Test Drive Unlimited 2 – recenzja

Test Drive Unlimited 2
Eden Games/Cenega
wersja testowana: X360, j. angielski
W teorii seria Test Drive obecna jest na rynku od dawien dawna, ale myślę, że tylko Sobiesław Zasada, ja i kilku innych weteranów wirtualnych szos pamięta jej odsłony wydawane przed Test Drive Unlimited z 2007 roku (a kto grał w jedynkę na C-64 ma u mnie +50 kudosu). TDU2 zresztą też nie sięga w historię cyklu głębiej – to praktycznie pierwsze TDU, z bardziej uporządkowanymi opcjami sieciowymi (dla tej produkcji kluczowymi), nieco innym parkiem maszynowym (przede wszystkim – motocykle zostały zastąpione przez terenówki), lepszą grafiką oraz zupełnie nową lokacją, śródziemnomorską wyspą Ibiza. Rozgrywkę wzbogacono również o rozbudowane elementy fabularne i to od nich zaczniemy, bo stanowią najsłabszą i najbardziej żenującą część gry. Jeśli przetrwacie kolejny akapit, obiecuję – potem będzie już tylko lepiej.
Fabuła, czyli być jak Paris Hilton
Zupełnie nie rozumiem, kto wpadł na pomysł, by całkiem niezłą samochodówkę „omaścić” tak kiepską, drewnianą, i nieatrakcyjną fabułką. Wygląda ona tak: hotelowy parkingowy zasypia za kółkiem samochodu pewnej nadzianej laleczki, która zdenerwowana długim okresem oczekiwania na podstawienie luksusowego samochodu prosi swojego tatusia (szefa hotelu), by go zwolnił. Zgodnie z powiedzeniem „la donna e mobile” dziedziczka zmienia jednak zdanie i rzuca chłopakowi (tak było w moim przypadku, kierować można również „panią parkingową„) wyzwanie – jeśli valet dowiezie ją na czas na nagranie programu telewizyjnego, będzie miała dla niego pewną propozycję. Bynajmniej nie dwuznaczną – po bardzo prostej „czasówce”, której nie sposób nie skończyć z minutowym zapasem, okazuje się że chodzi o start w turnieju dla kierowców- milionerów. W normalnych warunkach nasz bohater mógłby jego uczestnikom co najwyżej polerować spoiler, ale ponieważ jeden z bubków się wycofał, a zawody właśnie startują, potrzebne jest awaryjne zastępstwo.
Sama historyjka byłaby może do przełknięcia, gdyby nie styl, w jakim jest ona opowiadana. Turniej nosi durną nazwę (c’mon – Solar Crown?!); biorący w nim udział milionerzy to półgłówki (np. dwójka mentalnych rednecków braci Wilder; czy różowa lala Miami Harris), których pokazano bez dystansu i ironii, o jakie aż się prosi; na dodatek ich modele prezentują się mizernie, ich animacje są drewniane, a lip syncing, czyli zgranie wypowiadanych kwestii dialogowych z mimiką twarzy, tak kiepskie, że równie dobrze mogłoby go nie być. Najgorsze jest zaś to, że ta miernota dotyczy również postaci przez nas kierowanej – żaden z męskich avatarów (enki, recenzujący grę w wersji PC do pisma, dużo mądrzej wybrał dziewczynę) nie budzi sympatii, w żadnego nie chce się „wcielać”, wszyscy wyglądają jakoś tak… A, co mi tam – jak „pipy„. Z ulgą odkryłem, że w grze znajduje się klinika chirurgii plastycznej, w której można przemodelować wygląd bohatera, a w trzecim czy czwartym sklepie z ubraniami z kolei znalazłem wreszcie takie wdzianko, w których nie wyglądał on, jak przysłowiowy „stróż w niedzielę” albo „dresiarz w Mielnie„. Lipność tego fragmentu gry widać z daleka i na pierwszy rzut oka. Dziwi, że Eden Games tak mocno na niego postawiło, a jeszcze bardziej zastanawia, dlaczego żaden producent z Atari nie powiedział im – „hej, poprawcie to, bo nie będzie premii„.
Mechanizmy rozgrywki, czyli o jejku, z mojego wydechu leci kasa…
Na szczęście pozostałe elementy gry nie budzą już takich oporów. Model jazdy – rzecz w każdej samochodówce najważniejsza – nie jest co prawda „najlepszy w swoim gatunku„, można jednak „kupić” sposób, w jaki odwzorowuje rzeczywistość. To dość ciekawa propozycja – nie ma wątpliwość, że raczej „zręcznościówka”, niż „symulacja”, z drugiej jednak strony w niewielu grach tak łatwo stracić kontrolę nad autem, wykonując delikatne ruchy gałką pada przy dużej prędkości. Pod tym względem rację miał australijski kierowca wyścigowy, który niedawno z jednej strony chwalił TDU2, a z drugiej narzekał, że gry samochodowe nigdy nie będą realistyczne, twierdząc przy tym, że to czego brakuje na konsoli czy komputerze, to podatności samochodu na poślizgi przy nieprzemyślanych kontrach kierownicą. Test Drive Unlimited 2 jest pod tym względem bezlitosne. Niedzielnych kierowców to przerośnie, ale oni mogą włączyć „każualowy” model jazdy – bardziej doświadczonym graczom powinno spodobać się na tyle, że przymkną oko na inne niedociągnięcia modelu jazdy, w tym zbyt małą bezwładność/wagę samochodów. Myślę też – ale na Xboksie 360 trudno to sprawdzić – że ten model jazdy lepiej sprawdza się na kierownicy.
Ciekawym pomysłem na rozgrywkę jest system FRIM, dostępny jednak – co uważam za błąd – wyłącznie w jeździe swobodnej, poza wyścigami, wyzwaniami, próbami czasowymi. To system, który nagradza za ryzykowną jazdę – hopki, chirurgiczne mijanie innych aut, ślizgi na zakrętach, oraz jazdę na najwyższych obrotach. Jest cudnie hazardowy – wykonując opisaną wyżej kaskaderkę nabijamy widoczny na ekranie wskaźnik, który, gdy dojdzie do końca, dodaje do puli określoną kwotę pieniędzy i zaczyna rosnąć od nowa. Mamy sekundę, by wcisnąć [A] i „zaklepać” zarobioną w ten sposób kasę – jeśli ten moment przegapimy, znów trzeba wypełnić pasek FRIM do końca (a jest to już trudniejsze), zgarniając przy tym nieco wyższą sumkę. Ciekawy pomysł, choć warto było pójść z nim dalej – wprowadzić go także poza jazdą swobodną, nie ograniczać poziomów FRIM tylko do dziesięciokrotnego nabicia paska (jeśli ktoś chce, niech ryzykuje ile wlezie), wzbogacić o inne rodzaje niebezpiecznej jazdy (drafting, może jazdę pod prąd) ewentualnie jakieś mnożniki np. za „FRIM-owanie” w trakcie pościgu policji. Twórcy obawiali się pewnie, że takie rozwiązania jeszcze bardziej pchną TDU2 w stronę „arcade’owki”, ale jeśli rzeczywiście taki był powód, trzeba było w ogóle z FRIM-u zrezygnować. Wiem, że jest taka literka, jak „Ą”, ale nie przez przypadek stare przysłowie mówi, że gdy „powie się A trzeba powiedzieć B”. Z obecną wersją FRIM-u ekipa Eden Games zatrzymała się w połowie drogi.
Tryb dla jednego gracza, czyli ABC kierowcy
Rozgrywkę zaczynamy na Ibizie, na pierwszy etapach gry „prowadzeni” przez człowieka z obsługi technicznej turnieju Solar Crown. Umieszcza nas on w naszym pierwszym domu (busie z garażem na dwa auta), daje adres mechanika, który tanio sprzedaje używane samochody. Co zrobimy dalej, zależy wyłącznie od nas – gra z miejsca daje kilka opcji do wyboru. Można na przykład zacząć startować w pierwszych imprezach składających się na turniej Solar Crown (w rzeczywistości to kilkanaście oddzielnych imprez dla poszczególnych kategorii samochodów), wcześniej jednak trzeba przejść krótkie testy na torze (inspirowane Gran Turismo – więc to np. nauka hamowania, wchodzenia w zakręty) dające licencje na udział w wyścigach. To te dwa mechanizmy – licencje wystawiane przez szkołę jazdy i turnieje stanowiące część Solar Crown – napędzają fabułę gry, ale poza nimi gra oferuje dużo, dużo więcej.
Można się o tym przekonać, wybierając się na swobodną przejażdżkę po wyspie, przy okazji odkrywając poukrywane na niej wyzwania dla jednego gracza (np. generowane losowo zadania w stylu „śledź wskazane auto„, „osiągnij wskazaną prędkość w określonym czasie„), wyzwania multiplayer (każde to oddzielny wyścig czasowy ze swoim własnym lobby), a także takie lokacje, jak np. sklepy z ubraniami, salony samochodowe, fryzjera, agenta nieruchomości, czy np. porozrzucane po wyspach wraki samochodów, które się tutaj „kolekcjonuje„. Bogactwo aktywności, jakie gra oferuje jest niesamowite – obstawiam, że zobaczenie wszystkiego, co się w niej znajduje (i to bez uwzględniania wszystkich opcji sieciowych!), to zadanie na około 30 godzin!
Pisząc o TDU2 trzeba też koniecznie dodać, że choć na brak zadań narzekać nie można, to jest to jedyna gra, w której znaleźć można przyjemność w jeżdżeniu bez celu, tylko dla samych widoczków. Ibizia (oraz Oahu, do którego dociera się mniej więcej w jednej szóstej gry, potem można między tymi lokacjami swobodnie podróżować) to przepiękna wyspa, pełna malowniczych tras, którymi po prostu przyjemnie sie jeździ. Pamiętam, że kiedy recenzowałem pierwsze TDU, pisałem, że to nie symulator wyścigów, tylko jazdy – w TDU2 jest to widoczne jeszcze bardziej. W skonstruowanym dość podobnie Fuelu za każdym razem korzystałem z opcji „szybkiej podróży”, wybierając na mapie cel, do którego chciałem dotrzeć – tu taka opcja również jest dostępna (pod warunkiem, że daną lokację już odkryliśmy), ale zdarzało mi się jechać nawet i 100 kilometrów, tylko dlatego, że siedziałem za kółkiem kabrioleta, droga wiodła wzdłuż oceanu, a akurat wschodziło słońce. Jeśli czujesz, że takie pozbawione rywalizacji podróżowanie to coś dla ciebie, gwarantuję, że TDU2 cię nie zawiedzie.
Tryb dla wielu graczy, czyli MMO na czterech kółkach
Jeszcze ciekawiej robi się, gdy TDU2 odpalimy na konsoli podłączonej do PSN/Xbox Live. Świat gry wypełnia się wtedy żywymi graczami, a wyzwań i aktywności, w których możecie razem brać udział robi się jeszcze więcej. Najfajniejsze – moim zdaniem – są te, które nie polegają na zwykłych, tradycyjnych imprezach (czyli wybieramy wyścig, dołączamy do lobby, czekamy aż uzbiera się kworum, a potem rajdujemy aż do mety). Sporo robić można „nieoficjalnie” – np. umawiać się w określonym miejscu i sprawdzać na autostradzie, kto ma lepsze przyśpieszenie, albo nawet po prostu piratować na drogach, wjeżdżając innym kierowcom w bagażnik. Mijanemu graczowi można bardziej „formalnie” mignąć reflektorami po oczach, a następnie wyzwać go na pojedynek – jeśli zostanie zaakceptowany, gra automatycznie przeniesie was na miejsce startu najbliższego zdefiniowanego przez twórców wyścigu,. odliczy do zera, a potem sprawdzi, który z was jako pierwszy dotarł do mety (szkoda, że głównie według wytyczonych odgórnie checkpointów).
Sporo jest też opcji rozgrywki opartych na współpracy. Z innym graczem można na przykład wybrać się na wspólną przejażdżkę, starając się zachować odpowiedni, nieduży dystans od jego samochodu. Powraca również system klubów, czyli „gildii”, których członkowie uzyskują dostęp do kolejnych wyzwań zespołowych. Ponownie też TDU daje graczom mechanizmy do ustalania własnych wyzwań (wytyczania tras, ustalania co ma być na nich punktowane – np. czas przejazdu, lub prędkość w określonych punktach), i dzielenia się nimi ze społecznością, jej członkom zaś daje narzędzia, dzięki którym mogą oni je oceniać. Aspekt sieciowy, to zresztą jedyne, co uzasadnia całą historię z tworzeniem avatara, modyfikowaniem jego wyglądu, czy kolekcjonowaniem ubrań i domów: w miejscach publicznych (np. u fryzjera), można spotkać postacie innych graczy, zobaczyć jak wygląda, przyjrzeć sie ich statystykom i osiągnięciom, a ostatecznie zaprosić do grona przyjaciół. Kiedy Eden Games twierdzi, że Test Drive Unlimited 2 to „MMO na czterech kółkach„, wcale nie przesadza…
[UPDATE – z soboty, 12.02.2011 rano]
Okazuje się, że prawidłowe uruchomienie gry przerosło ekipę Eden Games i od dnia premiery z aspektem sieciowym gry są problemy – na tyle duże, że serwery (przynajmniej wersji X360) wyłączono. Błąd objawiał się przez kilkanaście godzin najgorzej, jak to tylko możliwe – gracz podłączony do sieci nie mógł wczytać zapisanego stanu gry. Teraz przynajmniej wczytują się one bez problemu, ale grać online nie można. Mam nadzieję, że jeszcze dzisiaj gra zacznie funkcjonować jak należy – wybieram się na wieczorną przejażdżkę po Oahu i chciałbym spotkać kogoś z was (gamertag: Foch77)
Oprawa audiowideo, czyli wyłącz radio
Choć grafika Test Drive Unlimited 2 nie zachwyca jakością Gran Turismo 5, zaliczyłbym ją raczej do plusów gry. Wszystko, co widzimy, gdy wysiądziemy z samochodu (wnętrza budynków, postacie avatarów) prezentuje się kiepsko, ale reszta reprezentuje poziom solidny (wnętrza samochodów), dobry (ich zewnętrzne karoserie), albo rewelacyjny (efekty związane z cyklem dnia i nocy w tle przepięknych krajobrazów). Imponujące jest to, że mimo bogatego świata gry, TDU2 wczytuje się bardzo szybko, a czasy ładowania wyścigów są chyba najkrótsze w całym gatunku ścigałek. Rozumiem też, że stworzenie tak rozległego wirtualnego świata musiało wiązać się z rozważnym zarządzaniem pamięcią, a więc także pewnymi uproszczeniami – i np. znak drogowy strącony podczas nieuważnego wchodzenia w zakręt leży na drodze tylko kilka sekund. Gorzej, że przy kolejnym okrążeniu, dwie minuty później, stoi już na swoim miejscu jakby nigdy nic się nie stało. To jednak detale, które nie wpływają znacząco na odbiór gry.
Mniej dobrego mogę powiedzieć o oprawie audio. Gra oferuje cztery stacje radiowe (dwie na Ibizie i dwie na Oahu), niestety żadna nie przypadła mi do gustu, bo wszystkie grają albo kiepski rock’n’roll, albo równie kiepską muzykę didżejsko-elektroniczną. Wolę zresztą słuchać odgłosów jazdy, ale i tymi TDU2 nie urzeka – opony piszczą tylko przy najbardziej ekstremalnych driftach, inne samochody świszczą tylko wtedy, kiedy miniemy je naprawdę o milimetry, deszczu czy grzmotów praktycznie nie słychać. Wrażenie jazdy w grach tego typu budują takie elementy, jak „czucie” kierownicy i pojazdu; towarzyszące prędkości efekty graficzne, oraz symfonia różnych mechanicznych dźwięków – o ile pierwsze dwa z nich TDU2 „robi” na siódemkę-ósemkę (w dziesięciostopniowej skali), ten ostatni odstaje od nich wyraźnie in minus.
Podsumowanie, czyli kwiaty we włosach potargał wiatr
W Test Drive Unlimited 2 zaczynałem grać trzy razy (dwie różne wersje beta, teraz w wersję sklepową), łącznie wyjechałem już około 20 godzin i… ciągle mi mało. To o tyle ciekawe, że do wielu obiektywnie lepszych gier (np. fenomenalnego Shifta; czy Midnight Club: Los Angeles wyposażone w podobny pod kilkoma względami model jazdy ) nie miałem aż takiej cierpliwości. To oznacza, że ekipie Eden Games udało się wyjątkowo dobrze wyważyć elementy symulacji i zręcznościówki; to co rozgrywane jest w pojedynkę a to, w czym uczestniczy się w sieci; możliwości, jakie daje jazda swobodna i wyzwania zdefiniowane przez twórców. Może i w żadnym z tych aspektów TDU2 nie jest Pagani Zondą, ale dla mnie wystarczy, że jest w nich Nissanem Z. To i tak lepsze, niż to, czym jeżdżę na co dzień.
Ocena: 8.0
——
Plusy:
Minusy:
Czytaj dalej
157 odpowiedzi do “Test Drive Unlimited 2 – recenzja”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Test Drive Unlimited 2 reklamowane jest hasłem „Więcej, niż wyścigi”. Nie dziwię się. Jako gra wyścigowa TDU2 co prawda broni się, ale na pewno nie zachwyca. Jako „coś więcej”, jest propozycją, której powinien dać się skusić każdy pasjonat motoryzacji i… zachodów słońca. Zapraszamy na jazdę próbną marzeń – najlepszymi furami, po setkach kilometrów bajkowych dróg (i bezdroży) wysp Ibiza i Oahu.
Chyba sobie z tą oceną żartujecie… Gra gubi klatki, co chwila wywala błędy, grafika względem bety się pogorszyła, model jazdy jest trudny do zaakceptowania w grze wyścigowej. W zasadzie to da się grać tylko na padzie bo kierownica i klawiatura nie działają tak jak powinny, skrzynia biegów ma masę błędów więc na innej niż automatyczna prawie nie da się grać. Silnik gaśnie mimo dość dużych obrotów, sprzęgło nie działa tak jak powinno.
Przy duecie HShifter + Sprzęgło gra potrafi zgubić dźwięk zmiany najniższego biegu na wyższy co nie zostało poprawione od rozpoczęcia bety. Została dodana masa efektów graficznych których nie da się wyłączyć (Bloom, Motion Blur .itp) co rozprasza podczas jazdy. Brak sygnalizowania przez grę włączenia kierunkowskazów (trzeba zmienić kamerę na zewnętrzną, aby się dowiedzieć). Brak możliwości ustawienia siedzenia, wnętrza samochodów prawie w ogóle nie różnią się fakturą materiałów.
Według mnie jest to poważny krok w tył względem oryginału, tragiczna optymalizacja, okrojenie gry z wielu funkcji to chyba największe wady tej gry :/ I wiem że recenzja jest do wersji na Xboxa ale użytkownicy obu platform PC i Xbox narzekają na te same błędy. To że gra przycina się na konsolach i kasuje zapisy gry jest niedopuszczalne i chyba możecie się z tym ze mną zgodzić. Oczywiście jest to tylko moja opinia.
A ja i tak ją kupię . Właśnie się wybieram do sklepu .
Właśnie się instaluje ! 🙂
@gaara666gaara przyznałeś się, że masz pirata?? Czy byłeś w empiku który otwiera się przed dziesiątą xD??
@spokoloko już wczoraj widziałem napis w empiku ”Dostępny”
@phyrexia2007 hahahahah, Silnik nie gaśnie bo masz za mało obrotów xD gdyby tak było to żadnego samochodu byś na parkingu nie odpalił 😉 ))))). A jak już przy obrotach to każdy samochód jest inny. np. LFA podchodzi do 8 tyś. w ułamki sekund a Viper w kilka sekund. Widzisz różnicę. Wszystko zależy od technologi silnika samochodu ,,w realu” oraz skrzyni biegów.
Fajna recka 😀
Byłem chętny kupić w dniu premiery TDU, ale teraz po przeczytaniu recki stwierdziłem, że gra jest fajna itd, ale nie na tyle żeby wydawać ponad 100zł na nią. 🙂 Poczekam z 0,5 roku aż stanieje trochę. 🙂
Nim Zacznie się płacz itp. – OSTRZEGAM. Na klawiaturze nie ma w to co grać! Byłem w becie i bez przyzwoitego pada ani rusz!
Gra już zakupiona. Instalujemy 🙂 .
Potwierdzam. Bez kierownicy albo pada nie pogracie. Strasznie sterowanie na klawiaturze. Zawiodłem się tak jak kiedyś na Far Cry 2. Gra po prostu nie dorównuje poprzednikowi.
Ja grałem na Commodorze 64 w Test Drive na joysticku (nie było chyba wtedy kierownic, przynajmniej w Polsce) To był chyba rok 88 albo 89. Na Atari grałem w Road Race. Na ZX Spectrum w Enduro Race a na Amidze w Lotusa. 🙂
Zaklinałem się że nie zagram, bo model jazdy w jedynce mi nie podszedł, a funkcje simowate jeszcze bardziej się rozrosły, ale teraz… sam już nie wiem 😛
Na różnych stronach pinie są podzielone , poczekam aż wyjdzie w TS lub innym tańszym wydaniu.
Do TS trzeba będzie długo poczekać.
Jutro kupuje i jazda:) Na tę grę długo czekalem i w końcu jest:P
jeśli by testowali na PC i na klawiaturze to ta gra dostałą by najwyżej 6. To jest jakaś masakra, pomijam to że naciśnięcie glawisza skrętu nawet na ułamek sekundy powoduje skręt o 90 stopni to jeszcze opóźnienie w starowaniu. Głupi byłem że kupiłem
Uff… nareszcie ferie…
Jako posiadacz od wczoraj tdu 2 mówie że na klawie sie gra o niebo lepiej niż w becie system jazdy jest jakby od 0 zrobiony od zamknięcia bety i na padzie mi sie gorzej niz na klawie grało 😛
nom na PC jest bardzo kiepska
Ja grałem u kumpla na kalwie i mi sie podonało ocena w 100% zasłużona a w Shifta,Hot pursit i TDU mam też ok 24 godzin gry i TDU2 to dla mnie jedna z lepszych gier w jaka gralem.
Ok ale już nie musisz takich rzeczy pisac bo gra jest dobra i nie pierdól gupot
@spokoloko Słuchaj ja nie mówię o rzeczywistości tylko o tym co się dzieje w grze, pojeździj sobie z włączonym sprzęgłem i Manualną skrzynią najlepiej na kierownicy (testowałem na G25) i zobacz czy ci silnik nie zgaśnie jak będziesz np. parkował samochód. i wciśniesz samo sprzęgło. Albo jak będziesz ruszał na światłach, jak nie wdepniesz na maksa pedału gazu to w TDU2 na 99% ci zgaśnie przy puszczaniu sprzęgła.
mowiłęm do mikul1991
Dobra oprócz G25 grałem jeszcze na klawiaturze i padzie od PS3, i da się grać wedlug mnie tylko na padzie… Pomijam fakt że gra klatkuje nawet na najniższych detalach mimo całkiem niezłego sprzętu.
hmm,opłaca się jak ktoś z TDU 1 grał po nockach?|Ciekawa?|Opłaca się kupić tera czy w PG?
Niestety z TDU1 ,ma mało wspólnego. Radzę obejrzeć kilka filmów na YT i jeżeli już ktoś się zdecyduje na zakup to tylko na konsole.
A TDU1 dostała w czasopiśmie 10/10 a TDU2 w necie 8/10. Czyli TDU1 lepsze?!
Mój brat wielki fanatyk ścigałem stwierdził: TDU2 jest grą praktycznie pod każdym względem gorszą od TDU1, ale gra się bardzo przyjemnie 😀 . Do tego gra ma kilka denerwujących szczegółów jak brak możliwości wrzucenia własnej muzyki do gry w (w TDU1 się dało), nie możność wyłączenia głosu GPS-a (w TDU1 się dało), no i w grając w singla w ogóle nie doświadczymy zmiennej pogody (tylko noc i dzień).
@maciek220896 – jeśli cie interesują oceny prasy to krótko powiem: rozpiętość ocen TDU2 jest podobna jak TDU1 (także od jakichś 70% do 90%).
wracam do BF BC2,jak bedzię w premium games to (może) kupie
Jakby nie było gra zawodzi. Aczkolwiek jeśli chodzi o tą jazdę to nie rozumiem. Spotkałem już dużo komentarzy w których pisano,że model jazdy jest do bani. A tutaj plus 😛 Tak więc nie wiem.
A mnie dobiła jedna rzecz:|Gdy jechałem 340km/h i przywaliłem w przód innego samochodu to mój pojazd nawet malutkiej ryski nie miał (FAIL)
Albo DiRT3 albo Shift2. TDU2 zakupię za dwa/trzy lata na steamie za 20 zł 😉
Miałem kupić czekałem czekałem i nie kupiłem.|Miałem 125zł a TDU kosztuje 140 🙂 |Ale za to mam Split/Second i Batmana AA.
Jakby ktoś miał problem ze sterowaniem na kierownicy bądź klawiaturze to zmieńcie sobie w sterowaniu na :|vibration – 2|force feedback- low |steering sens – 0 |speed factor – 5 |steering damping – 0 |deadzone – 0 |clutch linearity – 5|throttle linearity – 5 |brake linearity – 5|Mi pomogło, tylko zmieniłem steering sens na 2 🙂
W Media (nie dla idiotów 😛 ) kosztuje 119zł ,wiem bo właśnie kupiłem i instaluje 😀 Mam nadzieje że nie popełniłem błędu xD TDU bardzo mi się podobało z mega packiem …
Ocena recenzji – spoko. Ale uczepiłeś się dźwięku. Co do reszty się zgadzam. A do wszystkich innych, którzy to piszą to opinie również są podzielone. Ja posiadam wersje na PS3 od paru dni (odziwo) i pierwsze kroki były toporne. A teraz już spoko, nawet ze sterowaniem bez przestawiania. I nie porównujcie za dużo z jedynką. Jedynka była rewelacją dla każdego, bo była pierwsza taka w historii, zupełnie inne doświadczenie, a co do tdu2 każdy oczekuje chyba cudów na kiju, bo jedynka była tak i siaka.
Faktem jest, iż Atari samo sobie w stopę strzeliło nie udostępniając finalnego dema. Na forum umieściłem swoją recenzję wczoraj w nocy, zapraszam do lektury i do polemiki. Przy okazji życzę więcej dystansu 🙂 Pozdro for all. Dzięki za recenzję. Miło się czyta nawet już po zakupie (udanym).
Hmm, na konsoli skoki + sztywne dialogi (polskie mam rozumieć) = podnieisenie oceny o 1 oczko, ew. + w wersji PC po angielsku, warstwę fabularną mam w… nosie, a animacje nie są najważniejszą częścią, acz pewnie irytującą. Nie najlepsze udźwiękowienie. 9.0 I mam nadzieję że jak kupie to za kilka lat (bo mnie nie stać na gry >100zł więc…
„pusty gniot dla pustych graczy”
Po przeczytaniu kilku recenzji i waszych komentarzy widzę, że niestety wielu popraw nie ma w stosunku do bety. Problemy zgłaszane kilka razy w becie nadal pozostały (deweloperzy woleli mieć to w dupie i udawać, że nic się nie dzieje). Powiem krótko- szkoda. Recepta była prosta- wystarczyło poprawić mankamenty jedynki i „odświeżyć” park maszyn, oraz lokację. Zamiast tego zaczęli kombinować z nowym modelem jazdy, który jak czytam-jaki był gówniany taki nadal jest. Bardziej przyjemność z jazdy przyćmiły
„social features”- w dzisiejszych czasach słowo social powoduje orgazm u niektórych, i chyba na to głównie chcą łapać klientów. Poprzednia gra była bardziej dla pasjonatów jazdy samochodem, a ta ma być „dla wszystkich”-lekka, łatwa i przyjemna. Pamiętam, że na pudełku jedynki były słowa z jednej z recenzji, że to pierwsza gra, w której najważniejsza jest przyjemność płynąca z jazdy. Tutaj tego nie uwidzi 😉
Poczekam na trzeciego Dirt’a. Zwłaszcza, że jest w co grać, a nawet nie ma czasu…
Wywalona kasa w błoto. Model jazdy beznadziejny (kierownica). Gra klatkuje na low medium high (obojętnie czy AA= 0,2,4,8) detalach tak samo 35-45fps (posiadam dobry sprzęt, prawie wszystko chodzi mi na max detalach bez lagów). Ta gra dla mnie = porażka.
TDU 1 Rulez
Hut, a czym jeździsz na co dzień? 😉