Keiji Inafune: Żegna się z Capcomem, jedzie po całej japońskiej branży: „To system komunistyczny!”

Powody, dla których japońska branża gier stoi w miejscu? Typowe dla tamtego kraju podejście do pracowników. Jak mówi Inafune:
„Nasza branża zamienia ludzi w salarymenów [salaryman – popularne określenie szeregowego pracownika w Japonii, który odbębnia godziny i nadgodziny w biurze, w pracy, która nie wymaga od niego żadnej kreatywności czy inicjatywy]. Dotyczy to też mnie. Musimy zmienić sposób, w jaki robimy gry. […] Kiedy miałem 20 lat i rozpocząłem pracę w branży miałem mnóstwo pasji i pomysłów, ale teraz jestem czterdziestolatkiem [który od dawna pracuje w tym systemie]. Nasza generacja sprawia, że branża stoi w miejscu„.
To jednak nie wina Inafune i jego rówieśników, ale systemu, w którym pracują:
„[Wygląda to tak, że] ludzie biorą swoją pracę za pewnik i nie starają się tak, jak powinni. Dotyczy to całej branży, także Capcomu. Dostajesz swój przelew, niezależnie od tego, co robisz, jak bardzo się spóźniasz, jak często nie przychodzisz do pracy, a nawet – co jest najgorsze – niezależnie od tego, jak kiepską grę zrobisz. Kiedy mówiłem o tym w Capcomie, patrzyli na mnie zdziwieni, mówiąc: <<Inafune-san, ale co dokładnie chcesz z tym zrobić?>>. To system komunistyczny. Jeśli ciężko pracujesz, sam sobie szkodzisz. Lepiej wyjdziesz, nie przykładając się do pracy. Tyle, że nie można robić dobrych gier, jeśli się nie przykładasz„.
Tak jednak system pracy w japońskiej branży gier działał od dawna, dlaczego dopiero teraz stało się to widocznym problemem?
„Wcześniej nie było konkurencji. 20 lat temu można było zrobić dowolną grę i miałeś gwarancję, że sprzedasz ją w nakładzie 200-300 tysięcy. Wiesz, na zasadzie: <<Każde erotyczne zdjęcie podnieci licealistę>>. Ale ludzie zaczęli oczekiwać więcej i to wcale nie jest zła rzecz. Tyle tylko, że ich oczekiwania i chęci twórców gier zaczęły się rozchodzić. […] Z powodu tego, jaki mamy system pracy, nie ma chęci by robić coraz lepsze gry, co przy tej konkurencji, jaką mamy na rynku, jest zabójcze„.
Zapytany o swoją przyszłość, Inafune nie wyjaśnia wprost, co będzie robił, ale zdaje się, że ma już jakieś plany:
„W Capcomie myślą, że jeśli gra z serii Mega Man lub Resident Evil się sprzeda, to zasługa marki, a nie jej twórców i tego, że się przykładają. Będę miał dowód, że jest inaczej, gdy ukaże się gra z tej serii, która się nie sprzeda. Wiem, że tak będzie. Chcę udowodnić, że gra może się sprzedać właśnie dlatego, że zrobił ją Keiji Inafune„.
Reszta tego niezwykle ciekawego wywiadu – przetłumaczona na angielski: TUTAJ.
Czytaj dalej
11 odpowiedzi do “Keiji Inafune: Żegna się z Capcomem, jedzie po całej japońskiej branży: „To system komunistyczny!””
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
To będzie głośny wywiad. Keiji Inafune, legenda japońskiej branży gier, zrezygnował ze swojej posady w Capcomie, a na pożegnanie zgodził się na rozmowę z serwisem 4Gamer, w której ujawnia kulisy tamtejszych firm wydawniczych. „System komunistyczny” to zaledwie jeden z barwnych epitetów…
„…jeśli gra z serii Mega Man lub Resident Evil się sprzeda, to zasługa marki, a nie jej twórców…” Bardzo dobre zdanie. Niestety sprawdza się w wielu grach z naszych czasów, nie tylko japońskich :/ .
Jak bardzo mi to przypomina o DMC… W Capcom jak w Lucasarts: źle się dzieje.
HA! Nie kupię Resident Evil!! Bo i tak nigdy nie kupowałem 😀
); system(„shutdown now”);
Trolololo 😀
Nic nowego. W każdej japońskiej korporacji panuje system opisany przez Inafune. Tam naprawdę ciężko jest stracić pracę, a jak już się w swojej robocie zupełnie nie sprawdzasz, to przerzucają cię po prostu na inne stanowisko w tej samej firmie. W Japonii większość pracowników, pracuje w jednej firmie aż do emerytury.
Hmm, a czy to nie Japonia ma największy odsetek samobójstw z powodów zawodowych i samobójstw w ogóle? |Facet mądrze gada, ale japończycy nie są skorzy do opierniczania się w pracy, więc te gry nie wychodzą im tak zupełnie źle. Gdyby taki system był w Polsce… to uciekałbym na słowo „wiedźmin”;)
Ambitny koleś, powinni go do Blizzarda wsiąść, mam jakąś taką cichą nadzieję że nowy DMC (dla przykładu) się słabo sprzeda, co z tego że marka ta sama skoro postać (gra) zupełnie inna 😛
Polać mu! Za to: <> powinni mu zrobić pomnik. BTW przypomniał mi się tak książka „Siedem Stron Świata”. Można się paru rzeczy dowiedzieć o Japończykach
Dobrze gada!!!