rek

Killzone, Resistance, Haze. Gdzie są TE gry?

Sony przez lata bardzo mocno wspierało rozwój FPS-ów, udowadniając, że nie potrzeba myszki i klawiatury, aby czerpać z nich przyjemność. Niestety jakiś czas temu Japończycy zmienili swój stosunek do tego gatunku. Gdzie się podziały tamte shootery z PlayStation?

To nie sentymentalny artykuł o tym, że dawniej było lepiej, a teraz nie mamy w co grać na konsolach Sony. Wręcz przeciwnie, na PS4 oraz PS5 zadebiutowało wiele fantastycznych gier na wyłączność, jak God of War Ragnarök czy Horizon Forbidden West, których za żadne skarby nie zamieniłbym na inne tytuły.

Mam jednak pewien problem z jednym gatunkiem gier na tych platformach – zdecydowanie brakuje mi strzelankowych exclusive’ów, w jakie zagrywałem się na starszych konsolach PlayStation.

Killzone 2

Ach, kiedyś to było…

Jestem jednym z tych gości, którzy pod wpływem nostalgicznego impulsu potrafią przesiedzieć całą noc przed ekranem, oglądając na YouTubie longplaye ze starych gier. Nie mam też problemu z wyciągnięciem z szafy leciwej konsoli, aby odpalić jakieś zakurzone tytuły i spędzić przy nich przynajmniej te 15 minut. Podczas ostatniej wędrówki do przeszłości odkryłem, że posiadam w swojej bibliotece gier sporo fajnych strzelanek na PlayStation 2. Od razu odżyły wspomnienia z TimeSplitters oraz pierwszego Killzone’a. W obie produkcje mogliśmy zagrać początkowo wyłącznie na sprzęcie Sony, a ta pierwsza dorobiła się później odsłon multiplatformowych.

Killzone z kolei okazał się sporym przebojem na PlayStation – w rok od premiery gra sprzedała się w dwóch milionach egzemplarzy i był to na tyle satysfakcjonujący wynik, że studio Guerrilla Games otrzymało zielone światło na rozkręcenie tej marki, a do tego firma dołączyła na stałe do szeregów Sony Computer Entertainment. Na kolejną część musieliśmy poczekać prawie pięć lat, a sequel został wydany już na PlayStation 3. Dzięki mocniejszym podzespołom konsoli twórcy mieli większe pole do popisu w kwestii przygotowania lepszej rozgrywki i oprawy wizualnej, co w pełni wykorzystali.

https://www.youtube.com/watch?v=c4rYD3htI9E

Killzone 2 został fantastycznie przyjęty przez graczy i recenzentów, o czym może świadczyć średnia ocen 91/100 w serwisie Metacritic. Przełożyło się to oczywiście na bardzo dobrą sprzedaż – w ciągu dwóch miesięcy od premiery rozszedł się ponad milion egzemplarzy. Dwa lata później zadebiutowała część trzecia – miała ona już nieco gorsze oceny, choć nadal na tyle wysokie, aby mówić o hicie (84/100 na Metacriticu). Niezwykle miło wspominam „trójkę” – głównie ze względu na świetny tryb wieloosobowy, który był dla mnie bardziej angażujący od jakiejkolwiek odsłony Call of Duty.

Oryginalna trylogia Killzone’a mogła pochwalić się też niezwykle wciągającą kampanią fabularną zrobioną na wzór gier właśnie z serii Call of Duty. Nie miało być długo, ale za to intensywnie i wysoce efektownie. Studio Guerrilla Games postawiło na korytarzowe lokacje, dzięki czemu przez cały czas mogło kontrolować tempo rozgrywki, co i rusz zaskakując graczy nowymi pomysłami – czy to pod postacią bardziej wymagających przeciwników, ciekawych projektów lokacji, czy potężnego mecha (to akurat w „trójce”) próbującego za wszelką cenę nas zlikwidować. Gameplay w tych grach jest na tyle dobry, że wystarczyłyby solidne remastery na PS5 z lepszą grafiką, żeby Killzone zyskał drugie życie.

Killzone: Shadow Fall

Urodzaj strzelanek na PlayStation

A to nie koniec dobrych FPS-ów na PS2 i PS3! Na tych platformach pojawiło się około 20 strzelanek na wyłączność, z czego spora część została doceniona przez graczy i recenzentów. Miłośnicy rail shooterów z pewnością miło wspominają trzecią i czwartą część Time Crisis – w szczególności „czwórkę”, którą dało się ogrywać przy użyciu kontrolerów ruchowych PlayStation Move. Urządzenie to było też kompatybilne z innymi grami, takimi jak Killzone 3, co całkowicie zmieniało podejście do rozgrywki.

Guerrilla Games nie było jedynym producentem rozkręcającym strzelankową karuzelę dla Sony Interactive Entertainment. Innym bardzo ważnym graczem na rynku okazało się Insomniac Games, co z pewnością zaskoczyło fanów poprzednich dzieł firmy. Wszakże studio wcześniej odpowiadało za urocze platformówki pokroju Spyro the Dragon czy Ratchet & Clank. Tymczasem w 2006 roku producent wypuścił pierwszą część Resistance: Fall of Man, która nie miała nic wspólnego z bajkowymi klimatami.

Resistance: Fall of Man

Gra opowiadała bowiem o inwazji obcej rasy na Ziemię, a naszym zadaniem było oczywiście pokazanie kosmitom, gdzie ich miejsce. Resistance wyróżniało się na tle konkurencji oryginalnym podejściem do światotwórstwa. Ekipie z Insomniac Games udało się w ciekawy sposób połączyć dwa na pozór niepasujące do siebie klimaty. W grach studia czuć atmosferę starć z okresu II wojny światowej, lecz po drugiej stronie lufy nie stoją naziści, tylko jacyś mutanci uzbrojeni w futurystyczne giwery. Dziwne, ale fascynujące!

Resistance było tytułem startowym dla PlayStation 3 i w zaledwie rok przekroczyło próg dwóch milionów sprzedanych kopii. Oznacza to jednak, że w produkcję studia Insomniac Games nie zagrała nawet połowa ówczesnych użytkowników tej platformy, ponieważ do końca trzeciego kwartału 2007 PS3 rozeszło się w prawie sześciu milionach egzemplarzy, a do końca roku sprzęt dotarł już do ponad dziesięciu milionów osób. Niestety trudno znaleźć dokładne informacje odnośnie do poziomu sprzedaży dwóch kolejnych odsłon Resistance – wiadomo na pewno, że „dwójka” w pierwszy miesiąc od premiery dotarła do 385 tysięcy użytkowników w USA, trzecią część w takim samym okresie czasu kupiło natomiast 180 tysięcy Amerykanów. Dużo? Mało? Niełatwo stwierdzić. Wychodzi na to, że mało, skoro cykl został „zaorany”. Seria Killzone jednak dalej walczyła i nie powiedziała ostatniego słowa. Jeszcze…

https://www.youtube.com/watch?v=3PcSHwpyNRc

Nie obyło się bez porażek

Ogromnym rozczarowaniem na PS3 okazało się Haze zespołu Free Radical Design, który przygotował kilka lat wcześniej świetne TimeSplitters. W parze z kiepskim przyjęciem gry (55/100 w serwisie Metacritic) szła fatalna sprzedaż – przez rok produkcja ta trafiła do zaledwie pół miliona odbiorców. A to nie koniec problemów ze strzelankami na wyłączność – jeszcze większą porażkę odniosło świetnie zapowiadające się MAG: Massive Action Game autorstwa Zipper Interactive. Ekipa ta współpracowała już wcześniej z SIE przy trzecioosobowych strzelankach SOCOM.

CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE

MAG miało stanowić realną konkurencję dla Battlefielda. Produkcja skupiała się na rozgrywkach wieloosobowych i umożliwiała prowadzenie bitew na wielką skalę z udziałem aż dwustu graczy jednocześnie. Na papierze całość prezentowała się znakomicie, ale ostatecznie coś poszło nie tak. Tytuł zadebiutował w 2010 roku i zainteresowanie nim nie było tak duże, jak zakładano. Twórcy doszli więc do wniosku, że nie ma sensu kontynuować wsparcia dla tego projektu, dlatego w styczniu 2014 serwery zostały zamknięte i Massive Action Game przestało istnieć.

MAG: Massive Action Game

Wirtualna rzeczywistości to przyszłość shooterów?

15 listopada 2013 na półki sklepowe trafiła konsola PlayStation 4, a wraz z nią zadebiutowała kolejna część Killzone’a studia Guerrilla Games. Miało to być dla serii zupełnie nowe rozdanie, dlatego twórcy zrezygnowali z numerka w nazwie i tylko dodali podtytuł Shadow Fall. Na grę należy spojrzeć z dwóch perspektyw – z jednej strony produkcja była oceniana o wiele gorzej od poprzednich odsłon, przez co można mówić o porażce artystycznej, ale z drugiej jej początkowa sprzedaż była bardzo wysoka, bo raptem w trzy miesiące tytuł trafił do ponad dwóch milionów użytkowników.

Wszystko wskazywało na to, że Sony pójdzie tym samym tropem, co wcześniej, i w dalszym ciągu będzie rozwijało bibliotekę strzelanek. Tak po części się stało, ale… W październiku 2016 roku zadebiutowały gogle wirtualnej rzeczywistości współpracujące z PS4, które okazały się gwoździem do trumny dla standardowych FPS-ów na wyłączność konsoli Japończyków. Od tej pory Sony inwestowało tylko w pierwszoosobowe shootery na PlayStation VR. A umówmy się – gry stworzone z myślą o tej technologii traktujemy zgoła inaczej. Jeszcze przez długi czas tego typu produkcje będą stanowiły zaledwie dodatek i raczej nieprędko zaczną przynosić ogromne zyski.

https://www.youtube.com/watch?v=3CDMv587vdI

Japończycy wsparli kilka większych VR-owych projektów i część z nich była naprawdę solidna. Na pewno wyróżniało się Blood & Truth, które bardzo dobrze wykorzystywało możliwości gogli i kontrolerów PlayStation Move. Do dyspozycji oddano jeszcze takie tytuły jak Bravo Team, Firewall: Zero Hour, Fairpoint, StarBlood Arena czy strzelanka na szynach Until Dawn: Rush of Blood. I tak minęła nam ósma generacja konsol – fani wirtualnej rzeczywistości mieli powody do radości, miłośnicy klasycznego grania już nie.

Czy Sony wróci do strzelanek?

Od ponad dwóch lat mamy na rynku PlayStation 5. Niestety sytuacja ze strzelankami na wyłączność uległa znacznemu pogorszeniu. Nie dość, że SIE całkowicie porzuciło ten gatunek w tradycyjnym wydaniu, to jeszcze nie wspiera go zbyt mocno w wersji VR-owej. Nowe gogle wirtualnej rzeczywistości mogą pochwalić się wyłącznie ekskluzywnym rail shooterem The Dark Pictures: Switchback VR i… to by było na tyle.

Niewykluczone, że sytuacja w przyszłości ulegnie zmianie, ale obecnie nie jest zbyt kolorowo. PlayStation VR2 na razie rozczarowuje sprzedażą, więc Japończycy mogą mieć spore obawy przed przygotowywaniem wysokobudżetowych tytułów z myślą o goglach. Nadzieja leży w tajemniczym projekcie studia Firewalk, które pracuje nad multiplayerową produkcją AAA na wyłączność PlayStation. Nie zostało w pełni potwierdzone, że chodzi o FPS-a, ale w projekt zaangażowany jest Harold Ryan (były szef Bungie), więc kto wie… Konsola nowej generacji aż prosi się o porządną strzelankę, żeby w końcu dało się w pełni wykorzystać potencjał DualSense’a. Przecież ten kontroler został wręcz stworzony z myślą o oddaniu jak najlepszych wrażeń w FPS-ach!

Haze

Obawiam się jednak, że twórcy PlayStation 5 w przyszłości jeszcze bardziej odwrócą się od shooterów 3D. Jeżeli przejrzymy exclusive’y SIE z ostatnich kilku lat, to dostrzeżemy, że wydawca wspiera przede wszystkim projekty, które najłatwiej można określić mianem „przygodowych akcyjniaków”, najlepiej z otwartym światem. Gry są coraz droższe, dlatego odbiorcy dokładniej przeliczają stosunek ceny do długości rozgrywki, a sandboksy słyną z tego, że można siedzieć przy nich tygodniami.

Dlatego też Insomniac Games porzuciło markę Resistance na rzecz Spider-Mana, który w dwa lata trafił w ręce ponad 20 mln odbiorców, a Guerrilla Games przestawiło się z Killzone’a na Horizon Zero Dawn – przeszło 20 mln w kilka lat. Ogromne sukcesy odniosły też takie tytuły jak God of War z 2018 roku (19,5 mln sprzedanych egzemplarzy), Uncharted 4: Kres złodzieja (ponad 16 mln) czy Ghost of Tsushima (niemal 10 mln w dwa lata).

Cóż, pozostaje wcisnąć „F” dla strzelanek na wyłączność PlayStation i skupić się na świetnych trzecioosobowych akcyjniakach. Liczę jednak na to, że Sony jeszcze nas zaskoczy! Kto wie, może nawet 24 maja na wielkim PlayStation Showcase japoński gigant pokaże coś, co zadowoli fanów shooterów?

9 odpowiedzi do “Killzone, Resistance, Haze. Gdzie są TE gry?”

  1. Killzone był świetny! Wstęp dwójki lub trójki pamiętam do dziś 🙂

  2. Pierwszy Killzone nazywany Halokillerem, był popierdółką, a nie killerem. Nie wiem jakim cudem z tą grą tyle ludzi ma miłe wspomnienia. Dla mnie rozgrywka była drogą przez mękę. Przytłaczająca korytarzowość (Ci co nie grali: wyobraźcie sobie dżunglę, ale z dwiema ścieżkami, plus wszystko zasłonięte przez drzewa, czy inne bambusy), doczytujące się modele i tekstury, okropne spadki klatek na sekundę, toporne sterowanie (to był mój pierwszy szuter na konsole) i idiotyczne AI naszych kompanów (chociaż dobrze, że nie ginęli). Najgorsze co było w tej grze, to ilość checkpointów. Takie Halo sypało nimi szczodrze, a w Killzone ileż się naprzeklinałem, bo musiałem powtarzać jakiś fragment kilka(naście) razy, bo jakiś Helghast nie wiadomo skąd zabił mnie z armatki.

    • fanboyfpsow 23 maja 2023 o 09:50

      Jedynka fakt była Archaiczna i toporna ale 2 i 3 były już świetne… Niestety shadow fall był ofiarą Sony,, Bo ci chcieli mieć potężny tytuł startowy z ultra grafiką więc Guerilla mocno skupiła się na grafice a grameplay i fabuła mocno na tym ucierpiały.

  3. Kto wie? może jednak takie serie powrócą.

    • Bardzo na to liczę 🙂 Zwłaszcza na Killzone’a.

    • fanboyfpsow 24 maja 2023 o 18:48

      Ja też bym chciał powrotu Tej serii ale nie na Kontynuację tylko jakiś reebot…. Np Pierwsza część mogła by opisywać zajęcie Vekty przez Ludzi i pokazać czy Visarii faktycznie miał rację oraz co spowodowało że Powietrze było zabójcze la Helgastów….

  4. mnie szkoda że nie ma żadnego nowego motorstorma, ani że nie doczekała się ekspansji na inne platformy.

  5. brotherofnight 28 maja 2023 o 09:21

    Po co mają wracać jak Jim „Beksa” Ryan kocha Call of Duty nad życie.

  6. CastleGandalfo 13 czerwca 2023 o 08:54

    Pierwszy Killzone był denny, nudny i przestarzały technicznie nawet w momencie premiery.
    Źle zbalansowany, często frustrujący gameplay, który dosłownie zmusza cię do powtarzania tych samych fragmentów po kilka(naście) razy, aż w końcu zapamiętasz gdzie są wszyscy przeciwnicy i szanse (na moment) się wyrównują. Nawet jak nie powtarzasz tych samych fragmentów, to i tak czujesz się jakbyś powtarzał, bo level design ssie kija – długi ciąg szaroburych korytarzy w których armia klonów (respawny w grupach max 2-5 jednocześnie żeby nie spalić konsli) próbuje cię zatrzymać jak najdłużej schowanego za skrzynką/beczką/murkiem. Nie da się robić run’n’gun bo przeciwnicy mają dużo żyćka, więc musisz poświęcić swój cenny czas każdemu z osobna. Pod koniec (prawie) każdego z tych szaroburych korytarzy jest pokój/magazyn/dziedziniec/plac którego masz bronić przed kilkoma falami respawnujących się klonów. I tak przez parę godzin.

    Jest też prościutka, sklejona ze starych klisz historyjka, która nie oferuje dosłownie nic ciekawego/zabawnego/zaskakującego i jest tam tylko po to żebyś miał jakiś pretekst do przebijania się przez kolejne 5 kilometrów szaroburych korytarzy.

    Jest kilku bohaterów do wyboru, ale to tylko złudzenie realnej mechaniki w grze. Jedyna realna zmiana jaką wprowadza ten gimmick jest to, że jeden bohater startuje misję z ciężkim karabinem, inny z lekkim smg, a jeszcze inny ze standardowym karabinem szturmowym. Płytkie to, nudne i wygląda bardziej jak cyniczne zagranie pod dziennikarzy (bo teraz można napisać, że jest wielu bohaterów do WYBORU XD) niż realna mechanika mająca jakikolwiek wpływ na grę.

    No i jeszcze jest cała warstwa techniczna. Na ps2 ta gra wykręca średnio mniej niż 30 fps. Tzn. jak nic się nie dzieje to jest 28, ale jak toczy się walka to spada do 22. Gdyby gra w takim stanie wyszła dzisiaj, została by zbombardowana negatywami tylko za to.
    Graficzka też szału nie robi… Tzn. jak na standardy PS2 nie ma tragedii, ale proszem państwa, to wyszło w tym samym roku co pierwsza część Far Cry!

    Dziękuję za uwagę 😀

Dodaj komentarz