Wielki powrót klasycznych RTS-ów? Tempest Rising pokazuje, jakie mogłoby być Command & Conquer 4 [RECENZJA]
Wieść gminna niesie, iż klasyczne gry strategiczne to przeżytek dekad minionych. Bzdura! Może i RTS-y usunęły się w cień, ale radzą sobie niezgorzej! Niech za przykład posłuży omawiana dziś produkcja, która wykluła się z miłości do starych, dobrych tytułów wojennych ze stajni Westwood Studios.
Tempest Rising było szumnie zapowiadane jako miłosny list od fanów do fanów. Laurka, która skłoni EA do spojrzenia łaskawszym okiem na kurzącą się od wielu lat kultową serię. O ile powątpiewam w te nadzieje, o tyle mogę potwierdzić: Slipgate Ironworks wiedziało, do kogo nadać kopertę. Nie kryjąc inspiracji, twórcy zaserwowali nam bardzo przyjemną strategię, ale czy mogącą się mierzyć z sukcesem Wojen o Tyberium tudzież Red Alerta?
Command & Conquer 4: Tempest Rising?
Kryzys kubański doprowadził do wybuchu III wojny światowej o charakterze nuklearnym. Po kilku dniach USA i ZSRR postanowiły zawiesić broń oraz powołać Organizację Narodów Sprzymierzonych. a zostaje po latach przemianowana na Global Defense Forces (GDF), a wkrótce po tym dołącza do globalnego konfliktu jako jedna ze stron
W międzyczasie na skażonych radioaktywnym opadem terenach pojawia się tajemnicza roślina – tytułowy tempest. Niebezpieczne, acz potencjalne źródło energii. Widząc szansę na rozwiązanie kryzysu energetycznego, Domowoj Mołczalin zakłada Tempest Dynasty (TD). Klasyczny podział Zachód kontra Wschód został dokonany. Zaczyna się gra o wpływy, władzę oraz kontrolę nad krwistymi pnączami.

Ale to już było… i wróciło więcej!
Podejrzewam, że dostrzegacie podobieństwa do Tyberium, GDI oraz NOD. Nie znaczy to jednak, że gra nie ma własnej tożsamości! Tempest Rising bardzo dobrze wykorzystuje znane motywy, aby w pewnym momencie skręcić historią w innym kierunku. Pojawia się trzecie stronnictwo, Veti, niestety niegrywalne na premierę, a dokładnej daty jego dodania jeszcze nie znamy. Twórcy nie chcą zdradzać szczegółów, usprawiedliwiając się zamiarem zaimplementowania odpowiedniego balansu ugrupowań.
Veti występują za to w kampanii, dzięki czemu można nieco poznać ich zarys. Kojarzą się mi najbardziej z diadochowymi państwami. Motywy antycznego Egiptu, Grecji oraz Babilonu przeplatają się w jakby boskim pierwiastku Vetich. Dostrzegam również inspiracje koncepcją zaprezentowaną nam w serii Assassin’s Creed – mianowicie rasą Prekursorów. Akurat lubię ten wątek w różnych tekstach kultury, więc chciałbym zobaczyć jego dalsze rozwinięcie.

Może uznacie mnie za dziwnego, ale dla mnie fabuła w RTS-ach jest niezwykle istotna. Dość powiedzieć, że czyny Arthasa wspominamy do dziś, relacja Kerrigan i Raynora to jeden z lepszych romansów w grach, a przerywniki filmowe z C&C zbudowały niesamowity klimat uniwersum. Tutaj, niestety, mamy problem!
Is it done, Yuri?
Odprawy w Tempest Rising nie mają filmowego charakteru! Z jednej strony niby rozumiem koszty, z drugiej – wspominam chałupnicze nagrania z pierwszych C&C i jakoś nie mogę uwierzyć, że nie dałoby się tego zrealizować. Brakuje też jakiegoś charyzmatycznego bohatera pokroju Kane’a czy kultowej Tanyi. Zastosowanie animacji dodało za to grze nieco erpegowego charakteru.
Podczas przydzielania misji możemy wypytać naszego łącznika o szczegółowe dane dotyczące świata gry lub spodziewanego poziomu zagrożenia. Poznawanie kontekstu przez takowe dialogi sprzyja wczuwaniu się w postać dowódcy, a początkowo też pozwalało mi zapomnieć o braku żywych aktorów. Niestety w kilku przypadkach zdarzały się błędy w synchronizacji ruchu ust, ponadto odniosłem wrażenie, że niektóre odprawy wydają się nieco niepowiązane z zadaniem.

Więcej wybuchów!
Przejdźmy jednak do mechanik. Tutaj stabilnie, bez rewolucji – poza klasycznym budowaniem bazy i armii mamy systemy znane nam chociażby z trzeciej części C&C, dodające swego rodzaju specjalne zdolności. Wykorzystanie takiego wsparcia wymaga naturalnie zasobów, ponadto brak superbroni zmusza nas do nieco oszczędniejszego i bardziej przemyślnego planowania działań. GDF potrzebuje do tego punktów wywiadu, a TD o wiele więcej kredytów.
Jest także drzewko doktryn pozwalające wykupywać ulepszenia naszych jednostek. Rozwój ten skupia się na aspektach zależnych od frakcji i działa odmiennie w różnych trybach gry. Potyczka umożliwia odblokowanie 11 doktryn za kredyty, w kampanii zaś dostaniemy jeden punkt na misję.

Kolejną różnicą w fabule jest dostęp do arsenału, gdzie za walutę pozyskiwaną z wykonanych misji możemy zdobywać usprawnienia. Jako że nie da się odblokować wszystkich doktryn czy elementów uzbrojenia, gracz musi dostosować je do swojego stylu rozgrywki oraz poziomu trudności. Stopni wyzwania mamy cztery, aczkolwiek misje są dość nierówne. Paradoksalnie najwięcej problemów sprawiają początkowe questy, kiedy nie dysponujemy jeszcze żadnymi ulepszeniami ani silniejszymi jednostkami. Czas kampanii na spokojnie wystarczy na te 25-30 godzin, czyli miły gatunkowy standard.
Zdarzyło się kilka błędów, w tym jeden poważny – wczytanie gry po zniszczeniu bariery w zadaniu TD sprawiło, że ta nadal była na miejscu, choć niewidzialna. Podobny problem trapił niektóre obiekty w misjach GDF – stawały się niewidoczne, ale dotyczyło to głównie celów do zniszczenia, więc wystarczyło użyć ataków obszarowych. Osobiście nie napotkałem żadnych bugów związanych z ruchem armii. Kłopoty ze spadkiem klatek z kolei wystąpiły jedynie raz – podczas wykupienia zbyt dużej liczby dronów.

New construction options
Gra oferuje bardzo dużo jednostek, z czego wiele inspirowanych C&C i SC sprawdza się doskonale. Pojazdy i siły powietrzne odznaczają się charakterystycznym wyglądem, aczkolwiek piechota potrafi się trochę zlać. Mimo wszystko uznaję rozgrywkę za czytelną, a design wojska – za satysfakcjonujący. Większy problem miałem z hitboksami niektórych broni artyleryjskich, gdyż pociski trafiają nawet w szybkie jednostki, tak że kompania samobieżnych wyrzutni rakietowych bywała praktycznie nie do ruszenia przez inne siły lądowe. Ale spokojnie! Na każdą taktykę znajdzie się odpowiednia kontra.
Tempest Rising oferuje wiele możliwych podejść do rozgrywki. O ile klasyczne potyczki mogą się prędko znudzić za sprawą lichego poziomu trudności oraz braku różnorodności map (tych aktualnie jest jedynie dziewięć), o tyle zmagania sieciowe pokazują prawdziwy potencjał terenu (dużą liczbę dróg prowadzących do bazy, różnice wysokości) i wykorzystania armii. pierwsze wystąpienie zamieniłbym na Naprawdę warto zachowywać czujność, wszak podczas wielkiej bitwy wróg może rzucić jednostkę niszczącą po cichu naszą ekonomię. Powiedziałbym, że mamy tutaj do czynienia z mieszanką SC2 i C&C. Istnieje szansa, że Tempest Rising wypełni tę drobną lukę na esportowej arenie.

Największym negatywem jest interaktywność otoczenia, a w zasadzie jej brak. Bunkrów tutaj niewiele, choć znajdują się w strategicznych punktach. Problem natomiast tkwi w tym, iż nie możemy pchać naszej piechoty do każdego napotkanego budynku ani też niszczyć takowych. W ogóle trochę to dziwne, bo mapy wyglądają na totalnie opuszczone, a nigdzie nie zostało wprost powiedziane, że ludzkość zeszła pod ziemię.
Reform line! Quick march!
Muzycznie gra stoi na wybitnym poziomie, jedynie drobnych szlifów brakuje jej do zyskania miana arcydzieła. Klepackiego chyba nie trzeba nikomu przedstawiać, a dodajmy do tego rodzimą ekipę z Music Imaginary (Adam Skorupa, Krzysztof Wierzynkiewicz, Michał Cielecki) oraz innych świetnych kompozytorów. Słyszymy tu industrial rock, synth, funk. Ogień i moc gitar, perkusji oraz pulsującego beatu towarzyszą rakietom, bombom i wybuchom. Dźwięk jest niemal idealny.

Mówię „niemal”, gdyż ów tort pozbawiony jest wisienki w postaci jakiegoś… zapadającego głębiej w pamięć motywu przewodniego. Wiecie, czegoś w stylu „Hell March” lub „Act on Instinct”. Utwór „By Our Blood” ma ten hymniczny potencjał, by zostać następcą piekielnego marszu, ale wydaje mi się, iż brakuje mu takiej żołnierskiej zaciętości „Death Squadu”. Niemniej otrzymujemy naprawdę genialne kawałki: „Leading the Assault”, „Aegis” i „Redemption” cofną was do szczęśliwych czasów prowadzenia wojny w C&C.
To dotarł ten list?
Ktoś złośliwy mógłby powiedzieć, iż Tempest Rising to krok wstecz w gatunku, który ostatnimi laty ulegał poważnym zmianom. Ja uważam, że komplikacja gameplayu powoduje niepotrzebną problematyczność, a przecież nie o to chodzi. Dzieło Slipgate Ironworks jest tym, czym powinno być. Nawet pomimo braku cinematiców to gra, która zasługuje na miano duchowego spadkobiercy C&C. Żadna tam doskonałość, ale studio ruszyło w dobrym kierunku i rozbudziło apetyt na więcej.
Ocena
Ocena
Tempest Rising zapewnia mnóstwo zabawy i wykorzystuje znane elementy z klasycznych RTS-ów, takie jak zarządzanie armią i bazą w stylu dobrego starego C&C. Kilka małych kroków wstecz można wybaczyć – brak tu rewolucji, ale to solidna gra z cudowną muzyką.
Cieszy
- słodka nostalgia
- niezły balans rozgrywki
- ciekawe frakcje
- inspiracja C&C oraz implementacja własnych pomysłów
- wysoki potencjał regrywalności multi
- świetna ścieżka dźwiękowa
Niepokoi
- słaba AI
- brak charakterystycznych bohaterów mogących stać się twarzami gry
- drobne błędy w tłumaczeniu
- kilka bugów
- brak jakiegoś motywu przewodniego w muzyce
- gdzie się podziały tamte cutscenki? :(
Czytaj dalej
Domorosły tłumacz, amator historii, miłośnik dobrej literatury, gier i seriali. Do tego łasuch. Uwielbiam pisać i bardzo się cieszę, jeżeli komuś spodobają się moje elukubracje.