że to będzie ta sama recenzja, nie przeczytałem z niej ani słowa, więc nie mogłem stwierdzić, że taka sama będzie w piśmie. Gdybym przeczytał początek, nie napisałbym swojego posta. Ostatnio wszystkie recenzje pojawiające się na stronie cda.pl są identyczne jak w piśmie – posta swojego napisałem PRZED przeczytaniem recenzji. Szkoda mi, że tego nie skumałeś…
@Reizen|Nie kapuję w czym problem?
Reizen określanie innych mianem idioty, durnia, debila i tym podobnych, tym bardziej nie poparte żadną argumentacją nie świadczy najlepiej o inteligencji osób wyrażających tego typu sądy. Ot, taka dygresja.|Najwidoczniej bycie fanboyem zobowiązuje.
@Reizen|Opis jednostek w grze ofc widziałem, ale ja lubie oderwać wzrok od monitora i dlatego jestem zwolennikiem drukowanych instrukcji, a za takie pieniądze to powninien być nie miły dodatek ale wypasiony obowiązek. Nie wspomniałem nic o mechaniźmie rozgrywki, uważam po porostu, że to już nie te czasy, aby oglądać identycznie wyglądającą i zachowującą się masę jednostek. Nie pozwala mi to wczuć się w klimat rozgrywki .|Myślę, że stać Blizzard na doskonałe intro opowiadające fabułe 1 części.
Strategie starego typu mnie nie bawią. Podziękował.
Jak ta gra nie zasługuje na 10 w CDA, to ja nie mam pytań. Jedna z najlepszych gier w jakie grałem. Patrząc na poprzednią 10 tzn TDU jeśli dobrze pamiętam (który dla mnie był crapem), to naprawdę się należy.
@Feallan|Nie oceniałem multi i to napisałem na samym poczatku. Mam adzieję, że zabije mnie grywalnością i dwie stówy nie pójdą spać na półkę. Chyba mialem rozdmuchane oczekiwania i gra mnie trochę rozczarowała, zwłaszcza, że spędziłem troche czasu przy CoH i uważam zastosowane tam animacje jednostek za bliskie ideału pomimo upływu czasu.
Zaskakująco wiele osób zraziło się do SC2 ze względu na, prawdopodobnie, cenę. Sam muszę szczerze przyznać na SC2 specjalnie nie czekalem… do czasu aż dostałem od znajomego zaproszenie do bety. Spędziłem masę czasu przy 1v1 i 2v2, multi po prostu mnie oczarowało, mimo tego, że początkowo dostawałem ostre baty. Podobnie jak Hut fan RTS ze mnie żaden – jedyni przedstawiciele tego gatunku w mojej kolekcji to Shogun:TW i Spellforce 2. Po becie SC2 urzekł mnie do tego stopnia, że kupiłem grę w dniu premiery.
Czyli że muszę zbierać kasę jeszcze przez rok …
Obecnie zagrywam się w kampanię. Nawet dla pojedynczego gracza zabawy jest na prawdę sporo. Poza wspomnianą kampanią mamy jeszcze challange modes (btw ściągnąłem wersje enGB zrażony tłumaczeniem i lektorem w polskim trailerze), skirmishe i masę achievementów. Dla ludzi, którzy przechodzą gry na zasadzie „byle-szybciej-skończyć-done-next-one-please” SC2 nie oferuje zbyt dobrego stosunku jakość/cena. Dla pozostałych będzie to duuużo więcej niż te ~16h zabawy potrzebne na przejście campanii.
JAk dla mnie największą wadą jest ta zaporowa cena 🙁
Zabawne, że wielu, próbujących wyglądać na wielkich strategów, krytykantów porównuje SC2 z serią Total War. Na pewno graliście w przedstawicieli obu serii? Tak? I co, nadal nie widzicie podstawowej różnicy? To są dwa zupełnie RÓŻNE! typy gier. To tak jakby porównywać piłkę nożną do siatkówki. I tu i tu jest piłka i ten sam cel, czyli zdobywanie punktów, ale rozgrywka jakby inna.
Ja tam wolę Dawn of WarII, podobne klimaty, fajne multi, a DUŻO tańsza niż Starcraft II.
@M4RK: Hut napisał, że zasady rozgrywki nie zostały zmienione, aby zachować klimat SC1, a ty zaczynasz pisać o jakichś spriteach z Total War czy rozdzielczościach z Baldurs Gate. Gdzie ty tu widzisz jakieś powiązanie? Nie zmieniony model rozgrywki w SC charakteryzuje się systemem papier-kamień-nożyce, surowcowym modelem ekonomicznym oraz rozdziałem na równie istotne macro- i micro-zarządzanie. Co w tym modelu jest złego, chętnie się dowiem. Tak samo jak o tym, która gra stosuje ten model równie udanie.
Myślę, że po prostu M4RK nie rozumie istoty StarCraft’a i na czym ta gra polega, chce jej dopiąć jakieś duperele typu zróżnicowane jednostki OBY TYLKO wyglądało to słitaśśnie i pięknie prezentowało się na filmikach promujących i ogólnie, żeby popatrzeć i wyrzucić za chwile, szkoda tylko, że nie ma to wpływu na gameplay a tylko szkodzi, ale M4RK tego nie zrozumie. Ta gra dlatego jest e-sportowa bo tak jak wspomniał Infant jest grą papier-nożyce-kamień i są podparte ekonomią, nic dodać nic od tego ująć.
@eustachy80|Pisanie bzdur, że kampania ma 16 godzin jest idiotyzmem. Już zbyt dużo razy to tłumaczyłem, jak i pisałem, że jeśli ktoś znowu będzie gadał bzdury typu „dali nam kawałek gry” „kosztuje 200zł” „ta gra jest do kitu” nie będę już argumentował tylko walił prosto z mostu co o takiej osobie myślę.
Dodawanie czegokolwiek na siłę, żeby ładnie wyglądało, popsułoby tą grę, zeszmaciło i podpięło pod inne odgrzewane kotlety i pozycje każualowe, na szczęście jest jeszcze taki Blizzard który wyśmiewa wygląd, a pakuje mnóstwo zabawy w grę.
ja za tą cenę, to bym się zastanawiał nad sensem zakupu tego ich kolekcjonera. Podstawkę bym może kupił jakby była 100zł tańsza… Blizzard się zrobił bardzo łasy na kasiorę po tym śmiesznym WoWie…
„(chociaż moim zdaniem to zręcznoścówka, bo jedyna „strategia” w tej grze to: w kupie siła)…”Sorry, wcześniej tego nie zauważyłem, ale gdybym zauważył, w ogóle chyba bym Ci nie odpowiadał, stary ty chyba naprawdę grałeś jedynie w single któregokolwiek starcraft’a a multi omijałeś szerokim łukiem. Z nastawieniem kto więcej ten wygrywa dostałbyś manto przy pierwszym rankingowym spotkaniu, o ile po drugiej stronie nie siedziałaby osoba która myśli tak samo 🙂 .
Może dyskutujcie sobie na forum?
Cholera, mam problem. Wydałem ostatnio zdecydowanie za dużo kasy, a SC2 za 145 zł (keye.pl) kusi, że hej… Chyba poddam się potrzebie serca i kupię.
Niiiiiiiiiiiiiiiiiiiieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Ubiegli mnie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!1
Ja miałem reckę napisać!!!!!!!!
I wszystko miałem zaplanowane!!!!!
Robię się na to za stary.
@fartuess: Nie wiem skąd się bierze w ludziach przeświadczenie, że wszystko co dobre powinni otrzymać za bezcen. Może i jakieś nowe badziewie, które starczy na kilkanaście godzin zabawy i pójdzie na półkę, w dniu premiery kosztuje ~100zł. Jednak nie widziałem, aby dobre gry za kosztowały tyle w momencie premiery, a SC2 zalicza się niewątpliwie do gier bardzo dobrych.
Żałosne są też stwierdzenia, że tą i tą grę ktoś kupił za 50zł, a taki SC2 kosztuje aż 200! Przede wszystkim, bez najmniejszego wysiłku można kupić SC2 za 179zł i mniej, a jak ktoś kupuje za te 200zł, to na własne życzenie i niech nie ma pretensji. Co mnie jednak również denerwuje, to porównywanie ceny premierowej SC2 z obniżoną ceną gry, która w dniu premiery także kosztowała istotnie ponad 100zł. Tyle właśnie nowe gry kosztują, drogie dzieci (bo tylko dzieci mogą mieć tak mylne pojęcie o rzeczywistości).
że gra droga? że „będę musiał zbierać jeszcze przez rok?” ej, są wakacje! Ludzie! Idźcie do pracy! 😀 Za rwanie wiśni dobrze płacą 😀 – tydzień pracy i – nawet najbardziej na taką prace 'odpornemu’ – jeszcze na browarka zostanie
Ludzie, czym Wy się tak podniecacie…
Reizen skoro recenzent na „normalu” kampanię, włącznie z ową mini protosiańską ukończył w przedziale jak sam mówi 15 – 20 godzin, a gdzie indziej czytam, że single to zabawa na bite 16 godzin i podobnych głosów nie brak, przeciwnie, to kto tutaj idiotyzmy wypisuje? Ludzie którzy kupili, zobaczyli, ukończyli i mówią jak się ma rzeczywistość do „piarowskich” zabiegów?
@Mycota|Nie tylko tego nie zauwazyłeś. Na samym poczatku napisałem, że nie oceniam multi, a w którymś z następnych postów, że mam nadzieję że multi zabije mnie grywalnością. Gra wyszła w 2010 roku i nie kosztuje mało więc oczekuje od niej perfekcji w każdym calu. Nie podoba mi się animacja jednostek, nie lubie wojny klonów i natychmaistowego wyparowywania po śmierci. Jak jedynym argumentem ma być grywalność multi to można powiedzieć po cholere Ci S2 jak równie grywalny jest S1 za mniejszą kasę.
Gdzie się podziała owa mega rozbudowana, obszerna kampania single, pytam się? 16 h nie jest to mało, bo to raptem jedna trzecia singla, sęk w tym, że pozostałych dwóch trzecich zwyczajnie nie ma. Co więcej, fabularnie ponoć szału nie ma, owszem opowieść jest ciekawie prowadzona, jednak sama w sobie sztampowa i do wybitnej wiele jej brakuje.|Dali nam wycinek, dokładnie trzecią część gry za grubą forsę. Po tym co widziałem wnioskuję, iż wycinek świetny, ale nadal wycinek i to cholernie kosztowny.
Reizen, to że ewidentnych wad produktu nie dostrzegasz, gdyż zwyczajnie zauważyć ich nie raczysz wcale nie oznacza, że tych nie ma.|Walisz prosto z mostu, co? Wiesz, chamskie wstawki mające zastąpić argumenty, których najwidoczniej zbyt wielu na podorędziu nie masz skoro stosujesz równie prymitywne zagrywki za wiele „z waleniem prosto z mostu” wspólnego nie mają. Starcraft 2 nie powinien ujrzeć światłą dziennego, bo nie jest to produkt skończony i tyle. Dla mnie liczy się single, a ten jest niepełny.
Z jednym muszę się zgodzić, gra nie kosztuje dwustu złotych, a 184 z wysyłką. Tyle że te 16 złotych różnicy to zdecydowanie za mało bym uznał zakup za opłacalny. SC2 niemal na pewno będzie grą świetną wartą dwieście złotych, gdy już zostanie wydany w jednym, kompletnym pakiecie, za taką właśnie kwotę, z pewnością kupię. Ci, którzy cenią sobie multi czekać nie muszą, ci których owy tryb nie obchodzi, o ile nie cierpią na nadmiar kasy, winni trzymać się od gry z daleka.
Ok to teraz minirecenzja ode mnie. Otóż. . . . Spotkamy się na battlnet! To wszystko. Grałem w betę, i kupiłem preorder i nie za 199 a 175zł to po pierwsze. Po drugie, producenci wypuszczaja ostatnio sredniej/miernej jakosci gry [np the sims3, srry fani ale dla mnie to sredniej jakosci gra] za 129-149, a za 30zł wiecej macie grę_lokatę_na_min_5lat o świetnej ogólnej jakości. We shall meet in battle, commanders!|[bnet nick : Senna]
Starcraft 2 na allegro wersje BOX nowe można już po 150 zł z przesyłką 160 kupić. Nie płakać mi tu dzieci 🙂
Kto nie gra ten niech nie ocenia, że fabuła podobno kiepska. A ja wam powiem, że podobno pani Krystyna z 4 piętra teraz kopuluje ze swoim kochankiem. Uwierzycie mi?:-P
@eustachy80|Specjalnie dla Ciebie powtórzę się po raz enty, chociaś wk****ia mnie już to niesamowicie każdemu z osobna to samo powtórzyć bo mu się 4 liter nie chce ruszyć i poczytać poprzednich wypowiedzi. Kampania single jest przewidziana na 25h, że ktoś jak nub gra na easy i nie zalicza aczików przez co umyślne sobie skraca rozgrywkę – jego problem, ale niech nie krzyczy, że gra jest krótka. Cena starka to nie 184 zł tylko 167 zł za pudło (35 zł taniej niż „przyjęta) i 146 zł za kod (54 zł…), ale
oczywiście sprawdzenie ofert na allegro przerasta kolejną osobę. Dodatkowo nie wiem co za przeproszeniem ciągle pi****cie o niekompletnym pakiecie, jakoś nikt nie płacze, że Mass Effect czy GoW zostały podzielone, a jakoś nie oferują od razu pełnego multi w takim stylu. Wracając do ceny, zrozumcie ludzie prości, że gdyby u nas cena była niższa niż na zachodzie, to ktoś kupiłby klucz i po prostu sprzedał go drożej np. w Londynie, bo blizz udostępnia własne serwery żebyś nie musiał łazić wszędzie z płytą.