Recenzja GTA V na PS5. Niby next-gen, ale jednak nie
GTA V po raz pierwszy zobaczyliśmy jeszcze w 2013 roku. Od tamtego czasu minęło już przeszło osiem lat, a gangsterska gra Rockstara trafia na trzecią już generację konsol. Czy warto wrócić do Los Santos?
Na bezrybiu i rak ryba – chciałoby się powiedzieć, czekając na GTA VI i patrząc, jak konsole obecnej generacji witają „piątkę”. Dzięki PS5 i Xboksowi Series X GTA V złapało nowy wiatr w żagle, ale z całą pewnością nie jest to huragan.
Wincyj pikseli
Na początek trochę teorii. Na obu nowych platformach mamy do dyspozycji te same opcje: natywne lub skalowane 4K, ray tracing i płynność w zakresie 30-60 klatek animacji na sekundę. Profile graficzne, spośród których możemy wybierać, są kombinacją tych cech. „Jakość” to natywne 4K przy 30 fps-ach z włączonym ray tracingiem. „Wydajność” – skalowane 4K i 60 fps-ów. W przypadku „Wydajności RT” możemy korzystać z ray tracingu przy 60 fps-ach oraz skalowanym 4K. Jak widać, nie udostępniono trybu 60 fps-ów w 4K bez RT.
W praktyce jest nieźle – korzystałem głównie z pierwszego z wymienionych trybów i akcja na ogół trzymała obiecane trzydzieści klatek na sekundę. Spadki pojawiają się naprawdę sporadycznie – mam wrażenie, że niekiedy przy szybkiej jeździe (choć to może być złudzenie związane z prędkością, głowy nie dam) oraz przy dużych zadymach, co odczułem w niektórych misjach z Trevorem. Dramatu jednak w żadnym razie nie ma. Ray tracing widać zaś w przypadku cieni i... to w zasadzie tyle. W trybie „Jakość” na pewno ładniejsze są też odbicia – ale to wszystko, co udało mi się zaobserwować.
Edycje na PS5 i XSX to po prostu stara gra z nowym, płatnym patchem dla obecnej generacji konsol.
Równocześnie jednak te nowo wprowadzone wodotryski i tak nie mają większego znaczenia. Dlaczego? To po prostu puder, który przykrywa fakt, że gra wciąż wygląda raczej jak tytuł poprzedniej generacji. Ładny, bo ładny, ale po prostu już starszy i nadgryziony zębem czasu. Nowej jakości z całą pewnością tutaj nie ma. Wystarczy jednak pograć trochę dłużej, by zupełnie o tym zapomnieć.
Wciąż czaruje
Co tu dużo mówić – po tym, jak już się przyzwyczaiłem, grało mi się znowu naprawdę przyjemnie. GTA V dzielnie znosi próbę czasu. Tym, co sprawia dużą przyjemność, jest ciekawie prowadzona i rozbita na trzech głównych bohaterów narracja – panowie znacząco się od siebie różnią, a patent, by każdy z nich reprezentował inny typ bandziora, wciąż sprawdza się dobrze.
Mijające lata nie zmieniły również tego, że GTA V wciąż jest tytułem, który cechuje się niesamowitą wręcz dbałością o detale, dopracowanym, dającym dużo frajdy i... naturalnym. Klimatu odmówić grze nie sposób, a ja dodatkowo miałem to szczęście, że kilka razy byłem w Los Angeles (zobaczcie porównanie gry z rzeczywistością), więc Los Santos eksplorowałem z tym większą przyjemnością.
Jeśli jeszcze nie graliście w „piątkę”, wciąż ją polecam. Jeżeli jednak znacie grę z PS4 lub Xboksa One, to nic nie stracicie, omijając edycję nextgenową. To po prostu płatny patch, który przede wszystkim dodaje nowe tryby graficzne. Gdybyście mimo wszystko zechcieli wyskoczyć z kasy, zróbcie to szybko – do 14 czerwca rozszerzenie GTA V na najnowsze PlayStation kupicie za niecałe 43 zł (z poziomu PS5, w przeglądarkowym PS Store gry w tej wersji nie znajdziecie), zaś GTA Online możecie w tym czasie pobrać za darmo. Potem ma być znacznie drożej.
W GTA V graliśmy na PS5.
Ocena
Ocena
Dobrze wrócić na stare śmieci. Nowej jakości wprawdzie tu nie widać, ale gra nadal jest bardzo przyjemna i wręcz zachwyca dbałością o szczegóły. GTA V to klasyk, który dobrze zniósł upływ czasu. Polecam go szczególnie tym, którzy jakimś cudem do tej pory go omijali.
Plusy
- stare, dobre GTA V
- nowe tryby graficzne związane z edycją PS5
- dbałość o szczegóły zachwyca nawet po latach
- dobra obsługa pada PS5
- ogółem – to wciąż przyjemna gra, zarówno w singlu, jak i w multi
- rzeczywiście szybciej się wczytuje
Minusy
- mimo poprawek gra wygląda co najwyżej jak tytuł poprzedniej generacji
- brak trybu jakości bez ray tracingu
- ileż można?! Dajcie już w końcu to GTA VI
Czytaj dalej
Gdyby mnie ktoś zapytał, ile pracuję w CD-Action, to szczerze mówiąc, nie potrafiłbym odpowiedzieć. Zacząłem na początku studiów i... tak już zostało. Teraz prowadzę działy sprzętowe właśnie w CD-Action oraz w PC Formacie. Poza tym dużo gram: w pracy i dla przyjemności – co cały czas na szczęście sprowadza się do tego samego. Głównie strzelam i cisnę w gry akcji – sieciowo i w singlu. Nie pogardzę też bijatyką, szczególnie jeśli w nazwie ma literki MK, a także rolplejem – czy to tradycyjnym, czy takim bardziej nastawionym na akcję.