Często komentowane 352 Komentarze

The Elder Scrolls V: Skyrim – recenzja

The Elder Scrolls V: Skyrim – recenzja
Najbardziej oczekiwana gra RPG tego roku - The Elder Scrolls V: Skyrim - trafiła już do sklepów, a tysiące graczy wyruszyło do mroźnej krainy na północy Tamriel. Razem z nimi przez góry i lasy przebijał się pełen oczekiwań Berlin. Wrócił szczęśliwy, czy zawiedziony? Recenzja cdaction.pl!

Co kilka minut nad systemowym zegarkiem widzę powiadomienie, że kolejny z moich znajomych gra właśnie w The Elder Scrolls V: Skyrim. Za każdym razem zastanawiam się co właśnie robi: czy przebija się przez pełne Draugrów podziemia, usiłuje pokonać jakiegoś zbyt silnego bossa, zarabia cierpliwie pieniądze sprzedając wykopaną gdzieś rudę, czy próbuje ustrzelić smoka schowany w jednej z wież opuszczonego fortu. Z każdym komentarzem pod dowolnym tekstem o Skyrim zastanawiam się co robicie wy, czym zajmują się ludzie z innych kontynentów i jak bardzo to wszystko różni się od drogi, którą sam wybrałem.

Holy shit, what is this? Forged in God’s very flames.
Już siedząc na wozie, który na samym początku gry wiózł mnie na egzekucję, wiedziałem że będę Nordem – rdzennym mieszkańcem Skyrim, krainy na północy kontynentu Tamriel. Zdziwiłem się wtedy bardzo, bo oto pierwszy raz w historii Bethesdy w kreatorze postaci rzeczywiście można stworzyć coś, na co da się patrzeć. Zdziwiłem się jeszcze bardziej widząc, że wszyscy dookoła nie wyglądają jak armia paskudnych klonów rodem z Obliviona, a rzeczywiście ładne istoty godne mieszkania w Skyrim, które sobie wymarzyłem.

I nie zawiodłem się, jak to zwykle bywa w przypadku oczekiwanych miesiącami gier. Przez wiele godzin podziwiałem świat stworzony przez Bethesdę i po raz pierwszy nawet przez chwilę nie czułem się znudzony. Odkrywałem fortece, starożytne ruiny, kopalnie, jaskinie i wraki statków. Pustka na mapie wypełniła się znaczkami i notatkami, a wszędzie czekała na mnie jakaś nowa przygoda, wszędzie coś mnie zaskakiwało. Niektóre z jaskiń były kryjówkami wyrzutków ze szkół magii, w niektórych produkowano Skoomę, a w innych stając w obronie magicznego artefaktu ze swoich grobowców wychodziły szkielety. Każde z tych miejsc, chociaż zbudowane przez określone plemiona, wyraźnie się od siebie różniło – nigdy nie spotkałem korytarzy odbijanych od tego samego schematu, a i nie trafiłem na to, co w Oblivionie: setki przypadkowo wygenerowanych korytarzy, w których nie ma niczego interesującego.

Zwiedziałem też miasta na szczytach gór i rozmawiałem z nieprzystosowanymi do wiecznego mrozu Elfami próbującymi utrzymać sklep w tych nieprzyjaznych warunkach. Byłem w skromnym, drewnianym Riverwood pełnym cichych i ciężko pracujących Nordów, oraz bogatym Solitude – kamiennym mieście sympatyzującym z Imperium. Widziałem, jak Zachód powoli oddaje się w ręce imperialnych żołnierzy i pomagałem jarlowi Ulfrikowi odbijać miasta z ich parszywych, elfich rąk. Przeżyłem w Skyrim dużo – o wiele więcej, niż w Oblivionie, czy Falloucie 3, a czeka na mnie jeszcze więcej niespodzianek. Wystarczy, że spojrzę na listę rozpoczętych questów pobocznych, która zajmuje prawie cały ekran…

Bogactwo tego świata sprawia, że Skyrim jest warte tyle, ile ładnych kilka gier z najwyższej półki. Dopracowanie i szczegółowość, brak przesadnego banału i zawiłość wielu “głównych-pobocznych” questów kilku linii fabularnych (zadania z północnego odpowiednika gildii magów chociażby) to coś, co zaskakuje, bo w większości wykonanie ledwie paru zadań zajmuje więcej czasu, niż przejście jakiejś ogromnej produkcji ze znanym logiem na okładce. I chociaż czas zabawy rzadko kiedy jest ostatecznym miernikiem jakości, to jeżeli komukolwiek podoba się model rozgrywki w Skyrim, lepszego miejsca do ulokowania swoich pieniędzy nie znajdzie. To jedna z tych gier, które powinno się sprzedawać z naklejką: “W sam raz na emeryturę”.

Do mine eyes tell me lies – a new Elder Scrolls game?
Wystarczy zresztą spojrzeć na OblivionaFallouta, by wiedzieć czego po piątej części serii Elder Scrolls się spodziewać. Można nawet odhaczać kolejne punkty z listy: RPG, otwarty świat, wiele “dungeonów”, nieliniowa fabuła… i tak dalej, i tak dalej. Podstawa rozgrywki niczym nie różni się od poprzedniczek – wszystko obserwuje się oczami bohatera (chociaż można przełączyć się na tryb TPP, który – o dziwo! – rzeczywiście tym razem działa), a jest co obserwować, bo przestrzeń jest ogromna. W Skyrim wprowadzono jednak kilka kluczowych zmian sprawiających, że nie jest to tylko kolejne standardowe cRPG od Bethesdy, a prawdopodobnie ostatnia tak wielka gra tej, niech już będzie, generacji konsol.

Smutna prawda jest taka: wszyscy gracze, którzy tęsknią za Morrowindem powinni stanąć w kolejce pod mięsnym i potęsknić przy okazji za komuną. Skyrim na gruncie mechaniki jest jeszcze prostsze, niż Oblivion, ale wprowadzone zmiany wydają się być jak najbardziej słuszne. Zrezygnowano z systemu klas bohatera, za który to odważny krok Bethesda powinna dostać Order Uśmiechniętego Gracza – teraz wystarczy tylko chcieć, by specjalizować się we wszystkim, co gra oferuje. System działa w bardzo prosty sposób – doświadczenie ogólne dostaje się obok doświadczenia specjalizacji (broń jednoręczna, ciężki pancerz, magia zniszczenia, etc.), a zwyczajowe punkty rozdaje się tylko w trzech dziedzinach: magii, zdrowiu i wytrzymałości. Zniknęło miliard statystyk, które zmuszają każdego przeciętnego człowieka do wpisywania w Google dziwnych haseł pokroju “ile celności siły mag łucznik”, a i tak sprowadzają się do kilku prostych buildów, od których odstępstwo karane jest wielkim środkowym palcem wymalowanym na ekranie. Skyrim nie ma żadnego problemu z zaakceptowaniem faktu, że masz ochotę być magiem zniszczenia specjalizującym się na boku w lecznictwie i wywijaniu dwuręcznym mieczem w lekkiej zbroi, ale lubiącym też okradać ludzi w ciemnych uliczkach. Taka postać jest możliwa do stworzenia, bo umiejętności wzrastają w miarę ich wykorzystywania – wystarczy dużo strzelać z łuku, by łucznictwo rosło, ale równie dobrze mając wymaksowane miecze można przerzucić się na czary i zacząć od początku. Jedynym ograniczeniem są perki: dodawane raz na level bonusowe punkty do rozdania w obrębie konkretnych umiejętności. Tylko one są w stanie zdecydować w czym będziemy rzeczywiście najlepsi. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by w ogóle z nich nie korzystać – będzie tylko trochę trudniej… Chociaż nie jestem pewny, czy to wina rzeczywistego poziomu trudności gry, czy raczej systemu dostosowywania go do postępów gracza. Przypomina on bowiem bardziej Fallouta 3, niż Obliviona i chociaż wilki po paru poziomach zawsze padają po jednym uderzeniu, to czasami można trafić na pół-nieśmiertelne potwory sugerujące delikatnie, że raczej w tym momencie w tym miejscu być nas nie powinno.

Skyrim pełne jest malutkich usprawnień i uproszczeń, które pozwalają skupić się na tym, co ważne, czyli po prostu na grze. Miłośnicy skomplikowanych systemów RPG prawdopodobnie zawiodą się widząc, że ich broń nie jest w stanie się zniszczyć, a za perswazję w dialogach odpowiada ta sama umiejętność, co za handel. Wszyscy inni jednak z uśmiechem na ustach ruszą na przygodę swojego życia, bo “każualowe ogłupienie” w tym wypadku akurat wyszło grze na dobre: jest skomplikowana na zrozumiałym poziomie, nie wymaga obszernego poradnika, pozwala stworzyć własną, osobistą przygodę według dowolnego widzimisię i nie zmusza do pilnowania się na każdym kroku.

Jedyne, co można jej zarzucić, to totalnie konsolowy interfejs. Próbując kupić PC-tową wersję Skyrim w jakimś z wrocławskich sklepów przed 11 listopada moja kobieta usłyszała od sprzedawcy taki komentarz: “Na komputerze to można grać w pasjansa”. Kilka godzin później wyzywała tego samego człowieka od niedorozwiniętych konsolowców, kiedy okazało się, że nie może przypisać broni i czarów do numerków na klawiaturze, a zamiast tego musi korzystać z menu “ulubionych” wywoływanego literką Q. Tego typu pierdółki potrafią zirytować: zakładka z książkami w ekwipunku nie reaguje na kliknięcia myszką po zamknięciu czytanego tekstu, maluteńkie literki potwierdzenia i anulowania akcji ledwie się podświetlają przy najechaniu na nie kursorem, a na dodatek Enter na numerycznej trącany kciukiem zdjętym z myszy uparcie nie ma zamiaru zadziałać w jakikolwiek sposób. Żyjemy jednak w smutnych czasach i PC-towcy muszą się z takimi niedogodnościami pogodzić – przynajmniej do pierwszego patcha, albo jakiegoś sensownego moda.

Na tym też polega klucz do “zrozumienia Skyrim”, jak i każdej poprzedniej gry Bethesdy. Tym produkcjom trzeba wiele wybaczyć… a wybaczyć jest łatwo, bo oferują tyle, że głupio by się było czepiać szczegółów. Prawdopodobnie każdy zdążył już parsknąć śmiechem widząc, że jakaś strzała utknęła mu obok ramienia, czy widząc połowę swoich nóg w podłodze. Po internecie już teraz krążą obrazki wyśmiewające dostępne w grze konie – dla nich rzeczywiście fizyka to coś, co zdarza się innym. Wiele z tych bugów to jednocześnie miłe udogodnienia – jadąc koniem po niemal pionowej ścianie można zaoszczędzić wiele godzin gramolenia się na szczyt jakiejś góry, którą akurat podeszliśmy od złej strony. Ot Bethesda i jej niedoróbki – chyba wszyscy się już przyzwyczailiśmy, prawda?

Time is nigh! I must fly! Venture forth on my quest.
Usprawniono za to dwie rzeczy, z którymi w Oblivionie było średnio – walkę i questy. System noszenia czegokolwiek, co zmieści się w dwóch rękach sprawdza się teraz doskonale. Chętni mogą nosić w jednej dłoni miecz, w drugiej mieć przygotowane zaklęcie, a potem ewentualnie podmienić miecz na tarczę, albo złapać młot w dwie ręce. Co bardziej ambitni mogą “nosić” dwa czary i dzięki temu leczyć się szybciej, albo atakować mocniej – wszystko zależy od gracza. Bardzo miłym widokiem są też brutalne finishery, z którymi szkoda, że nie zrobiono więcej – przypominają wykończenia z Fallouta 3, gdzie po wykorzystaniu VATS-a widać dokładnie co się z naszym podziurawionym kulami przeciwnikiem stało. W Skyrim można obserwować za to nadziewanie wrogów na dwa miecze, łamanie karków, czy ucinanie głów… ale niestety nie zostało to dopracowane, więc czasami albo nie widać nic z powodu niefortunnego ujęcia kamery, albo wygląda to po prostu przekomicznie, bo obserwujemy sytuację z wnętrza zabijanego właśnie niemilca. Kiedy jednak się uda, to można poczuć się tak bohatersko, że włosy na klacie stają dęba

I drugą sprawą są questy, których w Skyrim jest dużo, a i są ambitne jak na Bethesdę bardzo. Zdecydowanie nie jest to poziom drugiego Wiedźmina, ale czegoś takiego w nieliniowej grze osiągnąć się nie da, można natomiast uznać je za zdecydowaną poprawę w stosunku do tych głupot z OblivionaFallouta 3. Nawet główna linia fabularna ma charakter i przypadkowi NPC nie są tak bezpłciowi, jak w poprzednich produkcjach Bethesdy, co cieszy i raduje. Wreszcie można bowiem wykonywać questy i bawić się przy tym znakomicie, zamiast desperacko ich unikać i biegać po mapie bez widocznego celu i sensu, ciesząc się po prostu otwartym światem.

Goodbye Ma, goodbye Pa and goodbye girlfriend’s breasts!
Chociaż graficznie Skyrim to “tylko” standard, do którego jesteśmy przyzwyczajeni, to bogactwo świata i przeróżne detale skutecznie odwracają uwagę od mankamentów natury technicznej. Chociaż to wciąż gra pełna zupełnie do niej niepasujących ułomności – oskryptowanych zachowań prowadzących do absurdalnych sytuacji, bugów, etc. – to wątpię, że doświadczymy czegoś równie wspaniałego przed jakąś ogromną sprzętową rewolucją. Skyrim jest ostatnim słowem w dyskusji na temat cRPG z otwartym światem, a raczej Krzykiem, który zagłusza wszystko, co widzieliśmy do tej pory.


Ocena: 10/10

PS. Suplement do recenzji na temat lokalizacji na następnej stronie.

Polska wersja językowa? Wymagający językowo gracz, który ma/miał okazję zapoznać się z wersją oryginalną dialogów (a nie jest to trudne, bowiem rodzime wydanie pozwala samemu zdecydować o wyborze wersji językowej) może na nią narzekać – to jednak bardziej wina trudności, jakie wiążą się z tworzeniem dubbingu do gier i tłumaczeniem fantastyki, niż grzechy Cenegi, która zainwestowała w ten projekt dużo sił i środków.

Zacznimy od aktorów. Biorąc pod uwagę fakt, że z kwartetu sław zaciągniętych do lokalizacji (Fronczewski, Zborowski, Talar, Kowalewski) tylko jeden urodził się w drugiej połowie dwudziestego wieku można wysunąć bardzo prosty wniosek: w Polsce nie ma już aktorów. Dodając do tego kilka spraw pobocznych (tylko jeden nie udzielał głosu komuś w Baldur’s Gate, chociażby) naprawdę ciężko zachwycać się tym recyklingiem ledwie kilku nazwisk przy niemal każdej polonizacji gry komputerowej. Dobrze, że tym razem chociaż oszczędzono nam Boberka; będą i tacy, którzy uznają ten zestaw głosów za piękny powrót do Baldursowej tradycji, fakt jednak pozostaje faktem – szkoda, że nie mamy w PL głębszej puli charakterystycznych, rozpoznawalnych głosów (nie całkiem słychać, że w całym projekcie wzięło udział ponoć aż 90 aktorów).

Przy okazji Skyrim szerszy problem polonizacji można rozbić na trzy kwestie. Zanim do tej listy przejdziemy chcę tylko spytać – tak w eter – kto wpadł na pomysł podmienienia głosów wydawanych przez bohatera – tych wszystkich jęków, postękiwań, wrzasków? Nikt na sali się nie zgłasza? To naprawdę karkołomny pomysł, bo zawsze nagrania rejestrowane w rodzimym studiu nagraniowym na potrzeby dubbingu będą gorsze, niż te czynione na potrzeby oryginalnej ściężki dźwiękowej, zawsze z większym rozmachem i budżetem. Akurat te stęko-jęki można było śmiało zostawić – choć oczywiście istnieje ryzyko, że brzmiałyby inaczej, niż dogrywane przez kogo innego polskie kwestie dialogowe.

1. Akcenty
Jeżeli kiedyś wybierzecie się w podróż samochodem po Wielkiej Brytanii, to co około sto kilometrów będzie słyszeć inną wymowę określonych słów, a czasami też całego słownika po kolei. Ucinając długą historię do kilku ogólników: standardowy angielski, który znamy to język rozpropagowany przez narodowe radio i telewizję – dopiero kiedy te urządzenia trafiły do domów Wyspiarze usłyszeli jak należy wymawiać swój język. Akcenty regionalne jednak nie zniknęły, dzięki czemu Anglik z północy gada inaczej niż ten z południa, a Irlandczyk ma lepsze „flow”, niż Szkot, by o stuletnim Walijczyku nie wspomnieć. Mnogość akcentów wpływa na to, że ludność z zewnątrz – np. z Polski – jest w stanie oglądać film o Robin Hoodzie, słyszeć wymowę rodem z wioski oddalonej o dwieście kilometrów od Londynu i być przekonanym, że to staroangielski.

W Polsce nie mamy takich urozmaiceń, a jak mamy, to nie nadają się do gier pokroju Skyrim. Jeżeli ktoś na szczyt góry wpakowałby górala ciągnącego “wiycie co, przysełek siy wos cosi spytać”, to obrazek człowieka w lnianej koszulce z kutasikami przy kurtce skutecznie zburzyłby widoczny na ekranie obrazek potężnego wikinga z zakazaną mordą. Może więc i dobrze, że nikt tu się nie bawi w takie regionalizmy (w oryginalnej wersji językowej jednak są), ale przez to traci się też nieco klimat i atmosfera świata wymyślonego przez twórców. Ponadto zaś prowadzi nas wprost do następnego punktu:

2. Hiperpoprawność
W polskiej wersji Skyrima wszyscy poprawnie wymawiają ogonki na końcu słów, a dodatkowo rodzimi aktorzy nie bawią się dobrze mówiąc: Cyrodiil, Morrowind, Tamriel, czy Dovahkiin. Bawią się koszmarnie, przez co czytają wszystko tak, żeby się nie pomylić – wydaje im się chyba, że skoro sami nie rozumieją, co czytają, to ty też biedny graczu nie rozumiesz i trzeba ci powoli i dokładnie. Tymczasem marzy się mi lokalizacja, w której oddano by językowe niechlujności, temperaturę i niedoskonałości „żywego” języka. Taka lokalizacja na pewno byłaby lepsza.

3. Syndrom Łozińskiego
Trzeci problem to odwieczna dyskusja pomiędzy tłumaczami, a także czytelnikami. Większość odbiorców zgadza się z tym, że Skibniewska tłumacząc Władcę Pierścieni dała sobie radę lepiej unikając potworków pokroju „Łazika”, czy „Bagoszna”, ale są też ludzie, którym przekład Łozińskiego zdaje się nie przeszkadzać. Tło dla debaty jest proste: rozmawiamy o fantastyce, czyli czymś – bądź co bądź – bardzo egzotycznym, rozgrywającym się wśród ludów i miast, które nie istnieją. Możemy więc wziąć to wszystko i spróbować oddać egzotykę posługując się po prostu naszym językiem (wtedy zostawimy w Warcrafcie w spokoju Orgrima Doomhammera i darujemy mu transformację nazwiska w Orgrim Młot Zagłady, a skupimy się na tłumaczeniu treści zamiast nazw własnych), albo pozbyć się jej całkowicie i sprawić, że nagle Władca Pierścieni zmieni się w swojską opowieść o krzatach i Bagoszach. Ten zabieg doskonale pasuje do słowiańskiego na wskroś Wiedźmina, ale nijak się ma do wikingów w Skyrim, dlatego takie kwiatki, jak “Smocze Dziecię” w miejsce brzmiącego dumnie Dragonborna są niewybaczalne, bo też potrafią wytrącić z klimatu opowieści. Jak być poważnym mordercą smoków, kiedy ludzie wokół nazywają nas Smoczym Dziecięciem? Ja nie wiem.

Z tych trzech powodów lokalizacja Skyrim to rzecz… nie dla każdego. Choć wiemy też skądinąd, że wielu graczy woli grać z polskim dubbingiem („bo nikt ich nie zastrzeli, gdy czytają napisy…„) i oni na pewno będą pracą wykonaną przez Cenegę usatysfakcjonowani. Aproblemy z dubbigniem i lokalizacją zawsze są i były. Na szczęście Skyrim daje możliwość wyboru takiej wersji językowej, w jaką grać chcemy: po angielsku (z napisami angielskimi lub bez), z angielskimi głosami i polskimi napisami, oraz w pełnej polskiej wersji językowej (lokalizację trzeba jednak pobrać ze Steama – łatka waży ok. 2 GB).

352 odpowiedzi do “The Elder Scrolls V: Skyrim – recenzja”

  1. Kanciasta? U mnie w rozdziałce 1680/1050 i AA x8 wygląda obłędnie, oczywiście wszystko na full. Wieśmak był dobrą grą, nawet bardzo dobrą ale przeszło się go dwa razy (na dwa sposoby) i może się kiedyś jeszcze zagra a w Skyrima gram od premiery, wskoczyło już z 50 godzin a praktycznie został mi ogrom rzeczy do zrobienia jeszcze w ilości tak hurtowej, że się już gubie. Skyrim powinno się uznać, ze Single Player MMO 🙂

  2. MasterDaniel96 18 listopada 2011 o 23:39

    Nie lubię gatunku RPG i już po średnio 10 – 15 godzinach kończyłem grę w innych tytułach tego typu ale SKYRIM to jest jakiś fenomen. Wciąga, aż trzeba nocki zarywać 🙂 Jak nie będzie grą roku to się mocno wkur… zdenerwuje ;]

  3. @dawid194 Taa, porównaj świat Wiedźmina i ten ze Skyrima…

  4. Wiedźmin i Skyrim to gry o zupełnie innych założeniach – można porównywać ale po co?|Wiedźmin wygra jeśli chodzi o fabułę, Skyrim jeśli chodzi o otwartość świata i ilość rzeczy do zrobienia.|Nowy Wiedźmin jest grą która przede wszystkim opowiada historię. Skyrim to sandbox z niezłymi questami. No to kończe, ide zabijać smoki…

  5. Dla mnie Skyrim to kolejna średnio zrobiona część Eldera

  6. dlamnie obilivion byl juz bardzo dobry pomimo duzych nazwijmy to mankametow to byl bardo dobry a skyrim to juz jest naprawde wielka rewelacjajak dlamnie i niema co porownywac innych gier z tym gatunkie bo jedynie jescze two world 2 moze sie ruwnac i tyle

  7. Swoją drogą da się popisać daną broń,czar etc. pod cyfrę.|Trzeba … podpisać ją po ulubione, wybrać ją w menu ulubionych i przytrzymać cyfrę… niewygodne, ale jednak istnieje.

  8. Świetna recenzja Berlin 🙂

  9. Czy recenzje gier które zamieszczanie w newsach to te same które są w gazecie?

  10. Ja nie zagram w Skyrima, bo seria The Elder Scrolls nigdy mi się nie podobała. Główny wątek krótki, byle jaki i masa questów pobocznych? Nie dziękuje.

  11. MasterDaniel96- Wiedźmin 2 na wysokich detalach ładuje się minute. I co dziwne na niskich tyle samo. Ale Skyrima na ultra się nie spodziewałem

  12. A więc, Conic, będziesz miał czego żałować. Ja też nie przepadam za Morrowindem, Oblivionem, a nawet mogę powiedzieć, że za erpegami w ogóle. Przeszedłem jedynie Wiedźmina. Ale kiedy pierwszy raz zobaczyłem, jak kolega gra w Skyrima, a potem dał mi ubić smoka… Pa pa, pieniążki, przykro mi brzuszku, nie najesz się w tym miesiącu. I mam już na koncie ok. 60 godzin gry, a czuję się, jakbym zaczynał. Każdy kolejny smok to osobne, wspaniałe przeżycie… Dobra, wracam do gry 😛

  13. Kolejna, trzecia już moja aukcja ze Skyrimem, ludzie biorą jak świeże bułeczki 🙂 Polecam, najtańsza wersja BOX na Allegro! http:allegro.pl/show_item.php?item=1946591960

  14. To już ostatnie 4 sztuki!

  15. Czy tylko ja przewinalem zeby zobaczyc ocene zeby nie tracic cennego czasu na zabijanie smokow? 😀 |Zartuje, swietna recenzja, a gra cudna, chociaz za Elder Scrollsami wogole nie przepadam (chociaz Fallout NV uwielbiam) 😉 )

  16. Żeby żałować, to trzeba wiedzieć, że się coś traci. Mnie Skyrim nie wciągnął zupełnie. Może dlatego, że nie przepadam za tego typu grami. To już bardziej zaciekawił mnie Risen, szybciej się dociera do zadań. Jak dla mnie, to jednak trochę za duży świat, można się zmęczyć chodzeniem. Tak to już jest, że jeśli gra nie wciąga mnie od początku, to marne szanse, że mi się spodoba później. Raz się tak zdarzyło z Sacred 2. Najpierw nie chciało mi się w nią grać, a jak się wciągnąłem to skończyłem.

  17. Zresztą znacznie bardziej wolę gry, gdy z przeciwników wypadają jakieś ciekawe przedmioty. Dlatego wolę Sacreda, gdzie mogę rozwalać hordy wrogów i powalczyć z bossami, niż gry, gdzie już jeden silniejszy przeciwnik może zabić, a walka z dwoma może się przerodzić w godzinne uciekanie i dopadanie przeciwnika. Zupełnie nie zależy mi na realizmie, co nie znaczy, że gra ma być łatwa i przyjemna, ale nienawidzę uciekania przed byle kim, gdzie nawet nie można robić uników i przewrotów, jak w Jade Empire.

  18. Uwielbiam produkcje Bethesdy przeszedłem Fallout-a 1 jeden raz 2-gą kilka razy Natomiast 3-cią wielokrotnie żeby wszystko odkryć (bo z poradnika nigdy nie korzystam) no i Oblivion-a no i został (do zakupienia i przejścia) Fallout NV i „BOSKI” (jak dla mnie) TES:Skyrim może i nie jest to gra doskonała lecz z chęcią zanurzę się w tej fascynującej przygodzie którą przygotowali nam wspaniali ludzie wręcz rzekł bym artyści z Bethesdy.

  19. alistair80 W takim razie nie mówisz o Skyrim, ani o Morrowind.

  20. Rozumiem porównania Skyrim do Wieśmaka, ale żeby RPG porównywać do h&s typu sacred? To już na prawde co poniektórym się gatunki ostro mieszają. Też lubie h&s, na diablo 3 czekam bardziej niz czekalem na skyrim ale w skyrim sie zakochalem mimo iz to inny gatunek

  21. a mialem sie w koncu wygrzebac ze srebra w SC2, a niech cie Skyrimie:P

  22. a kto niby porównuje Skyrima do h&s? Bo ja nie. I nie ma mowy, żebym się zakochał w Skyrimie, bo jak dla mnie jest nudny. Zupełnie nie rozumiem zachwytów nad tą grą, bo nie ma nad czym. No, ale to moja opinia. Nikogo nie zmuszam, żeby się z nią zgadzał.

  23. @down|Tak samo jak wielu ludzi nie rozumie tego jak można się skyrimem nie zachwycać:) jak widzisz krytyka i zachwyt często jedzie na jednym wózku

  24. Mam pytanie: Czy The Elder Scrolls V: Skyrim jest z dubbingiem pl na ps3???

  25. Panowie takie pytanie : Da radę grać z angielskimi dialogami + polskie napisy ?

  26. TheMadaraUchicha 20 listopada 2011 o 11:13

    Dzisiaj wieczorem gdy jechałem na koniu w chciałem zajechać do tawerny zobaczyłem taką poświatę patrze a obok smok niszczy miasto 😉 Ale były fajty xD

  27. CieplyKG: Tak da się podczas uruchamiania gry pojawia się wybór 'wersja kinowa’ wersja pełna’

  28. Są dwie rzeczy, które mnie w skyrim denerwują :|- trochę spaprane awansy w profesjach ( iron daggers to the heavens !! )|- możliwość zacięcia niektórych potworów o skałkę ( od 35 do 45 zrobiłem two handed sword na mamucie )|Reszta zasługuje na 10/10

  29. można grać w wersje pełną polskie dialogi i napisy jednocześnie lub wersja kinowa polskie napisy a angielskie głosy

  30. kto powiedział że nie można przypisać broni do numerku na klawie ? Dodajesz do ulubionych klikasz Q i gdy wybierzesz ulubioną broń to zamiast wciskać E to naciśnij np 1, wtedy zawsze po wciśnięciu 1 gracz będzie wybierał tą broń. widać że napiszecie a nie sprawdzicie.

  31. Mnie w skyrimie wkurzają 2 rzeczy. Brak systemu reputacji i animacja konia. Poza tym, gra jest niesamowita, nie przeszkadza mi nawet konsolowe menu bohatera.

  32. @dvd939 o ile mi wiadomo to nie, niestety

  33. TheMadaraUchicha 20 listopada 2011 o 17:50

    Ktoś z was wie czy na koniu mogą jechać 2 osoby? Bo coś mi nie wychodzi moja wspólniczka nie chce wejść 😉

  34. TheMadaraUchicha 20 listopada 2011 o 18:06

    A i mam jeszcze jedno ważne pytanie ;P jak stać się wilkołakiem?

  35. musisz należeć do towarzyszych i wypić krew bestji

  36. Jest już kolekcjonerka? A jak nie ma to kiedy będzie?

  37. jest http:www.ultima.pl/elder_scrolls_v_skyrim_pl_edycja_kolekcjonerska/i10581/

  38. Ktoś już spotkał Starsze i Starożytne Smoki? To niezłe koksy są. Ciekawe jak ciężko się z nimi walczy.

  39. TheMadaraUchicha 21 listopada 2011 o 15:18

    Właśnie się stałem wilkołakiem i wypełniłem z nim z 3 qesty 😛 Gorzej być wampirem bo jedni cię atakują a drudzy boją. Teraz przechodzę qest w królem wampirów 😉

  40. Nr 1- tego roku-i kto wie w jakich klasyfikacjach (jeśli chodzi o historię gier ) Skyrim może jeszcze wygrać.

  41. Ta gierka jest normalnie super… i jestem zadowolony z jej zakupu 😀 pozdrawiam i zachęcam do kupowania:D

  42. to moja postac:) mysle ze nie najgorsza:)|http:www.youtube.com/watch?v=r9U3ph-RCZs

  43. jesli jest tak jak mowicie to musze zagrac w ta gre 🙂

  44. jak ulepszyć broń??? bo w białej grani nie ma kowala

  45. jest kowal zaraz przy wejsciu po prawej stronie:)

  46. Dla osób, które jeszcze nie grały, a po recenzji napaliły się tak jak ja, na tą grę. Ostrzegam, że jest ona bardzo podobna do Fallout New Vegas jeśli chodzi o mechanikę gry. Sterowanie niemal identyczne, wybór stron, do których możemy się przyłączyć. Co prawda jestem na początku, ale recenzent w swoich zachwytach nad grą mógł wspomnieć o takim detalu jak podobieństwa do nowych Fallout-ów.

  47. przepraszam|ja nie gralem w new vegas

  48. mam takie pytanie przez co nie ma muzyki w czasie gry dialogi dźwięk otoczenie jest ale nie ma muzyki??

  49. Najtrudniejsze do pokonania i tak naprawdę jedyne (na czeladniku przynajmniej) smoki stanowiące wyzwanie to smoki prastare i starożytne. Z tego co udało mi się poznać prastare zaczynają się pojawiać od 40 lv, starożytne raczej później

  50. Skyrim to gra niesamowita nieporównywalnie lepsza od poprzednich części. Wcześniej napisałem że nie zagram a jednak.Mam nadzieję że seria będzie się rozwijać.

Dodaj komentarz