11 Komentarze

Recenzja – Ghost Trick: Phantom Detective

Recenzja – Ghost Trick: Phantom Detective
Jeżeli wertujesz ostatnio repertuary kin w desperackim poszukiwaniu czegokolwiek, na czym nie zaśniesz - odłóż je na bok (czyli: wyłącz komputer). Jeżeli od dłuższego czasu masz ochotę przeczytać dobry kryminał, a nie możesz znaleźć nic, co przykułoby twoją uwagę - nie szukaj dalej. Zamiast tego sięgnij po kalkulator, policz ile kosztowałoby cię, dajmy na to, 14 godzin w kinie i zastanów się, czy nie lepiej kupić Ghost Trick: Phantom Detective.

Ghost Trick: Phantom Detective
wersja testowana: DS, j. angielski
wydawca: Stadlbauer

Na same bilety wydasz tyle, ile na Ghost Trick: Phantom Detective. Prawda – nie spędzisz przy tym romantycznego wieczoru ze swoją dziewczyną, ale możesz dać jej tę grę jak skończysz. Będziesz mieć kilkanaście godzin świetnej zabawy za sobą i… na następne tyle kobitę z głowy.

Dlaczego? Bo Ghost Trick to nowa gra twórcy Ace Attorney, kultowej serii przygodówek z prawnikami i wrzeszczeniem OBJECTION! w roli głównej. Bo wydał go Capcom, a oni rzadko kiedy wypuszczają kiepskie gry. Bo jest świetnym połączeniem japońskiego zacięcia do opowiadania wciągających historii i amerykańskiego gejmplejowego hamburgeryzmu.

Bo Ghost Trick jest niesamowicie przystępną grą, przy której dobrze bawić mogą się wszyscy, którzy – o zgrozo! – lubią dużo czytać.

Fabuła, czyli ile mogę ci powiedzieć nie zdradzając nic ważnego?

Cała historia zaczyna się jednak trochę niefortunnie: jesteś martwy i leżysz dupą do góry w pozycji żenującej tak bardzo, że nawet największy bandzior ułożyłby cię ładniej, żeby twój duch nie czuł się nieswojo. Prawda – do twarzy ci w tym czerwonym garniturze, ale to nie zmienia faktu, że przed chwilą zarobiłeś kulkę w… Nie, czekaj, co to za różnica co, w co i kiedy? Podnieś się, otrzep garniak i bierz się do roboty – przecież dobrze wiesz, że śmierć to tylko początek. Poza tym: przed chwilą rozmawiałeś z czerwoną, rozhasaną lampą, która zaczęła tłumaczyć jak pozbyć się tego człowieka, który wycelował w ciebie złotą strzelbę. Czy to nie jest, co najmniej, dziwne?

Twoim pierwszym zadaniem będzie więc pozbyć się niemilca z blado-błękitną karnacją ratując jednocześnie życie tej rudej dziewczyny w żółtym płaszczu. Chwila. Kogo? Jakiej dziewczyny? Co ty w ogóle robisz na złomowisku o tej porze? Dlaczego spotkałeś się tutaj z kimś, kogo w ogóle nie kojarzysz? Dlaczego i jakim cudem rozmawiasz właśnie z lampą?…

To wszystko nie jest ważne, a już na pewno nie teraz. Najpierw musisz wyjść z sytuacji bez wyjścia, dopiero potem będzie czas na zadawanie pytań. Pamiętaj, że masz czas do świtu i ani chwili dłużej, by znaleźć odpowiedzi, a już szczególnie na to jedno, najważniejsze, pytanie: „Kim ja w ogóle jestem?”.

I nawet jeżeli Shu Takumi, czyli człowiek, który twoją przygodę napisał, wykorzystał najprostszy z możliwych zabiegów, żeby utrudnić ci życie po życiu – amnezję bohatera – to jest to jeden z jego nielicznych grzechów. Reszta zdecydowanie to rekompensuje, bo jest poprowadzona z niespotykanym rozmachem. Ghost Trick zabierze cię po kablach telefonicznych (ulubiony środek transportu duchów, nie wiedziałeś?) w wiele różnych miejsc i sprawi, że poznasz kilkanaście osób nawet lepiej niż byś chciał – ich historie będą przeplatać się z twoją, a czasami nawet staną się od niej całkowicie zależne… tak samo, jak ty będziesz zależny od nich.

Musisz jednak wiedzieć, że pomimo doskonale poprowadzonej historii, barwnych postaci, świetnych humorystycznych dialogów i innych plusów, które można by tu wymienić – Ghost Trick nie jest żadnym dziełem filozoficznym. Nie rozprawia na temat sensu bycia żywym, czy tragedii bycia martwym: o wiele bliżej tej grze do scenariusza hollywoodzkiej superprodukcji, niż traktatu filozoficznego.

Mechanizmy rozgrywki, czyli triki i duchy

W gruncie rzeczy Ghost Trick jest tak naprawdę grą, która łączy kilka gatunków w coś, czego nie da się dobrze zaszufladkować. Najprościej byłoby go podsumować jako przygodówkę z elementami zręcznościowymi. Nie jest to jednak klasyczna przygodówka z PC – jest utrzymana raczej w japońskim stylu określanym jako visual novel. Dla gracza znaczy to tyle, że rozgrywka jest całkowicie liniowa i podporządkowana z góry napisanym skryptom i scenariuszom. W Ghost Trick nie masz możliwości podjęcia własnej decyzji ani razu: ani w kwestii opcji dialogowych, ani w przypadku rozwiązywania zagadek, z którym właściwa rozgrywka się składa. Od pierwszej minuty do samego końca kilkanaście godzin później robisz dokładnie to, co dla ciebie przygotowano – trochę tak, jakbyś krzyczał na bohaterów w telewizorze, żeby szli w prawo, kiedy oni i tak doskonale wiedzą gdzie mają iść.

Cała zabawa polega na tym, żeby poprzez przemieszczanie naszego ducha w określone miejsca „nawiedzać” przedmioty nieożywione i zmuszać je do działania. Każdy etap rozgrywki opiera się, w ten czy inny sposób, na tym samym schemacie: lądujemy w pokoju, w którym rozrzucone są punkty zaczepienia. Jako, że nasza moc jest ograniczona – często będziemy musieli np. 'nawiedzić’ wózek na kółkach, żeby przenieść się na drugi koniec pokoju, albo wspiąć się na choinkę, żeby zrzucić pudełko z sufitu. Wszystkie elementy są ze sobą połączone i – niestety – istnieje tylko jedna droga, którą opracowali twórcy, żeby daną zagadkę rozwiązać. Nic nie pojawia się na planszy przypadkowo: albo jest na niej dla zmyłki, albo bardzo ci się przyda. Z jednej strony sprawia to, że Ghost Trick nie jest grą trudną i tym samym może grać w nią niemal każdy, z drugiej aż prosi się o bardziej otwarty świat i więcej możliwości.

Z tego wynika zarówno największy plus i największy minus Ghost Trick. Dzięki temu, że gra prowadzi nas od punktu A do punktu B rzucając po drodze dosyć sensowne podpowiedzi możemy spokojnie skupić się na fabule. Nie jesteśmy raczej w stanie utknąć nigdzie na dłużej niż pięć podejść, nawet pod koniec rozgrywki nie trafimy na jakiś przerażający skok w poziomie trudności, co według mnie jest nawet plusem. Niestety – nie zawsze jesteśmy w stanie przejść coś od razu, a Ghost Trick zmusza nas wtedy dosyć często do oglądania animacji i słuchania dialogów, których nie da się przewinąć. Dialogi, prawda, da się czasami przyspieszyć, ale nie da się ich całkowicie pominąć – potrafi to być bardzo irytujące, tym bardziej że nawet najpiękniejsza animacja oglądana piąty raz pod rząd potrafi znudzić.

Oczywiście nie jest tak, że gejmplej w Ghost Trick to tylko marny dodatek do fabuły – rzadko kiedy w grach spotyka się model rozgrywki, który tak dobrze pasuje do opowiadanej historii. To nie jest gra, w której mordujemy ludzi w renesansie, bo Adam i Ewa byli kosmitami – to od początku do końca jest fantastyka w klimacie noir, która niczego nie udaje. Kierujemy komiksowymi postaciami w komiksowym świecie i przeprowadzamy je przez dopasowaną do nich komiksową historię. W przypadku produkcji tego typu 80% sukcesu leży w rękach tłumaczy „na ludzki język” – na szczęście, podobnie jak w przypadku Phoenix Wright: Ace Attorney , udało się to znakomicie i dialogi wręcz płyną.

Z punktu widzenia gracza czysto pecetowego, który nie miał nigdy do czynienia z serią Ace Attorney albo innymi japońskimi przygodówkami typu visual novelGhost Trick może być grą przysłowiowego zmarnowanego potencjału. Przede wszystkim dlatego, że nie rozwiązujemy w nim zagadki w sposób typowy dla gier komputerowych: zbierając przedmioty, łącząc ze sobą fakty zapisane w dzienniku i znajdując optymalne wyjście z sytuacji. W japońskich grach przygodowych gejmplej opiera się najczęściej na prostych czynnościach, które nie będą denerwować gracza pomiędzy czytaniem tekstu Aczytaniem tekstu B.

Audiowideo, czyli jak tam w zaświatach?

Wizualnie Ghost Trick jest grą piękną. Ba, ciężko mówić o porywającej grafice, kiedy mówimy o grze na DS-a – w tym wypadku mogę powiedzieć jednak, że ta akurat gra może pochwalić się najpiękniejszymi animacjami postaci, jakie widziałem kiedykolwiek. Tutaj ruch nie jest imitacją realizmu, ale dopełnieniem charakterystyki postaci – wystarczy obserwować jak dany człowiek się porusza, żeby dowiedzieć się o nim czegoś więcej, albo przewidzieć po której stronie konfliktu stoi. Jest to jedna z największych zalet Ghost Trick – nikt nie udawał przy robieniu go, że DS jest potężną konsolą, która udźwignie Dead Space 15.

Muzycznie… jest podobnie, co w Ace Attorney i innych grach przygodowych, które wypuszcza na świat Capcom. Pojawiają się utwory robione czysto pod tło, oraz „te przewodnie”, które wkręcają w klimat rozgrywki jeszcze bardziej, niż dialogi. Wydaje mi się, że nawet trochę ważniejsze od ścieżki dźwiękowej są w przypadku Ghost Trick odgłosy. Typowy dla DS-a brak voice actingu zastąpiono hukami, brzdękami i innymi odgłosami w tle, które podobnie jak animacje dopełniają charakterystyki postaci – kucharz musi raz na jakiś czas śpiewać, gitarzysta coś zarzępolić, i tak dalej.

Podsumowanie, czyli co tam w końcu?

Ghost Trick zdecydowanie warty jest swojej ceny i tych kilkunastu godzin, które przy nim spędzicie. Jest to gra, którą docenią najbardziej złaknieni gier Takumiego fani Ace Attorney – dlatego, że wiedzą jak dobre produkcje wychodzą spod jego ręki. Docenią ją także wszyscy miłośnicy dobrych historii w grach – naprawdę rzadko jestem w stanie pochwalić grę za fabułę, bo z reguły otrzymuję od twórców debilizm połączony ze stekiem bzdur – Ghost Trick jest bardzo złożoną, powoli rozwijającą się opowieścią. Docenią ją… tak naprawdę ciężko jest mi znaleźć target, który mógłby tej gry nie polubić.

Potencjalny odbiorca musi sprostać jednak dwóm wymogom – musi znać angielski na poziomie sensownym, a po drugie: musi lubić czytać. Dla wielu, wielu graczy minusem będzie fakt, że tak naprawdę… w tej grze samego grania jest niewiele: szczególnie jeżeli jesteście dobrzy w rozwiązywaniu zagadek logicznych, które czasami są kompletnie nielogiczne. Jeżeli zjedliście zęby na przygodówkach: przeskoczycie przez Ghost Trick bez zatrzymywania się.

Ghost Trick w sumie ogranicza się do oglądania pięknych animacji, klikania w dialogi i przeskakiwania w formie ducha po przedmiotach… całkowicie to jednak wystarczy. Jest to satysfakcjonujące i nawet przez chwilę nie można poczuć się – jak w przypadku wielu produkcji na DS-a – że dostaliśmy produkt w jakiś tam sposób wybrakowany. Gdyby miał streścić to wszystko w formie zajawki na ulotce jakiegoś multipleksu, brzmiałoby tak: „Najnowsza gra jednego z najciekawszych reżyserów współczesnej gromatografii Shu Takumiegu, twórcy ”Phoenix Wright: Ace Attorney”, oraz nadchodzącego: „Layton vs Wright”. Fascynujący wizualnie, zaskakujący niekonwencjonalnymi rozwiązaniami thriller/kryminał o poszukiwaniu siebie w świecie, który znacznie od ludzkiego się różni”.

Ludzie się na to łapią i płacą po 20 złotych za bilet – zamiast oglądać jakieś bzdury: zainwestujcie w Ghost Trick, dostaniecie „hamburgera” o wiele lepszej jakości.

Ocena: 8

Plusy:

  • świetna, wielowarstwowa fabuła
  • piękna animacje i klimatyczna grafika
  • dopasowana muzyka
  • zwroty akcji, humor w dialogach
  • zrównoważony poziom trudności
  • Minusy:

  • trochę zmarnowanego potencjału: liniowość
  • nawet najpiękniejsze animacje po 10 razach nudzą
  • nie można przeskoczyć dialogów
  • PS Najlepszy blog o Nintendo w Polsce? Wiadomo, że Deadly Seriousdeadlyserious.pl.

    11 odpowiedzi do “Recenzja – Ghost Trick: Phantom Detective”

    1. Jeżeli wertujesz ostatnio repertuary kin w desperackim poszukiwaniu czegokolwiek, na czym nie zaśniesz – odłóż je na bok (czyli: wyłącz komputer). Jeżeli od dłuższego czasu masz ochotę przeczytać dobry kryminał, a nie możesz znaleźć nic, co przykułoby twoją uwagę – nie szukaj dalej. Zamiast tego sięgnij po kalkulator, policz ile kosztowałoby cię, dajmy na to, 14 godzin w kinie i zastanów się, czy nie lepiej kupić Ghost Trick: Phantom Detective.

    2. Ace Atorneye tez sa liniowe i nie da sie przeskoczyc dialogow co nie przeszkadza im byc jajlepszymi visual novelami na DSa 😛 Widać że minusy naciągane 🙂 A sama gra niszczy te wszystkie wasze badziewne Heavy Rainy, Farenhaity, Mass Efecty czy w co wy tam gracie. Końcówka niszczy wszystko, jest prze epicka! A Missisle to jedna z najciekawszych postaci ;* No i to chyba był pierwszy i ostatni komentarz do tej recenzji 🙁 Ignoranci z tymi swoimi PSP 🙁

    3. Ostatnio w niektórych supermarketach DS był po 200 zł… dlaczego nie u mnie… ._. To już kolejna cholernie interesująca pozycja na DSa, w którą z dużą chęcią bym zagrał.

    4. @Fristron 200 zł?! W jakich supermarketach?

    5. W Tesco była wyprzedaż. Teraz na allegro chodzą po 250-300 te, co ludzie wykupili za 200 😉 |Wbij na http://www.deadlyserious.pl i na nasze forum – będziesz na bieżąco 😀

    6. @Berlin powiem Ci, że na razie nawet nie przyszło mi do głowy zaglądać na blogi (skoro brak samej konsoli.. 😛 ). Ale ostatnio DSy chodzą za taką cenę, że aż wstyd się nie zainteresować.

    7. gothic10333 6 lutego 2011 o 09:11

      Dariusxq@ ty sam jesteś ignorant. Ja np. nie cierpię takiego stylu rozgrywki jaki jest na DS-ach i innych Wii czy co tam jeszcze jest. Wole poważniejsze gry, bez cukierkowej grafiki i z bez Mario w co trzecim tytule. Spoko nie mam nic do Nintendo, ale nie mów mi, że jest lepsze bo zwyczajnie tak nie jest (dla mnie).

    8. A ja Wam powiem, że nie interesi mnie ani DS ani PSP ;p Wolę dołożyć kilka stów i kupić porządną konsolę, iphona czy ipada. Póki co konsole przenośne są za bardzo „gadżet”, a za mało „porządny sprzęt”. Poza tym, są na nie może ze 4 produkcje w któe naprawdę chciałbym zagrać. PC & Xbox & PS3 (którego nie mam 🙁 ) rulez!

    9. gothic10333 – Mówiąc „poważniejsze gry” masz na myśli te, w których – mimo gównianej fabuły – chodzisz i strzelasz. Zabijasz, krew się leje, stajesz przed wyborami moralnymi „zabić czy oszczędzić”. Tych gier nie można nazwać „poważnymi”, a co najwyżej skierowanymi do dorosłej publiczności ze względu na zawarte (zazwyczaj makabryczne) treści. To nie czyni z gry czegoś „poważnego” w porównaniu do takiego Phoenixa Wrighta z DSa, który jest grą genialną… lub wyżej recenzowanego Ghost Trick.

    10. @Pacuszek – oooh, bo iPad i iPhone to porządny sprzęt jest, a nie gadżet?

    11. Gra fabularnie niszczy xD Ukonczyłem wiele gier ze świetną fabuła takich jak ME1 i musze powiedzieć ze fabuła tej gry jest znacznie lepsza/nieprzewidywalna 🙂 polecam choć by do zwykłego przejścia „z za ramienia kolegi” z konsola;)

    Dodaj komentarz