[Magazyn Kulturalny] Czego słuchaliśmy, co czytaliśmy, co oglądaliśmy i co chcemy wam polecić
![[Magazyn Kulturalny] Czego słuchaliśmy, co czytaliśmy, co oglądaliśmy i co chcemy wam polecić](https://cdaction.pl/wp-content/uploads/2021/11/19/098c45d5-4d8c-4895-be5e-74dcaef869a9.jpeg)
STREETLIGHT MANIFESTO: „SOMEWHERE IN THE BETWEEN”
Gdybym miał w Spotify wykaz najczęściej słuchanych albumów, to „Somewhere in the Between” byłoby zdecydowanie na pierwszym miejscu mojej listy. Przez ostatnie trzy miesiące przeskakiwałem od gatunku do gatunku i od płyty do płyty, ale właśnie trzeci krążek Streetlight Manifesto leciał na zapętleniu najdłużej. To muzyka na każdą porę dnia i nocy i na każdy nastrój – pod jednym tylko warunkiem: trzeba lubić trąbki i insze wynalazki. Streetlight gra bowiem niesamowicie melodyjny rock pomieszany ze ska, punkiem i folkiem – pomieszany w tak przystępny sposób, że nawet ludzie z alergią na dowolny z tych elementów są w stanie się przekonać, że to po prostu razem działa. Ja polecam bardzo, bo wyrzucając z playlisty dwa mniej wpadające mi w ucho utwory otrzymałem z „Somewhere in the Between” płytę idealną.
[Berlin]
THEE MICHELLE GUN ELEPHANT: „RODEO TANDEM BEAT SPECTER”
Przedziwna nazwa zespołu, absolutnie bezsensowna nazwa płyty? Tak, to Japończycy, dobrze trafiliście. Ale nie polecałbym, gdyby nie grali zjawiskowo dobrze – a grają tak, że większość „naszych” zespołów usiłujących stukać tzw. garażowy rock może się schować. Na „Rodeo Tandem Beat Specter” jest brzydko, brudno i chaotycznie – gitary są przesterowane tak bardzo, że czasami tworzą totalną ścianę dźwięku, a jednocześnie jest w tym sporo melodii i lecących na ich tle zagrywek sprawiających, że nie przytłaczają. Sekcja rytmiczna zgrywa się z wiosłami tak ślicznie, że noga sama zaczyna tupać, a na to wszystko wchodzi wokalista, który wyje, krzyczy, wreszczy, smęci, zawodzi, śpiewa i drze się tak charakterystycznie, że nie da się pomylić go z nikim innym. Jeżeli miałbym polecać jakiś garażowy rock, czy też po prostu mocno „zgrandżowany” rock’n’roll, to właśnie w wykonaniu Thee Michelle Gun Elephant. Potęga!
[Berlin]
DAGOBA: „POST MORTEM NIHIL EST”
Dagoba, Dagobunia, ależ my się długo nie słyszeliśmy! Dawno temu, jeszcze przed liceum kawałki z ich pierwszego longplaya umilały mi wakacje, pomagając odciąć się od różnych „rihanien”. Powroty po długich rozstaniach bywają ciężkie, ale nie było źle. Głównie dlatego, że w gardle Shawtera oprócz gatunkowej, growlingowej rutyny siedzi też niezły wokal, co dobrze wpływa na przejściowe partie ze spowolnionym (oczywiście, stosunkowo) rytmem. Może i to głupie, że zaczynam opis od wolniejszych momentów, ale tu już dochodzi do głosu mój gust. Nie jestem fanem death i industrial metalu, choć w „I, Reptile” czy „Yes We Die” perkusja przyspieszała akurat wtedy, gdy „wkręcony” machałem pięścią w powietrzu. Album nienagannie skomponowany, choć nieco zbyt jednostajny – czasem miałem wrażenie, że mój mózg przegapia niektóre fragmenty, przyzwyczajając się do stałego odgłosu i przestając go rejestrować. Fani Dagoby przesłuchają na pewno, bo słychać czasami niektóre zabiegi sprzed lat. Ja dodaję „When Winter” i „The Great Wonder” do playlisty „do golenia”, zaś metalowym melomanom – mimo wszystko – radziłbym poszukać czegoś innego.
[Adzior]
SHINGEKI NO KYOJIN (ATTACK ON TITAN)
Wyobraźcie sobie taką grę: biegacie po dachach jak w Assassin’s Creed, wyskakujecie i podbijając pęd specjalnym gazem łapiecie się czegoś linkami jak Spiderman. Jednocześnie musicie uważać na krążących po mieście Tytanów, których dobrze by było wyeliminować za pomocą dwóch bajeranckich mieczy precyzyjnym cięciem w kark. Jeżeli nie dostanę tego na next-genach, to będę obrażony i zniesmaczony do granic. No ale przynajmniej dopóki Japończycy się za to nie wezmą mogę sobie takie rzeczy pooglądać w wychodzącym co tydzień anime Shingeki no Kyojin (opartym na mandze o tym samym tytule), które chwilę się rozkręca, ale jak już rozkręci to na dobre. Polecam, bo dzieje się tam sporo, ale raczej przynajmniej prawie-pełnoletnim, bo brutalnie jest bardzo.
[Berlin]
WIELKI GATSBY
Wyobraźcie sobie, że mieszkacie skromnie, a na wasz dach spogląda wielka posiadłość bogatego dżentelmena, w której na sutych bankietach spotykają się wszystkie znane osobistości. Nie znacie tego człowieka, wydaje się odległy, a w rzeczywistości ma z wami więcej wspólnego, niż możecie sobie wyobrazić. Tak w skrócie dobrze zapowiada się fabuła piątej już ekranizacji Wielkiego Gatsby’ego autorstwa F. Scotta Fitzgeralda. Z daleka pięknie wyglądają też lata dwudzieste przerysowane barwnymi efektami, kostiumami i scenografią. Z bliska już tak miło nie jest, bo akcja nie zawsze zgrabnie balansuje pomiędzy romansem, groteską, thrillerem i Boruta wie, czym jeszcze. Twórcy czasem też za mocno zapuścili się w kicz, co doprowadza do kilku płaskich i nużących scen. Film niezły i tylko niezły – obejrzyjcie raz na DVD. Wystarczy w zupełności.
[Adzior]
BATES MOTEL
Psychoza w reżyserii Alfreda Hitchcocka zdążyła się porządnie zestarzeć i powoli zaczyna bardziej bawić, niż straszyć. Bates Motel odświeża stare dzieje, pokazując w odcinkach wydarzenia przed akcją wiekowego horroru. Mamy więc młodego Normana Batesa, którego mentalny „problem” rozwija się na ekranie od podstaw. Poznajemy też jego emocjonalnie rozchwianą matkę, która chce zacząć życie od nowa w kupionym za bezcen motelu, brata marnotrawnego i grupkę innych, dobrze umiejscowionych postaci. No, „dobrze” w sensie realizacji – los nie był dla nich tak łaskawy, osadzając wszystkich w mieścinie, gdzie mało kto ma dobrze płatną pracę, a wszyscy jeżdżą samochodami wyższej klasy obok dziwnie spokojnej policji czy jeziora obrośniętego miejskimi legendami. Niedawno zakończył się pierwszy sezon serialu – polecam wam przysiąść któregoś weekendu i obejrzeć dziesięć odcinków ciągiem. Solidna reżyseria i zdjęcia oraz współczesne ujęcie starych horrorowych klisz (nie zabrakło kadru z krzyczącą w niebiosa kobietą, a jakże) wyróżniają tę produkcję z tłumu. Na koniec drobny, ale miły i pożyteczny spoiler – udało się uniknąć cliffhangera w samej końcówce, więc oczekiwanie na drugi sezon będzie mniej bolesne.
[Adzior]
Japonia oczami fana
Nieczęsto mam okazję zrecenzować książkę napisaną przez kolegę z CD-Action. (W sumie to zdarza mi się to po raz drugi – stali czytelnicy być może pamiętają, jaki kiedyś zrobiliśmy żart Mac Abrze na Prima Aprilis). Paweł Musiałowski, znany szerzej jako Mr Jedi, to wielki miłośnik Kraju Kwitnącej Wiśni. Spędził w Nipponie bardzo dużo czasu i całą swoją sympatię do niego chciał przelać na kartach książki. Bez wątpienia cel osiągnął: liczba faktów, ciekawostek i anegdot jest w „Japonii oczami fana” ogromna, a entuzjazm bije z każdego akapitu. Na szczęście nie zabrakło również wytknięcia Japończykom ich największych przywar – a niektóre z nich mogą być dla ludzi wychowanych w kulturze europejskiej co najmniej szokujące. „Japonia…” Mr Jediego nie jest jednak idealna. Pomijając kilka nieładnych błędów (w tym nawet brzydkiego „ortografa” na samym początku) jeden rozdział najlepiej w ogóle pominąć (ten o Yakuzie – sprawia wrażenie, jakby był napisany pod wpływem drinka złożonego z piwa i sake, a to nie jest dobra rekomendacja), zastrzeżenia mam też do nieco rozwleczonego wstępu. Ogólnie jednak polecam lekturę wszystkim, którzy chcieliby dowiedzieć się czegoś o jednym z najdziwniejszych narodów na świecie.
[MQc]
Bezsenność w Tokio
MQc poleca wam „Japonię oczami fana”, a ja chętnie ją odradzę polecając w zamian „Bezsenność w Tokio” Marcina Bruczkowskiego. Mówiłem o tej książce w naszym podcaście, ale to dawno było i mogliście zapomnieć, więc powtarzam: to jest jedna z najlepszych książek o Japonii, jakie miałem przyjemność czytać. Naprawdę. Bruczkowski jest zabawny, ma masę anegdot do opowiedzenia, a słuchając o jego przygodach wśród kosmitów w tym dziwnym świecie nawet taki buc jak ja potrafił śmiać się w głos. Warto się za to zabrać tym bardziej, że nie jest to książka pisana z perspektywy turysty czy fana – Bruczkowski w Japonii mieszkał ładnych kilka lat i opowiada o niej jako obcokrajowiec, który próbował sobie tam życie ustawić. I właśnie o tych zmaganiach czytamy – o wszystkich małych radościach i porażkach. Polecam też dlatego, że niedawno ten tytuł wznowiono i można dorwać go też w ebooku za niecałe 20 złotych, a nie na Allegro za siedemdziesiąt, jak to bywało w zeszłym roku.
[Berlin]
Metro 2033
Tak, tak, wiem – spora grupa osób już się zapewne z tą książką zapoznała. Poza mną. Po ukończeniu świetnego i klimatycznego Metro: Last Light postanowiłem jednak nadrobić zaległości i dałem kolejną szansę Metro 2033 (podchodziłem do niego już ze trzy razy…) przy okazji testując świeżo nabytego Kindle’a. I dobrze zrobiłem – przygody nieopierzonego i niedoświadczonego Artema w czasie jego podróży do Polis wciągają. Niekiedy naiwność głównego bohatera może irytować, ale ma to swój urok. Przy okazji dzięki temu odkrywamy podmoskiewski świat i rządzące nimi prawa wraz z samym Artemem. Polecam. A po lekturze warto zagrać we wspomniane Last Light.
[Piotrek66]
Czytaj dalej
45 odpowiedzi do “[Magazyn Kulturalny] Czego słuchaliśmy, co czytaliśmy, co oglądaliśmy i co chcemy wam polecić”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Warto obejrzeć „Dla ciebie i ognia” -za free na YouTube, legalnie. Jeden z najlepszych filmów jakie widziałem 😉
Jak Dagoba to http:www.youtube.com/watch?v=eEOPyD6ye8Q 😛 Dobry gust btw. IN FLAMES RULES pozdrawiam &092;m/
wcorobienie :o! mi się podoba
Jak można podchodzić do Metra 2033 trzy razy? To nie jest długa ani trudna książka.
Przecież Metro jest taką piekną książką że az chce sie do niej wracać. No poza początkiem.
Nie jest długa ani trudna, ale nie każdemu się Metro 2033 musi podobać. Sam miałem wielkie problemy, bo motyw zwiedzania wszystkiego naokoło jest fajny, ale w książce turystycznej. Zero tajemnic pozostawionych na następne tomy.
Metro 2033 to jedna z najlepszych książek jakie czytałam, można ją pokazywać jako definicję słowa klimat.
Jestem za. Jednak byłoby lepiej gdyby ten dział pojawił się w piśmie. Tęsknie także za „Game Walkerem” gdzie na kilku stronach w dość zabawny sposób dyskutowaliście o grach które zostały zaprezentowane w piśmie.
Świetna inicjatywa. Metro 2033 już dawno przeczytałem, a pierwsze dwie pozycje z tej listy przeczytam w niedalekiej przyszłości. Berlin – przeczytaj też Metro 2034.
Chodziło mi o Piotrka66.
Aha i w tekście Berlina w drugiej linijce błąd: „siążce”.
już nie ma 😉
W tekście o książce Bezsenność w Tokio (edycja komentarza by się przydała bo tak to niepotrzebny spam jest).
Łoł dziwiłem się ze Berlin ogląda anime szczególnie ze ogląda ATTACK ON TITAN sam oglądam te anime i jest świetne i polecam każdemu naprawdę anime jest świetne jest 25 odcinków a naradzie jest 8 w sobotę o 19:00 nowy odcinek a niedziele polskie napisy. A i link który podałeś Berlin nie działa to dodam link który działa na dodatek z polskimi napisami http:www.youtube.com/watch?v=xoNHvl7Clw0
Powstało już kilka książek w uniwersum Metra, napisanych przez innych autorów. Ponoć niektóre godne polecenia, warto się przyjrzeć (choćby taki „Piter”).
Wolałbym taki dział w piśmie, ale fajnie że chociaż tu do niego wróciliście 😉
Co ile to cudo będzie się pojawiać?No bo cotygodniowa/comiesięczna dawka rzeczy do przeczytania, przesłuchania i obejrzenia to jest coś, co przyda się na nudne weekendy!
@Lilsem – no właśnie. Akurat za każdym razem blokowałem się tak gdzieś w okolicach 50 strony. Ale tym razem się przemogłem. 🙂 @Nesseja – oczywiście, że się zapoznam, ale najpierw muszę dokończyć książki Głuchowskiego. No i poradzić sobie z sesją egzaminacyjną…
Jestem za a nawet przed. Przywróćcie to do pisma i będzie git 😉 .
Idea mi się podoba, tylko czemu nie w piśmie?
Jak najbardziej za !
To jest muzyka?! A w szególnosci ten ostatni darcie mordy w niskim tonie. shit jak ich mało
Bardzo fajnie, że coś takiego powstało
Piękna inicjatywa społeczna. Takich ludzi szukam.|Brawo!
Jak dla mnie – pomysł w dziesiątkę! Super!
Genialny pomysł! :DW piśmie było by super 😛
Świetny pomysł i podziwiam,że ktoś się zainteresował „Shingeki no kyojin” bo jest to naprawde świetne anime
Zacny pomysł, jestem za.|@Piotrek66: trochę złą kolejność podjąłeś 😛 Najpierw trzeba było przeczytać książkę Metro 2033 a później 2034 i dopiero zagrać w gry 😉 Ja tak zrobiłem i do tej pory nie mogę się przebić przez grę 😛
Książki z uniwersum Metro 2033 są najlepszymi jakie w życiu czytałem, gorąco polecam. 😉
Jak kolega Vilgas napisał, książki z uniwersum Metro 2033 są naprawdę dobre, ale czemu nikt kurka (a może to ja mam po prostu bardzo słaby wzrok…) nie wspomniał o „Kłamstwach Locke’a Lamory”, „Na szkarłatnych morzach” czy nawet o klasyku w postaci „Ojca Chrzestnego”? No i oczywiście również uważam, że powinno to pojawić się w magazynie, prawdopodobnie trafilibyście do większej liczby osób i może zachęcili do np. rozpoczęcia przygody z książkami? Tak tylko mówię… piszę…
O Magazynie Kulturalnym nigdy nie słyszałem (widać, że pomysł sprzed mojej „warty” z CDA). Pomysł mi się podoba i będę śledził kolejne newsy. P.S – Jak często będzie ukazywał się MK?
Przygarniemy, jeśli będą na poziomie.
Jak najbardziej jestem za. Tzn. najlepiej by było, jak ten dział wrocił na łamy pisma… 🙂 |Często korzystałem z Waszych recenzji odnośnie literatury i śmiało mogę powiedzieć, że zakup polecanej przez Was trylogii goblina (Jim C. Hines) było znakomitą decyzją 😀 Dlatego z chęcią będę czytał, co polecacie, co przeczytaliście etc. 🙂
Hmm, ostanie słowo pisane jakie czytałem to będzie instrukcja obsługi hp psc 1315, bo za cholerę nie wiedziałem jak uruchomić ten skaner… A z książek, to ostatnio miałem prawdziwą przyjemność zapoznać się z pierwszym i drugim tomem przygód Kvothe, kolejno „Imię Wiatru” i „Strach Mędrca”. Autor jest Patrick Rothfuss, nazwisko wcześniej kompletnie mi nieznane, co uważam za niewybaczalną pomyłkę, bo piszę świetnie. Akcja jest wartka, zdarzenia ciekawe, bohaterowie nietuzinkowi i kobiety piękne. Polecam
Podchodziłem do tematu nieco sceptycznie, ale chyba właśnie znalazłem nowy ulubiony zespół, Dagoba wymiata 🙂 Czekam na więcej.
Shingeki no Kyojin (Attack on Titan) polecam, chociaż się powoli rozkręca. Muszę jednak powiedzieć, że to plus. W mandze nie pokazują zbyt szybko przeszłości bohaterów i czytelnik za bardzo nie wie co kieruje bohaterami, dlaczego się zachowują tak a nie inaczej. Jedynym mankamentem jest obecnie mała ilość odcinków. Szkoda, że wychodzi 1 na tydzień. Już nie mogę się doczekać następnego, mimo że wiem co w nim będzie. 😉 |Osobiście polecił bym lekko futurystycznego Psycho-Pass’a.
„poleciłbym” miało być razem 🙁 |Wstyd, oj wstyd…
Ehh, Magazyn Kulturalny… Wspaniały pomysł z jego powrotem w Internecie(a potem do pisma i wraca GameWalker i Polska od morza do morza i… i może jeszcze z milion dolarów dla mnie:)).A poważnie- bardzo dobry pomysł, ale to chyba był, o ile mnie pamięć nie myli, Magazyn (Prawie)Kulturalny, a może to faktycznie dziury w pamięci…
Najbardziej chciałbym żeby był kompletny powrót tego działu do pisma, ale dobrze że chociaż w takiej formie się pojawił. Będę śledził kolejne części.
W kontekście Wielkiego Gatsbiego polecam książkę. Cieniutka i bardzo przyjemnie się czyta. I (według znawców) dobrze oddaje realia czasów.
Jestem ciekaw książki World War Z. Czy ktoś byłby łaskawy powiedzieć, czy jest warta?
jest
Shingeki No Kyojin, klasa sama w sobie świetnie oddaje wydarzenia w mandze a i muzyka openingowa i rysunki cieszą, również szczerze polecam 🙂 Co do powrotu działu w takiej czy innej formie, zgadzam się w 100% i trzymam kciuki.
Streetlight Manifesto gra bardzo specyficzną muzykę, taki angielski punk rock pomieszany z niepasującymi instrumentami. Kiedyś Jethro Tull tak dziwnie mieszało. A Japończycy brzmią mi jak takie szybsze Wilki. Trochę dziwne. Natomiast jestem zaskoczony, że nigdy nawet nie słyszałem o Dagoba. Kawałek robi wrażenie. Trzeba będzie się oddubstepować i odtrance’ować i przeprosić się z Slipknotem i Atreyu 🙂