Często komentowane 14 Komentarze

Recenzja cdaction.pl – Vanquish (X360)

Recenzja cdaction.pl – Vanquish (X360)
Po sukcesie Bayonetty, gry podkręcającej tempo w gatunku hack'n'slash do poziomu, który dla wielu oznaczał przepalenie synaps i sensoryczne przeładowanie, jej twórcy próbują to samo zrobić z shooterem. Czy za Vanquish, produkcją promowaną hasłem "wojna przyśpieszyła", można (i warto) nadążyć? Recenzja cdaction.pl!

Vanquish
wersja testowana: X360, j. angielski
Wydawca: CD Projekt
oficjalna cena: 219,00 zł

Shinji Mikami, firmujący swoim nazwiskiem Vanquish, to jedna z kilku (obok „sanów” Kojima, Inafune, Miyamoto Suda) autentycznych legend japońskiej branży gier. Właściwie wszystkie produkcje, w jakich powstaniu brał udział, zamieniły się w przysłowiowe złoto (a mówimy tu o tytułach takich, jak przełomowe częsci serii Resident Evil czy Devil May Cry). W jego karierze „nie udała się” tylko jedna gra – jedyny w dorobku Mikamiego shooter, P.N.03. Trudno nie odnieść wrażenia, że Vanquish to próba powrotu do pomysłów z tamtej produkcji, z nadzieją, że tym razem wszystko pójdzie tak, jak powinno – obie gry łączy podobna stylistyka i klimat; fakt, że gracz kieruje postacią ubraną w bojowy kombinezon, dający jej pewne specjalne umiejętności; a także to, że to shooter nieco inny, niż wszystkie inne dostępne na rynku.§

Fabuła
Inny, ale niestety nie w każdym aspekcie. Fabuła Vanquish to zdecydowanie najsłabszy punkt tej produkcji – przedstawia wizję konflikt przyszłości, w której pewien ewidentnie niestabilny „czerwony” generał, pod sztandarami Zakonu Rosyjskiej Gwiazdy, wypowiada wojnę całemu światu. Rozpoczna ją mocnym akcentem – zagładą San Francisco (i wszystkich jego mieszkańców). Musimy go powstrzymać, a robić to będziemy rękoma i nogami (a także tyłkiem) faceta o nazwisku Sam Gideon. Sam Sam jest mało ciekawy i niestety dość antypatyczny, na szczęscie przez większą część gry siedzi w kombinezonie bojowym noszącym niewybredną nazwę ARS. ARS, w nim Gideon, a obok towarzyszący w akcji podpułkownik Burns – trafiają na stację kosmiczną Providence, która kryje klucz do przeciwstawienia się szalonemu sowietowi i na której toczy się przeważająca część gry. Całość jest mocno japońska i przez to może być trudna do strawienia – jesli jednak jesteś w stanie grać bez zgrzytania zębami np. w serię Metal Gear Solid, zaakceptujesz ją bez problemu.



Mechanizmy rozgrywki
Szkoda, że fabuła i klimat (a także antypatyczny główny bohater) Vanquish są tak kontrowersyjne, bo to bardzo dobry shooter, który wnosi do gatunku kilka nowych pomysłów – a przynajmniej kilka pomysłów na to, jak rozwinąć mechanizmy już nam znane. Zasadniczo nowa gra Mikamiego to shooter z systemem osłon, a więc coś, co już znamy – przemieszczanie się od osłony do osłony; wychylanie głowy na kilka sekund, by utrafić podobnie nieostrożnego przeciwnika; ślizgi w stronę murków; walka wręcz w zwarciu itd. itp.

Zespół Platinum Games wszystkie te elementy podładował jednak jakimiś znanymi tylko sobie stymulantami. W efekcie np. ślizgać się można tutaj na odległości niemal nieograniczone; akcja toczy się na oko dwa razy szybciej, niż wyznaczającym w tym gatunku normę Gears of War; opanowanie jej wymaga częstego korzystania ze spowolnienia czasu; tym bardziej, że przeciwnicy są po pierwsze zawsze liczni, po drugie zaś często całkiem sporych rozmiarów. Tym samym Vanquish prezentuje graczom ciekawy system walki (inaczej tego nazwać nie można), który za sprawą zróżnicowanych broni, dużej mobilności bohatera i takkich dodatków, jak aktywowany na życzenie bullet time daje naprawdę bogate opcje taktyczne, pozwalające na różne sposoby rozgrywać kolejne starcia.

Co prawda szybko widać, że cała gra to właśnie zestaw coraz trudniejszych, za każdym razem nieco inaczej wymyślonych potyczek, z którymi trzeba sobie poradzić, ale doskonale pasuje do tego wbudowany w grę system punktów, oceniającyh nie tylko skuteczność gracza, ale i płynność oraz styl jego ataków. Choć w grze znajduje się poziom trudności/tryb, pozwalający przejść ją całą niemal z zmakniętymi oczami, w rzeczywistości jednak to bardzo skillowa, potrafiąca premiować dobrych graczy produkcja. Tym bardziej, że wyważnie sterowania, „lepkość” bohatera, płynność jego ruchów wykonano na poziomie wręcz nie-japońskim – wszystko technicznie i projektowo działa tak, jak należy.

Tryb dla jednego gracza
Niestety – to jedyne, co Vanquish oferuje, a i pod tym względem trudno nazwać ten tytuł za przesadnie hojny. Choć przed premierą pojawiły się pogłoski, że grę da się skończyć w cztery i pół godziny, w rzeczywistości pokonanie kampanii to zadanie na około siedmiu godzin (ale wątpię, by ktokolwiek był w stanie wytrzymać ten atak na zmysły przy jednym posiedzeniu). Poza nią gra oferuje tylko tzw. challenge rooms, czyli dość pomysłowe i umiarkowanie zajmujące wyzwania/walki pozbawione otoczki fabularnej. To niestety sprawia, że Vanquish będzie jedną z tych gier, które w punktach wymiany często będą przechodziły z rąk do rąk – warto jednak kupić i zagrać w nią szybko, bo zdecydowanie warto przeżyć to, co oferuje; w tych pierwszych tygodniach zaś na pewno nie będzie problemu ze znalezieniem chętnych na wymianę.

Tryb dla wielu graczy
Nie ma. Zaglądałem w każde menu. Nie ma. Minus.

Oprawa audiowideo
O ile pod względem udźwiękowienia Vanquish to po prostu gra solidna, tak graficznie jest jednym z najbardziej efektownych tytułów, jakie miałem okazję zobaczyć w tym roku. Najważniejsze w grafice są dwa elementy – fantastyczne efekty cząsteczkowe, a więc wszystkie iskry, rozbłyski i wyładowania towarzyszące strzałom i eksplozjom, a także projekt przeciwników, z tymi największymi, potężnymi mechami bojowymi na czele. To dwie rzeczy, na których japońscy twórcy gier znają się doskonale, a ekipa Mikamiego to pod względem technologicznym czołówka w swoim kraju – nic więc dziwnego, że udało im się stworzyć coś, co poprzeczkę stawia wysoko nawet dla developerów z USA i Wielkiej Brytanii.

Podsumowanie
Japońska otoczka i brak trybu multi to elementy, które mogę zniechęcać do kupienia Vanquish – ale w żadnym wypadku nie powinny powstrzymać was przed zagraniem w ten tytuł (dzięki Bogu za „wymienialnie” i Allegro). To oryginalny, naładowany akcją shooter, którego ukończenie daje autentyczną satysfakcję. Usatysfakcjonowany powinien też czuć się sam Mikami – o P.N.03. zapominamy, Vanquish to dowód na to, że w Japonii nie jest tak źle z grami, jak mogłoby się zdawać.

Ocena: 8



Plusy:

  • wojna rzeczywiście przyśpieszyła
  • doskonałe wyważenie wszystkich mechanizmów rozgrywki
  • wysoka jakość techniczna całej gry, a szczególnie jej grafiki

  • Minusy:

  • sztampowy (w japoński sposób) scenariusz
  • mało sympatyczny główny bohater
  • krótka kampania, brak multi
  • 14 odpowiedzi do “Recenzja cdaction.pl – Vanquish (X360)”

    1. Po sukcesie Bayonetty, gry podkręcającej tempo w gatunku hack’n’slash do poziomu, który dla wielu oznaczał przepalenie synaps i sensoryczne przeładowanie, jej twórcy próbują to samo zrobić z shooterem. Czy za Vanquish, produkcją promowaną hasłem „wojna przyśpieszyła”, można (i warto) nadążyć? Recenzja cdaction.pl!

    2. 8? Taki japoński średniaczek, kopia Gears of War i Halo, nie wiem czym się zachwycać. Do tego YT coś się na was boczy i osadzony gameplay nie chce działać na tej stronce.

    3. Nie, manu22, ja jestem pierwszy, bo jako pierwszy napisałem komentarz, ty tylko pokazałeś jakie z Ciebie dziecko.

    4. Ciekawe kto by wygrał Iron-man czy Vanquish. A wy??

    5. Ja głosuje na Vanqiush1a. A tak w ogóle gra rzeczywiście jest podobna do Halo choć do GoW… chyba nie. Głównie dlatego, że tu tempo rozgrywki jest bardzo szybkie. Bardziej to Vanqiush jest podobny do ME tylko, że wnim jest pewnie zero elementów RPG.

    6. @Paimon-wiadomo że Vanquish!|A co do samej gry, to gameplay od razu zachęca do zagrania. Za tydzień na allegro będzie morze Vanquishów

    7. gra ponoć niezła ale i krótka. może kupię jak stanieje

    8. Grałem u kuzyna i racja fabuła nie za ciekawa, ale za to rozgrywka i jej tempo są wręcz cudowne. Najbardziej podobało mi się jeżdżenie po podłodze : D i to jak ładnie zbroja się przemienia kiedy zmienia się broń itp. Bohater natomiast taki rzekłbym nieciekawy, ale ogólnie dałbym 8+.

    9. nie wiem czym tu się zachwycać. Przeciętny shooter. Ja bym dał 7, ale każdy ma inny gust

    10. mam xboxa i mam zamiar kupic bo gra wygląda cikawie

    11. grałem w demo i moim zdaniem zbyt „japońskia” ale poza tym nawet solidna produkcja

    12. bez rewelacji…

    13. Super gra.Przeszedłem całą i jestem bardzo zadowolony.|Nie czuc ze jest mega japonska.

    14. Ja kupiłem tą grę za 49 zł i oceniłbym ją na 8.5

    Dodaj komentarz