V Rising – już graliśmy. Cała wasza krew należy do nas

V Rising – już graliśmy. Cała wasza krew należy do nas
Wampirzego lorda przepis na życie: mord, podbój, niewola i... budowa całkiem uroczego gotyckiego zameczku.

Lato, ciepło, krew szybciej krąży w żyłach i niemal słychać jej puls. Może dlatego od jakiegoś czasu przyciągają moją uwagę produkcje z wampirami w roli głównej. Mam za sobą nie do końca udanego Swansonga, pograłam chwilę w narracyjne Night Road i spróbowałam sił w Bloodhuncie. Niestety żaden z tych tytułów nie zwyciężył u mnie w konkursie na najbardziej satysfakcjonującą krwiopijczą rozgrywkę. Ale przecież wampiry to nie tylko Świat Mroku.

W ostatnich tygodniach zrobiło się głośno o grze przejawiającej oryginalne podejście do tematu. Tym razem nie chodzi o erpega czy battle royale’a w uniwersum Maskarady – w bajkowych klimatach fantasy możemy zawalczyć o stworzenie prawdziwego wampirzego dominium. I to niekoniecznie w pojedynkę!

V Rising

Wampir pełną (krwawą) gębą

Tu nie ma miejsca na konwenanse i rozważania o moralności. V Rising to wzbogacona elementami survivalu dynamiczna gra akcji, w której status wampirów wydaje się (przynajmniej dla samych zainteresowanych) jasny: krwiopijcy są władcami świata, a ludzie powinni służyć im jako źródło krwi albo darmowa siła robocza. Po latach spędzonych w letargu istoty wyłażą ze swych ukrytych w sercach gór trumien i pędzą na podbój kontynentu Vardoran. Jednak sam upór nie wystarczy, zwłaszcza że śmiertelnicy nie witają ich z otwartymi ramionami i wyeksponowanymi tętnicami szyjnymi.

Doprawdy, świat, który przyszło wampirom opanować, jest piękny. Od gęstych iglastych lasów, poprzez skute lodem góry, aż po rozległe pola – wszystkie krainy kryją w sobie wiele ciekawych, zapadających w pamięć sekretów, zakamarków i niewidocznych skrótów. Fajne jest odwrócenie znanej z licznych erpegów zasady, że rozsądni podróżni trzymają się wytyczonych szlaków. Wampiry niechętnie korzystają z dróg, ponieważ często patrolują je silne oddziały strażników. Znacznie lepszym pomysłem wydaje się zakradnięcie się pod postacią wilka na tyły uśpionej wsi i wyrżnięcie jej mieszkańców pod osłoną nocy no, można czasami też kogoś porwać, by uczynić z niego swego sługę.

V Rising

Przytulna trumienka

Miejscem odpoczynku, bazą wypadową i punktem, z którego wampiry będą wysyłać podwładnych na misje, jest klasyczny gotycki i uroczo kiczowaty zamek. Ale nie rozpędzajmy się. Zrazu wystarczy otoczony drewnianą palisadą artefakt zwany Sercem, sklecona z desek trumienka i podstawowe budynki produkcyjne takie jak tartak czy warsztat rzemieślniczy. Dopiero po czasie drewniane paliki zostaną zastąpione kamiennymi murami i pojawi się dach, dzięki któremu nie trzeba będzie przemykać się do trumny w wąskim cieniu rzucanym przez ściany (bo tak, słońce stanowi tu większe zagrożenie niż nawet cała banda wieśniaków z widłami i pochodniami).

W porównaniu do takiego Valheimu czy Minecrafta możliwości budowania są ograniczone, a w asortymencie wampirzego rzemieślnika znajduje się dużo mebli pełniących funkcję wyłącznie ozdobną, jak zasłony czy krzesła. W Valheimie podnosiły one komfort, dzięki czemu postać szybciej odzyskiwała siły, w V Rising to tylko niepotrzebne dekoracje zużywające cenne zasoby… a przecież wampir, istota wszak dbająca o ogólny entourage, mógłby dostawać bonusy za odpoczynek w eleganckim zamku. Przydałoby się też więcej opcji ustawiania przedmiotów, np. pod różnym kątem.

V Rising

Wyssać wszystkie soki z drzew

Głód władzy jest równie silny, co pragnienie krwi, nic dziwnego zatem, że wampiry całą energię skupiają na rozbudowie zamku. To tutaj mogą przeistaczać w swe sługi porwanych ludzi, tworzyć chroniące przed słońcem mikstury, produkować papier czy magazynować krew. Aby wzmocnić centrum swego królestwa, potrzebują wielu surowców naturalnych i wiedzy o tym, jak je przetwarzać. Dlatego rzucają się ochoczo na wszystko, co ma do zaoferowania Vardoran: drzewa, zwierzęta i ich skóry lub kości, rudy metali, siarkę, kamienie, nie pogardzą też świeżą rybką, a i siedziby ludzi chętnie wyczyszczą do cna. Szarańcza tego świata, można by pomyśleć, ale okazuje się, że przyroda szybko się odnawia.

Podobnie jest z chodzącymi naczyniami z krwią, czyli ludźmi, zwierzętami i przeróżnymi istotami mitycznymi. Obozy, wsie i miasteczka to zaiste wspaniałe miejsca dla konesera cennej szkarłatnej substancji, wampirowi bowiem nigdy nie jest obojętne, kogo spija. Drogocenny płyn ma różną jakość i oddziaływanie w zależności od dawcy: wzmacnia ciosy podczas walki wręcz, usprawnia wydobywanie surowców naturalnych, podkręca efekty czarów. A także, co jeszcze ważniejsze, jest źródłem wiedzy.

V Rising

To bowiem nie Valheim, w którym wystarczy, że wiking weźmie do ręki rudę, by w jego głowie pojawiły się zastosowania dla konkretnego materiału. O nie, wampiry są nieco leniwe, nie chce im się eksperymentować z nowym surowcem. Wolą całą wiedzę wypić wraz z krwią bossów łażących po mapie lub przesiadujących w swych siedzibach. Ci twardziele tanio nie sprzedadzą skóry, warto o tym pamiętać. Krwiopijcy muszą się przygotować do walki, wykuć miecz, uszyć sobie wzmocnioną skórzaną zbroję i najlepiej zadbać o dobre buty. Doprawdy, by poznać uroki (nie)życia, trzeba się nieźle namordować. A skoro o mordowaniu mowa…

Diablo fajna walka

W wampirzej armii panuje duża różnorodność. Należą do niej ciężkozbrojni zadający potężne ciosy, ale i wielbiciele kusz specjalizujący się w zaklęciach dystansowych; jedni lubią miecze, inni przyzywają szkielety. Wachlarz mocy i broni jest całkiem spory, a co najlepsze, w każdej chwili można wybrać inną umiejętność i wypróbować nową strategię walki.

V Rising

Potyczki są w V Rising dynamiczne i barwne, ale jednocześnie przejrzyste – efekty czarów nie przysłaniają pola walki. Przeciwnicy potrafią całkiem nieźle współpracować, leczą się nawzajem, kusznicy i łucznicy trzymają dystans, a jeśli do tego dodać bossów, to robi się naprawdę wesoło.

Ale najgorzej, gdy w trakcie potyczki wzejdzie słońce… Skóra cierpnie już na sam dźwięk piania koguta. Zbawienny cień szybko zmienia swoje położenie, zatem o ile wampirowi nie uda się umknąć do podziemi albo zdrzemnąć w zamku, musi być w ciągłym ruchu. Światło słońca zabija w przeciągu kilku sekund – i muszę przyznać, że w żadnej innej grze nie czułam tak boleśnie wpływu tej paskudnej płonącej kuli. To zupełnie zmienia warunki eksploracji i walki oraz wymusza uwzględnianie pory dnia i nocy podczas planowania ekspedycji na odległe obszary.

V Rising

Wampirza brać

Krwiopijcy wspólnie bawią się i wyrzynają na kilka sposobów. Mogą wybrać rywalizację (parę wariantów serwera PvP), spróbować zmieścić swoje ambicje na mapie zajętej przez pokojowo nastawione wampiry (PvE) albo wybrać samotną przygodę, do której w przypływie dobrego humoru zaproszą przyjaciół (prywatny serwer z wieloma ciekawymi ustawieniami). Ta ostatnia opcja jest najbezpieczniejsza, jeśli chcecie opanować podstawy budowania własnego królestwa. Warto jednak pamiętać, że między poszczególnymi serwerami nie da się przenosić postaci ze wszystkimi jej umiejętnościami i poznanymi przepisami. Zatem jeśli zaczniemy rozgrywkę w jednym konkretnym świecie, dobrze jest się go trzymać.

Maksymalna liczba graczy na serwerze to 60 osób. Wampiry mogą łączyć się w klany zawierające nie więcej niż 20 członków. Przynależność do takiej grupy daje wiele plusów: wspólne surowce i przepisy oraz ekscytująca walka z innymi graczami, w tym obrona zamków. Opcji rozgrywki jest sporo i zarówno osoby, które lubią konfrontację, jak i te bardziej pokojowo nastawione znajdą sposób na to, by czerpać z V Rising przyjemność.

V Rising

Śmierć przychodzi, gdy jesteśmy offline

Problem, na który uskarżają się gracze, polega na tym, że wiele rzeczy w zamku na bieżąco zużywa surowce. Jeśli zatem wampir pogrąży się we śnie na kilka dni, może po tej dłuższej drzemce znaleźć truchło swojego padłego z pragnienia konia. Ale to jeszcze nic. Magiczne Serce, czyli najważniejszy artefakt utrzymujący posiadłość na chodzie, bezustannie zużywa krew. Jeśli jej zapas wyczerpie się w czasie nieobecności gracza, cały zamek – wszystkie struktury, meble, stanowiska rzemieślnicze – przepada. W PvP efekt może być taki, że inni użytkownicy z łatwością wejdą na teren naszej domeny, ogołocą ją z surowców, a nawet zabiją wampira śpiącego w trumnie. W zbliżającym się sezonie wakacyjnym, kiedy to pojawią się parotygodniowe przerwy od zabawy, dla wielu taki stały serwer może okazać się niezbyt dobrym wyborem.

V Rising

Nie zmienia to faktu, że dawno nie miałam do czynienia z grą, która wciągnęłaby mnie na ponad 40 godzin – i to znajdując się we wczesnym dostępie. Wampirzy setting nie jest tylko i wyłącznie dodatkiem narzucającym estetykę i usprawiedliwiającym gotycki klimat. To element mechaniki gry, bez tego V Rising przypominałoby po prostu kolejnego klona Diablo z elementami survivalu. Potrzeba unikania słońca, przepisy zawarte w krwi bossów czy nieustanny głód postaci – to wszystko jest orzeźwiająco nowe i działa doskonale. Wprawdzie endgame można osiągnąć już po jakichś 60 godzinach (a mapa zawsze wygląda tak samo), ale różne opcje serwerów potrafią wydłużyć ten czas dwukrotnie. A na horyzoncie już majaczą nowe krainy, z których można wycisnąć niespotykane dotąd zasoby.

Pros:
  • przyjemna oka grafika
  • świetny system dnia i nocy 
  • interesujący crafting z rozsądnym grindem
  • walka à la Diablo
  • wampiry!
Cons:
  • nie można zaszaleć z budowaniem
  • trzeba być często online, inaczej zamek zacznie podupadać

11 odpowiedzi do “V Rising – już graliśmy. Cała wasza krew należy do nas”

  1. – walka à la Diablo
    O, to coś dla mnie!
    -przyjemna oka grafika
    O, jak fajnie!
    – interesujący crafting z rozsądnym grindem
    O, chciałbym tego spróbować!

    – trzeba być często online, inaczej zamek zacznie podupadać
    Eh… no i do kosza :/ Szkoda.

    • Joanna „Ranafe” Pamięta-Borkowska 20 czerwca 2022 o 09:11

      Zgadzam się, to duży minus dla osób, które chcą grać na oficjalnych serwerach PVP albo PVE.

    • Czy to oznacza, że to 'ograniczenie’ można wyłączyć na prywatnym serwerze?

    • Lewakoprawako 21 czerwca 2022 o 16:02

      Quelex,
      wydaje mi się, że nie można całkowicie tego wyłączyć, ale można spowolnić zużycie „esencji krwi” przez Serce Zamku dziesięciokrotnie, w stosunku do domyślnego poziomu zużywania, na prywatnym serwerze.

      Ale ja grałem dopiero 55 minut :p, więc może Ranafe, albo ktoś inny doświadczony się wypowie…

      EDYCJA:
      A jednak jest jeszcze „mnożnik współczynnika rozpadu zamku” w opcjach i ten można ustawić na zero, czyli można to całkiem wyłączyć na prywatnym serwerze. Mój błąd 🙂

      PS
      …być może nie jest to aż tak wielki problem na jaki wygląda, bo można rozwijać Serce Zamku, a tym samym (chyba) zwiększać liczbę slotów na esencje krwi, wydłużających działanie „Serca”. Same esencje łatwo zdobyć, a jeden slot starcza na kilkadziesiąt godzin w podstawowym trybie zużywania.

      Może więc w samej grze to nie problem, a dodaje to pewnej „emocjonalności” w obsłudze swojego wampirzego zamczyska?

    • Lewakoprawako 22 czerwca 2022 o 05:50

      Po powtórnym zalogowaniu się do gry, okazało się, że bez gracza czas tam nie płynie. Czyli jak się gra samemu, to problem nie występuje.

  2. Lewakoprawako 19 czerwca 2022 o 14:09

    Ja mam podobnie jak użytkownik Yoorko. Spodobała mi się większość rzeczy. Oprawa, lubię mhoczne klimaty i pijawy, tryb singlowy jest, cena też przystępna (70zł wczesny dostęp), no i są polskie napisy.
    Ale ten przymus, żeby się codziennie/często logować, bo inaczej stracisz co zdobyłeś na swojej i swoich ofiar krwawicy? Meh

    • Joanna „Ranafe” Pamięta-Borkowska 20 czerwca 2022 o 09:10

      Rada jest jedna – założyć prywatną grę i zaprosić do niej znajomych. No chyba że nie zależy nam na czynniku ludzkim, wtedy można po prostu grać samemu. Moim zdaniem gra nadaje się do singla, tylko z niektórymi bossami może być trudniej.

    • Lewakoprawako 21 czerwca 2022 o 10:33

      No i skusiłem się na te „humanoidalne komary”, jak to ktoś gdzieś określił. Tyle że nawet grając w trybie prywatnym PvE, bez możliwości dołączenia znajomych – i tak trzeba zasilać to Serce Zamku co jakiś czas, bo inaczej po długiej nieobecności będą czekały na nas zgliszcza?

      No ale ogólnie, póki co, jest dość klimatycznie i sympatycznie. Tylko to karczowanie lasu… znowu.

      Kto by się spodziewał, że ludzie tak lubią rąbać drzewo, zbierać kamienie itp., i że będzie to takie popularne w grach?

    • Joanna „Ranafe” Pamięta-Borkowska 23 czerwca 2022 o 08:22

      Ludzi jeszcze rozumiem, ale wampiry? 😀

    • Lewakoprawako 24 czerwca 2022 o 12:48

      Hehe 😉

  3. Czy tylko Ja tu wlazłem bo nie doczytałem prawidłowo nazwy i myślałem że to jest V-Racing czyli gra samochodówka ??? 🙂

Dodaj komentarz