5
31.10.2022, 13:37Lektura na 6 minut

Audeze Penrose – test. Planarny gaming ma sens

Niektórzy gracze zapewne kojarzą Audeze choćby z wyjątkowo udaną i oryginalną konstrukcją Mobius. Przedstawiane tu słuchawki Penrose są do niej podobne – przede wszystkim za sprawą niecodziennej na naszym podwórku technologii przetworników planarnych.


Grzegorz „Krigor” Karaś

To trochę echo przeszłości – szczyt popularności przetworników planarnych, znanych również jako ortodynamiczne, przypadł na lata 70., kiedy to bezsprzecznie królowały za sprawą jakości oferowanego dźwięku. Dopiero potem wyparły je konstrukcje dynamiczne, które nie tylko zostały w międzyczasie dopracowane, ale też okazały się tańsze oraz łatwiejsze w produkcji. W bardziej niszowych by nie powiedzieć audiofilskich – zastosowaniach przetworniki planarne dalej jednak cieszą się pewnym uznaniem ze względu na jakość brzmienia wprost wynikającą z odmiennej budowy. Źródło dźwięku jest bowiem większe, a użyta do generowania fal akustycznych membrana – poprzez jej bezpośrednie połączenie z przewodnikami – drga niemalże całą swą powierzchnią. Oczywiście często przekłada się to na pełniejszy, bardziej „kopiący”, szczegółowy oraz czysty dźwięk. I właśnie ta technologia napędza bezprzewodowy zestaw Penrose.


Duże, ale przyjemne

Nie są to małe słuchawki. Muszle szczelnie otulają uszy, obudowa ma zaś całkiem spore rozmiary – czuć, że bierzemy do rąk i zakładamy pokaźny sprzęt. Pałąk jest sztywny, ale na tyle dobrze wyprofilowany, że nawet w moim przypadku – właściciela dużego czerepu – nie dociskał za mocno. Choć istnieją modele, które „leżą” na głowie zdecydowanie delikatniej, to Penrose nie powodują nadmiernego dyskomfortu w mojej ocenie wypadają lepiej niż przeciętnie. Podsumowując, słuchawki są wygodne, ale nie tak, jak choćby wzorowe pod tym względem wyższe modele HyperX. Za to dobrze izolują od otoczenia: odgłosy domowników docierają do naszych uszu co najwyżej jako pomruki. Ceną za to jednak okazuje się ograniczona wentylacja małżowin. Co jakiś czas dobrze więc się przewietrzyć, inaczej temperatura wewnątrz muszli wzrośnie.

Audeze Penrose
Audeze Penrose

Sprzęt zapewne nie waży jeszcze więcej tylko dlatego, że producent zdecydował się na zastosowanie tworzyw. Bez obaw jednak: te są wyśmienitej jakości i wydają się solidniejsze niż wiele metalowych konstrukcji. Także pod względem stylu słuchawki wypadają całkiem nieźle: czerń z niebieskimi akcentami i szarym zdobieniem zewnętrznych części muszli może się podobać, a już na pewno nie odrzuca. Za budowę ogólnie plusik.


Gramy i słuchamy

Jeśli chodzi o jakość dźwięku… to trochę nietypowe słuchawki. Przede wszystkim grają, korzystając z przetworników planarnych 100 mm, czym zdecydowanie wyróżniają się na tle konkurencji. Są ewidentnie ciemne: soczyste niskie tony wybrzmiewają bardzo przyjemnie i mają wszystko to, co sprawia, że zabawa w różnorakich grach z Penrose na uszach nie pozostawia pola do krytyki. O dziwo jednak góry na tym zbytnio nie cierpią, co zresztą słychać w muzyce. O ile środki wypadają dość podobnie pod względem barwy jak niższe tony, o tyle już wyższe dźwięki nie są tak ciepłe, jak można byłoby przypuszczać, i przy prawym końcu spektrum zarysowują się zdecydowanie wyraźniej, co może wywoływać wrażenie, że góry zostają tu podbite – wyraźnie daje to o sobie znać w przypadku utworów Sama Smitha. Patrząc na powyższy opis, można dojść do wniosku, że mamy tu do czynienia z klasycznym V – ale to nie całkiem prawda. W porównaniu do typowych gamingowych konstrukcji, jak choćby testowanej niedawno Audio-Techniki, profil dźwiękowy Penrose jest lepiej wyważony, a przy sporej części spektrum – wręcz neutralny, dzięki czemu sprzęt wydaje się bardziej uniwersalny.

Audeze Penrose
Audeze Penrose

To, co mi się spodobało w Penrose, to fakt, że dobrze wypadają tu różnego rodzaju detale dźwiękowe. Zapałka na początku piosenki „Hello” Adele, szelest kartek, jakieś rozmowy w tle – to wszystko bez problemu da się wyłuskać z dźwiękowego tła, jest wyraźnie niezależne od dużej przecież mocy wokalu wspomnianej artystki i uderzającego miarowo basu. Szczegóły lubię sprawdzać również na muzyce symfonicznej – i tutaj też Penrose robią bardzo dobre wrażenie. Separacja i czystość brzmienia stoją tu na wyśmienitym poziomie. Całość dopełnia niezwykle fajna scena i wrażenie „otulenia” dźwiękiem. Wniosek: to słuchawki do grania, ale w muzyce także się sprawdzą, o ile nie przeszkadza wam w tym przypadku ich ogólne ciepłe brzmienie.


Uniwersalność zestawu

Jak już zostało powiedziane, Penrose obywają się bez kabla podłączamy je z wykorzystaniem dongle’a USB. Równie dobrze możemy użyć protokołu Bluetooth (także jednocześnie ze wspomnianą łącznością 2,4 GHz), jest i opcja podpięcia przez mini-jacka. W tym ostatnim przypadku jednak musimy się liczyć z faktem, że tak czy inaczej trzeba włączyć zasilanie słuchawek – cóż, najwyraźniej taki czar zastosowanej tu technologii. Nie ma tutaj również trybu działania przez kabel USB. Jedno ładowanie wystarcza na 10-15 godzin zabawy (zależnie od głośności), potem niestety trzeba uzupełnić stan akumulatora, co na szczęście można robić jednocześnie z użytkowaniem – niemniej transmisja dźwięku niezmiennie odbywa się przez dongle’a USB.

Audeze Penrose
Audeze Penrose

Słuchawki „dogadują się” z pecetem i konsolami Sony – jeśli chcecie używać ich ze sprzętem Microsoftu, to należy kupić wersję Penrose X. Aha, dla niektórych może to być ważna rzecz: sterowanie głośnością odbywa się przez pokrętło na lewej muszli – systemowy suwak Windowsa 10 w moim przypadku nie działał. Dla mnie jednak nie stanowiło to większego problemu. Mikrofon? Dobrze, że jest, ale trudno go zaliczyć do wad czy zalet sprzętu. Ot, działa, niczym szczególnym się nie wyróżniając.


Kupić?

Pod pewnymi względami to trudne w ocenie słuchawki. Z jednej strony mamy tu wyśmienite przetworniki planarne, które sprawiają, że w dźwięku można się po prostu zanurzyć i odpłynąć. Słuchawki świetnie sprawdzają się z rockiem, muzyką klasyczną oraz wszędzie tam, gdzie na pierwszy plan wybijają się cieplejsze, dominujące wokale. Z drugiej niektórych mogą irytować ograniczenia wynikające z zastosowania takiej, a nie innej technologii. Niemniej słuchawki przypadły mi do gustu: to rewelacyjna, ciepło grająca konstrukcja nie tylko sprawdzająca się w gamingu, ale też pozwalająca przyjemnie posłuchać muzyki. Mnie profil dźwiękowy zestawu Penrose „siadł” jak mało który – a to jest chyba w tym wszystkim najważniejsze. Jeśli kupicie świadomie, wiedząc, czego oczekiwać, na pewno będziecie zadowoleni.

Audeze Penrose
Audeze Penrose

Cena: 1399 zł | tophifi.pl

AUDEZE PENROSE – PARAMETRY

Przenoszone częstotliwości: 10 Hz – 50 kHz • Przetworniki: planarne 100 mm • Długość kabla: 1,25 m (mini-jack), 1,55 m (USB-C – USB-C), 1,55 m (USB-C – USB-A) • Sposób podłączenia: dongle USB, Bluetooth 5.0, mini-jack • Wbudowany mikrofon: elastyczny, odpinany • Inne: kodeki SBC i AAC, tryb jednoczesnego działania przez 2,4 GHz i Bluetooth, oprogramowanie, akumulator do 15 h, na lewej muszli – pokrętła głośności i gain, wyłącznik, wyłącznik mikrofonu, gniazda mikrofonu, mini-jack i USB-C • Waga: 320 g

Ocena

Nietypowe, ale świetne pod względem brzmienia słuchawki. Grają ciepło i soczyście, otulając dźwiękiem. Bez problemu usłyszycie szczegóły w muzyce, a w grach przyjemne doły podkreślą akcję na ekranie. Mają kilka wad, które w moim odczuciu są jednak rekompensowane przez wrażenia z odsłuchu. Trochę jednak kosztują.

8
Ocena końcowa

Plusy

  • wyśmienitej jakości ciepły dźwięk pełen detali
  • bezstratna transmisja przez dongle’a USB
  • niby mamy tu nacisk na doły, ale w praktyce słuchawki są całkiem zrównoważone i nadają się do muzyki
  • solidna, dobrze wykonana konstrukcja
  • jak na takie rozmiary – wygodne
  • dużo sposobów podłączenia
  • aplikacja Audeze HQ

Minusy

  • mini-jack tak czy inaczej wymaga naładowanego akumulatora
  • taka sobie żywotność akumulatora
  • cena
  • brak trybu działania z kablem USB


Czytaj dalej

Redaktor
Grzegorz „Krigor” Karaś

Gdyby mnie ktoś zapytał, ile pracuję w CD-Action, to szczerze mówiąc, nie potrafiłbym odpowiedzieć. Zacząłem na początku studiów i... tak już zostało. Teraz prowadzę działy sprzętowe właśnie w CD-Action oraz w PC Formacie. Poza tym dużo gram: w pracy i dla przyjemności – co cały czas na szczęście sprowadza się do tego samego. Głównie strzelam i cisnę w gry akcji – sieciowo i w singlu. Nie pogardzę też bijatyką, szczególnie jeśli w nazwie ma literki MK, a także rolplejem – czy to tradycyjnym, czy takim bardziej nastawionym na akcję.

Profil
Wpisów580

Obserwujących23

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze