8
15.03.2023, 18:00Lektura na 7 minut

30 lat Secret Service'u. Jak wspominacie to kultowe pismo?

Historię kultowego magazynu z lat 90. możecie poznać dzięki obszernemu artykułowi w najnowszym wydaniu Retro. Jak wspomina „Sikreta” redakcja CD-Action? A jak wspominacie wy? Napiszcie nam w komentarzach.


CD-Action

Do sklepów trafił niedawno czwarty numer Retro, w którym opisujemy historię Secret Service’u, jednego z najważniejszych polskich pism o grach. Ponieważ nie brakuje wśród nas dawnych czytelników „Sikreta”, a niektórzy wręcz się na tym magazynie wychowali, postanowiliśmy zanurzyć się w nostalgii i trochę powspominać.

rajmund: Od „Sikreta” zaczęła się moja przygoda z rodzimą prasą grową, więc do dziś ma ciepłe miejsce w moim sercu. Swój pierwszy numer kupiłem dopiero w czerwcu 1998 roku (okładka z mistrzostw świata w piłce nożnej), ale już wcześniej czytałem „Sikreta” podbieranego ze zbiorów starszej siostry kolegi. Szybko też wziąłem się za uzupełnianie kolekcji o archiwalia. Dziś już bałbym się wracać do tamtych tekstów, a wtedy nie wszystko rozumiałem (np. wybuchające co chwila redakcyjne dramy).

Największe wrażenie robiły pewnie na mnie oprawa graficzna oraz kącik o serialu „Z archiwum X”. Ciepło wspominam, jak kończyłem 1998 rok w towarzystwie numeru z Turokiem 2 na okładce albo jak zakonnica w mojej podstawówce zabrała mi wydanie świąteczne, bo nie spodobała jej się Elexis Sinclaire... Ale przede wszystkim to właśnie Secret Service pokazał mi Quake'a, którego wersja shareware była umieszczona na którymś cover CD (sprzedawanym oddzielnie od magazynu – co za absurd!). Po przemianowaniu na New S Service było już tylko gorzej, a ja prędko zostawiłem to pismo dla Resetu. Starsze numery „Sikreta” do dziś nierozerwalnie kojarzą mi się jednak z beztroską dzieciństwa.

Secret Service #1
Pierwszy numer Secret Service'u 

DaeL: Świetnie pamiętam moment, kiedy po raz pierwszy Secret Service wpadł mi w łapy. Działo się to bowiem w dość szczególnych okolicznościach. Byłem uczniem trzeciej klasy podstawówki, w trakcie wyjazdu na „zieloną szkołę”, a w kiosku, do którego udałem się po Top Secret, mieli tylko to stosunkowo nowe pismo o podobnej nazwie, ale z charakterystyczną czerwoną okładką. SS spodobał mi się szalenie, bo był taki… hmmm… „zachodni”. Przeczytałem go od dechy do dechy, i to chyba z pięć razy, dopóki mój egzemplarz nie zaczął się rozpadać na kawałki. I choć TS-a nie porzuciłem, to od tej pory w miarę możliwości kupowałem też „Sikreta” (albo przynajmniej pożyczałem go od kumpla).

A ostatnio – podczas przeprowadzki – starannie zapakowałem do kartonów jakieś 20 numerów i wszystkie egzemplarze Kompendium Wiedzy, które mam w kolekcji. Naturalnie wcześniej je przekartkowałem. I tak sobie myślę, że to moje wrażenie „zachodniości” pisma, które było refleksją 9-latka, było trafione w punkt. SS był pod wieloma względami kwintesencją lat 90. w Polsce, kiedy dzieciaki za wszelką cenę próbowały uciec od szarości i być tak samo „cool”, jak ich rówieśnicy na Zachodzie. SS też chciał taki być. Możemy oczywiście zauważyć, że nie wszystko przetrwało próbę czasu, i że niejednokrotnie to, co było fajne 30 lat temu, dzisiaj jest mocno krindżowe (to samo odnosi się zresztą do CD-Action). Ale myślę, że w tym, co Secret Service próbował osiągnąć i co dał całemu pokoleniu graczy, jest coś autentycznie chwalebnego i że bez SS moje dzieciństwo czy wczesne lata nastoletnie nie byłyby tak kolorowe. Ach, łezka mi się w oku zakręciła… to pewnie od kurzu.

Misiek: „Sikreta” czytywałem w miarę regularnie od 11. numeru aż do okresu rebrandingu i przemianowania na „New S Service”. Imponował mi z jednej strony swojski charakter pisma, „luzackość” redaktorów i recenzentów, a z drugiej wizualny przepych i dużo merytoryki, choć czasem swoboda literacka prowadziła autorów w dziwaczne rejony (dlaczego jedno z fatality Scorpiona w MK2 nazwali „Sztywnym palem Azji”, nie mam pojęcia do dziś). Niestety, pismo nie zestarzało się najlepiej – całkiem niedawno miałem okazję do niego wrócić i z dzisiejszej perspektywy wiele treści można określić już tylko jako cringe. A jednak gdyby nie SS, po wiele gier bym nawet nie sięgnął, a części z nich – nie ukończył.

Fragment artykułu o historii Secret Service’u z Retro #4.

Mac Abra: Zdecydowanie jako czytelnik wolałem dużo dojrzalszego choć brzydszego Gamblera. SS tekstowo do mnie nie przemawiał – choć do dziś mam duży szacunek dla niektórych autorów, np. Bergera i jego recenzji strategii, które były klasą same dla siebie. Rzec też muszę, że SS miał niewątpliwie najprofesjonalniejszy i najefektowniejszy layout pośród wszystkich polskich pism growych w XX wieku. Nawet dzisiaj nie wygląda źle, choć jednak przaśność lat 90. nieco rzuca się w oczy. 

boleslaw: W 1999 roku byłem już na tyle dużym chłopcem, by stertę kilkudziesięciu Kaczorów Donaldów wymienić u starszego kolegi z okolicy na jego kolekcję pism o grach. On najwyraźniej chciał się poczuć młodszym chłopcem. Co od niego dostałem? Panie, cuda. Gry Komputerowe, Świat Gier Komputerowych i Secret Service. Kupowałem wtedy co prawda jakieś pismo, które dodało Wacki w ramach pełnej wersji i zdarzało mi się sięgać po upadającego już wtedy Gamblera, ale i ten stosik artefaktów przyjąłem z otwartymi ramionami. Zagłębienie się w te „sikretowe” archiwalia było jak podróż do nieznanego mi wówczas świata pecetowego giereczkowa z lat 94-97, bo mniej więcej z tego okresu pochodziły moje zdobycze.

Przeglądałem te same recenzje dziesiątki razy, chłonąłem screeny i niektóre akapity, bo na gry przyjemniej mi się patrzyło, niż o nich czytało. I tym sposobem poszerzała się moja lista kuriozów z tamtego okresu, w które chciałbym zagrać. Secret Service pomógł mi zatem w poznaniu gier starych i mniej udanych, po które sięgałem przez kolejne lata, gdy tylko nadarzała się ku temu okazja. Ech, te letnie wieczory spędzone na graniu w koślawe Killing Time…

Secret Service #95
Ostatni numer Secret Service'u (przed reaktywacją w 2014)

CormaC: Wciąż doskonale pamiętam okładkę swojego pierwszego numeru Secret Service’u, czyli 08 z grudnia 1993 roku (mangowe dziewczę na niej widoczne z pewnością pomogło wypalić ją w pamięci 11-latka), i okoliczności, w jakich go kupiłem. Pamiętam nieistniejący już kiosk na krzyżówce na wrocławskim Nowym Dworze, pamiętam, w którym dokładnie miejscu witryny stało czasopismo. Wciąż je zresztą mam, podobnie jak wszystkie numery, które wyszły po nim, aż do 95. Na początku mojej przygody z „Sikretem” miałem w domu Atari 130XE (dziś wciąż działa!) i peceta, który do grania w ówczesne produkcje się nie nadawał, więc magazyny (kupowałem też regularnie Top Secret) były dla mnie oknem na „prawdziwe gry” – czytałem, oglądałem i marzyłem o Amidze (której ostatecznie nigdy nie miałem, bo zacząłem inwestować kasę od dziadków w niekończące się upgrade’y blaszaka, co okazało się słusznym kierunkiem). Ze względu na nowoczesną, atrakcyjną szatę graficzną SS był oknem wyjątkowo fascynującym. 

Gdybym napisał, że zawdzięczam SS-owi oraz TS-owi bardzo dużo, byłoby to niedopowiedzenie. Trzymając w rękach właśnie te magazyny, myślałem, że byłoby super robić kiedyś coś podobnego, czyli zawodowo pisać o grach. Marzenie to zacząłem realizować jako 16-latek i dzięki temu dzisiaj, niemal 30 lat po spojrzeniu w oczy i „oczy” dziewczyny z okładki SS-a #08, robię to, co robię, i po części jestem tym, kim jestem. Swoją drogą, kiedy upadło pierwsze czasopismo, z którym współpracowałem (wrocławskie IO), od razu wysłałem CV do „Sikreta”. Nie dostawszy odpowiedzi, poczułem się olany, ale teraz już wiem, że magazyn był wtedy na skraju upadku. Ostatecznie wszystko potoczyło się tak, jak powinno było się potoczyć, bo kilka miesięcy później zadebiutowałem w CDA.


O historii Secret Service’u przeczytacie w Retro #4. Magazyn znajdziecie w punktach z prasą oraz w naszym sklepie (w wersji papierowej oraz cyfrowej).


Redaktor
CD-Action
Wpisów1145

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze