6
21.05.2022, 15:00Lektura na 10 minut

Warhammer 40,000: Chaos Gate – Daemonhunters – recenzja. XCOM z demonami

Prawie ćwierć wieku czekaliśmy na sequel klasycznej turowej gry taktycznej ze świata Warhammera 40K. A może raczej: garstka nielicznych czekała, bo większość o produkcji zdążyła zapomnieć. Dziś Chaos Gate powraca. I to w zaskakującej odsłonie.

Warto na wstępie uprzedzić, że z sequelem mamy tu do czynienia tylko z nazwy. Gry diametralnie się różnią, zarówno jeśli idzie o mechanizmy, jak i opowiadaną historię. Zupełnie nowy jest developer – Random Games odeszło wszak w niebyt ponad 20 lat temu, a kontynuacją zajęło się studio Complex Games. No i zmieniła się skala rozgrywki. Miast dowodzić wielkimi zastępami Ultramarines, tym razem pokierujemy działaniami maleńkiej grupy Szarych Rycerzy.


Psy Inkwizycji

A właśnie, tu należy się małe wyjaśnienie osobom, które uniwersum Warhammera 40,000 znają dość pobieżnie i nie do końca orientują się w tych wszystkich „gatunkach” superżołnierzy służących Imperatorowi. No bo gdzie nie spojrzeć, tam stoi jakiś nadczłowiek gotów oddać życie w imię Pana Ludzkości. Mamy więc Kosmicznych Marines w formie Pierworodnych i ulepszonych Primaris, mamy psioników, świętych Imperatora, gwardię Custodes i wreszcie prawdziwie boskich Prymarchów. Gdzie w tym towarzystwie znajdują się bohaterowie nowej gry?

Warhammer 40,000: Chaos Gate – Daemonhunters
Warhammer 40,000: Chaos Gate – Daemonhunters

Otóż na pozór Szarzy Rycerze prezentują się jak „zwykli” Kosmiczni Marines – czyli mają średnio 240 cm wzrostu, potrafią biegać z prędkością 60 km/h, wyciskać na ławeczce pięciotonowe sztangi, a na dodatek posiadają kilkanaście organów wewnętrznych, którymi natura normalnych ludzi nie obdarzyła. Ale nie bez powodu Szarzy Rycerze są organizacją najbardziej tajemniczym i nie bez powodu też nie dotyczy ich Codex Astartes, zbiór reguł stworzonych przez Prymarchę Roboute Guillimana. Otóż zakon ten – oznaczony złowieszczą liczbą 666 – został założony przez samego Imperatora w jednym jedynym celu: ma stanowić zbrojne ramię Inkwizycji, a ściślej rzecz biorąc Ordo Malleus, czyli jej odłamu walczącego z demonami Chaosu. I choć reszta Kosmicznych Marines miewa swych odwiecznych wrogów, choć niektórzy z nich poświęcają zagrożeniu ze strony Rujnujących Mocy większość swej uwagi, to wyłącznie Szarzy Rycerze skupiają całe swoje siły na walce z Chaosem i tylko oni są do tego celu prawdziwie przygotowani.

Podczas gdy przeważająca część zakonów posiada pojedynczych psioników służących w charakterze kronikarzy, wśród Szarych Rycerzy każdy brat panuje nad mocami płynącymi z Osnowy. Co więcej, nasze pieski Inkwizycji zgłębiają tajemne i zakazane nauki z zakresu demonologii. Mimo tego Szarzy Rycerze – tak jak Adeptus Custodes – nigdy nie ulegli pokusie płynącej od bogów Chaosu. Przez 10 tysięcy lat istnienia zakonu żaden z jego rycerzy nie został spaczony. A ponieważ gen-ziarno, który przeistacza zwykłego człowieka w Kosmicznego Marine, w przypadku Szarych Rycerzy pochodzi bezpośrednio od Imperatora, sama obecność braci tego zakonu na polu walki zadaje wytworom Immaterium ogromny ból fizyczny.

Warhammer 40,000: Chaos Gate – Daemonhunters
Warhammer 40,000: Chaos Gate – Daemonhunters

Podarunek Wielkiego Plugawiciela

Cóż zatem mogłoby stanąć na drodze takich niezwyciężonych wojowników? O tym przekonała się załoga „Zgubnego Edyktu” – jednego z okrętów Szarych Rycerzy – który wracał właśnie po zakończonej sukcesem misji na Tytana w celu dokonania koniecznych napraw. W trakcie ostatniej batalii bohaterską śmiercią zginął walczący z księciem demonów brat-kapitan dowodzący okrętem. Jego funkcję tymczasowo przejmuje gracz, ale nie ma czasu się tym nacieszyć, bo oto niespodziewanie na pokład wchodzi Kartha Vakir, inkwizytorka z Ordo Malleus. Nie zważając na przestrogi odpowiedzialnej za funkcjonowanie okrętu tech-kapłanki Lunete i doradzającego dowódcy brata Ectara, inkwizytorka domaga się, by Szarzy Rycerze pomogli jej w zadaniu zbadania tajemniczego Wykwitu – szybko rozprzestrzeniającej się po całym sektorze narośli będącej „darem” od Nurgle’a, Wielkiego Plugawiciela i jednego z czterech bogów Chaosu. I to takim darem, co nagle powoduje u zwykłych ludzi wyrośnięcie dodatkowych odnóży i pojawienie się zupełnie zbędnej paszczy na brzuchu. Tak właśnie zaczyna się Chaos Gate – Daemonhunters. Choć równie dobrze mógłbym nazwać grę XCOM-em.

Warhammer 40,000: Chaos Gate – Daemonhunters
Warhammer 40,000: Chaos Gate – Daemonhunters

To wygląda znajomo

Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że nazywanie każdej turowej gry taktycznej klonem XCOM-a bywa lekkim nadużyciem. Zresztą nie ma nic zdrożnego we wzorowaniu się na sprawdzonych rozwiązaniach z gry Firaxis. Ba, wydana w 1998 roku pierwsza część Chaos Gate też przyjęła kilka rozwiązań z oryginalnego dzieła Juliana Gollopa. To dodawszy, muszę powiedzieć wprost: liczba zapożyczeń z XCOM-a (a szczególnie jego drugiej części) w sequelu Chaos Gate balansuje na granicy dość bezczelnej zrzynki.

Nie chodzi o to, że rozbudowa okrętu wygląda podobnie jak w XCOM-ie 2 i że pod przykrywką oryginalnych nazw takich jak Manufactorum, Libris Malleus czy Strategium kryją się te same systemy, które widzieliśmy w grach Firaxis. Kompletnie nie rusza mnie fakt, że bardzo zbliżona jest także mechanika wyposażania Kosmicznych Marines w sprzęt do zabijania, ani to, że od czasu do czasu musimy sobie uciąć z załogą pogaduchy w bardzo XCOM-owym stylu. Nie mam też problemu z tym, że Daemonhunters prezentuje batalie taktyczne z podobnej kamery oraz że wrzuca ujęcia z bliska, gdy nasi superżołnierze przeprowadzają jakieś szczególnie emocjonujące akcje. Lekką przesadą jest natomiast to, że odnajduję ślady XCOM-a nawet w mikroskopijnych detalach.

Warhammer 40,000: Chaos Gate – Daemonhunters
Warhammer 40,000: Chaos Gate – Daemonhunters

Aby nie być gołosłownym – każdy, kto grał w strategię o zwalczaniu ufoków, zapewne po zamknięciu oczu jest w stanie odtworzyć w głowie animację przedstawiającą to, jak wykryta grupka Obcych rozbiega się na boki w poszukiwaniu osłony. Otóż zaręczam, że możemy ze stoperem zbadać każdy element tej scenki – kilka klatek, w których ufoki się rozglądają, a następnie to szybkie rozpierzchnięcie się – i nie znajdziemy żadnej różnicy pomiędzy nią a analogiczną animacją w Daemonhunters.

Czy to lekka przesada? Według mnie tak. Ale z drugiej strony podejmując stosunkowo niewielkie ryzyko w kwestii designu, studio Complex Games stworzyło po prostu niezwykle dopracowaną, wciągającą rozgrywkę taktyczną. A najłatwiej opowiedzieć o niej, wspominając po prostu o tych nielicznych elementach, które w stosunku do XCOM-a zmieniono.

CZYTAJ DALEJ NA DRUGIEJ STRONIE


Czytaj dalej

Redaktor
Dawid „DaeL” Biel

Wiceprezes Stowarzyszenia Solipsystów Polskich. Zrzęda i maruda. Fan Formuły 1, wielkich strategii Paradoksu i klasycznych FPS-ów. Komputerowiec. Uważa, że postęp technologiczny mógł spokojnie zatrzymać się po stworzeniu Amigi 1200 i nikomu by się z tego powodu krzywda nie stała. Zna łacinę, ale jej nie używa, bo zawsze kończy się to przypadkowym przyzwaniem demonów. Dużo czyta, ale zazwyczaj podczas czytania odpływa w sen na jawie i gubi wątek książki. Uwielbia Kubricka, Lyncha, Lovecrafta, Houellebecqa i Junji Ito. Przeciwnik istnienia deadline'ów na nadsyłanie tekstów. Na stałe w CD-Action od 2018 roku. Kiedyś tę notkę rozszerzy, na razie pisze pod presją Barnaby.

Profil
Wpisów83

Obserwujących16
Warhammer 40,000: Chaos Gate – Daemonhunters
Ocena redakcji
8.5
Ocena użytkowników
-
Platformy
PC
Gatunek
taktyczna
Producent
Complex Games
Warhammer 40,000: Chaos Gate – Daemonhunters

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze