Często komentowane 41 Komentarze

Recenzja: Singularity (PC)

Recenzja: Singularity (PC)
Po średnio udanym Wolfensteinie, zasłużone studio Raven próbuje udowodnić, że zna się jeszcze na produkcji FPS-ów. Czy Singularity jest na to dowodem, pisze w swojej recenzji Greg.

Singularity
wersja testowana: PC, j. polski
Wydawca: LEM
oficjalna cena: 119,90 zł

Singularity to drugi już FPS, w którym czwarty wymiar – czas – gra pierwsze skrzypce. Wydany w 2007 roku i niedoceniony TimeShift traktował z grubsza o tym samym: wyposażony w prototypowy kombinezon bohater mógł zmuszać świat do zwalniania biegu, zatrzymywania się, a nawet stawiania kilku kroków wstecz. Gracz potrafił w tym czasie działać normalnie, wykorzystując swą chronoprzewagę. Singularity, choć wydaje się pokrewne, robi użytek z trochę innego mechanizmu. Tutaj manipulujesz czwartym wymiarem nie w skali świata, a jedynie w obrębie określonych obiektów – również tych żywych. Innymi słowy, nieraz możesz się przekonać, że biblijne „…i w proch się obrócisz” jest niesamowicie wręcz sugestywne. I skuteczne w walce.§

Czasami historia jest niezła

Cała historia kręci się wokół rosyjskiej wyspy pod niezbyt mile kojarzącą się nazwą Katorga-12. Na początku zimnej wojny znaleziono tam minerał, który nazwano E 99 (nawiasem mówiąc, na tablicy Mendelejewa znajdziemy pierwiastek einstein o takiej samej liczbie atomowej – czyżbyśmy czegoś nie wiedzieli?). Substancja okazała się na tyle niezwykła, że na wyspie szybko powstał ośrodek badawczy zajmujący się ujarzmianiem niewyobrażalnej wprost energii, jaką E 99 daje.

Fabuła z jednej strony jest dość standardowa, z drugiej – nieco zamotana, jak to zwykle z zabawami z czasem bywa. Prowadzony przez ciebie bohater, przybywając na Katorgę w ramach amerykańskiej operacji wojskowej, bardzo szybko wplątuje się w rozgrywkę pomiędzy dwoma dżentelmenami. Jeden z nich jest poczciwym radzieckim naukowcem, drugi zaś ideowym dziedzicem Stalina: despotą pragnącym rzucić glob na kolana. Skaczesz więc tam i z powrotem pomiędzy dziesięcioleciami, próbując zniszczyć osobliwość (tak należy właśnie tłumaczyć angielskie „singularity”) i zawrócić świat na stare koleiny. Co z tego wyjdzie, zależy tylko od ciebie – gra bowiem ma trzy zakończenia powiązane z finalnym wyborem.

Rękawica amerykańskiego rycerza

Jako że fabuła kręci się wokół zegarów i datowników, konieczne jest narzędzie, które zapanuje nad całym tym zamieszaniem. I rzeczywiście – najciekawszym gadżetem w Singularity jest rękawica, która pozwala złapać czas jak byka za rogi i potrząsać nim wedle uznania. Z chwilą, gdy pierwszy raz sięgasz po tę zabawkę, masz do dyspozycji tylko jeden tryb działania: postarzanie lub odmładzanie obiektu, w który celujesz.

O ile w teorii brzmi to świetnie, w praktyce już nie jest tak wybornie. Urządzenie ma sporo ograniczeń: zawiodłem się głównie tym, że przedmiotów podatnych na zabawy w dodawanie zmarszczek lub ich usuwanie wcale nie jest tak dużo. Można zapomnieć np. o korodowaniu stalowych drzwi czy kruszeniu ścian wiekiem wielu wieków. Twojej mocy opierają się nawet regały, radia, magnetofony i cała sterta innego barachła. Rękawica działa tylko tam, gdzie zażyczyli sobie twórcy, a ich lista życzeń nie była długa.

Co więcej, w niektórych przypadkach działanie jest jednostronne: wroga bez problemu zetrzesz w pył, stosując kumulacyjny ładunek kilku wieków, ale już tego procesu nie odwrócisz. Nie ma tu miejsca na sadystyczną zabawę znaną z TimeShifta, gdzie jedną ofiarę mogłeś zabijać dziesiątki razy – o ile pozwalała amunicja. Na szczęście jednak na tym igraszki ze wskazówkami zegarka się nie kończą.

Prócz typowej manipulacji czasem w stylu „cała naprzód” i „cała wstecz” urządzenie z biegiem gry zyskuje cztery kolejne tryby. Pierwszy to znana i lubiana jeszcze z czasów Half-Life’a 2 telekineza. Przytrzymując odpowiedni klawisz, możesz podnosić przedmioty będące normalnie poza twoim zasięgiem, a także uchwycić i cisnąć w przeciwnika całą gamą śmiecia walającego się po planszy. Jest to o tyle przydatne, że niektóre obiekty powodują dodatkowe efekty: beczki potrafią ładnie wybuchnąć, a butle z gazem – zmrozić wrogów. Wtedy wystarczy kulka i… po problemie, zaś dzieci mają śniegu jak w Boże Narodzenie.

Następne tryby to już zastosowania niemal zupełnie militarne: pierwszy zostawia bąbel, wewnątrz którego czas niemiłosiernie zwalnia, co pozwala nafaszerować ołowiem bestie normalnie prawie nieuchwytne, drugi zaś to subtelność pełną gębą i dywersja godna samego Szpiega z Krainy Deszczowców. Załóżmy, że atakuje cię grupa rosyjskich komandosów. Bierzesz na celownik jednego, naznaczasz go rękawicą i koleś… mutuje pod wpływem pierwiastka E 99 w stwora, który pluje kwasem i atakuje wszystko w pobliżu. Ty zaś stoisz i czekasz, żeby posprzątać to, co przeżyło. Zabawa kosztuje kupę energii, jednak jest całkiem miła i nieraz ratuje tyłek. Ostatnia umiejętność zastępuje w walce wręcz atak nożem: ot, takie pchnięcie Mocą.

Czas na pukawki

To, że rękawicę można wykorzystywać ofensywnie w celu rozcierania przeciwników na proch, jest oczywiste, ale ze względu na ograniczoną pojemność zasobnika na E 99 tradycyjne spluwy okazują się równie pomocne, co w typowych shooterach. A jest w czym wybierać: pistolet, shotgun, podrasowany kałach, zdolna spowalniać czas przy dokładnym celowaniu snajperka, granatnik, wyrzutnia rakiet, minigun (mój ulubieniec!) i strzelająca wybuchowymi pociskami gwoździownica. W niektórych miejscach jest też dostępny prototypowy twór radzieckiej myśli technicznej: karabin snajperski z pociskami z E 99, którymi możesz… sterować z perspektywy trzeciej osoby („trzeciej kuli”?). Pomysł może i niezbyt oryginalny, ale zabawa w polowanie na skrywających się za winklem wrogów jest przednia.

Dodatkowym atutem uzbrojenia jest to, że każdy z gnatów możesz udoskonalać w jednym z trzech zakresów: pojemności magazynka, siły ognia i szybkości przeładowywania. Służą temu części znajdowane gdzieś po drodze – możesz je wykorzystać w zbrojowniach, które są rozlokowane w niektórych lokacjach. Tam nie dość, że da się podnieść użyteczność pukawki za pomocą wbudowanego warsztatu, to jeszcze można wymienić ją na dowolną wcześniej znalezioną i kupić amunicję.

Zmutowany bestiariusz

Klimat gry – i obecni w niej przeciwnicy – to jej naprawdę udane elementy. Choć zdarzyło się kilka wpadek, wrogowie wyglądają całkiem nieźle. Jako że skaczesz pomiędzy dwiema epokami, natrafisz zarówno na współczesnych, uzbrojonych po zęby wojaków, jak i radzieckich sołdatów z czasów zimnej wojny, którzy nie za bardzo łapią, co się wokół nich dzieje (a przynajmniej tak sobie tłumaczę pojawiające się niekiedy niedociągnięcia AI).

Prócz ludzi z chlupiącej krwi i trzaskających kości spotkasz tu również wypaczone przez E 99 mutanty – mieszkańców Katorgi-12, którzy nie mieli szczęścia w trakcie ewakuacji wyspy: od zwyczajnych, wysuszonych chodzących truposzy rzygających jakimś kwasem, przez uwięzione między dwoma czasami i pojawiające się tylko na moment w naszym zwinne bestie, skończywszy na naprawdę trudnych do powalenia grubasach pochłaniających amunicję tonami. Fajnie wyglądają, ale nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że część widziałem przy okazji Wolfensteina.

Bestiariusz” uzupełniają bossowie. Nie ma ich wielu, a mimo to budzą moje mieszane uczucia. Głównie dlatego, że są… zbyt łatwi do ubicia, a przy tym nie grzeszą oryginalnością. Osoby, które grały w Lost Planet, Batmana czy choć raz widziały Królową Obcych, przyznają, że tutaj parę elementów zapożyczono. Wszystko to sprawia, że tak naprawdę nie miałem poczucia, że walczę z czymś większym – ot, kolejny przeciwnik, może i nieco bardziej dopakowany, ale standardowy. Podejrzewam, że gdyby bossów nie było, w ogóle nikt by nie narzekał.

Poziomy na poziomie

Pochwały natomiast należą się za konstrukcję poziomów. Owszem, są liniowe, po sznurku zaś prowadzi wbudowany w rękawicę radar wyświetlający przyszłe kroki na podłodze – to jednak nie przeszkadza, mapy bowiem są naprawdę zróżnicowane. W drodze do zniszczenia osobliwości zobaczysz ośrodki naukowe, stare stacje badawcze, bocznice kolejowe, zalane tunele, mosty, nabrzeża, tajne laboratoria… Naprawdę jest tego od groma.

Mapy są tym bardziej atrakcyjne, że często w sposób kontrolowany lub przypadkowy przenosisz się na chwilę do tej samej lokacji – tyle że kilka dziesięcioleci wcześniej lub później. Momentalnie piękniejące sale lub korytarz, z którego ścian w mgnieniu oka odchodzi płatami farba, robią jak najbardziej pozytywne wrażenie. Uważni dostrzegą również subtelne zmiany w aranżacji wnętrz spowodowane naszymi działaniami w przeszłości – ale… nie zdradzajmy fabuły.

Równie dobrze prezentuje się wskrzeszanie gigantycznych budowli. W kilku miejscach możemy zrobić użytek z pojawiającej się osobliwości i odbudować statek, most czy pociąg. Wygląda to trochę jak puszczanie filmu z eksplozją od tyłu: gruz idealnie składa się w całość, a ty czujesz się niczym sam Bob Budowniczy.

Trochę techniki i człowiek się gubi

Nie najgorszy wygląd lokacji nie byłby możliwy bez odpowiedniego silnika graficznego. Unreal Engine 3 już nieraz udowodnił, że nie ma sobie równych, jeśli chodzi o renderowanie pomieszczeń. Podobnie jest tutaj, choć nie obeszło się bez charakterystycznego, na poły plastikowego i komiksowego połysku. Nie przeszkadza to tak bardzo, siłą rzeczy jednak nasuwają się skojarzenia z innymi grami wyposażonymi w te same bebechy.

Wrażenie byłoby jednak dużo lepsze, gdyby nie denerwujące doczytywanie tekstur, które potrafiło dać się we znaki. Grałem na GTX 260 i nie najgorszym dwu­rdzeniowcu (a momentami nawet w okularach 3D i współpracującym z nimi ekranem Samsunga – ale lepiej mi się grało tradycyjnie) – gra wyciągała dobrych kilkadziesiąt klatek w wysokiej rozdzielczości, a mimo to materiały pokrywające modele były paskudnie wręcz rozmyte przez pierwszych kilka sekund, zanim nie skończyło się doczytywanie. Przeszkadzało to, szczególnie gdy niemiluchów pacyfikowałem w biegu, bez zatrzymywania i podziwiania widoczków.

Wśród błędów należy wymienić też sporadyczne problemy z polskimi dźwiękami – zdarzają się poprzycinane końcówki, ale w wersji pudełkowej ten problem ma ponoć zniknąć. A skoro już przy audio jesteśmy: muzyka jest bardzo nierówna, czasem fajnie podkreśla akcję, niekiedy zaś jest tylko głupawym bitem w tle, co szczególnie odczuwa się na jednej z początkowych plansz. Pochwalić trzeba za to aktorów mówiących po polsku ze wschodnim akcentem. Nie jest to co prawda finezja rozwiązania przyjętego w Stalkerze, ale klimat trzyma.

Ogólnie rzecz ujmując, można o Singularity powiedzieć, że to kolejny tytuł studia Raven – ze wszystkimi tego zaletami i przywarami. Gra się fajnie, zabawa w zegarmistrza światła niekiedy jest naprawdę przednia, ale znów widać brak ciężkiej ręki, która wyznaczyłaby o wiele bardziej wyrazisty kierunek prac. Szkoda, niejednokrotnie miałem wrażenie, że Singularity ma zbyt wiele wspólnego z Wolfensteinem.

Ocena: 7+/10

—-

Plusy:

  • świetne zabawy czasem!
  • nie najgorszy rozwój postaci
  • dość dobry scenariusz podparty dobrymi lokacjami
  • Minusy:

  • trochę niewykorzystany potencjał czasowej zabawki
  • niekiedy pojawiajace się błędy AI
  • miejscami zwyczajnie za łatwa.
  • —-

    Więcej w CD-Action 7/2010.

    41 odpowiedzi do “Recenzja: Singularity (PC)”

    1. asdasdsdad

    2. A w moim ta gra nie zasługuję na tak wysoką cenę.

    3. szatanz6klasy 10 lipca 2010 o 15:14

      była fajna gra z zabawami z czasem: Prince of Persia.

    4. nuda jak wolf

    5. A ten…po co dajecie recenzje z czasopisma? Rozumiem jakby była to recenzja innego członka ekipy chcącego dodać coś od siebie, ale to przeca recenzja z obecnego numeru. Ja się pytam: po co?

    6. Skoro Singularity nie zasługuje na 7, to co niektórych gier nie powinno się wogóle oceniać ;P

    7. to samo co w gazecie :/

    8. No przecież taka recenzja na stronie to pewnego rodzaju reklama i zaproszenie do kupna pisma. Po cholerę się pytacie po co, skoro doskonale wiecie (ewentualnie moglibyście się domyślić)?|Wracając do tematu: Sądząc po recenzji to ciekawa gra, ale raczej jej nie kupię, gdyż jestem zagorzałym antyboy’em FPS’ów. 🙂

    9. Ludzie, te recenzje na stronie są aby promować pismo, ile jeszcze będą musieli zamieścić, żeby pod KAŻDĄ nie pojawiały się komentarze typu „a po co recka na stronie? przecież jest w piśmie”, tudzież „po co recka na stronie, jak w piśmie jest dłuższa?” tudzież „po co robić reckę na stronie wersji konsolowej, a PC w piśmie?”. Rany, ile można.

    10. Professor00179 10 lipca 2010 o 16:01

      Jesli w CDA pojawiaja sie narzekania na zbytnia latwosc rozgrywki, to dla mnie gra jest calkowicie skreslona. Zazwyczaj nawet te gry, ktore wedlug CDA nie maja z tym proboemow, mi sie raczej nie podobaja.

    11. ,,…pisze w swojej recenji Greg.” błąd chyba jest

    12. Pierwszy raz coś takiego widzę, to komentuje. Zamiast odpowiedzieć normalnie, wy płaczecie jakbym wielką krzywdę wam robi, ludzie no. Promować pismo? No sory, ale jeżeli ktoś myśli, że dzięki recenzji z pisma na stronie internetowej zachęci kogoś, to chyba w innym świecie żyjecie. Kiedyś Smuggler pisał, że nie dadzą pełnego skanu czasopisma, bo za coś chyba niektórzy płacą te 15zł. Jak dla mnie jedyną zachętą jest „Zajrzyj do CDA” i „Zawartość CDA”. Ale co ja tam się znam, na pal za własne zdanie.

    13. Professor00179 10 lipca 2010 o 16:18

      ciag dalszy – zazwyczaj nowe gry sa dla mnie zdecydowanie za latwe.

    14. Professor00179 10 lipca 2010 o 16:20

      Co do recek na stronie – bardzo chcialbym, zeby CDA przezucilo sie na pisanie powaznych recenzji ze standardowa skala ocen, takze na stronie. Pisma juz nie kupuje, wiec bardzo by mnie ucieszyl taki rozwoj wydarzen.:D

    15. Ocena odpowiednia – pograć można, ale jest XXX lepszych (i starszych tytułów). Swoje szersze zdanie wygłosiłem pod recenzją na blogu czytelNICKa

    16. Fajnie, teraz już nie mam po co kupować nowego cda… Może jednak wprowadzenie możliwości cyfrowego odbioru pisma, nie jest taka zła.

    17. pisze w swojej recenji Greg cos jest nie tak – brak liteerki Z

    18. promowac pismo? Cda daje wam do przeczytania swietna recke za darmo a wy jakies zale macie i zastrzezenia? A pan panie prdofesor w kazdym temacie i newsie musisz przypominac ze cie pismo nie interesuje? Lol nie zablyszczysz w ten sposob i nikogo to nie obchodzi.

    19. Kakashi1994 10 lipca 2010 o 17:04

      Pójdzie na radeonie zintegrowanym 4200, 2 giga ram i athlon x3 435 o/c 3,19?

    20. Mi się gra podoba! Czuje połączenie HL2 z FEAR. Jestem dość surowy, nawet byle drobnostka może mnie teraz zniechęcić do gry. Jednak ja czułem w grze klimat oraz elementy „Hardcore’owych” FPSów. Schematyką przypominał mi Bioshock, te zbieranie przedmiotów po kątach, kupowanie mocy i bronii.

    21. Kakashi1994 10 lipca 2010 o 17:07

      Narzekacie na prostotę gry? Teraz prawie każda nowa gra jest łatwa. Zagrajcie sobie w operation flashpoint (pierwsza część) na 2 poziomie trudności (bo są tylko 2) wtedy zobaczycie co to trudna gra (kumpel jakoś przeszedł, za to singla w q3 na nightmare nie)

    22. Professor00179 10 lipca 2010 o 17:19

      Nath4 – nie jestem panem. Nie jestem prdofesorem. Jestem jednak osoba, ktora ma prawo do wyrazenia swojej opinii. Boli cie to? To nie czytaj moich komentow. Sa zgodne z regulaminem i tylko to mnie obchodzi. Poza tym w d*** mam co o mnie myslisz. I mylisz sie poniewaz nie pisalem nic o CDA (w kontekscie pisma, nie strony) od bardzo dlugiego czasu. Zacznij myslec, pisac poprawnie i ze zrozumieniem, a wtedy odpowiadaj na moje komenty.

    23. Professor00179 10 lipca 2010 o 17:32

      killer007 – moim zdaniem wszystkie FPSy od Raven team maja ten 'smrodek’ hardkorowych FPSow. Problem w tym, ze takie FPSy powinny byc troszke trudniejsze. Nie pisze tutaj, ze wymagam niewiadomo jakich problemow z przejsciem gry poniewaz ja rowniez irytuje sie, gdy nie moge przejsc bosa chocby za drugim razem. Dla mnie problemem jest to, ze w wiekszosci nowych gier nawet nie dostaje drugiej szansy, bo po prostu nie gine. Czasami gine przez jakis skrypt, ktorego sie nie spodziewalem, ale to co innego…

    24. NieFrasobliwy 10 lipca 2010 o 18:01

      Jak nie graliście to jak macie oceniać. Na hardzie nie da się grać 2 strzały i schodzi ci całe hp.

    25. Coraz bardziej irytuje mnie zamieszczanie recenzji z pisma na stronie. Cholera płacimy za to samo co jest za darmo praktycznie :/ nie podoba mi się ta inicjatywa

    26. mrmichal1998 10 lipca 2010 o 18:34

      Cda chcecię żebym przestał kupować wasz magazyn?

    27. 7+ czyli… gra trochę przęciętna 😀 |A recenzje na stronie mi wcale nie przeszkadzają, to nie tak że dają wszystkie recenzje na stronie, tylko jedną albo dwie (ola boga tosz to grzech!!1.. naprawdę?), więc ja tu problemu nie widzę.

    28. Profesor poniżej krytyki ;p „pisma juz nie kupuje” – bledne zdanie 🙂

    29. tzn zbędne ;p nie bledne

    30. sniper ghost warrior tez tyle dostał. I czuje olbrzymi żal , że singualrity został oceniony tak samo. sniper to [beeep], a ta gra to miodek.

    31. singularity to kupa snajper duzo lepszy

    32. Professor00179 10 lipca 2010 o 20:40

      Sluchaj, a co Ciebie boli w tej konkretnej frazie? Taka jest prawda, wiec pisze – pisma juz nie kupuje. I ta fraza nie jest zbedna. Wyjasnia dlaczego chcialbym, zeby na stronie CDA czesciej pojawialy sie recenzje. Mimo, ze czesto sie nie zgadzam z opinia CDA, to wciaz sie z nia licze i dobrze jest ja znac.

    33. Hehehe, „nie najgorszy” ale już „niewykorzystany” 😉 A gra fajna, ale bez szału, ot lekki shooterek z paroma bajerami. IMO jednak lepszy od Snipera.

    34. JA grę bylem napalony od pierwszego newsa jaki się pojawił w CD-A (gdy je jeszcze czytałem) Sama recenzja jest dla mnie zbędna zagram to się przekona proste…

    35. Ha… ciekawe jest to liczenie się z opinią redaktorów z CD-A. Mi ona na przykład wisi i powiewa, (opinia) bardziej mnie interesują suche fakty tak jak jest to miejscami wymienione powyżej. A to co oni sądzą to już ich sprawa, w końcu wolność słowa obowiązuję…

    36. Jak zwykle błędów kupa… 🙁

    37. ciardzios666 11 lipca 2010 o 07:22

      Z tego co tu czytam to autor chyba nie grał w tą grę!!przyczepię się tylko do plusów i minusów.Świetne zabawy czasem były w Timeshift’cie tutaj ograniczasz się do paru pudełek i kiepskiego uśmiercania ludzi za pomocą”starzenia się”gdzie te dobre lokacje? scenariusz-nuda,nuda,mówiłem już że nudno?błędy AI hmmm czasami nie wiadomo skąd to AI wyskakiwało.panowie z cd-action nie piszcie bzdur,też czasem dostaję kasę w łapę ale tutaj to już lekka przesada żeby chwalić kupę.

    38. sorrry ze ja tu na inny temat wogole(singularity porzadna gra) chcialbym sie spytac czy bedzie nfs hot pursuit na PSP plx powiedzcie bo bardzo mi jest ta wiadomosc potrzebna z gory dzieki

    39. jak dla mnie 7/10

    40. Jest w internecie taka stronka, google.pl ma adres|Tam zapytaj, na pewno ktoś będzie wiedział…

    41. jak dla mnie taka troche słaba 7/10 kupiłem w przecenie w empiku (za 40zł ) nie jest zła ale bym chętniej wydał tom kase na wolfeinsteina bo na singularity się trochę zawiodłem -.-

    Dodaj komentarz