Na Luzie Classic, odcinek 12

Na Luzie Classic, odcinek 12
Myśl na dziś: W związku z obecnymi cenami warzyw wegetarianie wracają do jedzenia mięsa.

Sutki przemęczenia?

Podobno to są autentyczne przejęzyczenia.

  • Z niejednego chleba piec jadłem.
  • Siedzieć cicho jak miś pod miotłą.
  • Spalić o jeden most za daleko.
  • Wyssać wszystko z palca matki.
  • Skakać na gorącą wodę.
  • Odrodzić się jak popiół z feniksów.
  • Raz krowie śmierć!
  • Mydlić ludziom w głowie.
  • Nasza przyjemność po całej stronie.
  • Złapać Pana Boga za rogi.
  • Końskie oko pana tuczy.
  • Trafiła koza na kamień.
  • Pies, co dużo szczeka, mało mleka daje.
  • Nie widzieć nic poza pępkiem własnego nosa.
  • Piąte koło u nogi.
  • Nie mów hop przed zachodem słońca.
  • Głową muru nie przeskoczysz.
  • Jak groch z jasnego nieba!
  • Pluję sobie w twarz.
  • Stoją za nim chórem.
  • Siódmy kisiel po kądzieli.
  • Nie ucz ojca dzieci rodzić.
  • Nie będę brała kota w mroku.
  • Nie odwracaj kota do góry dnem!
  • Ni przypiął, ni pozamiatał.
  • Zastać Pana Boga za piecem.
  • Spaść z deszczu na rynnę.
  • To nie ulega frekwencji.
  • To była kropla goryczy, która padła na beczkę prochu.
  • Koci napęd antygrawitacyjny

    …czyli gdy naukowcom troszkę się nudzi w pracy

    Teoria

  • Bierzemy kota
  • Przygotowujemy pajdę chleba
  • Smarujemy pajdę masłem
  • Przywiązujemy pajdę do kota. Ważne: pajda musi znajdować się na grzbiecie kota, częścią suchą stykać się z jego grzbietem
  • Całość zrzucamy z ok. 2 metrów.
  • Wnioski

    A. Kot zawsze spada na cztery łapy.
    B. Posmarowana kromka chleba spada zawsze masłem na dół

    W efekcie uzyskujemy perpetuum mobile albo napęd antygrawitacyjny, bo kot będzie się starał spaść na 4 łapy, a kanapka – spaść masłem w dół.

    Powyższy przepis na napęd antygrawitacyjny znają wszyscy, ale dzielni naukowcy poszli dalej…

    S

    Drogi kolego P.Ponieważ do testów używam sporych rozmiarów kocura, zakupiłem chleb okrągły, aby pajda była stosunkowo jak największa i użyłem masła marki XXX, aby efekt był jak najbardziej okazały. Zrzuciłem kota z 2. piętra i kot ledwo przeżył, bo spadł na cztery łapy i 2 z nich sobie zwichnął – napęd antygrawitacyjny nie zadziałał, a przyczyną tego jest fakt, że w trakcie lotu wygłodniały kocur zlizał powłokę antygrawitacyjną, czyli masło.I teraz nasuwają się pytania:1. Czy jeśli zaknebluję tego kota, to czy z fizycznego punktu widzenia nic się nie zmieni?2. Skoro kot po upadku zwichnął 2 łapy, to czy można go stosować w kolejnych próbach? (wszak jeden z warunków brzmi: – kot spada zawsze na 4 łapy)

    P

    Szanowny S: 1. Proponuję przed eksperymentem nakarmić kota. 2. Kot nadal powinien spaść na 4 łapy, z uwagi na fakt, że je nadal posiada. Zwichnięte, ale posiada. 3. Drugie piętro to trochę za dużo. Obiekt badań może się popsuć na dobre, w razie niepowodzeń.

    S

    OK, teraz mi Pan pomógł, ale i tak pewnie kot zliże masło. A może go usztywnię aż po kark kijem?

    P

    Proszę posypać solą. Znaczy się masło, nie kota….

    S

    Nie, bo może to zepsuć powłokę antygrawitacyjną – tzn. zmieni jej strukturę molekularną i tym samym właściwości.

    P

    Myślałem o tym. Fakt. Tylko czy kij przymocowany do karku nie zmieni struktury kota? Czy to nadal kot, czy już kot z kijem? Bo kot z kijem może nie spadać na 4 łapy.

    A

    Pozwolicie, panowie, że się wtrącę. Mam w domu 3 koty, postaram się sprawdzić (w sposób bezbolesny dla kotów), czy ta teoria ma jakiekolwiek szanse bytu. Generalnie jest OK, ale praktyczne wykorzystanie kotów może być trudne – sam sposób montażu kotów jest trudny – wymyśliłem coś takiego: łączymy 3 koty brzuchami – tak że łapami się oplatają – przez to otrzymujemy kotowalec o rozstawie łap 120°, między koty wkładamy kij od szczotki (odpowiednio skrócony). Wynik: koty powinny lewitować na małej wysokości, kij nabiera dużych obrotów, po zamontowaniu na kijku zębatki i podpięciu do tego generatora mamy małą elektrownię o napędzie antygrawitacyjnym.

    S

    Co do elektrowni – jest mały problem – kij musi być oblepiony ziemią, a do kotów przymocowane kromki chleba z masłem, oczywiście masłem w kierunku kota – to po to, aby rotujące koty nie opadały na rdzeń. Ale reszta zdaje się gra…

    A

    Można inaczej – wziąć mercedesa (starego, z zatartym silnikiem), odkręcić koła, a do podwozia przymocować 40 kotów. Należy również wymontować kierownicę i zainstalować joystick. Będzie to sterowanie tzw. „fly by wire”. Drogi są dwie – albo po dwa zewnętrzne koty w każdym nadkolu będą posiadały nogi i specjalny napęd elektryczny po wychyleniu drążka przez kierowcę obróci odpowiednio prawe lub lewe koty z siłą proporcjonalną do nacisku na drążek. Inne wyjście to ukrycie w nadkolach dużej ilości kromek chleba swobodnie opuszczanych z nadkola. Co Panowie na to?

    P

    Albo jeszcze: bierzemy garść ziemi, oblepiamy ją masłem i owijamy nią kota – od spodu. Potem smarujemy wierzch kota masłem, posypujemy delikatnie ziemią i naciągamy kolejnego kota, i tak dalej i tak dalej… Jak przekroczymy masę krytyczną – będziemy mieli czarną dziurę…

    Autentyki

    Tak mi się przypomniał pewien lekarz z pewnego szpitala, który nieodmiennie stosował wobec pacjentów terapię śmiechową. Ale poczucie humoru troszkę szatańskie miał. Mnie śmieszyło do łez, stare klępy niekoniecznie. Np. na obchodzie:

    No, ta pacjentka już właściwie zdrowa, chyba dziś wypiszemy… Cóż… Szkoda… Może następnym razem nam się uda.

    W poniedziałek późnym wieczorem zlądowałem w Gdyni. Jeszcze w nocy szybkie spotkanie ze współpracownikami, żeby od świtu wiedzieli, jak działać, bym cały wtorek miał miły i spokojny. Wracam z Gdyni do domu w Gdańsku. Niewtajemniczonym wyjaśniam, że na granicy Gdyni i Sopotu jest takie miejsce, że bardzo często „stoją” i czekają tylko na tych, co zakazu wyprzedzania i ograniczenia prędkości nie przestrzegają. Jestem porządnicki i jadę jak ostatni muł 50 km/h. I rzeczywiście: stoją i podświetlonym lizaczkiem każą mi zjechać na bok. Rutynowa kontrola, dokumenty itp., aż tu balonik. Dmucham i oczywiście jestem czysty jak łza. Policjant, oddając mi dokumenty rzekł z lekką pretensją w głosie:

    Panie, jak ktoś tutaj po północy jedzie 50 na godzinę, nie wyprzedza – to musi mieć coś naskrobane, znaczy się być na cyku. Zawiódł nas pan…

    Parę lat temu wraz z grupą ziomków w późny piątkowy wieczór jechaliśmy do Bydgoszczy chyba 30-letnim Peugeotem. Wspomnę tylko, iż od zdanego egzaminu na prawo jazdy miałem przejechane około 1000 kilometrów i moje umiejętności kierownicze były dość niskie. W czasie jazdy ziomek siedzący na miejscu pilota, po stwierdzeniu braku poduszki powietrznej przed sobą, zapytał mnie, czyli kierowcę:

    Czy masz poduszkę powietrzną?

    Ja odpowiedziałem, zgodnie z prawdą, iż nie mam. On na to:

    To dobrze. Przynajmniej będzie uczciwie.

    Po dłuższej przerwie wybrałam się do spowiedzi, odczekałam swoje w kolejce, nieco zestresowana odstawiłam tę formułkę przed wypowiedzeniem grzechów, potem kolej na grzeszki i już na luzie kończę: „…więcej grzechów nie pamiętam, za wszystkie serdecznie DZIĘKUJĘ”. Ksiądz w konfesjonale ryknął śmiechem na pół kościoła. Odpukał mnie i do końca mszy siedziałam purpurowa, pod ostrzałem spojrzeń moherowych beretów.

    Znajomi znajomych stanowili małżeństwo mieszane polsko-japońskie, które dorobiło się dziecka. Latorośl owa historią w wieku szczenięcym pasjonować się poczęła, później zaś zainteresowanie z wiekiem rosło. Pewnego dnia, przeczytawszy kolejny rozdział jakiejś historycznej książki, młody człowiek wszedł do pokoju i pełnym oburzenia tonem stwierdził:

    – Jak ja strasznie nie znoszę Ruskich!
    – A dlaczego?
    – Bo oni nam zabrali Kresy Wschodnie i Kuryle!!!

    2 odpowiedzi do “Na Luzie Classic, odcinek 12”

    1. Myśl na dziś: W związku z obecnymi cenami warzyw wegetarianie wracają do jedzenia mięsa.

    2. Jako mieszkaniec Gdyni muszę wspomnieć o tym że tutejsi kierowcy autobusów bardzo nie lubią jeździć bez swoich innych kolegów z pracy, dlatego też autobusy się spuźniają żeby na koniec 3 autobusy miały wjechać na ten sam przystanek jednocześnie.

    Dodaj komentarz