rek

Legenda ma się dobrze! Recenzja Red Dead Redemption na Switcha

Legenda ma się dobrze! Recenzja Red Dead Redemption na Switcha
Niewiele jest studiów, którym może się nie spieszyć tak bardzo, jak Rockstarowi. Żebyśmy o nim całkowicie nie zapomnieli, zleca na zewnątrz porty swoich dzieł na nowsze platformy – w przypadku trylogii GTA nie wyszło to najlepiej, lecz RDR przywołuje tonę pozytywnych wspomnień. Cofa nas do czasów, gdy gry były bure i polegały głównie na strzelaniu, a mimo to wraca się do przygód Johna Marstona z przyjemnością.

Najważniejsza informacja dotycząca „nowego” Red Dead Redemption znajduje się w tytule gry. Nie ujrzymy w nim dopisku „Remaster”, „Remake” czy innego „Definitive Edition” – otrzymaliśmy po prostu RDR, które ukazało się w 2010 roku na X360 i PS3, w wersji na Switcha i PS4 (Xboksy pominięto, bo wciąż można na nich kupić w cyfrowym sklepie Microsoftu oryginalną edycję). Na sprzęcie Sony obraz został nieco wyostrzony i „wyczyszczony”, dzięki czemu dobrze wygląda na dużych telewizorach 4K. Edycja switchowa także budzi pozytywne odczucia, zarówno na małym, jak i większym ekranie, a przy tym działa płynnie. Na pewno nie będzie to najpiękniejsza gra, jaką uruchomicie w tym roku (chyba że wciąż gracie tylko w Noc Kruka), ale nie daje też powodów do grymasów i narzekań. Plastyczny świat, świetne projekty otoczenia i efekty pogodowe wciąż potrafią zaskoczyć przyjemnymi widokami. Należy podejść do tej produkcji jak do konwersji, tyle że takiej, na którą przyszło nam czekać dłużej niż zwykle.

Red Dead Redemption

Poza krótszym czasem ładowania i podbitą rozdzielczością nic nowego tu nie ma: to dokładnie ta sama gra. Cieszyć z naszej perspektywy powinny dodatkowe tłumaczenia, bo tym razem wśród języków tekstu dostępny jest także polski. I właśnie w obaleniu tej bariery, która mogła przeszkadzać w zabawie wielu rodzimym graczom, upatruję największy zysk, jaki przynosi ta reedycja. Warto także dodać, że jedno z najlepszych fabularnych DLC, jakie kiedykolwiek się ukazały, Undead Nightmare (zapełniające Dziki Zachód zombiakami), wchodzi w skład zestawu. To zdecydowanie dobra wiadomość, która powinna osłodzić fakt, że z nowej wersji Red Dead Redemption została usunięta możliwość zabawy online (co nie dziwi, skoro dostępny jest dużo bardziej rozbudowany tryb sieciowy „dwójki”).

Za garść dolarów

Red Dead Redemption to wielki hołd dla westernów. Bohater, którym sterujemy, John Marston, musi wejść w układ ze stróżami prawa, stając się ich chłopcem do zadań specjalnych. Od lat próbuje zostawić za sobą bandycką przeszłość, jednak zbyt dużo narozrabiał, by teraz po prostu zaszyć się gdzieś z rodziną. Chcąc wrócić do żony i syna, zgadza się – podobnie jak na wiele innych rzeczy – „zapolować” na swojego byłego wspólnika, wierzy bowiem, że na końcu tej drogi uzyska wymarzony spokój.

Red Dead Redemption

Dla nas oznacza to podróż pociągiem daleko na rubieże, gdzie Dziki Zachód wciąż jest jeszcze dziki. Lądujemy w miasteczku Armadillo złożonym z kilku budynków i w takim otoczeniu spędzimy większość czasu. Prerie, pustkowia, ruiny, tereny z ledwie wydeptanymi ścieżkami, krzakami, porostami i kaktusami, pojawiające się na wschodzie skupiska wysokich drzew czy też palm na terenie Meksyku są pełne niebezpieczeństw. RDR to gra, w której dużo się jeździ po jałowym i surowym, ale przy tym mającym w sobie wiele piękna świecie (te skyboksy! te formacje skalne! te światełka pojedynczych budynków w oddali!), by u celu kogoś zabić.

Pod nosem mamy znacznie bardziej zniuansowane doznanie, ale wcale nie musimy po nie sięgać. Poza głównym wątkiem możemy skupiać się na życiu ranczera, na hazardzie, na odkrywaniu tajemnic maleńkich społeczności, które, jak to u Rockstara, są napisane wybitnie i często stanowią mieszankę komizmu z makabrą. Możemy też łapać konie na lasso czy wspomagać stróżów prawa, ale nasz cel numer jeden to makiaweliczna podróż ku upgranionemu spokojowi. Choć Marston stara się zadeptać na swej drodze jak najmniej osób, łatwe rozwiązania nie są mu pisane. Musi zabijać, inaczej nie wykona zadania, jakie wyznaczyli mu rządowi agenci w białych rękawiczkach.

Red Dead Redemption

Nie boję się szeryfa

Powrót do 13-letniej gry nie musi boleć, co udowadnia RDR. Mimo iż jest to wypełniona beżami i brązami produkcja, której akcja toczy się w bardzo dużych, pustych przestrzeniach, to jednak każdy jej element doskonale wpisuje się w klimat westernu i założenie, by wrzucić w jedno miejsce szaleńców, pijaków, ludzi chcących zmienić coś na lepsze i bandytów. Zwłaszcza że wszyscy oni potrzebują sprawnego rewolwerowca, jakim jest nasz bohater. Dzięki temu, gdzie i kiedy przyszło mu żyć, z łatwością przychodzi nam zaakceptowanie faktu, że po prostu gnamy od punktu do punktu i nie zdejmujemy palca ze spustu rewolweru.

Red Dead Redemption 2 ma w sobie o wiele więcej warstw, stanowiło duży krok w kierunku immersive sima – nie oznacza to jednak, że „jedynka” jest grą prymitywną. Oferuje ona liczne niespodzianki w trakcie eksploracji świata (nie wiecie nawet, jaki byłem szczęśliwy, gdy chwilę po tym, jak złapałem rzadkiego konia, rzuciły się na niego drapieżne koty i zagryzły zwierzę na miejscu), która służy urozmaicaniu nam czasu pomiędzy kolejnymi dobrze wyreżyserowanymi misjami skupionymi na eliminacji celów. To porządny miks kowbojskich klimatów z prostą, ale jakże przyjemną zabawą w robienie rozpierduchy poprzez dołączanie do konfliktów miejscowej ludności.

Red Dead Redemption

Jedyna rzecz, która naprawdę się tu zestarzała, to animacje – a i one wciąż nie są złe. Ponadto przywykliśmy już do większej liczby obiektów na ekranie i bogatszej palety kolorów. Muzyka, dialogi oraz scenariusz wciąż jednak pokazują konkurencji miejsce w szeregu, podobnie jak klimat i rozmach całej przygody. Nie zamierzam rozstrzygać moralnego sporu, czy „zwykły port” powinien po tylu latach być sprzedawany za 50 dolarów – zamiast tego napiszę po prostu, że jedyny lepszy od Red Dead Redemption cyfrowy western to Red Dead Redemption 2. Przez cały ten czas nikt nawet nie podniósł rękawicy i nie próbował inaczej ugryźć gatunku, wypełniając przy tym swoje dzieło tyloma postaciami, dramatami i detalami. Dla mnie ponowne przejście tak świetnie wyprodukowanej gry było wielką przyjemnością nawet pomimo bezwzględnego zęba czasu, który zdążył ją trochę nadgryźć. Poza tym zdążyłem już praktycznie wszystko z niej zapomnieć, więc na nudę czy brak zaskoczeń nie narzekałem. Okazuje się zatem, że Rockstar może więcej nie tylko dlatego, że się dobrze wypromował – gry tego studia zwyczajnie się bronią nawet po wielu latach i jestem przekonany, że osoby, które do tej pory nie miały nic wspólnego z RDR, po przyzwyczajeniu się do grafiki również to poczują.

Red Dead Redemption

Tam, gdzie wigwamy stoją, jestem samotny kojot

Jeżeli podstawowe pytanie brzmi, czy Red Dead Redemption to dobra gra w 2023 roku, to odpowiedź na nie jest pozytywna. John Marston to twardy kowboj, który zapewnia tonę pojedynków w samo południe, ostrzeliwania się podczas jazdy konno, meksykańskich wypraw, starć z dziwakami kolonizującymi zachód XX-wiecznych Stanów Zjednoczonych (akcja toczy się w 1911 roku) oraz niesamowitych pościgów. Może łatwo mnie na to złapać, ale uwielbiam chwile, kiedy gra z otwartym światem otacza mnie swoją przyrodą: wypatruję wtedy pojedynczych zwierząt, skupiam się na podróży i staram się wyhaczyć z otoczenia jakieś punkty, w których – mimo braku znacznika na mapie – może czekać na mnie nowa przygoda. RDR nie robi tego na poziomie ostatnich dwóch Zeld, ale też trudno byłoby mieć o to pretensje. Mocna strona tej gry to mieszanka filmowości, uczty dla chcących postrzelać i pięknych pustynnych widoków. Myślę, że czegoś takiego brakowało nie tylko mnie. A ocena końcowa? O oczko niższa, niż wystawiłbym „jedynce” w 2010 roku.

W Red Dead Redemption graliśmy na Switchu.

[Block conversion error: rating]

43 odpowiedzi do “Legenda ma się dobrze! Recenzja Red Dead Redemption na Switcha”

  1. 9? Dla gry tego, złego, strasznego, niedobrego Rockstara? I to w dodatku kilkuletniej? Uuuuu, to się tu zaraz zlecą wielcy niezadowoleni. Biegnę po popcorn, będzie się działo. I to bardziej niż przy ostatniej Zeldzie.

    • Wiesz nie chodzi o bicie piany, ale dla przyzwoitości wysoką cenę w minusach by można było umieścić.

    • I grafikę, która w wielu miejscach zestarzała się okropnie.

    • Czyli uważasz, że taka cena za port kilkuNASTOletniej* gry jest w porządku?

    • @Skelly

      A czy ja coś wspominałem, że odpowiada mi cena? Bo nie przypominam sobie. Pokaż mi palcem, gdzie to wyczytałeś.

    • @ArekJakub Zadałem pytanie, nie stwierdziłem tego, to po pierwsze. Po drugie mówisz o Rockstarze w sarkastycznym tonie, że zły i niedobry, więc mogłem wywnioskować, że uważasz ich decyzję za słuszną. Chciałeś trochę atencji no to proszę, naciesz się.

  2. Dobrze wiedzieć, że nic nie zostało zepsute.

  3. Wersja na Switch robi wrażenie, ale reszta? Trochę yikes.

  4. Dać starej grze nie zmienionej prawie wcale ale z ceną jak za nowy produkt 9…. A potem się dziwicie że ludzie wasze recenzje nie wierzą.

    • Oceniana jest gra nie jej cena. Każdy wg siebie uznaje czy to dla niego za dużo, czy ok.

    • A czym się różni ta wersja od tej wcześniejszej??? Że ma spolszczenie??

    • Głównie tym, że działa na Switchu, PS4 i PS5. i ma dodatek, a nie ma multi.

    • Nooo wooow i za to zasługuje na 9 na 10 no normalnie Rewelacja jest multum zmian nowa grafika 60 fps na nowej gen 9 na 10. Jap…. Ale co się dziwić skoro wystawiliście 8 na 10 SW Ocalały po mimo że jest Optymalizacyjnym crapem a takiemu Wolwersztein the new order 4 na 10 a potem się dziwicie że Wam luzie nie wierzą. To wystawmy też nową ocenę ME 1 wstecznie kompatybilnemu na xbox one czy innym grą tego typu bo też działają na nowych platformach.

    • Tak – zasługuje, bo jest cały czas świetne. W 2010 dawałem 10/10, teraz opuściłem, więc jak widzisz aspekt mijajacego czasu został wzięty pod uwagę 🙂

    • Moim zdaniem to jak oceniać starego malucha w którym odnowiony lakier i wystawiono z ceną jak za zupełnie nowe Auto a nie czekaj…. Jak pisałem wcześniej zrecenzujcie me 1 oryginalne bo przecież działa na Xbox one czy inne wstecznie kompatybilne gry…. Aaa i nie zapomnijcie nowemu codoei dać też 8 lub 9 na 10 po mimo że będzie prawie tym samym co MW 2.0 i będzie technicznie nie dorobiony jak każdy cod. Ja już wiem że od teraz waszych recenzji nie ma co brać na poważnie…. Po za tym mówisz że oceniasz wersję na nowe platformy a nie samą grę a gdy ludzie zarzucają ci że port jest praktycznie nie zmieniony to mówisz że oceniasz grę nie port.

    • „[…] już wiem że od teraz waszych recenzji nie ma co brać na poważnie…”

      Od teraz? xD

  5. Nie do końca rozumiem co recenzuje autor: Wspaniałą grę sprzed 13 lat? – Po co – przecież była już przez CDA recenzowana w swoim czasie. To może perspektywę na wspaniałą grę po 13 latach? – W takim razie niech trafi do jakiegoś działu retro, czy gry wiecznie żywe. Czy może recenzuje konkretne wydanie gry na Switcha? – W takim razie CDA, poprzez tak rewelacyjną ocenę, firmuje wystawianie na sprzedaż produktu sprzed 13 lat w cenie nowego, podczas gdy powinien on być na wyprzedaży za 40zł. Ja też bardzo lubię RDR. Ale kiedy popieracie tego typu trendy – szkodzicie rynkowi. Czy reedycje starych kart graficznych, których praca nas zachwycała dekadę temu – również ocenicie, jako wspaniałą?

  6. Pozwolę sobie podrzucić podsumowanie redaktora portalu recenzującego gry niejako przy okazji, zupełnie amatorsko. Wnioski niech każdy wyciągnie sobie sam.

    „Co mi się podobalo:
    – W końcu można zagrać na współczesnych platformach
    – Świetny dodatek, Undead Nightmare, w zestawie
    – Dodana polska wersja językowa
    Co mi się nie podobało:
    – Oprawa graficzna praktycznie bez zmian
    – 30 klatek nawet na nowej generacji
    – Okropnie wysoka, nieproporcjonalna do zawartości, cena
    – Wycięty tryb multiplayer
    – Brak chociaż drobnych zmian quality-of-life
    – Posiadacze konsol Sony i Nintendo płacą o wiele więcej za t Treść skopiowano z Lowcygier.pl o, co Xboxowcy mają u siebie od i to lat za ułamek tej kwoty
    – Czy już wspominałem o absolutnie nieproporcjonalnej do zawartości i jakości portu cenie?”
    Aha, ocena: 2/10. Bo dziadostwo się punktuje, a nie nagradza.

    • chciałbyś remastera albo remake’u RDR, a to jest port (konwersja na nowe platformy, zrobiona dużo później, ale dalej konwersja). trzeba wiedzieć co się ocenia i w jakim otoczeniu.

      +kwestia ceny jest maksymalnie subiektywna, dla jednych świetna gra jest tyle warta, dla innych nie. cena gry nie jest recenzowana tylko własciwa gra

    • No w końcu ktoś napisał sensowną recenzję.

    • @Cascad no ale do jasnej ch….. Tutaj wystawiono ocenę jak by to był właśnie Remake albo ostry Remaster a nie zwykła konwersja. To jak oceniać nie wiem konwersję RDR na xboxa one… Który jest wstecznie kompatybilny no ale według CDA jest on na nowej platformie albo wstecznie kompatybilnego ME 1 czy inne tego typu gry. No ale co się dziwić skoro wystawił CDA Poleca Star wars Ocalały po mimo że ten był i w sumie nadal jest Optymalizacyjnym Szrotem a Wolf The new order dał 4.

    • Myślę, że kontrowersję są zasadne. I dotyczą nie tyle tęsknoty za
      remasterem czy remake`em, co raczej obawy przed utrwaleniem się trendu wydawania nastoletnich produktów w cenie nowości AAA. Jeszcze parę lat temu szokowała nas impotencja twórcza developerów, którzy idą w sequelozę. Potem krytykowaliśmy, że zamiast robić choćby te kolejne części, to idą w remastery. Teraz chcieliby nie robić absolutnie nic, tylko wydawać to samo, po dekadzie w pełnej cenie. A Ty, drogi Cascadzie – dajesz temu nie jedną, a wręcz dwie okejki. I mnie to osobiście nie cieszy, bo CDA ma opiniotwórczą siłę.

    • Nowych gier nie brakuje i nigdy nie zabraknie jeżeli nie chcesz zagrać w starą na nowej platformie, to możesz w nową. To dramatyzowanie, że „remake’i nas zaleją” jest śmieszne.

      Jak ktoś chce to może nadrobić, jak ktoś chce to może powtórzyć, jak nie to nie. mamy port na nową platformę, wyszedł po latach więc został na nowo oceniony.

      dobrze, że tak dobre gry są cały czas w obiegu

    • @CASCAD
      Bądź łaskaw nie bajdurzyć o „subiektywizmie cen” w kontekście portu 13 letniej gry sprzedawanej za 50 dolarów, OK? Doskonale wiesz, że to za dużo. Wszyscy to wiemy. Podałem przykład tego recenzenta-amatora nie bez powodu. W tym konkretnym przypadku mam bowiem wrażenie, że gdy on autentycznie dba o interes swych czytelników, ty dbasz co najwyżej o interes korposów. Bo przecież nieświadomemu graczowi łatwiej sięgnąć po portfel, gdy widzi wieńczącą recenzję „dziewiątkę”, niż gdyby to była „dwójka”. Ba, gdyby każdy z was, zawodowi dziennikarze, przejechał się po tym leniwym porcie tak jak zrobił to ten chłopak, Take-Two zastanowiłoby się dwa razy przed odstawieniem podobnego numeru w przyszłości. No ale co was obchodzą czytelnicy, nie? „Cena jest kwestią subiektywną”, więc wystawiajmy wszyscy pozytywne oceny i niech ludzie płacą za kilkunastoletnią grę jak za budżetową nowość.

    • Właśnie, gdyby Rockstar i T2 zebrali powszechne bęcki w recenzjach za niedorobiony port, na pewno nie zrobiliby tego ponownie, co doskonale ilustruje przykład remastera trylogii GTA, gremialnie obsobaczonego przez wszystkich i wydanego za pełną cenę. To dopiero była nauczka, aż im w pięty poszło!

    • Nie obchodzi mnie cena gry, którą recenzuję tylko jej jakość, to ile gra daje funu i ile lepszych gier z jej mańki jest w danym momencie na rynku. Tak się składa, że jedyny otwarty westernowy świat przez ostatnie 13 lat dostarczył też Rockstar z RDR2.

      RDR jest klasą samą w sobie, mam nadzieję że nowi gracze po nią sięgną bo jest świetna i to świetna okazja by to zrobić i nie będą słuchać narzekań starych ludzi, którym nie podoba się że gra z PS3 i X360 trafiła na nowy sprzęt w podobnej cenie.

      Kiedy stary film wychodzi na nowym nośniku to też ma kosztować 20 złotych „bo jest stary”? Czy reedycje płyt z muzyką wychodzą o połowę taniej?

      Masz potężną przygodę, ze świetnym klimatem, scenariuszem i bohaterami – totalnie 9/10. Jeżeli nie chce tyle płacić bo uważasz, że to niemoralne, to poczekaj na przecenę. W tekscie próbuję tylko dowieść, że wcale się nie zestarzała i wciąż jest unikatem.

      Jak mamy robić rozprawy czy wolno robić remastery i reedycje i czy jeżeli wolno to za jaką cenę, to nie tutaj, bo recenzja gry nie jest miejscem na opiniowanie rynku.

    • „Kiedy stary film wychodzi na nowym nośniku to też ma kosztować 20 złotych „bo jest stary”? Czy reedycje płyt z muzyką wychodzą o połowę taniej? ” To trochę nietrafiony argument, bo te filmy/płyty są zazwyczaj w jakiś sposób odświeżone, mają nową zawartość itd. Ponadto kosztują tyle samo dla wszystkich.

  7. Zawsze myślałem, że ocena gry opiera się na jej wszystkich elementach cząstkowych, w tym także grafiki (z tego co pamiętam, cd-a, pod oceną główną, podawało także kiedyś oceny cząstkowe dotyczące grafiki, ścieżki dźwiękowej i grywalności). Nikt mi nie wmówi, że ta gra jak na standardy 2023 roku wygląda ładnie lub nawet średnio, więc tym bardziej dziwi mnie jak można tu dać ocenę 9/10 ze znaczkiem polecającym.

    • Opiera się na wszystkich elementach, ale wszystkie ważą tyle samo

      jest w tej recenzji zdanie które tłumaczy ocenę najlepiej, dlatego jest pogrubione: „jedyny lepszy od Red Dead Redemption cyfrowy western to Red Dead Redemption 2”

    • „*ale nie wszystkie” oczywiście

    • No ja Ci wmówię. Gram w tą grę i to na PS3. I wiesz co? Gra wygląda świetnie, ciągle.

  8. Olabuga! Ta recenzia jest nieobiektywna. Skandal

  9. Piękna gównoburza. Wiedziałem, że można na was liczyć xD

  10. Pamiętam recenzję Wolfensteina New Order z oceną 5/10. Szok, niedowierzanie, okazało się, że Berlinowi gra się nie podobała i w tekście rzetelnie wymienił powody, dla których odbierał ją tak a nie inaczej.
    A ja zagrałem i mi się podobała.
    Koniec historii, liczba pękniętych żyłek = 0.

    • Rozumiem Twój punkt widzenia, bo sam uważam, że recenzja sama w sobie powinna być obiektywna, ale tu nie chodzi o to. Była kiedyś rubryka w CD-Action dotycząca reedycji gier, gdzie porównywano stosunek ceny do oferowanego produktu i zmian, które te reedycje wnosiły. Ten port, zwyczajny, a nawet gorszy, niż wersja wstecznie kompatybilna wersja na Xboksach port kilkunastoletniej gry, kosztuje prawie tyle samo, co RDR2, które jest ogromnym usprawnieniem, patrząc na poprzednią część. Stosunek ceny do produktu, o to się nam rozchodzi. To nie powinna być recenzja gry, bo taką popełnił już Hut 13 lat temu, a recenzja portu. Rozumiem, że waćpan zapewne dostał kopię recenzencką za friko (ZAPEWNE), ale nie potrafię popierać takiego dymania klienta przez T2, zwłaszcza, że pojawił się tu wcześniej news o przezabawnej wypowiedzi Zelnicka.

      Edit: Z ciekawości sobie sprawdziłem ile kosztuje RDR2 i na Xbox Marketplace jest przeceniony na 82 zł. To dużo mniej, niż $50, co nie? Takie praktyki „biznesowe” powinny być tępione.

    • „Rozumiem Twój punkt widzenia, bo sam uważam, że recenzja sama w sobie powinna być obiektywna”
      Whoa, chwilunia – gdzie zrozumiałeś z mojej wypowiedzi, że recenzja powinna być obiektywna? Przecież to przeczy idei recenzji, niczego takiego nie napisałem, ani nie twierdzę. Istotą jest właśnie to, że to czyjaś OPINIA i OCENA – poparta wybranymi przez autora argumentami, z którymi można się zgadzać, lub nie, zależnie od własnych preferencji.

      To jest też sedno całej tej dyskusji – tłum komentujących przekrzykuje się na temat tego, jaka „powinna” być recenzja i co ma zawierać, myśląc że są w ten sposób w stanie jakoś nobilitować swoje widzimisię, przedstawić je jako „obiektywne” czy „prawdziwe”. Szczególnie uwielbiam tu komentarze Shaddona, który spędza godziny na wykłócaniu się o cyferkę na końcu, porównywaniu jakości różnych gier na podstawie recenzji z różnych lat, dochodząc nawet do absurdu wrzucania innej recenzji z opinią z dokładnie przeciwnego bieguna, jako rzekomego dowodu, że ma rację. No odjazd z peronu w stronę zachodzącego słońca. Fakty są takie, że nie o rację chodzi w recenzji, tylko ocenę i opinię. A mądry czytelnik wie, którzy recenzenci podzielają jego gusta, a którzy nie, i dzięki lekturze ich opinii może zacząć wyrabiać sobie swoje zdanie. Ba, wie nawet, których recenzentów nie będzie czytał, bo ich opinie są dla niego niewiele warte.

      Przykładowo – nie podzielałem tak z 80% opinii Berlina o grach, ale i tak czytałem jego teksty, bo dawały mi ciekawą perspektywę na gry w ogóle, nie tylko lubiane przeze mnie. Tak samo jak lubiłem czytać ostrą krytykę gier, które uważam za rewelacyjne, bo spełniały to samo zadanie. Podobnie często nie podzielam opinii Yahtzee Crawshawa, który w moich oczach jest już nieco zbyt wymuszonym narzekaczem, choć nadal z przyjemnością oglądam jego filmiki. Po prostu wiem, że jego zdaniem nie będę się kierował.

      „Stosunek ceny do produktu, o to się nam rozchodzi”
      Ale to nie musi być elementem oceny, zwłaszcza gdy – jak w przypadku RDR – gry nie można kupić inaczej/taniej/w lepszej wersji. To znaczy można ją emulować z X360 na potężnym kompie, ale umówmy się, to jednak jest trochę więcej zachodu. I nie zadaniem recenzenta jest obniżać ocenę gry ze względu na jej cenę, bo to nijak się ma do jakości samej rozgrywki. Można o tym wspomnieć, ale niesie to ze sobą niestety spore ryzyko, ze względu na to, że gry tracą wartość premierową ekstremalnie szybko i za 6 miesięcy argument „dobra gra, ale za cenę dajemy 2 punkty mniej” jest kompletnie bezzasadny.

      Wydaje mi się po prostu, że cała ta afera wynika z niezrozumienia idei recenzji i nadmiernej wiary w moc sprawczą mediów growych – że niby jak recenzja będzie taka czy siaka, to producent będzie się zachowywał lepiej lub gorzej. Nie jest to takie proste.

    • @Quetz Pardon me, użyłem słowa „obiektywna”, a miałem na myśli „subiektywna”. Biję się w pierś z całej epy i przeklinam samsungowską autokorektę.

      Co do reszty: RDR można też emulować… na XBO i XBSS/X. Wsteczna kompatybilność. I wraz z dodatkiem wychodzi taniej, nawet bez przecen, które są zresztą bardzo częste (ale pewnie już takie częste nie będą), więc argument „gry nie można kupić inaczej” jest z dupy. Nie wspominając o edycjach pudełkowych. Sam od dawna taką posiadam i dostałem port na nowe konsole… za darmo.

      Also, recenzje jak najbardziej mają wpływ, bo gdy deweloperzy są krytykowani za beznadziejne praktyki to sprzedaż upada (Anthem, Avengers, Babylon’s Fall, Overwatch 2 czy nawet Cyberpunk 2077, o którego się sprzeczaliśmy). I tak jak mówiłem, czemu to nie jest recenzja portu? Niedawno kupiłem pierwszego Maksa Payne’a i grałem na XBO. Mógłbym zrecenzować samą grę, why not, tyle że kosztowała mnie 30 zł. Jakbym miał to kupić za, powiedzmy, 40 czy nawet 30 dolców/euro to nie potrafiłbym być w tej recenzji taki pochlebny. Ostatnio reedycja (czy nawet remaster) Quake II pokazała, jak to się robi. Usprawnienia, nowe poziomy, poprawione AI przeciwników i niska cena. Zresztą remaster „jedynki” też kupiłem za grosze. W przypadku portu RDR dostajemy produkt wybrakowany, gorszy i droższy, niż na konkurencyjnej konsoli. Ja bym się czuł oszukany…

  11. I bardzo dobrze.

  12. Welcome to the cd-action show! A show where the points don’t matter!

  13. Gra świetna, ale za odgrzewany kotlet w cenie najnowszych tytułów podziękuję.

  14. Ciekawe, że przy recenzji gier cena nie gra roli, a przy recenzji sprzętu prawie zawsze w minusach jest cena.

    Z innej beczki olejcie recenzje w CD-Action. Taki shitshow jak tu jest pod tym względem to trudno szukać gdziekolwiek indziej. Cd-Action ma fajną publicystykę, super podcast, fajny kanał YT ale ich recenzji najlepiej nie dotykać. Nawet kijem. I to przez szybę.

  15. Ostatni raz odnoszę się do czegoś, czym nie jest recenzja gry – czyli kwestii ceny.

    „Ta gra nie jest warta tej kwoty” -> wielu graczy już nie ma PS3, lub nie ma Xboksa, by sięgnąć po oryginalne RDR (jeżeli mają to, nie potrzebują tej recenzji). A teraz mogą je sprawdzić na PS4, PS5 lub Switchu, w fajnym pakiecie z Undead Nightmare i nieco poprawionymi osiągami. To dobry deal w zamian za to jak jakościowy tytuł się dostaje, jak opowiedziany i jak przyjemny w obyciu.

    Ceny gier i częstotliwość wyprzedaży sprawiają, że nie można brać tego aspektu pod uwagę i przestawiać oceny zależnie od tego czy tytuł jest na promce za 50 PLN, czy właśnie wyszedł i kosztuje 200 PLN. Recenzja dostarcza informacji o tym czy jest to aktualnie dobry produkt (i jak bardzo), decyzję zakupową podejmuje potem każdy wg tego czy jego portfel pozwala mu kupić dany tytuł za X złotych, czy musi poczekać, aż cena będzie wynosić Y.

    Tak samo nie bierze się pod uwagę budżetu gry podczas jej oceniania czy czasu jaki była w produkcji. Liczy się efekt końcowy, poza otoczeniem ekonamicznym -> tak długo jak długo nie jest to gra uzależniająca progresję czy swą skalę od dodatkowych płatności.

    Piszę chyba 6 raz to samo w tej sekcji: zapraszam do rozmowy o RDR, zamiast o tym, że gry podrożały.

Dodaj komentarz