rek

Gry AAA kosztują fortunę. Wydatki mogą przekraczać miliard dolarów

Gry AAA kosztują fortunę. Wydatki mogą przekraczać miliard dolarów
Tworzenie wysokobudżetowych gier powoli wkracza do nowej ery, bo rachunki ocierają się o miliardy.

W branży gier miało miejsce prawdziwe trzęsienie ziemi, po tym jak Wielka Brytania zablokowała przejęcie Activision Blizzard przez Microsoft. Wszystko sprowadza się głównie do tego, że brytyjskie Competition and Markets Authority (CMA) nie chce dopuścić do sytuacji, która doprowadzi do ograniczenia innowacji na rynku usług chmurowych.

Zdaniem urzędników Microsoft jest dominującym graczem w tym segmencie, więc nie chcą pozwolić na dalszy wzrost siły korporacji w usługach chmurowych. Co ciekawe, mamy zatem sytuację, w której Xbox jest marką o słabych wynikach w świecie rozrywki elektronicznej, gdyby porównać ją np. do PlayStation, lecz mimo tego urzędnicy z CMA będą blokować rozwój Xboksa, bo Japończycy mają gorsze usługi chmurowe.

Jak donosi m.in. serwis IGN, to właśnie ze względu na ten głośny temat światło dzienne ujrzały dokumenty, które wskazują na zaskakująco wysokie koszty produkcji niektórych gier. Krótko mówiąc opublikowano raport ze sporą dawką informacji, a wśród nich znalazły się dane o segmencie AAA.

Dolary

Uwagę dziennikarzy z całego świata zwróciły głównie wzmianki o wydatkach przekraczających miliard dolarów, ale zacznijmy od początku. Gry takie jak Call of Duty z datą premiery zaplanowaną na 2024 lub 2025 rok, mogą liczyć na budżety z okolic 200 milionów dolarów, a nawet dobijać do 300 milionów.

W tym momencie trafiamy na niezwykle istotną kwestię, bo łatwo zapomnieć, że chodzi o koszty samej produkcji, a przecież w dzisiejszych czasach zdecydowana większość głośnych tytułów wymaga również soczystej kampanii marketingowej. Co w związku z tym? Otóż doliczenie do tego wszystkiego jeszcze wydatków na marketing sprawi, że rachunek się niemal podwoi.

https://www.youtube.com/watch?v=CR7gDTF9Y1o

Co ciekawe, jak najbardziej możliwe są scenariusze, w których zrobienie gry wymaga około 660 milionów dolarów, a dobry marketing będzie kosztować około 550 milionów. Ma to być przykład podawany przez wielkie studio zajmujące się tworzeniem gier. To właśnie tego typu informacje zawarte w raporcie CMA spowodowały zawrót głowy u niejednego dziennikarza i wysyp artykułów na ten temat.

Podsumowując, czasy się zmieniają, a gry AAA potrafią już wymagać kwot przekraczających miliard dolarów. Kiedyś byłoby to niewyobrażalne, dzisiaj się zdarza… a w przyszłości może być codziennością. Tylko jaki ma to wpływ na kreatywność i chęć poszukiwania nowych, trochę bardziej ryzykownych mechanik, które mogą trafiać do nowych gier?

Domyślam się, że w produkcjach za ponad miliard dolarów, nikt nie chce szukać przesadnych  innowacji, bo lepiej trzymać się sprawdzonych rozwiązań. Właśnie dlatego moim zdaniem rynek gier niezależnych (indie) ma ogromne znaczenie dla świeżych pomysłów w branży.

26 odpowiedzi do “Gry AAA kosztują fortunę. Wydatki mogą przekraczać miliard dolarów”

  1. Pistoletowa Puma 1 maja 2023 o 10:43

    Więc tyle pieniędzy się marnuje a nic w zasadzie ciekawego do pogrania nie robią. Ta sama strzelanka co rok, jakieś potworki w postaci Forspoken czy Callisto Protocol, jedyne co im wychodzi to remaki, bo są oparte o gry robione w czasach, kiedy gry AAA były jeszcze dobre. A tymczasem rynek gier niezależnych z o wiele mniejszymi budżetami potrafi robić coś ciekawego.

    • Bo kiedyś głównym przeznaczeniem gier było dostarczanie rozrywki. Dziś co raz częściej służą twórcom do szerzenia działalności misyjnej. Branżę gier zaczyna trawić ta sama choroba, która wcześniej dopadła branżę filmową. Jeszcze 10-15 lat temu, nie było miesiąca, żeby nie wyszły ze 2-3 filmy godne wybrania się do kina. Dziś 2-3 masz w roku. Dodać do tego korpsów, ktorzy z każdą grą chcą rozbić jackpota, dlatego większość środków z budżetu idzie na a) reklamę, b) obmyślanie strategii agresywnej monetyzacji. A wszystkie pomysły, które mogłyby przyczynić się do poprawienia rozgrywki, ale nie gwarantują większego zysku lądują w koszu, bo są potencjalnie „zbyt ryzykowne”, żeby je implementować. Jestem boomerem, lubię ponarzekać na branżę 😉

  2. „Co ciekawe, mamy zatem sytuację, w której Xbox jest marką o słabych wynikach w świecie rozrywki elektronicznej, gdyby porównać ją np. do PlayStation, lecz mimo tego urzędnicy z CMA będą blokować rozwój Xboksa, bo Japończycy mają gorsze usługi chmurowe.”
    Jeżeli rozwój Xboxa ma polegać na wykupywaniu dziesiątek studiów przez Microsoft to faktycznie jest to blokowanie. Tylko jak na razie, mimo nabycia przez MS sporej ilości 'dobrych’ studiów jakoś tego rozwoju xklocka nie widać. Ani dobrych system sellerów, ani gier ekskluzywnych, próba zamordowania najważniejszej marki Xboxa w postaci Halo Infinite, rozcieńczanie rynku gier Game Passesm (ilość i jeszcze raz ilość, a gdzie jakość?).
    MS zamiast wykupywać inne studia by, moim zdaniem, w przyszłości przejąć wielkie, znane marki na wyłączność, niech lepiej skupi się na budowaniu własnych, nowych, silnych marek albo porządnym rozwijaniu tych, w których posiadaniu już się znajduje. Halo, GoW, Forza, gry Bethesdy, tytuły od Obsydianu. Nic, a nic z tym nie robią. Sony w tej generacji dało nam Ratchet & Clank, Rift Apart, Returnal, FF7 Remake: Intergrade, God of War: Ragnarok, Horizon Forbidden West, GT7, Stray, a na horyzoncie FF16, FF7 Rebirth, Spider-Man 2, Death Stranding 2 + parę innych.
    MS w tym czasie dał nam wielki news o kupnie ABK 🤣🤷‍♂️🤦‍♂️

  3. No tak, ale to są wydatki koniecznie wy niewdzięczni gr*cze, przecież znani aktorzy czy super realistyczna grafika są podstawami dobrej produkcji. Jak widzicie, 70$ za nową grę i mikrotransakcje muszą być, bo inaczej przyzwoite gry po prostu nie będą wychodziły.

    • Akurat „super realistyczna grafika”, to nic specjalnie kosztownego. Licencja Unreal Engine, mniej downscalingu tekstur, gotowe.

      Studio MoCap (niektóre studia mają swoje), stawki dla VA i wynajem studia nagraniowego (duże firmy mają swoje), płace programistów, grafików i animatorów, certyfikacja na konsolach, to są sztywne wydatki. I AFAIC nie rosną w tempie astronomicznym.

      BTW O wydatkach na QA nie wspominam, bo wygląda na to, że często to tną 😉

      Natomiast koszt marketingu: z jakiegoś powodu, w dobie internetu i mediów społecznościowych, nadal puchnie.

    • Fajnie byłoby prześwietlić do kogo należą firmy outsourcingowe używane do marketingu. Ciekawe koneksje mogłyby wyjść z ludźmi postawionymi wysoko w korporacjach gamingowych.

  4. Zgodzę się z jednym z moich przedmówców. To że budżety gier wynoszą dzisiaj tak wiele, w żadnym stopniu nie tłumaczy tych korpoludków. Pomijając indie to dalej da się stworzyć dobrą grę z niewielkim budżetem (A plague Tale Innocence). Kilka lat temu dano radę stworzyć takie Red Dead Redemption 2, i oczywiście budżet tej gry był ogromny, niemniej od tamtej pory prawie żadna gra nie zachwyciła mnie tak mechanikami, grafiką lub złożonością świata. Od tamtego czasu chyba jedynie The Last of Us 2 pod względem grafiki. Cyberpunk 2077 miał piękny świat, lecz niemal zerowa ilość interakcji z nim sprawia, że grając w niego wracam do czasów drugiej części Assassin’s Creed (Nie tak chyba powinno tworzyć się sandboxy). W przypadku mechanik podobało mi się Watch Dogs Legion, lecz dalej trzeba to znacząco usprawnić na porównywalnym poziomie co prezentuje seria gier o Śródziemiu (Grałem tylko w cień mordoru).
    W dniu dzisiejszym jesteśmy w momencie gdy twórcy już nie są w stanie nie tyle nawet eksperymentować, bo to jest widoczne od dawna, co nie są w stanie już stworzyć dobrej gry nie wracając do klasyki w postaci Remake’ów. Z miejsca zaznaczę, że tak wiem że są dobre tytuły AAA, które wyszły w ostatnim półroczu, lecz jak przystało na wysoki budżet to każda gra AAA powinna być co najmniej dobra.

    • „W dniu dzisiejszym jesteśmy w momencie gdy twórcy już nie są w stanie nie tyle nawet eksperymentować, bo to jest widoczne od dawna, co nie są w stanie już stworzyć dobrej gry nie wracając do klasyki w postaci Remake’ów. ”
      Smutna prawda.

  5. Takie koszty, a optymalizacja później i tak leży. Patrz: Jedi Survivor. 😛

    • Niestety, gracze nauczyli twórców i wydawców, że można bez problemu wydać produkt niedorobiony i nie ponieść żadnych konsekwencji. Survivor jest ponoć najbardziej zepsutą grą AAA w tym roku, ale to nie przeszkodziło mu trafić na szczyt listy najlepiej sprzedających się pozycji na Steamie.

      Twórcy nie są święci i takie praktyki nie powinny mieć miejsca, ale jak mają szanować klientów, skoro opluci klienci mówią, że deszcz pada i sami tyłki wypinają do wykorzystania? Jak to się mówi, gracze graczom zgotowali ten los.

    • fanboyfpsow 1 maja 2023 o 12:50

      @Dirkpitt1 idealnie opisane nic dodać nic ująć.

    • @DIRKPITT1
      Ja natomiast przestałbym zrzucać winę na graczy i skoncentrował się na dziennikarzach, bo to oni są w sposób bezpośredni odpowiedzialni za ten burdel. Mógłbym rzucić i setką przykładów z innych mediów, ale skoncentruję się na samym tylko „CD-Action”. Powiedz, czy tytuł „Gry Roku” dla Cyberpunka nie jest pluciem w twarz czytelnikom? A 10/10 dla Elden Ringa i kompletne pominięcie w recenzji faktu skopanej optymalizacji? Chcesz winić graczy, ale to dziennikarze występują tu w roli korporacyjnych naganiaczy – czytając kilka stron zachwytów zwieńczonych idealną oceną masz prawo oczekiwać gry doskonałej. A później uruchamiasz ją i okazuje się, że wydałeś 250 zł na coś, co przy dobrych wiatrach będzie grywalne za kolejne pół roku. Gwarantuję ci, że gdyby dziennikarze wyrośli w końcu z roli fanbojów i stali się krytykami na wzór swych kolegów z branży filmowej, wydawcy nie odważyliby się robić tego, co robią dziś zupełnie bezkarnie. Jedi: Survivior sprzedaje się, bo ma średnią ocen 82/100. Gdyby to było 50/100, EA mogłoby zacząć liczyć straty.
      Jeszcze raz: nie jest winą konsumenta, że zdecydował się wydać pieniądze na coś, co rzekomi eksperci ocenili jako znakomity produkt.

    • Naprawdę myślisz, że dziennikarze mają AŻ taką zdolność kształtowania rynku? Ja uważam, że to bardziej jednak wina wydawców, co wrzucają taki szjs na rynek, a w drugiej kolejności właśnie konsumentów. Bo kto ci każe kupować „już, teraz, zaraz!” grę na premierę? Wystarczy dosłownie poczekać kilka dni, żeby poznać/załatać znaczącą część bugów (oczywiście różnie z tym bywa).
      Ja wiem, że jak gra jest sprzedaży, to powinno się oczekiwać od niej choć poprawnej jakości, ale rzeczywistość jest jaka jest.
      A Jedi może się sprzedawać, bo raz: to gwiezdne wojny, a dwa: pierwsza cześć była podobno całkiem niezła

    • @BODZIO96
      Zadaj sobie proste pytanie: czy kupiłbyś grę, która jest mieszana z błotem w recenzjach? No właśnie. Na nieświadomego konsumenta nic nie poradzimy, ale zaryzykuję stwierdzenie, że znaczna część graczy wstrzymuje się z zakupem do momentu pojawienia się pierwszych recenzji. Sam tak robię od lat, choć że smutkiem stwierdzam, że wiarygodnych recenzentów wymieniłbym dziś na palcach jednej ręki niedowidzącego drwala.

    • Zgodzę się z tobą, że dziennikarze mają swoje za uszami i potrafią całkiem poważne problemy techniczne zbyć wzruszeniem ramion, bo w końcu to wersja przedpremierowa i „day 1 patch to naprawi”. A rzeczywistość skrzeczy, bo najczęściej łatka niewiele poprawia. Albo, że z zasady grze AAA od znanego wydawcy nie wypada dać niskiej oceny,więc w najgorszym razie wystawia się „bezpieczną” siódemkę. Zgodzę się też, że recenzenci powinni być dużo bardziej surowi w swoich ocenach, żeby nie było kwiatków, typu „fabuła nie trzyma się kupy, dialogi układał przedszkolak, a gra tnie na najwydajniejszych konstrukcjach, ale grafika ładna – 9/10”. Inna sprawa, że przez takie postępowanie autorytet im już mocno ucierpiał i wiele osób już po prostu nie wierzy w recenzje w jedną czy drugą stronę.

      Natomiast nie zgodzę się, że gracze mają w tej sprawie sumienie czyste niczym świeżo spadły śnieg, bo po prostu zostali zmanipulowani przez tych cynicznych dziennikarzy-naganiaczy. To już nie te czasy, kiedy gracze dowiadywali się o jakiejś grze i czy warto w nią zagrać przede wszystkim z prasy growej, Zapominasz, że branża się zmieniła i poza graczami, nazwijmy ich „zapalonymi”, którzy siedzą na stronach poświęconych grom, czytają prasę branżową, śledzą wszelkie newsy itd., mamy też całą masę graczy „z przypadku”. Takich ludzi,którzy grywają od wielkiego dzwonu w jakąś FIFę, bo chcą się poczuć jak Messi czy inny Lewandowski. Tacy nie śledzą branżowych wieści, o wielu grach nawet nie słyszeli./ I od czasu do czasu przychodzi im na myśl, że w sumie sprzęt do fifki jest, to może by sobie zagrać w co innego? I myślisz, że ktoś taki będzie teraz przed zakupem przeglądał recenzje i oceny? Nie. Zobaczy Marvel’s Avengers/SW Survivor, pomyśli sobie „o, lubię Marvela/Star Wars, kupuję!”. I powiedzmy sobie szczerze, jak ktoś jest „nahajpowany” rozbuchanym marketingiem, albo jest wielkim fanem jakiegoś uniwersum, to jest spore prawdopodobieństwo, że „jakieś tam” negatywne recenzje też by go nie powstrzymały przed zakupem.

      O pre-orderach, gdzie często dziennikarze jeszcze w ogóle nie mieli szansy nic zobaczyć i się wypowiedzieć nawet nie wspominając. Choćby ten nowy AC (Mirage?), gdzie nie pokazano ani sekundy gameplayu, ale pre-ordery od dawna można składać. I jestem pewny, że tych pre-orderów trochę poszło, bez jakiejkolwiek „pomocy” ze strony recenzentów, którzy nie mieli czego recenzować.

    • Ja się tu muszę zgodzić z SHADDONem. Nawet jeśli recenzenci nie powtrzymają fali sprzedaży kiepsko zoptymalizowanego produktu to z pewnością by na sprzedaż wpłynęli. Do tego poprawna ocena złego produktu buduje zaufanie czytelników. Ja, jeśli chodzi o recenzję, to zaufanie do CD-Action straciłem już dawno temu. W większości widzę kierowanie się hypem na produkcję, której wyczekiwało się latami i w końcu się pojawiła, w końcu można zagrać. Cyberpunk, Halo Infinite, Elden Ring to koronne przykłady gdzie czytelnik może się czuć oszukanym. CD-Action traktuję już tylko jako news agenta z dobrymi felietonami. Recenzje czytam ale nie traktuje ich poważnie. W sumie to z pamięci jestem wstanie wymienić jedną osobę, której recenzje mnie nie kłują w oczy – 9kier

    • @Shaddon, @DirkPitt1
      Tu jest właśnie problem, „świadomy” gracz zdaje sobie sprawę z spieprzonych wersji premierowych (i jeśli taką kupuje to sam sobie winny). Natomiast gracz niedzielny faktycznie może nie mieć pojęcia jak to u nas w branży wygląda.
      @Shaddon, @DirkPitt1, @Quelxes
      Jeśli chodzi o recenzje to cóóóóóóóóż, jest to temat rzeka.

      Po pierwsze: skala ocen, która od 1 do 10 nie ma sensu, bo w praktyce ocena od 1-5 do gówno różnym natężeniu, 6-7 niby można ale po co, i dopiero od 8 wzwyż jest coś dobrego.

      Po drugie recenzje jako takie straciły na znaczeniu, tak jak napisał Dirk. Dla „zawansowanego” gracza jest multum źródeł które może zbadać, za nim zdecyduje się na grę. Gorzej dla każuali…

      Po trzecie: J****** gry za stan techniczny jest trochę bezsensu. Dlaczego? Są to (zazwyczaj) rzeczy tymczasowe, naprawialne. A spieprzonego projektu już nie naprawią. Wiecie, ja jestem typem, który praktycznie nigdy nie kupuje gier na premierę, robią to dopiero po pierwszej, poważnej obniżce.
      I tu znowu jest problem, bo taki Cyberpunk na premierę może faktycznie zasługiwał na 5/10 za technikalia, ale ja grając w niego jakieś pół roku później dałbym z czystym sumieniem 9/10. Grało mi się przyjemniej niż wieśka 3.

    • fanboyfpsow 1 maja 2023 o 20:33

      @shaddon dla tego nie czytam i unikam recenzji wielkich branżowych czasopism bo zazwyczaj są przesadzone jak np w przypadku surwiwora.. Ta gra za taki stan to powinna dostać 6 a nie 8. Wolę poczytać opinie graczy ale riv bombingu też nie pochwalam no chyba że gra na to zasługuje.

    • fanboyfpsow 1 maja 2023 o 20:35

      @Bodzio… No nie zawsze np Calisto do dzisiaj ma problemy z płynnością niedawno sprawdzony cod bo 3 do dzisiaj potrafi sobie kaszlnąć poniżej 30 fps nawet na rtx 3070 którego mam.

    • Jak klient jest idiotą i jeszcze sam się wypina, to, hm, knaga wolnego rynku tylko wykorzysta okazję. A wystarczyłoby nie kupować gier w preorderach/na premierę i poczytać gdziekolwiek o stanie technicznym danego tytułu i takie praktyki zostałyby z miejsca ukrócone. No ale jak ktoś musi, bo inaczej się udusi, to o czym my tutaj w ogóle rozmawiamy?

  6. Chyba czas już najwyższy przemyśleć strategię pompowania niewyobrażalnych sum w kolejne tytuły, które trafiają do graczy na premierę, jako festiwal bugów, niedoróbek i problemów z optymalizacją, a w najlepszym wypadku solidną, rzemieślniczą robotę, ale nic ponad to. Wolałbym powrót do projektów mniejszych, które mogą sobie pozwolić na odrobinę więcej ryzyka i kreatywności.

  7. Od dłuższego czasu bardziej przemawiają do mnie indyki. Nowe gry AAA są często powtarzalne, nudne i mało innowacyjne, a reklamowane jako rewolucyjne.

  8. Może warto by było przestawić się na robienie gier mniejszych w skali, ale bardziej dopracowanych i dopieszczonych?

  9. Kosztują miliardy ale i zarabiają miliardy. Tego chcą gracze płacąc bez marudzenia coraz więcej za coraz bardziej nijakie gry. A skoro coś się sprzedaje to po co to zmieniać?

  10. Gry kosztują miliardy, a żadne z tych miliardowych dzieł w kategorii RPG nie potrafi frajdą przebić starusieńkiego drewnianego Gothica 2.

  11. Ja nie potrzebuję „inklusywnego doświadczenia w postaci gry usługi”. Nie przemawiają do mnie też kwoty przeznaczone na marketing. Jak dany tytuł jest gniotem, to żadne pieniądze wpompowane w reklamy mające mówić, że jest odwrotnie, tego nie zmienią. Jak gra jest dobra, to w końcu trafi do odbiorcy/odbiorca na nią trafi.
    Gry z niższego segmentu, nie wiem, Stardew Valley, Hades, Cult of the Lamb, Valheim… Przypuszczam, że nie miały 500 milionów na marketing, a każdy o nich słyszał. A takie GTA, przecież i tak wszyscy będą o tym trąbić. Nie lepiej byłoby te pieniądze zainwestować w dostarczenie jak najlepszego produktu na premierę, zamiast potem gasić pożary?

Dodaj komentarz