Grałem w nowego Astro Bota. Ta platformówka będzie perełką PlayStation 5

Chociaż te darmowe przygody Astro Bota nie należały do wybitnie długich, trudno było traktować Astro’s Playroom jako duperelę. Trójwymiarowy platformer miał wszystkie cechy hitu dużego kalibru: od grafiki, przez sterowanie i animacje, po kreację świata i zawarte w nim sekrety. Jedyną jego wadę stanowiła właśnie długość.
Pewnie nie byłem jedynym recenzującym, który po przejściu tytułu stwierdził, że aż się prosi, aby Sony wyciągnęło z kapelusza jeszcze lepszy i znacznie dłuższy sequel. Trochę czasu to trwało, ale oto mamy – pełnoprawna gra Astro Bot. Czy w całości spełni oczekiwania, tego nie wiem. Na pokazie zaprezentowano bowiem tylko trzy krótkie plansze oraz dwa poziomy z wyzwaniami. Ale już to mi wystarczyło, żeby spać spokojnie w oczekiwaniu na premierę.
Jakby prościej
Astro to nadal pocieszny robocik, a jego przygody – choć rozgrywają się na zawieszonych nad otchłanią platformach – otacza przeważnie mocno pozytywna aura. Wszystko tu jest kolorowe i radosne, złote monety czekają na zebranie, a tajne miejscówki na odkrycie.

Pod tym względem widać, że Astro Bot jest kierowany do mieszanej wiekowo grupy odbiorców, z dużym naciskiem na młodszych graczy. Jedna z najwyraźniejszych zmian to znaczne zmniejszenie plansz, co przekłada się na krótszy czas ich przejścia. Tylko że teraz zamiast pięciu otrzymamy ich o wiele więcej. Oczywiście „zmniejszenie” kojarzy się dziś od razu z jakąś stratą czy oszczędnościami ze strony studia, ale przyznam, że jak zaczynam wspominać Astro’s Playroom, to dochodzę do wniosku, iż poziomy rzeczywiście były zbyt długie. Sesja z „calakowaniem” jednego takiego epizodu trwała nawet 20-30 minut, a gdy się pominęło jakiś sekret, cóż, zasuwaliśmy przez całość od nowa.
Kolejna rzecz, na którą zwróciłem uwagę, to poziom trudności – ten wydawał mi się ogólnie niższy niż do tej pory, a respawn zaliczałem głównie wtedy, gdy rozglądałem się za znajdźkami po dziwnych miejscach czy chciałem za szybko pokonać jakąś przeszkodę.

Nie wiem jednak, czy widziałem najłatwiejsze plansze w grze, czy takie ze środkowej półki, więc odbiór całości może być diametralnie inny. Niemniej jeśli zabraknie nam wyzwania w klasycznych poziomach, drewna do pieca dorzucą dodatkowe misje. To klasyczne tory, na których perfekcyjna zręczność musi iść w parze z idealnym timingiem. Pierwszy poziom zmęczyłem po jakichś 30 śmierciach. Kolejnego wolałem nawet nie zaczynać (zwłaszcza w sytuacji, gdy towarzysze z pokazu mieliby podziwiać moje porażki).
Rewia gadżetów
Okej, a co nowego w grze? W oczy najbardziej rzucają się wzmacniające gadżety. Pamiętacie etapy z Astro’s Playroom, w których wskakiwaliśmy w strój małpki albo wielką kulę? Nie wiem, czy podobne patenty powrócą, ale na pewno pojawią się sprzęty mniejsze i poręczniejsze w użyciu.

Nadmuchiwana ośmiornica zamienia na chwilę naszego robocika w balon, którym fruniemy na trudniej dostępne platformy. Rękawice bokserskie na sprężynach pozwalają nie tylko spuszczać niezły łomot wrogom, ale też przyczepiać się do zawieszanych nad przepaściami rolek. Z kolei robopies daje umiejętność potężnego susa w przód, dzięki czemu rozwalimy rozmaite przeszkody czy dotrzemy do różnych sekretów.
Gadżety wykorzystamy nie tylko podczas zwykłych misji, ale też w trakcie walk z bossami. Sprężynowe piąchy służyły mi do nawalania wielkiej ośmiornicy w sympatycznym i wcale nie tak banalnym dwuetapowym starciu.

Poza tym dalej okładamy wrogów i skrzynie własnymi łapami, możemy naładować Astro i zrobić obrotowy atak, podskakujemy i podlatujemy dzięki jetpackowi. I chociaż pisząc to wszystko, nie czuję, jakbym grał w coś przełomowego, w odpowiedź Sony na hity z Mario i Kirbym, mam cały czas w pamięci ciarki towarzyszące przechodzeniu Astro’s Playroom i po godzinnym graniu trudno mi sobie wyobrazić scenariusz, w którym Astro Bot nie okaże się produkcją przynajmniej bardzo dobrą. Premiera gry na PS5 już 6 września 2024.
Czytaj dalej
3 odpowiedzi do “Grałem w nowego Astro Bota. Ta platformówka będzie perełką PlayStation 5”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Brzmi dobrze. Jednak jak dadzą cenę za te grę powyżej 300 zł…. To poczekam dwa lata.
Tak właśnie się robi Mario na swoją konsolę. Good job Sony.
Szkoda ze ps5 nie ma żadnych gier poza tą