18.08.2024, 10:00Lektura na 9 minut

Xiaomi 14 Ultra – test. To prawdziwa fotograficzna bestia!

Jeśli szukacie naprawdę dobrego smartfona pod względem fotografii, to wybór w istocie jest niewielki. Wśród tych kilku modeli Xiaomi 14 Ultra zaś z całą pewnością się wyróżnia.


Grzegorz „Krigor” Karaś

Jak już wspomniałem we wrażeniach z testowania tego telefonu w Norwegii, obecna linia flagowców nie jest dla chińskiego producenta zbyt szczęśliwa. Po sieci poniosła się wieść, że „czternastki” mają wadę fabryczną w postaci parującej szybki aparatu. Tę kwestię też poruszę – ale po kolei.


Co w środku?

To sprzęt, który działa, wykorzystując nieujarzmioną – za chwilę do tego wrócę – potęgę układu Snapdragon 8 Gen 3 z grafiką Adreno 750. Bestia to ośmiordzeniowa, wykonana w procesie 4 nm i rozpędzająca się do 3,3 GHz w przypadku najwydajniejszego rdzenia. I to najwyraźniej wystarczy, aby telefon niemalże ugotować. Niestety układ chłodzenia zupełnie sobie nie radzi, gdy poddajemy to urządzenie długotrwałemu, dużemu obciążeniu. Dość powiedzieć, że Xiaomi 14 Ultra w moim przypadku nie był w stanie ukończyć żadnego stres testu 3D Marka – dawno nie miałem tak zachowującego się sprzętu w rękach. Obrazu dopełnia fakt, że obudowa przy wspomnianych próbach nagrzewała się w sposób wręcz nieprzyzwoity, powodując spory dyskomfort.

Xiaomi 14 Ultra
Xiaomi 14 Ultra

Standardowe testy już jednak telefon ukończył bez problemu. GeekBench 6 wypluł 2089/6385 pkt, 3D Mark w kolejnych sprawdzianach spisał się zaś następująco: Steel Nomad Light – 1526 pkt, Solar Bay – 7550 pkt, Wild Life – maksimum, Wild Life Extreme – 4376 pkt. To oczywiście świetne wyniki, w praktyce przekładające się na znaczną wydajność i brak przycinek na co dzień. Innymi słowy – w normalnym użytkowaniu nic tu nie budzi niepokoju, gry chodzą bardzo dobrze, ale z tyłu głowy kołacze myśl, że jednak nie wszystko poszło tak, jak powinno, i mogło być lepiej.


Reszta wyposażenia i obudowa

Testowany przez nas model został wyposażony w 512 GB flasha UFS 4.0 i 16 GB pamięci RAM. Slotu na karty brak, podobnie zresztą jak mini-jacka oraz eSIM-a. Ekran za to mamy bardzo przyzwoity. To LTPO AMOLED o przekątnej 6,73″, rozdzielczości 1440 × 3200, odświeżaniu 120 Hz i jasności do 3000 nitów. Świetne kolory, fajne kąty i widoczność nawet w ostrym świetle – to wyszło super. Po stronie plusów należałoby też zanotować zgodność z Wi-Fi 7 i BT 5.4, a także obecność emitera podczerwieni. Cieszy również ładowarka 90 W w opakowaniu – telefon do życia przywrócimy w ok. pół godziny, a do dyspozycji mamy też nieznacznie wolniejsze bezprzewodowe „tankowanie” 80 W.

Xiaomi 14 Ultra
Xiaomi 14 Ultra

Pochwalę także to, jak urządzenie leży w ręce. Sprzęt został trochę lepiej wyważony niż chociażby Xiaomi 11 Ultra – wyspa aparatów dalej do małych nie należy, ale „góra” nie ciąży aż tak bardzo, żeby konieczna była zmiana chwytu. Przyciski rozłożono poprawnie, obsługa urządzenia nie nastręcza problemów. Wygląd? W dechę – biała ekoskóra prezentuje się bardzo dobrze, a zamknięty charakter obudowy przekłada się na zgodność z normami ujętymi symbolem IP68.


Jakość fotografii

Sporo o tym, jak Xiaomi 14 Ultra sprawuje się w roli aparatu, napisałem już wcześniej, w relacji z wypadu do Norwegii. Pozwólcie więc, że tutaj skupię się na tym, czego mi tam brakowało – na fotografii nocnej mianowicie. To żadna niespodzianka, że również w tym wypadku telefon radzi sobie bardzo dobrze. Rzucającym się w oczy faktem jest to, że niezależnie od ogniskowej w warunkach miejskich w zasadzie nie szumi: nie licząc równie sporadycznych, co egzotycznych przypadków, kiedy próbujemy robić zdjęcia czarnym kotom na nieoświetlonych kominach nocą, fotografie pozbawione są charakterystycznego dla tańszych modeli ziarna.

13
zdjęć

Czasem za to negatywnie może was zaskoczyć spadek ostrości w wypadku skrajnie niedoświetlonych scen – to jednak rzadkie sytuacje, a telefon tak czy inaczej „widzi” wtedy znacznie więcej niż ludzkie oko, co świadczy nie tylko o jakości matryc, ale też o tym, że software wykonuje tu naprawdę ciężką pracę przy wygładzaniu i rozjaśnianiu. Sumarycznie efekty są naprawdę bardzo dobre.

Fotografia zrobiona na niemal zupełnie ciemnym placu zabaw. Aparat ukazuje więcej, niż widzimy gołym okiem.
Fotografia zrobiona na niemal zupełnie ciemnym placu zabaw. Aparat ukazuje więcej, niż widzimy gołym okiem.

Szybko jednak zwróciłem uwagę na różnice w jasności obiektywów. I co ciekawe, najgorzej nie wypada „najdłuższy” z modułów tele, tylko „szkiełko” ultrapanoramiczne. Na standardowych ustawieniach fotografie nim robione okazują się wyraźnie ciemniejsze od pozostałych – lecz wciąż jak najbardziej akceptowalne. Reszta „słoiczków” radzi sobie lepiej i tutaj efekty mogą być naprawdę niezłe, choć oczywiście najlepsze, jeśli pozostaniemy przy tym głównym. Peryskop, formalnie najciemniejszy z zestawu aparatów, kiedy jest mniej fotonów, lubi popadać w „mozaikę”, czyli znacząco pogarsza się szczegółowość zdjęć, a algorytmy zaczynają raczej zgadywać, co próbowaliśmy uchwycić, niż rzeczywiście obrabiać to, co widać. No ale ten efekt pojawia się dopiero, gdy światła prawie całkiem brakuje.

9
zdjęć

Nawiasem mówiąc, do testów wraz z telefonem dostałem przeznaczony dla Xiaomi 14 Ultry zestaw foto i muszę przyznać, że… to naprawdę fajna rzecz! W istocie przystawka ta jest gripem fotograficznym, który nasuwamy na dolną część urządzenia, czyli tam, gdzie znajduje się złącze USB-C. Sprzęt ten ma wewnątrz niewielki powerbank o pojemności 1500 mAh, co w praktyce wg producenta dodaje nam 23% pojemności akumulatora. Ważniejsza jednak wydaje się obecność dwustopniowego spustu, suwaka zoomu i konfigurowalnego pokrętła (możemy przypisać do niego wybraną przez nas funkcję, np. ekspozycję czy głębię ostrości). W fotografiach poziomych – rewelacja. W pionowych – cóż, tutaj wygodniej było mi korzystać z przycisku ekranowego, ale to raczej siła przyzwyczajenia. W zestawie dostaliśmy również skórzane etui oraz pierścienie: dekoracyjny i adapter filtra 67 mm. Całość prezentuje się bardzo stylowo, ale sporo też niestety kosztuje – trzeba mieć dodatkowy tysiąc złotych.


Czy paruje?

Skoro było już o foto, to pozostała jeszcze kwestia parowania szybki, sprawa, o której głośno zrobiło się przy premierze smartfona i która to położyła się cieniem na 14. serii flagowców. Xiaomi 14 Ultra używałem przez ok. miesiąc jako głównego telefonu i w normalnych okolicznościach nie zaparował mi ani razu. Odwiedził ze mną aquapark, saunę, chodziłem z nim również po górach i przed dwa bardzo intensywne i pełne focenia dni miałem okazję pobawić się nim w Norwegii, gdzie zresztą też pojawiła się okazja do przetestowania urządzenia w saunie. Cały ten czas – zero problemów.

Xiaomi 14 Ultra
Xiaomi 14 Ultra

Postanowiłem jednak z ciekawości spróbować sprowokować to zjawisko, trochę w niesportowy sposób wrzucając telefon do zamrażarki. Udało się dopiero za trzecim podejściem, kiedy sprzęt przeleżał w -18°C jakieś pół godziny, a następnie wyniosłem go na zewnątrz, wystawiając na działanie letniego słońca. Musicie przyznać – to scenariusz ekstremalny i zarazem niezbyt życiowy. Zresztą niezgodny, jak się okazuje, z podanymi przez producenta w instrukcji obsługi urządzenia warunkami użytkowania, gdyż te określają sugerowany zakres temperatur pracy sprzętu jako przedział od 0 do 40°C (w przypadku Samsunga S24 Ultra to 0-35°C, swoją drogą). Innymi słowy – zagrałem trochę nie fair.

Skutkiem owej operacji było jednak to, że na głównym obiektywie po wewnętrznej stronie z boku pojawiło się parę niewielkich kropli cieczy, które zniknęły po ok. dwóch minutach – wcześniej jednak z racji położenia w ogóle nie przeszkadzały w robieniu zdjęć. Co jeszcze ciekawsze, postanowiłem równolegle z Ultrą takiej samej krioterapii poddać trzy inne, starsze już, styrane życiem telefony – delikatna mgiełka po wewnętrznej stronie pojawiła się na jednym z nich, dwa zaś w tych samych okolicznościach nie zaparowały.

Xiaomi 14 Ultra
Xiaomi 14 Ultra

Moim zdaniem kwestią felernej szyby we flagowcu Xiaomi nie ma co się przejmować – jest nadmiernie rozdmuchana. Efekt ten wywołałem sztucznie, w istocie przy trzecim podejściu, bo krótsze, kilku- lub kilkunastominutowe sesje chłodzące nic nie dawały. W normalnym użytkowaniu telefon sprawował się zaś bez zarzutu przez ok. cztery tygodnie, po drodze doświadczając naprawdę zmiennych warunków.


Podsumowanie

Nie będę się rozpisywał: dla mnie to obecnie najlepszy na rynku telefon do zdjęć, przypadł mi do gustu bardziej niż topowy model Samsunga, którego też niedawno miałem w rękach. Aparat działa sprawnie, jest intuicyjny, daje wyśmienitej jakości fotografie, a wydajność nie pozostawia wątpliwości, że mowa o sprzęcie najwyższej klasy, i to nawet pomimo faktu, że pod obciążeniem grzeje się jak chyba żaden ostatnimi czasy. W codziennym użytkowaniu „czternastka” spodobała mi się bardziej niż model 11 Ultra, z którego miałem okazję dość długo korzystać – a już na pewno lepiej tutaj spisywał się akumulator, pozwalając na niemal cały dzień focenia. Odnoszę też wrażenie, że ten telefon po prostu pewniej leży w dłoni. Czy kupiłbym dla siebie? Gdybym miał takie pieniądze na zbyciu, prawdopodobnie tak – choć nie jest to konstrukcja pozbawiona wad.

Xiaomi 14 Ultra
Xiaomi 14 Ultra

Cena: 6799 zł

Dostarczyło: Xiaomi

XIAOMI 14 ULTRA – PARAMETRY

System: Android 14 + HyperOS • Procesor: Snapdragon 8 Gen 3 • Grafika: Adreno 750 • Ekran: LTPO AMOLED, 6,73″, 1440 × 3200, 120 Hz, do 3000 nitów • Pamięć: 16 GB RAM-u, 512 GB flasha USF 4.0 • SIM: 2 × nanoSIM • Komunikacja: 5G, Wi-Fi 7, Bluetooth 5.4, NFC, USB-C • Akumulator: 5000 mAh, niewymienny, ładowanie 90 W przewodowo, 80 W bezprzewodowo • Aparat: tylny 50 Mpix, f/1.6-4.0, 23 mm, OIS + szerokokątny 50 Mpix, f/1.8, 12 mm + tele 50 Mpix, f/1.8, 75 mm, OIS + peryskopowy 50 Mpix, f/2.5, 120 mm, OIS + przedni 32 Mpix, f/2.0 • Czujniki: akcelerometr, zbliżeniowy, żyroskop, magnetometr, grawitacyjny, światła kolorowego, barometr, czytnik linii papilarnych pod ekranem, GPS, emiter podczerwieni • Inne: ładowarka 90 W w zestawie, głośniki stereo, IP68 • Wymiary: 161,4 × 75,3 × 9,2 mm • Waga: 224 g

Ocena

Świetny, choć pod pewnymi względami nierówny flagowiec z rewelacyjnie działającymi aparatami. Trochę co prawda szkoda, że przy dużym obciążeniu chłodzenie nie daje rady, ale na co dzień mi to nie przeszkadzało. To wygodny, hi-endowy sprzęt, który w normalnym użytkowaniu – wbrew temu, co twierdzi internet – nie zaparował mi ani razu. Sprawiedliwie muszę jednak zaznaczyć, że w specyficznych okolicznościach efekt ten udało mi się wywołać.

8
Ocena końcowa

Plusy

  • świetna wydajność i płynna praca na co dzień
  • rewelacyjny zestaw obiektywów!
  • ogółem bardzo dobry ekran
  • o dziwo, nieźle leży w dłoni
  • wygląd
  • sporo pamięci do dyspozycji
  • dobra wydajność akumulatora
  • możliwość dokupienia zestawu fotograficznego
  • w normalnym użytkowaniu nie zdarzyło mi się ani razu, żeby aparat zaparował
  • IP68

Minusy

  • bardzo mocno grzeje się pod długim i dużym obciążeniem – chłodzenie w tym wypadku po prostu nie daje rady
  • ultraszerokokątny obiektyw w nocnych zdjęciach jest ciemniejszy i mniej „żywy” niż reszta kolegów
  • peryskopowy obiektyw wyraźnie traci na detalach w scenach gorszych niż typowa „noc miejska”
  • brak eSIM-a, mini-jacka i slotu na kartę pamięci


Czytaj dalej

Redaktor
Grzegorz „Krigor” Karaś

Gdyby mnie ktoś zapytał, ile pracuję w CD-Action, to szczerze mówiąc, nie potrafiłbym odpowiedzieć. Zacząłem na początku studiów i... tak już zostało. Teraz prowadzę działy sprzętowe właśnie w CD-Action oraz w PC Formacie. Poza tym dużo gram: w pracy i dla przyjemności – co cały czas na szczęście sprowadza się do tego samego. Głównie strzelam i cisnę w gry akcji – sieciowo i w singlu. Nie pogardzę też bijatyką, szczególnie jeśli w nazwie ma literki MK, a także rolplejem – czy to tradycyjnym, czy takim bardziej nastawionym na akcję.

Profil
Wpisów618

Obserwujących23

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze