Baldur’s Gate 3 to zupełnie nowe przeżycie [JUŻ GRALIŚMY]

Baldur’s Gate 3 to zupełnie nowe przeżycie [JUŻ GRALIŚMY]
Na trzecią część Baldur’s Gate czekaliśmy prawie 23 lata. Dziś opowiem wam o tym, jak „trójka” wynagrodziła mi ponad dwie dekady wypatrywania sequela.

Na recenzję jest jeszcze za wcześnie. Nie da się takiej gry opisać w sposób wnikliwy i rzetelny po niespełna 20 godzinach zabawy. Ale pierwszymi wrażeniami po prostu trzeba się podzielić. Bo wszystko wskazuje na to, że Baldur’s Gate 3 to dzieło wyjątkowe.

Przed wyruszeniem w drogę trzeba wybrać fryzurę

Zacznijmy od intra. Minął już czas, gdy jakieś dorzucone do gry CGI wprowadzało mnie w ekscytację, gdy człowiek z zapartym tchem czekał na efektowne, prerenderowane przerywniki. A jednak intro do Baldur’s Gate 3 obudziło we mnie te dawno zapomniane uczucia. Zawierało tak wiele epickości, obrzydliwości i znakomitej pracy wirtualnej kamery, że potrafiło wywołać ten sam dreszcz, który towarzyszył człowiekowi dwie dekady temu, kiedy oglądało się cutscenki w produkcjach Blizzarda.

Gdy przyszedł czas na stworzenie własnej postaci, w równym stopniu się zachwyciłem, co i przeraziłem nie na żarty, bo pietyzm, z jakim podeszli w Larian Studios do odtwarzania realiów Zapomnianych Krain w samym kreatorze bohatera, jest niesamowity. I nie chodzi mi nawet o to, że można sobie stworzyć niełatwego w odbiorze dla oka herosa, przy którym nawet Karol II Habsburg to przystojniak. Rzecz raczej w tym, iż liczba ras, klas, podklas, umiejętności, specjalizacji, wyznań itd. jest tak gigantyczna, że wręcz onieśmiela. I – jak wkrótce miałem się przekonać – owo bogactwo wyboru to coś więcej niż tylko fasada.

Na razie, nie namyślając się wiele, przyjąłem rozwiązanie rozsądne. Zamiast grać jakimiś rogatymi diabołami czy humanoidami o karnacji rozdeptanej żaby, postawiłem na człowieka paladyna. Pozwoliłem sobie na jedną ekstrawagancję – mój bohater nosi brodę.

Baldur's Gate III

Ahoj, przygodo!

I w takiej to postaci dałem nura w Baldur’s Gate 3. Zaczęło się spektakularnie – od ucieczki z czarostatku podstępnych łupieżców umysłów, dzięki której zyskałem nowych towarzyszy niedoli. Ale już po chwili otworzył się przede mną ogrom Faerûn. I cóż to były za krainy! Wiem, że wielu spróbuje porównywać pierwsze doznanie otwartej przestrzeni do tego, czego doświadczyliśmy w trakcie gry w The Elder Scrolls V. Niesłusznie. Świat Skyrima okazał się cudowny i rozległy niczym ocean – zwłaszcza jak na swoje czasy – ale był też płytki jak kałuża, a występujące w nim zadania czy postacie w dużej mierze sztampowe.

Baldur's Gate III

BG3 gwarantuje zupełnie inne przeżycie: przepełnione enpecami, z którymi można przeprowadzić interesujące konwersacje (a zaręczam, że w przeważającej części rozmowa nie skończy się na jednym zdaniu!), i wielowątkowymi questami, w których chodzi o coś więcej niż ubicie 10 szczurów w piwnicy, wycyzelowane do ostatniego detalu, z jednymi z najciekawszych lokacji, jakie widziałem w grach RPG – i to dosłownie co kilka kroków. Nieustannie coś mnie zaskakiwało – od spotkanych na drodze postaci, przez tajemne zapiski ludzi i innych stworów eksperymentujących z pradawnymi mocami, aż po ukryte lochy, piwnice, czy podziemia – budząc we mnie te odczucia, które w erpegach są najistotniejsze, czyli pragnienie zgłębienia świata i wzięcia udziału w fantastycznej przygodzie.

Istnieje cały szereg niesamowitych produkcji wykorzystujących erpegowe mechanizmy do opowiadania fascynującej historii i tworzenia angażującej rozgrywki. Ale Baldur’s Gate 3 to chyba pierwszy tytuł, który dał mi wrażenie uczestniczenia w sesji papierowego RPG. I nie chodzi tu tylko o narratorkę wyjaśniającą spostrzeżenia bohaterów i starającą się gracza zaintrygować – zupełnie niczym prawdziwy Mistrz Gry. Nie sprowadza się to wyłącznie do wszechobecnych testów umiejętności, które pozwalają nam w satysfakcjonujący sposób poturlać sobie kostkami. Nie chodzi nawet o walkę – tym razem bliższą papierowym korzeniom, bo zastępującą aktywną pauzę systemem turowym.

Baldur's Gate III

Papierowy erpeg

Tym, co naprawdę przesądza o wrażeniu uczestniczenia w prawdziwej sesji RPG, jest właśnie bogactwo świata i to, jak wchodzimy z nim w interakcję. Każdą konwersację możemy prowadzić na bardzo różne sposoby, z drastycznie odmiennymi konsekwencjami. Z jednej strony już po dwóch godzinach gry zdołałem umrzeć, postępując nieostrożnie w rozmowie z rannym łupieżcą umysłu. (A ostrzegała mnie towarzyszka, żebym uważał, jak się do stwora zbliżam!). Z drugiej – udało mi się uniknąć kilku niepotrzebnych starć dzięki mojemu złotoustemu i skłonnemu do wygłaszania gróźb paladynowi.

Ktoś mógłby powiedzieć, że to nic nowego, bo przecież niejeden komputerowy erpeg oferował wcześniej możliwość podchodzenia do zadań na wiele sposobów. Zgoda. Ba, powiem więcej: widywałem tego typu gry, które były w warstwie scenariuszowej nawet lepiej od BG3 napisane. Ale jeszcze żadna produkcja nie oferowała jednocześnie takiego bogactwa świata i takiej swobody. Nawet główny problem, jaki już na początku stawia przed nami BG3 – pozbycie się z mózgu kijanki Illithidów – wydaje się mieć co najmniej cztery kompletnie odmienne ścieżki prowadzące do rozwiązania. Ta gra naprawdę wydaje się dawać nam możliwość rozegrania przygody na milion sposobów, z których każdy jest równie satysfakcjonujący.

Baldur's Gate III

Może to iluzja, może w pewnym momencie okaże się, że gra nie jest tak rozległa i tak pełna niezależnych od siebie detali, jak mi się wydaje. Ale na razie jestem nią oczarowany. Bo przy całym pięknie oprawy graficznej, przy świetnej muzyce, przy angażujących mechanizmach odnoszę wrażenie, że to, co w Baldur’s Gate 3 najciekawsze, rozgrywa się w mojej głowie, ilekroć staję przed kolejnym dylematem.

Dlatego zostawiam was na chwilę i pędzę do Faerûn. Ale obiecuję jeszcze do was wrócić, gdy przygoda dobiegnie końca, a moja opinia o grze się wykrystalizuje. A do tego czasu – uważajcie na kijanki!

Za kod do gry dziękujemy GOG.com.

Pros:
  • złożoność gry
  • doskonałe przeniesienie mechanizmów papierowego erpega do gry komputerowej
  • wciągająca fabuła
  • dobrze rozwiązana walka
  • piękny świat
Cons:
  • rzucenie gracza na głęboką wodę bez wystarczającej liczby samouczków

33 odpowiedzi do “Baldur’s Gate 3 to zupełnie nowe przeżycie [JUŻ GRALIŚMY]”

  1. Jeśli gracie ze znajomymi, z własnego doświadczenia, nie polecam brać nizołka lub gnoma. Może okazać się, że zostaniecie ulubioną bronią miotaną drużynowego barbażyńcy/wojownika/paladyna.

  2. „Może to iluzja, może w pewnym momencie okaże się, że gra nie jest tak rozległa i tak pełna niezależnych od siebie detali, jak mi się wydaje.”
    Otóż… nie, jest wręcz dokładnie odwrotnie, ale nie chcę psuć zabawy. 🙂
    Tak na dobrą sprawę, to Baldurek ma tylko jedną wadę: od soboty nie mogę się przezeń wyspać. Syndrom „jeszcze jednego rzutu kostką” jest zbyt silny.

    • Gra klasę lepsza od wybitnej, czy jeszcze nie?

    • To już pytanie do Ottona, ale sądzę, że aby odpowiedział twierdząco musiałaby mieć w nazwie „Zeldę”.

    • Nie wiem, może zamiast słowa „Zelda” w nazwie wystarczyłoby, żebym po prostu w końcu w to zagrał? Nie żeby brakło chęci, o ile sam Baldur mnie specjalnie nie grzeje, tak już ostatnie dwie odsłony Original Sin owszem. Wystarczy zaprząc do pomocy Google i w parę minut można dojść do pewnych wniosków :).

      No ale mimo najszczerszych chęci zagram pewnie dopiero w okolicach października/listopada, bo póki co kończę recenzję pewnej gierki na www na przyszły tydzień, a już po weekendzie ruszam z inną dużą rzeczą do kwartalnika, później być może czymś jeszcze. Jak tylko skończą się prace nad pismem to z kolei już trzeba będzie się pakować do Stanów na 3 tygodnie, No i pewnie Baldur będzie na liście celów zaraz po…

  3. jezeli ktos obawia sie, ze nie da rady ogarnąć zasad bg3, to polecam zdecydowanie najpierw ograc poprzedniego molocha larianów (DOS2), bo wedlug mnie jest on prostszy pod względem mechanik, jednoczesnie będąc równie dobrą produkcją (no i chodzi za 60zl na promocjach, zanim go skonczycie to bg3 moze bedzie juz na promocjach :D)

    • A gdzie tam. Mechanikami nie ma za wiele wspolnego. Jak ktos chce sie wgryzc w system i mechaniki, to zdecydowanie Pathfinder: Wrath of the Righteous. Walka turowa, system oparty o zasady D&D z pewnymi modyfikacjami, bo to jednak Pathfinder. Idealne, 250-300 godzinowe przetarcie przed Baldurem 😉

    • Pathfinder to jest nieco zmodyfikowany D&D ruleset 3.5 bodajże – a tu jest D&D 5 które jest mocno inne.

    • Jasne, ale wciaz blizej P:WotR doswiadczeniem do BG3 niz Divinity:OS2, a do tego sie odnosilem.

    • MagickStalker 10 sierpnia 2023 o 00:11

      Dopóki Larian nie ogarnie, że pakiet DOS1 OS2 powinno być w „dokup tego co nie masz” zamiast płacenia dwa razy za to samo, to mojej kasy nie zobaczą

    • Nie wiem ale dla mnie głupia rada, bo chyba cały czas bym miał uczucie, że ok, gram w tą gierkę tylko po to, żeby się przygotować do BG3, byle szybciej ją skończyć (nawet jeśli jest świetna). Grajcie ludzie od razu w to co chcecie, jeśli możecie sobie na to pozwolić. Bez przesady, to tylko RPG, każdy ogarnie. Druga też rzecz, to po 250-300h OS2 chyba nie chciałoby mi się ogrywać jeszcze większe OS3 😉

  4. Brzmi całkiem przyjemnie. Przydałaby się jakaś wersja demonstracyjna do sprawdzenia.

  5. Bardzo dobrze grało mi się w Original Sin 2, ale po 150 h czułem się już zmęczony. Ostatnie godziny to było już granie wymuszone, byle dolecieć do końca. Ale pierwsze 100 h (jak to brzmi :)) – wspaniałe. I jak tak przyglądam się rozgrywce nowego Baldura, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że BG 3 to bardziej OS 3. I w sumie nie wydaje się to złe, ale tu właśnie pytanie do tych, którzy ograli/ogrywają obie te produkcje – czy moje spostrzeżenia mają jakiś sens, a jak nie, to dlaczego? 🙂

    • Ta, takie OS3 tylko większe i z mechanikami wziętymi z dnd (limit spelli na „dzień” zamiast cooldownów, skill checki z rzutem kością zamiast „jak masz x thievery to zawsze mozesz lamac dane zamki”). Jak znasz jedno to sie spokojnie odnajdziesz w drugim.

  6. Dobry wpis. Taki wcale nie spóźniony. Mam nadzieję, że jak już się doczekamy „wnikliwej” recenzji, to pochyli się i nad spolszczeniem, i warstwą dźwiękową gry. :>

    • Z dwojga złego wolę recenzję spóźnioną, niż powierzchowną – taka krytyka byłaby uzasadniona, gdyby to była gierka na kilka godzin. Tutaj mamy do czynienia z molochem, na którego trzeba liczyć spokojnie 150h (na jedno przejście, bo przecież tytuł jest wręcz idealny do wielokrotnych podejść)

    • Już widzę twój odwrotny komentarz, jakbyśmy ograli grę na niepotrzebnym speedzie, aby tylko wydać recenzję takiego olbrzyma na embargo o’clock.

    • Z drugiej strony na Metacroticu jest tylko 11 recenzji, sporo stronek bierze powoli temat recenzji

    • Widzę, że dopowiadacie sobie rzeczy, których nie ma, i wyciągacie dziwne wnioski.

      4 dni temu pisałem, cytuję:
      > Można by było napisać tekst do kategorii „Już graliśmy” z pierwszymi wrażeniami, zanim powstanie dogłębna, wielostronicowa recenzja całości. ;P
      o tutaj: https://cdaction.pl/newsy/baldurs-gate-iii-bije-rekordy-popularnosci-od-dzis-mozna-grac-takze-na-steam-decku

      Dostałem, co chciałem. Niemniej wciąż uważam, że wpis z pierwszymi wrażeniami jest spóźniony o kilka dni.

  7. Dla mnie chyba największymi minusami są bardziej techniczne rzeczy typu brak transmoga, konieczność powrotu do obozu i przeprowadzenia dialogu z postaciami które chcemy zmienić i może rozmiar zespołu (przynajmniej mi ciężko jest skusić się na inną kompanię niż tą, którą sobie ustaliłem gdzieś na początku). Jeszcze do końca pierwszego aktu nie udało się dojść, ale romansidła wydają się być delikatnie zbyt nachalne/za szybkie? Zwłaszcza Gale

    +
    Czy mechanika jest rzeczywiście aż taka skomplikowana? Jest nietypowa, ale wydaje mi się ze tutorial pozwala się zahartować mniej więcej w sposobie rozgrywki. Chyba ze jest coś o czym sam jeszcze nie wiem 🙂

    • Zgadzam się, większość rzeczy do których można się przyczepić to właśnie QoL-owe rzeczy w stylu zamiany postaci w drużynie, sortowanie przedmiotów w ekwipunku, trochę upierdliwy pathfinding postaci w drużynie przy segmentach z dużą ilością skoków, brak informacji o typie zyskiwanych zdolności przy level upach (Short Rest? Long Rest? At-Will? Bardzo wiele tooltipów nie posiada wystarczającej ilości informacji).
      Zgoda też do romansów, trzeba siłą odpędzać się od swoich kompanów, przez dużo dialogów muszę manewrować niczym na polu minowym żeby nie dostać niespodziewanej scenki erotycznej.
      Ale ogółem – rewelacja. Nie pamiętam kiedy ostatni raz bawiłem się tak dobrze przy RPG-u. Bieganie mnichem i rozrzucanie wrogów po kątach jest szalenie satysfakcjonujące. Miałem wrażenie, że gram dość powoli i ostrożnie a już w samym pierwszym akcie zdążyłem przegapić mnóstwo ciekawych questów pobocznych. Na pewno nie zakończy się na jednym przejściu gry, zwłaszcza że od samego początku kusi opcja Dark Urge.

    • O właśnie i jeszcze wbieganie w pułapki mimo ich wcześniejszego zauważenia. No ale to i tak dosyć wybaczalne rzeczy przy ogromie możliwości, może lootowanie mogło być lepsze, ale i tak cudo

  8. Jak dobrze połatają, kupię i zagram 🙂

  9. Ogrywam z kumplem w mutli i gra się razem doskonale. Jedyne czego mi brakuje do pełnego doznania „jak w papierowym RPG” to możliwość wtrącania się w rozmowę drugiego gracza, szczególnie gdy pojawia się test w którym jego wtrącenie przy stole byłoby bardzo naturalne.

  10. Gra z tego co oglądałem wydaje się świetna, ale ma jeden poważny minus (już pomijając to, że nie ma ani trochę ducha Baldura :D) mianowicie brak klimatu. Styl graficzny robi wszystko, żeby mnie odpychać od tej gry. Zero atmosfery, klimatu, tego czegoś. Kolorowe, piękne, bajkowe i nijakie. No szkoda, że obrali tutaj taki kierunek ale to pewnie kwestia gustu.

    • To chyba znak rozpoznawczy wszystkich gier z tego studia. Pastelowe, pstrokate kolory, basniowo-bajkowy styl. Gryzlo mi sie to na poczatku z klimatem oryginalnej serii, ale pozniej doszedlem do wniosku, ze tej gry nie ma sensu traktowac jako jej kontynuacji, nawet nie duchowego spadkobiercy – bo tym jest seria Pathfinder. BG3 traktuje jako nowy RPG ze swiata Zapomnianych Krain, ktore oprocz nazwy ma niewiele wspolnego z poprzedniczkami. I jest mi z tym bardzo dobrze, bo nie pasuje sobie, wspanialego skadinad, doswiadczenia ciaglymi sentymentalnymi wycieczkami porownawczymi. Choc do teraz mnie nieco boli, ze Larianie nie zdecydowali sie na inny zabieg tytularny, tj wykorzystanie czlona Baldur’s Gate i dodanie podtytulu, zamiast numerycznego ciagu wskazujacego na kontynuacje. Sila marki jednak byla zbyt kuszaca by jej nie wykorzystywac.

    • @CORONER
      A czym właściwie jest dla ciebie ten „duch Baldura”? Pytam, bo dla mnie to przede wszystkim i ponad wszystko możliwość zwiedzania świata fantasy w towarzystwie ciekawych, wyjątkowych postaci, z którymi w toku przeżywania wspólnych przygód zawiązuje się jakaś więź. To najbardziej zapamiętałem z Cieni Amn, czy Dragon Age i tego najbardziej brakowało mi w oryginalnych Wrotach Baldura, gdy w zeszłym roku przechodziłem tę grę po raz pierwszy. W BG3 zaś, moim skromnym zdaniem, ten kluczowy dla mnie element został wykonany lepiej niż JAKAKOLWIEK innej grze RPG do tej pory – i piszę to z pełnym przekonaniem.
      Jeśli zaś komuś przeszkadza, że Faerûn wygląda jak Faerûn a nie piekło z IV aktu Diablo 2, no to najwyraźniej miał zupełnie inne wyobrażenie o tym uniwersum. Gry na silniku Infinity nie wyglądały bowiem szaroburo, bo taka była intencja twórców, a dlatego, że ograniczenia technologiczne nie pozwalały na nic więcej. 🙂

    • @Shaddon Nie chcę ci ujmować w czuciu ducha BG, to jest u każdego indywidualna sprawa, ale być może sporo straciłeś nie odgrywając najpierw jedynki, która w moim odczuciu jest fenomenalna choć nieco ograniczona i liniowa w porównaniu do dwójki.. Ja wracam do jedynki nawet częściej niż do dwójki- biorąc poprawkę na ograniczenia wciąga jak diabli.

  11. Też chętnie w to zagram i będzie napwradę super! 🙂

  12. No dobrze, ale po co te spoilery, choćby drobne? Można to napisać inaczej, pomijając pewne szczegóły. Co do samego BG3, jaram się jak dziecko, a mam niemal 4 dychy ba plecach. Przełom wieków kojarzy mi się właśnie z dreszczem przygody przy BG, ID, Tormencie i czuję, że znowu może być podobnie. W moim przypadku zagram za trzy tygodnie, po powrocie do domu z pracy.

Dodaj komentarz