Porno w sieci na dowód osobisty. Polskę też to czeka?

Dawniej sprawa była prosta i dzieciak odbijał się od firewalla w postaci naburmuszonej kioskarki, która odmawiała sprzedaży gazetki nieletniemu. Dziś zaś można po prostu wejść na byle stronę pornograficzną bez żadnych ograniczeń – i najwyraźniej fakt ten przestaje się podobać coraz większej liczbie polityków.
Dowodzik proszę!
Kwestia nieskrępowanego dostępu do pornografii w internecie już od jakiegoś czasu jest solą w oku australijskich polityków. W marcu tego roku komisarka ds. e-bezpieczeństwa, Julie Inman Grant, przedstawiła zarys tego, jak będzie wyglądała weryfikacja faktu, czy australijscy użytkownicy odwiedzający witryny zawierające pornografię i inne treści dla dorosłych mają ukończone 18 lat. Okazuje się, że w grę wchodzi cyfrowy dowód osobisty. Ostatnio fakt ten potwierdziła członkini rządu Australii.
Weryfikacja wieku na stronach internetowych dla dorosłych może obejmować wprowadzenie rządowego identyfikatora.
Termin wprowadzenia takiego rozwiązania nie jest jednak znany. Rowland stwierdziła, że w międzyczasie należałoby również m.in. wdrożyć korespondujące z nową formą dokumentu tożsamości zmiany w ustawie o ochronie tożsamości. Problemem są również kwestie bezpieczeństwa danych – o czym zresztą mówią krytycy pomysłu.

Obawy budzi fakt, że jeśli firmy zostaną zmuszone do tworzenia własnych systemów, które będą wymagać od ludzi udostępniania dokumentów tożsamości, może to otworzyć pole do nadużyć w postaci serwisów powstających wyłącznie w celu wyłudzania danych osobowych. Przedstawicielka rządu zaznaczyła, że i ta kwestia będzie poruszona w opracowywanych przez jej resort zestawie rozwiązań prawno-technicznych, całość prac zostanie zaś podsumowana w raporcie obejmującym stronę praktyczną nowej formy potwierdzania tożsamości w sieci i terminarz jej wprowadzenia. Kiedy jednak rząd odsłoni karty – nie wiadomo.
Nie tylko Australia
Co ciekawe, nad zagadnieniem dostępu dzieci do pornografii w internecie głowią się nie tylko w Australii. Jak podaje The Verge, nad podobnymi rozwiązaniami zastanawiają się również władze kolejnych stanów USA. Pomysły są różne: począwszy od deklaracji wieku (co już w istocie ma miejsce i wynika z odrębnych, bardziej ogólnych przepisów), przez rozpoznawanie wieku użytkownika dzięki kamerce, korzystanie z zewnętrznych serwisów w celu identyfikacji, np. z systemów bankowych, a skończywszy na weryfikacji poprzez „ślad cyfrowy” – czyli aktywność w sieci.
Walkę z dostępem do pornografii przez nieletnich podejmuje nie tylko Australia.
Pojawił się również oczywiście pomysł korzystania z rządowych dokumentów potwierdzających wiek użytkownika. Ten jednak rozbija się o prosty fakt, że w Stanach najpowszechniejszym dokumentem tożsamości jest prawo jazdy, a to siłą rzeczy nie jest powszechne wśród nastolatków. Odpowiednika naszego dowodu osobistego tam bowiem po prostu nie ma. Poza tym – ponownie: podobnie jak w Australii, dużą przeszkodą we wprowadzeniu powszechnego systemu weryfikacji wieku są podnoszone przez przeciwników takiego rozwiązania kwestie związane z ochroną prywatności.

W przeciwieństwie do Australii jasnego planu więc nie ma – nie przeszkodziło to jednak znaczącemu ograniczeniu dostępu do pornografii w stanie Luizjana, gdzie na początku roku chcący odwiedzić Pornhuba byli przekierowywani… na stronę związaną z rządem – właśnie w celu weryfikacji wieku. W jej ślady poszły również władze stanów Mississippi, Virginia i Utah, a kolejne szykują się do podobnych kroków. Jak więc widać – chęci ograniczeń są, narzędzia zaś to w dużej mierze prowizorka, do tego mało szczelna. Raz, że nie wszystkie serwisy są objęte ograniczeniami, dwa – wystarczy przecież proxy lub vpn, by objeść takie zabezpieczenia. Ustawodawców to jednak nie zraża – co pokazują również działania Niemiec, Wielkiej Brytanii czy Francji. Również władze tych krajów, choć w mniejszym stopniu, zaczęły się w ostatnich latach zajmować omawianą kwestią.
Jak widać, z kwestii dostępu do pornografii w sieci powoli zaczyna wykuwać się zagadnienie o zasięgu globalnym. O ile jednak w większości krajów temat wdrożenia weryfikacji wieku użytkowników idzie dość niemrawo, o tyle Australia może zostać wkrótce pierwszym krajem, w którym dowód osobisty będzie potrzebny do oglądania „świerszczyków”. A to może wywołać lawinę. Podoba się wam taka wizja?
Czytaj dalej
39 odpowiedzi do “Porno w sieci na dowód osobisty. Polskę też to czeka?”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Zaczyna się oczywiście niewinne. Najpierw porno na dowód, później zobaczymy wszystkie treści 18+ na dowód, a ostatecznie skończy się na w pełni przypisanej do obywatela, i możliwej do sprawdzenia przez rządy, oraz wydziały, historii użytkowania sieci. Jeśli dowolny kraj dąży do zakazania pornografi, niech po prostu zmusi dostawców internetu do stworzenia skutecznej zapory filtrującej takie treści, włączanej na polecenie rodziców.
wiadomo co chcą zrobić, a zapora niby jaka, bo lepiej było by wprowadzić płatność 10 centów od filmu pełnoprawnym kontem (nie juniorskim)
@Muidus,
Co w praktyce sprawiłoby, że zaczęłyby powstawać, jak grzyby po deszczu, stronki tylko w jednym celu – wykradnięcia Twoich danych płatniczych. Głupi pomysł goni głupi pomysł.
@Xellar
no przekonałeś mnie, zawsze myślałem duopolu żółtych i czerwonych
Niestety. Pornografia jak i terroryzm to powszechne wymówki do zwiększenia kontroli i inwigilacji. I wcale nie chodzi tu o złe chęci samych pomysłodawców. Te nie mają znaczenia wobec wyższych potrzeb narodów, społeczeństw i władzy gdy już dostaną narzędzia w swoje ręce. O czym doskonale przekonał się np. Nobel.
Normalnie powiedziałbym coś w stylu ,,nie obchodzi mnie to, bo mam to już za sobą i dopadła mnie żona długo po tym kiedy pornografia znudziła mi się i nie robiła większego wrażenia” wole jednak dodać, że szkoda życia na pornografię lepiej znaleźć sobie dziewczynę
Z Twoich wpisów o żonie i wpadce, i o tym jak masz teraz przesrane (trzymaj się ziom!), wnioskowałbym, że od dziewczyn trzeba się trzymać z daleka😂
wiem, to rada dla ludzi przed ,,aktem i związkiem” maleństwa. Dla mnie jest wujowo, ale stabilnie. Polepszy się, ale nie od razu
Pod hasłem chrońmy dzieci można wprowadzić wszystko, bo…lud to kupi. Żadna zapora nie zadziała, trzeba by było w ogóle porno zakazać (kiedyś były dyskietki, dzisiaj mamy sharedrive’y, pendrive’y itd.). No i co z innymi treściami, bezpośrednio powiązanymi z tą branżą? Kontami IG gwiazd porno i generalnie…kontami dup?
Przyszłość to i tak OnlyFans i jemu podobne (wojeryzm i ekshibicjonizm w jednym, czyli wszystko to, co kręci ludzi najbardziej, a jeszcze można na tym zarobić), więc problem rozwiąże się sam.
1) clickbait artykuł
2) nigdy, przenigdy strony internetowe nie miały wycieków danych
3) nigdy, przenigdy rządy nie wykorzystały haków na swoich obywateli
4) nigdy, przenigdy bogaci i oszuści nie byli w stanie ominąć zasad obowiązujących Kowalskiego
5) je*ac Australię i 90% ich legislacji
6) jak rząd ma zamiar zablokować wszystkie linki do mega.nz gdzie popakowane i zaszyfrowane są całe „filmografie” stworzone użytkowników sieci? XD
Klikając na artykuł byłem niemal pewien, że źródłem będzie Australia. Eh
@Naxster jeszcze była szansa z Nową Zelandią… no, ale to copy-pasta Australii
Nie istnieje taki organ jak „ministerka”. Proszę sobie do serca brać powiedzenie, w którym jest faszyzm i nadgorliwość, bo idealnie tutaj pasuje.
No to musisz w takim razie napisać do prof. Kłosińskiej, żeby nie wprowadzała ludzi w błąd: https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Doktora-i-magistra;20565.html
ja tez uwazam ze to moze niekiedy troche dziwnie brzmi, ale jak się z czasem przyjmie (a przyjmie) to nic nie poradzisz, ale z drugiej strony kolego poczytaj sobie ile feminatywów było w tak hołubionej ostatnio II RP, były tam i magistra i skautka, strzelczyni, profesorka, dyrektorka, komendantka i wiele, wiele innych. Kocówki „-ka”, „-stka” były traktowane bardzo naturalnie, to dopiero PRL wykasował feminatywy gdzie przyjeło się stosować „Pani dyrektor, doktor” itd. nic w tym dziwnego, lewackiego, poprawno-politycznyego itd, wybierz sobie co tam chcesz
a w PRL chodziło o to by jak najwięcej kobiet wcisnąć do pracy co się udało. Mówiono, że są równe mężczyznom i aby podkreślić tę równość, używano wobec kobiet męskich odmian nazw zawodowych. I tak już zostało… co nie znaczy że jest to dobre rozwiązanie. Moje zdanie jest takie że jak kobieta życzy sobie być nazywaną w taki a nie inny sposób (oczywiście w zakresie nazwy zawodu) a konkretnie żeby używać wobec niej feminatywu to nic nam do tego i z uprzejmości wystarczy się do tego stosować. To chyba nie problem i nasz meski i konserwatywny świat się nie zawali. Bać się o to to dopiero byłoby tchórzostwo.
Oj ja dobrze wiem, że tak było w II RP i wielce mnie to dziwi, że jest to dobrze wspomniany okres. Czasem feminatywy są trafne jak w przypadku „nauczycielka”, czasem jednak nie, jak ta nieszczęsna „ministra” albo „ministerka”. Właśnie jest tak, że duża część kobieta uważa, że jest to absurdalne nazywać kogoś „prezeską” i nie życzy sobie, aby stosować wobec nich nietrafnych feminatywów. W takiej sytuacji jest to nic innego jak uszczęśliwianie na siłę. Nie chodzi o strach, zwyczajnie w świecie nazwa „ministerka” albo „prezydentka” uchybia godności urzędu. Po prostu nie wypada. To drugie to brzmi jakby to było jakieś ciastko albo jakaś inna przekąska, a teoretycznie jest to głowa państwa.
Dodatkowo wstrzymałbym się z krytyką czegoś, tylko ze względu na PRL-owską proweniencje. Generalnie to praktycznie niczego dobre nie można powiedzieć o tamtym ustroju, jednak mimo wszystko są pozytywne aspekty. Można wymienić chociażby zastosowanie obowiązku szczepień, jako takiej edukacji albo dokończeniu kodyfikacji prawa. Była trudnym wyzwaniem z uwagi na to, że na ziemiach polskich były 3 różne systemy prawne plus subsydiarnie czasem nawet Kodeks Napoleona.
Nie mam pojęcia co jest takiego poniżającego w słowach „dyrektorka” albo „lekarka”, widocznie nie jestem seksistą.
@213769 trochę skipnę cały dialog i użyję Ciebie jako pretekstu do mojego rozmysłu:
#1 logika „nie używam feminatywów, bo uważam je za gorsze” jest z góry podbudowane myślą „kobiety są gorsze”. Jest to seksistowskie i powinno być wypielone…
ALE
#2 „nie używam feminatywów, bo uważam, że tytuły te mają jedną formę i ich odmienianie jest co najwyżej szydercze” jest dalej jak najbardziej logiczne i nie ma nic wspólnego z „kobiety = gorsze”. Wręcz nawet je broni w swej odmiennej logice.
ALE
Co to wniosło do tematu?
Nic.
Ale uważam, że jest to ciekawy punkt i nie można każdego oceniać przez pryzmat pierwszego, nie pamiętając o drugim toku rozumowania…
A i pewnie ktoś znajdzie trzeci i czwarty…
PS: Pan Niania to też Niania, nie „Nianiek”. Nie brzmi to trochę prześmiewczo, bo mężczyzna robi w zawodzie zdominowanym przez kobiety? Jeśli tak – to jest ta sama logika, co #2.
„213769”
Ma o raczej znacznie więcej wspólnego z zupełnie innym aspektem twojej osoby…
Tym samym który wygenerował twój nick
O, bardzo dobre spostrzeżenie, ci wszyscy seksiści nienawidzący kobiet bo nie chcą mówić „prezeska” dziwnym trafem nienawidzą też facetów bo nie pasuje im „nianiek” czy „kosmetyk”. Dziwna sprawa nie? Zupełnie jakby rzucanie „seksistami” i „rasistami” nie miało żadnej logiki i sensu a było niczym płacz dziecka – jedynie zwróceniem uwagi na siebie, bez większego sensu. Tylko takim w którym można się poczuć lepiej ze sobą samym, w końcu „ja nie jestem seksistą, jestem światły!”
„Ma o raczej znacznie więcej wspólnego z zupełnie innym aspektem twojej osoby…
Tym samym który wygenerował twój nick”
Z chęcią do wyśmiewania czci skierowanej ku naczelnemu pedofilowi dwudziestego wieku? Jakoś nie widzę związku, ale to pewnie przez to że nie jestem idiotą. W tej kwestii będę potrzebował twojej pomocy, jako eksperta.
„nie używam feminatywów, bo uważam, że tytuły te mają jedną formę i ich odmienianie jest co najwyżej szydercze” jest dalej jak najbardziej logiczne i nie ma nic wspólnego z „kobiety = gorsze”. Wręcz nawet je broni w swej odmiennej logice.”
Wewnętrzną logikę posiadać mogą nawet obrazy Salvadora Dali, w niczym nie zmienia to faktu, że kiedy rozmawiamy o zjawisku społecznym i językowym, pomijanie opinii ekspertów od danego tematu (czyt. językoznawców) jest dość interesujące i każe zadać pytanie: „a dlaczego?”
@Quetz Językoznawcy przyznają, że język ewoluuje tak jak ludzie go używają i faktem jest, że feminatywów powinno się teraz używać. Innym faktem jest, że ludzie mają różne toki rozumowania i po prostu chciałem jeden przytoczyć, by trochę uspokoić tę nagonkę i lincz.
To tyko pretekst by stworzyć precedens i popchnąć inwigilację obywateli na kolejny poziom.
Edukacja, wychowanie. Nie zakazy.
ale obecnemu rządowi nie zależy na edukacji, bo mądrzejszym narodem ciężej manip.. znaczy rządzić. Dowodów pełno – ostatnio coraz częściej widzę wszelkiego rodzaju ankiety i sondaże z zakresu podstaw ekonomii, historii, kultury etc z podziałem na wyborców różnych partii i szczerze mówiąc włos się na głowie jeży 🙂
Głupie kraje anglosaskie i ich „komisarki”.
Ja może jakiś dziwny jestem i mam głupie pomysły, ale czy nie lepiej korzystać po prostu z blokad rodzicielskich? Są antywirusy z firewallami, gdzie dzieciak bez hasła nie zaloguje się na żadną podejrzaną stronę… Może by tak trochę uświadamiać rodziców, żeby pilnowali dziecko i się nim interesowali? Po co w ogóle polityk samozwańczy „zbawca” ludzkości ingeruje w coś, czym powinni zajmować się rodzice, poprzez wprowadzanie zakazów/nakazów? Przez tysiące lat problemów cywilizacyjnych ZAWSZE najlepszym rozwiązaniem okazywała się EDUKACJA…
To jest ogólnie motyw przewodni ogromu tych regulacji „thonk of da children” a tymczasem są to rzeczy od których są rodzice. No ale stąd wiemy, że to bynajmniej o dzieci nie chodzi
Uwielbiam to jak kawałek po kawałku odziera się ludzi z prywatności,a oni na to idą, bo „pomyślcie o dzieciach”.
Dziś wprowadzą przepis i młody Kowalski zidentyfikuje się swoim nowym cyfrowym dowodem,żeby pooglądać sprośne filmiki. Jutro młody Kowalski zostanie odnoszącym sukcesy politykiem albo dziennikarzem,który wpadł na trop wielkiej afery korupcyjnej na najwyższych szczeblach rządu. I wtedy „dogodnie” wyciekną skądś jego co bardziej pikantne zainteresowania erotyczne, albo zacznie się niewielki szantażyk. Akceptując takie pomysły ludzie sami szykują sobie sznur,na którym będzie ich można potem powiesić.
Już nie mówiąc o całkiem przyziemnych rzeczach jak strony z pornosami gromadzące ogromne bazy informacji o odwiedzających, które później będą mogły odsprzedać albo padną ofiarą hakerów i dane trafią do przestępców.
Nie ma to jak kolejne próby okrojenia ludzi z prywatności za argument podając klasyki w postaci „bezpieczeństwa” albo jak w tym przypadku „bezpieczeństwa dzieci”.
Zainteresowania i tak znajdą sobie drogę, czy to przez VPN, czy to przez TOR (a usługi te pomimo wielu prób blokowania są dosyć na owo blokowanie odporne – przykład: przez odpowiednio skonfigurowany VPN da się wejść – a i pewnie wyjść – do środka Chińskiego infranetu). Gorzej, że powstanie precedens, by coraz więcej serwisów powiązać z tym cyfrowym dowodem. A później te powiązania odpowiednio wykorzystywać – i nie mam na myśli wyłącznie lepiej spersonalizowanych reklam.
Jak to już dawno temu stwierdził B. Franklin: „Gdy dla tymczasowego bezpieczeństwa zrezygnujemy z podstawowych wolności, nie będziemy mieli ani jednego, ani drugiego”
Zamiast ingerować w cudzą prywatność lepiej zadbać o ochronę nieletnich przed takimi treściami na przykład przez wymuszenie na dostawcach antywirusów wprowadzenie filtrów treści (chociażby za pomocą AI) to lepsze rozwiązanie niż weryfikacja czy ingerowanie w przeglądarkę bo funkcje antywirusa można zabezpieczyć przed ingerencją (pin/hasło) a ten i tak już skanuje treści płynące z sieci. Tylko jeszcze rodziców trzeba uświadomić.
No właśnie, jest to całe ai, niech też się przyda do czegoś pożytecznego dla odmiany.
wielka panika o te dowody przy porno a i tak nasze państwo wie, może wiedzieć i będzie wiedzieć o nas więcej, kiedy tylko zechce, niż nam się wydaje czy kiedykolwiek będzie wydawało i nie będzie do tego potrzeba jakiegoś śmiesznego okazywania się dowodem… na jedno wyjdzie, a tłuszcza niech się podpala odzieraniem z wolności i skieruje swoją uwagę na tego typu pierdoły
No pewnie. Odgryźli nam palce, to dajmy sobie upitolić całe ręce, bo to już przecież żadna różnica.
Niesamowite!
Taaa. A potem na tvp.info: „Poseł B. z KO to stópkarz i wielbiciel karłów”.