To jeden z najtańszych laptopów z RTX-em 5060 i daje radę, choć ma pewną wadę. Test Gigabyte Gaming A16
„Smukłe laptopy gamingowe” – takie określenie wiele osób uzna pewnie za oksymoron, no bo w końcu albo dajemy notebookowi „oddychać” i pozwalamy chłodzeniu pracować wydajnie, albo albo dusimy bebechy urządzenia w ciasnej i wąskiej „klatce”, ograniczając jego moc. Gigabyte Gaming A16 stara się udowodnić, że można połączyć oba te światy, zamykając w naprawdę niepozornej obudowie RTX-a 5060 i procesor Ryzen 7 260. Jak ten laptop sprawdza się w praktyce? Cóż, nie jest łatwo podsumować go jednym zdaniem, ale raczej więcej tu pozytywów niż negatywów. Zobaczcie sami.
On jest naprawdę ładny
Pierwsze wrażenie Gigabyte Gaming A16 zrobił na mnie wręcz piorunujące. Od razu po wyjęciu go z pudełka zwróciłem uwagę, że – jak na sprzęt do grania – jest bardzo smukły oraz lekki (waży ok. 2,2 kilograma). Po otwarciu klapy również wszystko wyglądało w porządku – podświetlana klawiatura, duży touchpad oraz matowe wykończenie nie budzą zastrzeżeń co do jakości wykonania. Ogólnie, gdyby nie „celownik” na środku gładzika, nie powiedziałbym, że Gigabyte A16 to laptop gamingowy, co jest dla mnie sporą zaletą (mogę go bez problemu zabrać ze sobą do kawiarni czy na spotkanie biznesowe).

Zaskakująco dobrze prezentuje się ekran IPS LCD, który pomimo braku wsparcia dla HDR-u pokazuje przyjemne dla oka kolory i dysponuje całkiem niezłą czernią (jak na tą klasę sprzętu). Matryca może pochwalić się przekątną 16 cali, częstotliwością odświeżania 165 herców i rozdzielczością 1920 × 1200 pikseli, czyli nieco większą niż Full HD, i daje to zadowalającą ostrość w każdym zastosowaniu. Z początku nawet powątpiewałem, czy wyświetlacz faktycznie jest aż tak duży – dzięki bardzo wąskim ramkom wydawał się skromniejszy.
Podczas testów nie mogłem też nic zarzucić chłodzeniu – pracowało dobrze (choć nieco głośno) i utrzymywało laptopa w bezpiecznym zakresie temperatur (70-83 stopni Celsjusza pod obciążeniem). Sprzęt nie był nadmiernie gorący w dotyku w okolicy klawiatury i gwarantował stały framerate bez wyraźnych oznak throttlingu, co przy tak cienkim notebooku naprawdę imponuje.
Wydajność jest w porządku (ale ten RTX 5060…)
Zanim zajmę się wynikami w grach, muszę wspomnieć, że laptop przyszedł do mnie w bazowej konfiguracji, czyli z 16 GB pamięci RAM i 512 GB miejsca na dysku. Jeśli rozważacie zakup tego notebooka, zdecydowanie polecam zainteresować się lepszą wersją, z 1 TB przestrzeni na dane, bo w przeciwnym wypadku po zainstalowaniu trzech-czterech współczesnych produkcji AAA skończy się wam dostępna pamięć. Z kolei każdego, kto lubi i potrafi „grzebać” we wnętrzu laptopów, ucieszy zapewne możliwość samodzielnej rozbudowy RAM-u i SSD, co zazwyczaj jest trochę bardziej opłacalne niż zakup droższego wariantu notebooka w sklepie.

Warto też dodać, że Gigabyte Gaming A16 jest jednym z najtańszych sprzętów wyposażonych w RTX-a 5060 i przejawia się to m.in. w tym, iż dostajemy tutaj wersję z TGP ograniczonym do 80 W, czyli mniejszą wartością od maksymalnej, wynoszącej 100 W. Wydajność będzie więc odrobinę niższa niż w przypadku laptopów z większym limitem mocy. Szkoda, ale rozumiem, że szczupła obudowa wymagała zaoszczędzenia tych 20 watów dla utrzymania odpowiedniej kultury pracy i temperatury.
A jak właściwie Gigabyte Gaming A16 wypada w grach? Nie najgorzej, a jak na tak tani sprzęt, to nawet można powiedzieć, że dobrze. W Cyberpunku 2077, na ustawieniach „RT Średnie”, w rozdzielczości 1920 × 1200 pikseli, z DLSS-em ustawionym w trybie jakości, udało mi się uzyskać średnio 49 klatek na sekundę. Żeby cieszyć się większą płynnością z włączonym śledzeniem promieni, musiałem zejść do ustawień „RT Niskie”, które dały średnio już dużo przyjemniejsze 71 fps-ów.
W bardzo wymagającym Indianie Jonesie i Wielkim Kręgu niezależnie od wybranych opcji graficznych dostawałem powiadomienie o niewystarczającej ilości pamięci VRAM. Mimo tego gra działała całkiem dobrze w rozdzielczości 1920 × 1080 pikseli, na średnich ustawieniach, pokazując średnio 60 klatek na sekundę, choć w centrum Rzymu od czasu do czasu pojawiały się spadki w trakcie biegania po zatłoczonych ulicach. Niestety z niewiadomych przyczyn nie mogłem zmienić rozdzielczości na wyższą ani sprawdzić generowania klatek – obie funkcje po prostu nie działały.

Znacznie cięższą próbą dla Gigabyte’a A16 było Clair Obscur: Expedition 33 działające na Unreal Enginie 5. Tutaj w Full HD i z wykorzystaniem DLSS-a w trybie jakości, na średnich ustawieniach graficznych, udało mi się osiągnąć mniej więcej 50 klatek na sekundę z dużymi spadkami w okolice 30 fps-ów w trakcie walk. Przestawienie wspomnianej techniki Nvidii na profil „zbalansowany” pozwoliło zaś utrzymać 60 fps-ów przez większość czasu – ale starcia nadal powodowały spadki do ok. 45 fps-ów w intensywniejszych momentach.
Najlepiej komputer poradził sobie w grze Assetto Corsa Rally, gdzie na wysokich nastawach, w rozdzielczości 1920 × 1200 pikseli i z DLSS-em w trybie jakości cały czas utrzymywał ponad 60 klatek na sekundę. W trakcie całego odcinka specjalnego średnia liczba fps-ów wynosiła ok. 70.
Jak widzicie, na sprzęcie Gigabyte’a da się pograć we współczesne produkcje AAA, choć wymaga to zabawy z opcjami graficznymi. Generalnie mieszanka średnich i wysokich detali powinna zapewnić wam w większości tytułów 60 klatek na sekundę, ale uważajcie na te bazujące na Unreal Enginie 5 – w nich może być nieco gorzej.
Bateria i głośniki nie należą do jego mocnych stron
Wbudowana bateria o pojemności 76 Wh pozwoliła mi maksymalnie na cztery godziny użytkowania laptopa przy jasności ekranu ustawionej na 60%, z włączonym Wi-Fi i Bluetoothem. W tym czasie przeglądałem internet, popracowałem trochę w Wordzie i obejrzałem dwa-trzy filmiki na YouTubie. Chciałem napisać, że jak na tak kompaktowy i lekki sprzęt, to całkiem dobry wynik, ale przypomniałem sobie, iż większość „biznesowych” notebooków wytrzymuje spokojnie pięć-sześć godzin na jednym ładowaniu. Podczas grania jest jeszcze gorzej. Wydajność zauważalnie spada, a „soku” wystarcza na mniej więcej półtorej godziny zabawy.

Niestety dużym minusem Gigabyte’a są głośniki. Dokładnie pamiętam, że ów element stanowił też największą wadę mojego pierwszego gamingowego notebooka – Lenovo Y50-70 z 2015 roku. Nie mogę uwierzyć, że producenci laptopów w dalszym ciągu wkładają do swoich sprzętów te same małe, płaskie pod względem jakości audio „grajki” co kilka lub kilkanaście lat temu. W tej kwestii bezkonkurencyjne są jednak MacBooki, bo nawet najtańsze modele Air sprzed trzech-czterech lat potrafią zagwarantować czysty i zaskakująco głęboki dźwięk. Niestety w przypadku laptopów z systemem Windows w tej materii nie zmieniło się najwyraźniej dosłownie nic, bo Gigabyte A16 brzmi po prostu kiepsko. Żeby cieszyć się wysokiej jakości efektami lub dialogami podczas grania czy oglądania filmu, trzeba założyć słuchawki lub podłączyć jakiś zewnętrzny sprzęt, np. soundbara.
Nie jestem fanem tego softu
Osobiście uważam, że oprogramowanie dostarczane przez producentów laptopów gamingowych jest w większości przypadków niepotrzebnie naładowane „bajerami” – praktycznie nigdy ich nie używam. Nie inaczej wygląda to w przypadku Gigabyte’a i jego softu GiMate. Nie polubiłem się z nim, bo w zasadzie poza funkcją zbiorczych, automatycznych aktualizacji nie miał nic ciekawego do zaoferowania. Szczególnie że rozmaite profile zasilania są dziwnie opisane i przeważnie niewiele się od siebie różnią, gwarantują po prostu lepszą wydajność lub dłuższy czas pracy na baterii.
Na domiar złego w laptopie Gaming A16 to właśnie GiMate odpowiada za zarządzanie kartami graficznymi i fakt ten sprawił, że przez pierwsze pół godziny… nie mogłem zainstalować sterowników do RTX-a 5060 – system w ogóle go nie wykrywał. Okazało się, że muszę odpalić wspomniany program, przestawić laptopa w tryb „gamingowy”, aby GPU się uaktywniło, i dopiero wtedy zaktualizować drivery. Głupota.
W tej cenie nie ma dużej konkurencji
Trochę ponarzekałem na software, głośniki oraz „obciętą” wersję RTX-a 5060, ale ogólnie rzecz ujmując, Gigabyte Gaming A16 wywarł na mnie pozytywne wrażenie. Jest zaskakująco dobrze wykonany, nie rzuca się w oczy w przeciwieństwie do typowego gamingowego laptopa i ma dość wydajności, żeby komfortowo pobawić się na nim w najnowszych grach. Wiadomo, że pewne kompromisy zostały poczynione, ale mówimy jednak o dość budżetowej propozycji.
W cenie ok. 4300 złotych (w wersji bez systemu) jest to jeden z najtańszych notebooków wyposażonych w RTX-a 5060 i zarazem sprzęt, który za niewielkie pieniądze umożliwi wam granie w ulubione pozycje np. na studiach, z dala od komputera stacjonarnego w domu lub na służbowych wyjazdach.
Cena: 4312 zł
Dostarczył: Gigabyte
GIGABYTE GAMING A16 – PARAMETRY
Procesor: AMD Ryzen 7 260 – 8 rdzeni, 16 wątków, 3,8 GHz (5,1 GHz Turbo Boost), 24 MB cache (łącznie) • RAM: 16 GB, DDR5, 5600 MHz (maksymalnie 64 GB) • Dysk SSD: 512 GB PCIe NVMe 4.0 • Karta graficzna: Nvidia GeForce RTX 5060 8 GB, GDDR7 oraz zintegrowana AMD Radeon 780M • Ekran: 16″, 1920 × 1200, IPS LCD, 165 Hz, szczytowa jasność 300 cd/m2, matowa powłoka • Łączność: Wi-Fi 6E, Bluetooth 5.2 • Złącza: 1 × DC-in (wejście zasilania), 1 × HDMI 2.1, 1 × RJ-45 (LAN), 1 × USB 2.0, 1 × USB Type-C 3.2 Gen.1 (z DisplayPort i Power Delivery), 1 × wyjście słuchawkowe / wejście mikrofonowe, 2 × USB 3.2 Gen. 1 • Akumulator: 76 Wh • Waga: 2,2 kg • Wymiary: 2,29 × 35,83 × 26,25 cm
Ocena: 7,5
Plusy:
dobrze wykonana, elegancka obudowa
zaskakująco przyjemny ekran IPS
wydajność w grach stoi na przyzwoitym poziomie
atrakcyjna cena
Minusy:
kiepskie głośniki
RTX 5060 w słabszej wersji z TGP 80 W
bateria nie zachwyca
