Sukces firmy Elona Muska: SpaceX Starship sprostał zadaniu – choć nie bez usterek

Sukces firmy Elona Muska: SpaceX Starship sprostał zadaniu – choć nie bez usterek
Grzegorz "Krigor" Karaś
Stało się: SpaceX Elona Muska udowodnił, że rakiety wielokrotnego użytku to nie science-fiction.

Starship to jeden z tych kosmicznych projektów, które od paru lat rozpalają wyobraźnię. SpaceX zaprezentował bowiem wizję statku o niesamowitej wręcz ładowności, a do tego wielokrotnego użytku, co docelowo miałoby przynieść olbrzymie wręcz oszczędności w eksploracji kosmosu. Wygląda na to, że po udanym starcie śmiałe plany firmy Elona Muska właśnie zamieniają się w rzeczywistość.

Miękkie lądowanie

Plan lotu czwartego testu rakiety SpaceX był w istocie podobny do poprzedniego. Przedsiębiorstwo znanego miliardera skupiło się na zadaniu prawidłowego powrotu obydwu członów na Ziemię. O lądowaniu nie mogło być jednak w tym wypadku mowy – bardziej o miękkim wodowaniu, gdyż na strefy lądowania dla boostera i Starshipa wyznaczono odpowiednio Zatokę Meksykańską oraz Ocean Indyjski.

Plan misji. Foto: SpaceX

Pierwszy etap zakończył się sukcesem: po powtórnym wejściu w atmosferę booster wyhamował nad powierzchnią Zatoki Meksykańskiej, po czym dokonał miękkiego „lądowania”, tym samym udowadniając, że tanie loty kosmiczne są w zasięgu ręki. Jeśli zaś chodzi o Starshipa, to sytuacja wyglądała nieco inaczej.

https://twitter.com/elonmusk/status/1798706177553121357

Statek prawidłowo odłączył się od boostera i pomknął dalej – niestety, w pewnym momencie łączność została przerwana. Na szczęście okazało się, że to tylko usterka zewnętrznych kamer. O czym zresztą szybko powiadomił Elon Musk, stwierdzając przy okazji, że obraz z 11 wewnętrznych kamer jest jak najbardziej w porządku.

https://twitter.com/elonmusk/status/1798703949714985032

Transmisja wkrótce wróciła – w sam raz, by zobaczyć wejście statku w atmosferę. Przez dłuższy czas wszystko przebiegało bez problemów, potem jednak jasne stało się, że jeden ze stabilizatorów statku ulega procesowi przepalania wskutek kontaktu z rozgrzanym powietrzem. Transmisja pojawiała się i znikała – pod koniec zaś mogliśmy zobaczyć, że wspomniana klapa… nie odpadła, choć została bardzo poważnie uszkodzona. Okazuje się jednak, że to najwyraźniej wystarczyło, żeby Starship z problemami, ale jednak dokonał miękkiego wodowania, nie rozpadając się po drodze.

https://twitter.com/SpaceX/status/1798715759193096245

Czy zatem możemy mówić o sukcesie? Moim zdaniem jak najbardziej! Choć nie da się ukryć, że do katastrofy brakowało naprawdę niewiele. Cała ta sytuacja dobrze jednak rokuje na przyszłość: oto bowiem mamy pierwszą w historii rakietę, której wszystkie człony da się odzyskać, co SpaceX udowodnił w praktyce.

Foto: SpaceX

Dodaj komentarz