Risen 2: Mroczne wody ? recenzja

Ostatnio mam szczęście pisać o grach utrzymanych w klimacie, który jest mi bliski w trakcie rozgrywki. Podróżą zachwycałem się po powrocie z Egiptu i lekturze kolejnego tomu Kronik Diuny, zaś Risen 2: Mroczne wody wpadł w me chciwe łapska podczas zbierania ekipy na wakacyjne żeglowanie. Chciałem też sprawdzić, czy marynistyczna atmosfera przypadnie mi do gustu jako znudzonemu widokiem morza, wieloletniemu mieszkańcowi Trójmiasta.
I tu byłem bardzo pozytywnie zaskoczony – klimat to wielka zaleta Risen 2. Na swojej drodze napotykamy wiele postaci jawnie inspirowanych kanonem ukształtowanym przez Wyspę Skarbów Stevenssona czy chociażby filmowych Piratów z Karaibów. Mamy zapijaczonych bywalców tawern, prostytutkę udającą strojną damę czy na wpół dziki, tubylczy lud z dżungli. Satyra i jajo, z którymi kojarzymy pirackie opowieści, są też obecne w dialogach. Przykładowo – jest scena, w której lekko nawiedzona wiedźma voodoo mówi głównemu bohaterowi, że do niego należy przeznaczenie i to on będzie kształtował przyszłość. Dragonborn zapewne odpowiedziałby równie patetycznie, zaś nasza postać w Risen 2 pyta wprost – rany, czym sobie na to zasłużyłem? Cała treść gry jest podana w dość lekkiej, gawędziarskiej formie, aby z łatwością móc opowiedzieć to wszystko w tawernie obok innych poszukiwaczy przygód i wydekoltowanych towarzyszek. Mimo tego, że problem, jaki musimy rozwiązać w głównym wątku, jest dość poważny.
Sytuacja jest bowiem nieciekawa. Po dziesięciu latach od końca jedynki Tytani rozpasali się na dobre, wszystko płonie, zaś Inkwizycja – której członkiem jest nasz główny, wciąż ten sam bezimienny bohater – znalazła się w potrzasku w Calderze, twierdzy na wybrzeżu. Z dnia na dzień jest coraz gorzej, więc nie ma co walczyć, trzeba zwiewać w kierunku nowych lądów. To jednak jest niemożliwe, bo wodna pani tytan Mara (szkoda, że tak ją nazwali, bo mimo polskiego znaczenia tego słowa kojarzy mi się całkiem pozytywnie) również się wściekła i szczuje Krakenem każdy statek. W tak pięknych okolicznościach przyrody Bezimienny zostaje wyrwany z alkoholowego ciągu (przez ostatnią dekadę aż za często zaglądał do kielicha) przez Patty – córkę pirata i zarazem kobietę z cojones, którą poznaliśmy w pierwszym Risen. To właśnie piraci mają znać metodę na pokonanie podwodnego zagrożenia. Musimy wejść z nimi w komitywę i prędko stać się jednym z nich, by osiągnąć swój cel. To nie będzie jednak łatwe, bo korsarze i kaprowie działają w różnych interesach, a niektórych Mara przeciągnęła na swoją stronę. Ruszamy zatem w rejs, a pierwszym tropem jest ojciec Patty – Stalowobrody.
Konstrukcja świata gry jest dobrze przemyślana. W przeciwieństwie do większości sandboxów nie dostajemy ogromnego terenu, który przemierza się przez godziny, ale kilka mniejszych obszarów (wysp, wybrzeży, zatoczek) składających się na całkiem sporą powierzchnię. Przez większość gry możemy się swobodnie przemieszczać między poszczególnymi kawałkami lądu, więc bez obaw można odłożyć na później kilka questów sprawiających trudność, by powrócić do nich po ulepszeniu umiejętności i ekwipunku. Dzięki takiej konstrukcji świata udało się wyłamać z dzielenia rozgrywki na rozdziały – to miła odmiana w porównaniu do innych produkcji Piranha Bytes.
Powiew świeżości czuć też w systemie rozwoju postaci. Nie ma największego idiotyzmu znanego z gier niemieckiego studia, czyli rozbicia na punkty doświadczenia i umiejętności. Zamiast tego poziomów doświadczenia nie mamy wcale, a za zabijanie potworów i wypełnianie zadań dostajemy punkty chwały, później przeznaczane na rozwijanie atrybutów – broni białej, palnej (nowość, o której za momencik), wytrzymałości, przebiegłości i voodoo (klątwy, mikstury et cetera). Z każdym powiązane są trzy talenty – na przykład broń palna jest spięta z muszkietami, pistoletami i strzelbami – oraz umiejętności nabywane za złoto u nauczycieli. Rozwijając atrybuty automatycznie rosną związane z nimi talenty, choć dziwne jest, że mimo rosnącego kosztu awansów, przyrost punktowy talentów jest taki sam. Bez sensu, zwłaszcza gdy można zdobyć przedmioty podbijające wartość trzy razy bardziej, niż robi to awans.
Opłaca się od początku rozwijać postać w konkretnym kierunku – koszty rozwoju są wysokie zarówno w złocie (wierzcie mi, warto zbierać mapy i szukać skarbów!) jak i w punktach chwały. Z jednej strony to skłania do sprecyzowania swojej wizji rozgrywki, z drugiej jednak podcina skrzydła. Dostęp do otwierania zamków zyskujemy na czwartym poziomie przebiegłości, a do kowalstwa wymagany jest szósty poziom broni białej. Takie rozwiązanie jest trochę bez sensu, zwłaszcza że cały system jest bardzo spójny i czytelny. Taki kaganiec w porównaniu do bajecznie elastycznego modelu klasowego w Kingdoms of Amalur: Reckoning wygląda wyjątkowo archaicznie.
Przechodząc do nowości – broń palna. Nie martwcie się, nie da się grać w Risen 2 jak w typowego shootera. Zarówno pistolety, jak i pukawki o większym kalibrze potrzebują trochę czasu na przeładowanie, więc myśleć taktycznie musimy zarówno podczas faszerowania wrogów ołowiem, jak i siekania ich na plasterki bronią białą. To drugie z kolei będzie chyba najgrubszą kością niezgody wśród posiadaczy gry. Dlaczego?
Otóż ten aspekt jest bardzo… gothicowy. CormaC w zapowiedzi twierdził nawet, że toporny, co jest prawdą, ale nie do końca w tym rzecz. Fani najsłynniejszej serii od Piranha Bytes odnajdą się tutaj bezbłędnie – niektórych walk praktycznie nie da się wygrać bez dostania kilku ciosów na klatę. O ile szermierka z ludźmi jest naprawdę ciekawa i warto spędzić trochę czasu, by z powodzeniem kontrować i parować ciosy, o tyle starcia przeciwko potworom potrafią nieźle sfrustrować. Kiedy pomaga nam ktoś z załogi (wraz z postępem w fabule mamy do dyspozycji wachlarz postaci o różnych umiejętnościach i bonusach, z nami idzie naraz tylko jedna) mamy jeszcze pole do manewrów, ale samemu można czasem załamać ręce. Bo gdzie jest frajda z walki, w której napotkany maszkaron nawet nie drgnie pod naszym najmocniejszym cięciem, a my chwiejemy się przy każdym jego ciosie? Jeśli pamiętacie potężne cieniostwory i zabójcze zębacze, wiecie o czym mówię. Spore znaczenie ma właściwe wyczucie czasu, bo zdarzają się też sytuacje odwrotne – jak już trzepniemy, to trzeba iść za ciosem aż do końca i wyjść bez szwanku. Widać w tym jakiś – powiedzmy – sens i myśl twórczą, ale przydałoby się jednak trochę więcej płynności i proporcji.
Bo to trzeba podkreślić – Risen 2 to produkcja tworzona PRZEDE WSZYSTKIM z myślą o fanach pierwszych dwóch Gothiców, którzy dostrzegą mnóstwo cech wspólnych. Świat gry, choć wyjątkowo malowniczy, jest dość nieprzyjazny i wcale nie trzeba się bardzo starać, by wpaść w tarapaty. Szczególnie na początku, zanim rozwiniemy umiejętności i ekwipunek. By zobaczyć mapę obszaru, musimy najpierw ją znaleźć. A nawet po znalezieniu zdarza się, że zadania mylnie się na niej zaznaczają bądź nie widać ich wcale. Warto też pamiętać położenie nauczycieli, aby rozwijać postać. A jeśli macie świeże wspomnienia z Gothica i wyklinaliście Gorna spadającego z mostu, to poczujecie się jak u siebie i pod tym względem, bo towarzysze lubią się gubić. Widać to szczególnie przy odchodzeniu od utartych ścieżek – jak zaczniecie skakać po skałach, zlecicie na dół i otoczą was wielkie kraby, to macie samotny pogrzeb. A to i tak nie wszystkie irytujące niedociągnięcia.
Można to wszystko uznać za błędy w sztuce, ale czasami tych specyficznych cech gromadzi się tyle, że wygląda to na znak firmowy gry i twórców. Odnoszę wrażenie, że Piranie trochę zachłysnęły się powszechną opinią o Gothicach jako grach o genialnym klimacie i fabule, ale siermiężnej mechanice. Siermiężność z wady Gothica stała się jego cechą charakterystyczną i – niestety – w pewnym stopniu przeniknęła do Risen 2. Anachroniczność gry jako ukłon do fanów… do mnie to nie trafia. Dlatego też kiedy niechcący wpadłem w zagłębie, w którym było więcej potworów, niż jestem w stanie widzieć, miałem przed oczami obraz sadystycznego twórcy, który zrzuca mi przed nos wyzwanie nie do przejścia (a trochę RPG-ów i gier akcji w życiu ograłem) mówiąc demonicznym głosem – teraz się, cieciu, baw.
A szkoda tych absurdów, bo nawet z ich udziałem mogę powiedzieć, że takiej dawki dobrej zabawy nie dała mi żadna gra stworzona przez Piranha Bytes. Widać, że niemiecki zespół rozwinął się przez lata. Doskonały piracko-awanturniczy klimat jest dodatkowo akcentowany przez miłą dla oka oprawę graficzną, która mimo widocznych baboli (drzewa i cienie lubią migotać, a tekstury przenikać) zasługuje na wysoką notę. Nie jest zbyt zaawansowana technologicznie, co nie umniejsza estetyki – czasem niemal fizycznie czułem gorący piasek pod stopami i zapach soli morskiej. Kolejny plus należy się ekipie artystycznej za design potworów. Choć rodzajów nie jest bardzo dużo, połączenie egzotyki i tradycji (jest nawet połączenie jaszczura i ścierwojada) w projektach fauny rekompensuje skromniejszy bestiariusz. Dobrze spisał się też Bastian Seelbach, który pierwszy raz komponował muzykę dla Piranii i wyszło mu to bardzo solidnie.
Risen 2: Mroczne wody to udana, wciągająca produkcja i jednocześnie ziemia obiecana dla fanów serii Gothic, którzy przymkną oko na techniczne zgrzyty i mogą śmiało dopisać punkt do oceny. Jeśli z kolei zwyczajnie lubicie gry RPG fantasy i doceniacie lekko niepoważną atmosferę, również powinniście zwrócić uwagę na ten tytuł. Ja pomimo zażenowania błędami bawiłem się naprawdę dobrze, choć polecam poczekać na patcha. I proszę – Piranie moje kochane, przyłóżcie się następnym razem do silnika. Wtedy wreszcie stworzycie hit, bo widać, że was na to stać.
Ocena: 8.0
—
Plusy:
Minusy:
Czytaj dalej
104 odpowiedzi do “Risen 2: Mroczne wody ? recenzja”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Skoro gra od Adziora, który z tego co wywnioskowałem z recenzji nie jest jakimś fanatykiem gier PB, dostała 8 to jest w porządku. Też już miesiąc temu zamówiłem preordera i czekam z niecierpliwością. Mam nadzieję, że w środę albo czwartek dostanę to już zainstaluje i pozostaje później tylko grę aktywować.
eh, autor napisał, że za ciężko nie raz się walczy? Czy pamiętamy cieniostwory i wilki? Nosz kurna całe szczęście, że nie ma beznadziejnego, bezsensownego i totalnie do bani niepotrzebnego lvlscalingu. Jakie to było irytujące w Skyrimie, oblivionie, że na początku gry możesz ciachać smoki bez problemu i każdego innego wroga tak samo jak na 50lvl. To jest rpg, a nie gra akcji. Tu wybierasz w co inwestujesz i nie możesz mieć wszystkiego, to też plus, a nie narzekasz, że musisz się zdecydować co zabrać
że nie możesz być jednocześnie kowalem i złodziejem. Ja się cieszę, że robią taką grę, a nie nowoczesną, dbającą o nasz tyłek w każdym miejscu gierkę. Trochę smutno, że nie ma standardowego przechodzenia na poziomy i wydawania pkt doświadczenia, ale pewnie jakoś to uregulowali. Większość minusów jakie podał autor, to dla mnie plusy produkcji. Na minus może będzie to, że jak piszesz w recenzji zawsze towarzyszy nam ktoś z załogi i może to być niezbędne, bo ja jednak wolę w samotności chodzić.
a i żeby nie było, mam tylko jeden zarzut do autora: rozumie, że może ci się kanon nie podobać, ale niestety zasugerowałeś, a przynajmniej ja tak to odebrałem, że Risen powinien iść w stronę innych tego typów gier z czym się nie zgodzę, ponieważ właśnie problemem dzisiejszych gier jest to, że są coraz częściej na jedno kopyto, że przestaje mieć znaczenie, czy rpg/action/fps, bo zaczyna się w to wszystko tak samo grać. Ja jestem za tym, żeby było jak najwięcej różnych nurtów i żeby nie zmierzały ku środkowi
@Aftar2 – „Na minus może będzie to, że jak piszesz w recenzji zawsze towarzyszy nam ktoś z załogi i może to być niezbędne, bo ja jednak wolę w samotności chodzić.” Podzielam twoją opinię właśnie granie w pojedynkę lubię najbardziej.
Czyli dla fanów gier PB gra na 9, bo w recenzji jest napisane: „Risen 2: Mroczne wody to udana, wciągająca produkcja i jednocześnie ziemia obiecana dla fanów serii Gothic, którzy przymkną oko na techniczne zgrzyty i mogą śmiało dopisać punkt do oceny.”|A więc ja się nie zawiodę. R1 oceniłem na 8.5, bo jednak w połowie rozgrywki gra się może już nudzić. No i w pierwszym Risenie nie zżywaliśmy się z postaciami, poza Patty.
@Aftar2 Zgadzam się, że nurty nawet w obrębie jednego gatunku nie powinny się spłycać i to świetnie, iż Piranie chcą mimo wszystko zachować charakter. Jakkolwiek bym tego nie doceniał, po prostu do mnie to nie trafia, kwestia subiektywna. Widac na szczęście że fanów PB u nas nie brakuje więc tym lepiej dla twórców. Co do towarzyszy – oczywiście MOŻNA SAMEMU CHODZIĆ 🙂 tylko ja wolałem z Patty, bo Patty jest w dechę.
nie było tam żadnego fanatyka serii, żeby wyrwać tytuł do recenzji, tak jak to kiedyś bywało?;) Jutro zaliczenie i z czystym sumieniem będę mógł siąść do grania. Ciekawe jakich rozmiarów jest beczka i fajnie by było wreszcie przywiązać się do kilku postaci. Maj zapowiada się źle, jeżeli chodzi o stosunki z kobietami:) Risen, Diablo, sesja i gdzie tu czas znaleźć…
Chyba nie wytrzymam do piątku. mam adzieje, że przynajmniej kurier sie nie spóżni
Pierwsza część była dla mnie bardzo dobra (choć trochę krótka i jednak gorsza niż chociażby Gothic 1 czy 2), a druga zapowiada się jeszcze lepiej, dlatego jestem pewien, że się nie zawiodę. A możesz jeszcze Adzior powiedzieć jak z optymalizacją?
Bardzo lubię sagę gothic, a risen też mi się podobał, mam nadzieję że 2 część tej gry spełni moje oczekiwania.
@kaczmwoj1994 Jak pisałem są bugi graficzne, które niestety zdarzają się dość regularnie (najczęściej migające drzewa i czasem skaczące cienie) ale nie przeszkadza to za specjalnie, można się przyzwyczaić. Zdarzyło mi się też że framerate zjechał w paru walkach do 10 fps albo mniej na jakieś dwie sekundy, ale się otrząsnął. Słowem, w grze nie przeszkadza.
Po przeczytaniu recenzji zapowiada się ciekawie, a ja muszę czekać do sierpnia ehh…. no cóż miłej zabawy PCtowcy 🙂
Nie, no nie ma co oceniać, że jakaś gra ma bugi jak widać są małe a patche wszystko naprawią. Ogólnie mam nadzieje, że kurier dotrze w piątek, ehh oby!
Cholera, nie miałem okazji kupić pierwszej części. A chciałbym najpierw ją przejść. Dobra, zakupię i jedną i drugą, w dwa dni przejdę Risena a w kolejne trzy Risena 2. I już mam co robić w weekend majowy. Kurde, życie jest piękne!
Skoro gra piracka to czeba z pirate baya ściągnąć. Już 40% 🙂
@Senshin: Kogoś tu czeka spacer po trapie:P
@Senshin Miłego grania w betę, lol.
JEST! Własnie dostałem wiadomość od muve.pl że gra została dostarczona do kuriera. Jutro więc powinna być!
Po niezbyt udanej pierwszej części jakoś nie mam ochoty bawić się w pirata. Jak stanieję do 50zł to wtedy pomyślę.
Małe pytanie: Czy znajomość pierwszego Risena jest konieczna by „ogarnąć” o co się w grze rozchodzi?
@Ganjalf Tak, raczej trzeba. Fabuła w grach PB jest ze sobą bardzo mocno powiązana ^^
@Ganjalf Nie do konca. Są rozne przypomnienia w dialogach i na loading screenach które pomagająmniej więcej ogarniać co działo się w pierwszym Risenie.
Ehh… caly czas serwery steam są zbyt zajęte żeby zająć się twoją sprawą czyli instalacją risena 2 ;<
Na pewno złożę zamówienie na początku lipca 🙂
RISEN jest niezły wlanie gram i do końca daleko zamówiłem risena 2 z beczka w empiku.
Ja natomiast kupiłem w media markt Risena 2 i zainstalowałem go na steamie. Naciskam „Graj”, pojawia się logo gry, na sekundę włącza się czarny ekran i gra się wyłącza. Na waszym forum jest jeden post, gdzie kolega ma ten sam problem ale nikt mu nie odpowiedział. Proszę o pomoc i z góry dziękuję.
Risen 2: Mroczne wody to gra bardzo fajna ale daleko, bardzo daleko jej do naszego Wiedźmina.
Zna ktoś odpowiedź czy tylko ja mam taki problem?;/
Brak aktów/rozdziałów to zdecydowanie wada, nie zaleta. |@SebastianJSL Wiedźmin to inna gra.
Wadą są powtarzające się ryje NPC i drobne błędy w dubbingu. Innych póki co nie widzę.
@Thrall997 sprawdź w ustawieniach steama jak masz ustawiony region pobierania w zakładce steam cloud. Ustaw na Polskę – to często pomaga.
Mi strasznie przeszkadza system quick save’ow ktore zamiast sie nadpisywac po prostu tworza sie w nowych slotach, musialem przez to zrezygnowac z mojego nawyku quick save’a co 5 sec.
Dla mnie gra jest genialna. Nic dodać, nic ująć. 10/10 ^^
Super gierka! Jak wszedłem do obozu piratów to od razu przypomniał mi się obóz bandytów z Nocy Kruka. Dokładnie ten sam, wspaniały klimat!
Ja do wad dopisał bym że w przeciwieństwie do pierwszych Gothiców jest zbyt mało wyborów które jakoś zmieniają rozgrywkę, przez całą grę na dobrą sprawę mamy tylko jeden wybór który i tak zmienia niewiele bo albo pomogą nam jedni albo drudzy a cel jest taki sam i jego wykonanie też.
Gdyby nie to przenikanie obiektów i dziwne rośliny, i spadające jak grom z jasnego nieba zakończenie było by idealnie.
@Fowl – w Gothicu wybory nie miały żadnego znaczenia dla fabuły ani rozgrywki (co najwyżej na to, jaki mundur nosiłeś).
wlasnie na taka girke czekalem
@MantroX Dokładnie. Co więcej jakby się zastanowić to gry w których dokonywane wybory wpływają konkretnie na przebieg fabuły (a nie to że dostajemy +10 lub -10 karmy, lub też w filmiku końcowym jest coś powiedziane o konsekwencjach ) można policzyć na palcach jednej ręki.
MantroX i mcJano To ja grałem chyba w innego Gothica niż wy…
dla mnie lepsze od skyrima ponieważ wolę klimat piratów:)
lepsza gra niż wiedźmin i risen 1 😀 lepszy jest tylko skyrim !
a co ma Skyrim do Risena 2 ? NIC |gra jest świetna |chociaż na początku może wydawać się nudna
jest RPG Akcji ignorancie ..
@brzuski Oni mają rację, przynajmniej co do Gothica 1. Nieważne po czyjej stronie stałeś i tak zawsze był utarty schemat: Kopalnia, Almanach, Grobowiec Orków, Kamyki, Ulek-mulek, Świątynia, Powrót z Urizkiem, znowu Świątynia, wygnanie Śniącego. Różnica jest jedynie w ekwipunku, gildii i kilku zadaniach pobocznych.
Może i wybory nie miały wpływu na zakończenie, ale mnie to wcale nie przeszkadzało. Wybór gildji wpływał za to na twój styl gry np: paldyn walczył magią i mieczem, a najemnik bronią dystansową i mieczem.
Co tu dużo pisać, gra urzeka klimatem. Postaci, dialogi, setki małych sekretów do odkrycia no i SŁOŃCE. Nie pamiętam gry, w której zatrzymywałem się na kilka minut tylko po to, żeby obejrzeć zachodzące Słońce prześwitujące przez palmy i odbijające się w morzu. Walka może wydawać się toporna chyba tylko graczom przyzwyczajonym do młócki w stylu Skyrim. Tutaj, żeby opanować bloki, uniki, riposty itp trzeba poświęcić trochę czasu na ćwiczenia. Ale zgodzę się, że brakuje opcji uniku w przypadku potworów…
Gra posiada jeden z najprzyjemniejszych klimatów, graficznie jest również bardzo dobrze. Niestety system poruszanie się m.in. skoki potrafią rozczarować. Czekam teraz na porządny patch, który poprawi błędy w nauce umiejętności (gdzie ta papuga?) znikające eliksiry, problemy ze snem (brak menu) oraz sporo innych drobnych potknięć.
„A jeśli macie świeże wspomnienia z Gothica i wyklinaliście Gorna spadającego z mostu, to poczujecie się jak u siebie i pod tym względem, bo towarzysze lubią się gubić.” <- w tym miejscu wybuchnąłłem złowieszczym, ekstatycznym smiechem i postanowiłem, ze kupię Risena 2 gdy tylko uporam sie z paroma niedokończonymi sprawami 😀 |Hell yeah, Gothic wrócił!