16
20.03.2020, 18:02Lektura na 6 minut

Doom Eternal – recenzja cdaction.pl

Jak w kilku słowach scharakteryzować najnowszego FPS-a id Software? Otóż Doom Eternal to survival horror. Tyle, że tym razem to gracz jest źródłem grozy, tym straszliwym monstrum niosącym śmierć i zniszczenie, a demony istotami rozpaczliwie walczącymi o życie. I jest to zdecydowanie nierówna walka.


Dawid „DaeL” Biel

Zacznijmy jednak od samego początku. Gra zaczyna się mniej więcej osiem miesięcy po wydarzeniach z Dooma 2016, produkcji, którą większość z nas brała – niesłusznie – za reboot serii. Siły piekielne dokonały inwazji na Ziemię, mordując znaczną część populacji i zmieniając błękitną planetę w paskudne inferno.


Urwanie głowy mają kapłani z tym Doom Slayerem.

Takimi poczynaniami tylko rozsierdziły Doom Slayera, który z pokładu kosmicznej Fortecy Zagłady, będzie kierował akcjami przeciw demonicznym siłom. Akcje te sprowadzają się do poszukiwania piekielnych kapłanów, a po drodze rozdzierania demonów na strzępy, miażdżenia ich czaszek czy też wyrywania gałek ocznych.


Więcej juchy

Można odnieść wrażenie, że zastanawiając się nad stworzeniem animacji kończących mizerny żywot demonów, twórcy gry próbowali wybrać te najbardziej bolesne. Potwornie krwawe są zresztą nie tylko ciosy kończące (nazywane zabójstwami chwały – trochę to niefortunne tłumaczenie z angielskiego glory kills), ale w ogóle wszystkie efekty naszych działań, bo faszerując diabelski pomiot ołowiem, dosłownie wyrywamy z ich ciał kawałki mięcha.

Jest w tej morderczej eksplozji juchy pewna estetyka, choć oczywiście zdarzą się i tacy gracze, których żołądki mogą tego nie wytrzymać. Dla mnie jednak strzelanie i krwawość rozgrywki były przede wszystkim diabelnie satysfakcjonujące.

Ktoś mógłby powiedzieć, że poprzednia odsłona Dooma też dawała niesamowite poczucie potęgi i była brutalna. Pełna zgoda. Ale jeśli Doom 2016 wcisnął pedał gazu do dechy, to Doom Eternal nie dość, iż docisnął ten pedał tak mocno, że się cały zaklinował, to jeszcze na dokładkę odpalił silnik rakietowy.


Więcej ruchu

Nie wyciągajmy jednak z tego faktu pochopnego wniosku, że gra jest łatwa. Przeciwnie, stawia poprzeczkę wyżej niż poprzednia część. Nawet weterani trybu „ultra-przemoc” będą musieli nagimnastykować się trochę grając na poziomie „dowal mi” (czyli normalnym). A gdyby nie system dodatkowych żyć, pozwalający powrócić do gry bez cofania się do checkpointów, gra mogłaby wywołać sporo frustracji. Doom Eternal dostarcza bowiem graczowi doznania bardzo specyficznego. Daje poczucie bycia niewiarygodnie potężnym, ale jednocześnie wciąż śmiertelnym


Po potraktowaniu piłą łańcuchową, zombie "oddaje tobie, co kryje w sobie".

To FPS w którym ciągle stąpamy po krawędzi. Wystarczy chwila nieuwagi, pojedyncze błędy, i z myśliwego stajemy się zwierzyną.Nowa gra wymaga zmiany sposobu myślenia o polu walki. Doom z 2016 nauczył nas, że kluczem do sukcesu jest ruch – bo diabeł też człowiek i trudniej mu trafić fireballem, gdy gracz biega jak opętany. Doom Eternal dorzuca do tego konieczność ruchu we wszystkich płaszczyznach. Będziemy skakać, używać jump packa i huśtać się jak małpiszon, gdyż pozostając na ziemi ryzykujemy okrążenie przez co bardziej chyże demony.

Zmienić musi się też sposób myślenia o wrogach. Skończyły się już czasy strzelania do wszystkiego co się nawinęło pod lufę. Teraz wrogów trzeba doceniać – szczególnie tych mniejszego kalibru. Zombie czy imp to prawdziwy skarb i żelazna racja na czarną godzinę. Wykonując na nim glory kill regenerujemy zdrowie, zaś traktując piłą mechaniczną zyskujemy amunicję.

Tego doświadczaliśmy już w poprzednim Doomie, ale tym razem z zasobami jest bardziej krucho, więc częściej zdarzy się nam potraktować demona… przedmiotowo. Poza tym w najnowszej części serii możemy również połaskotać wrogów miotaczem ognia, sprawiając, że będą upuszczać tak bardzo nam potrzebne kawałki pancerza.


Więcej piły łańcuchowej zatopionej w brzuchu

A skoro o wrogach mowa, to trzeba dodać, że menażeria, z którą przyszło nam się mierzyć naprawdę mocno się rozrosła, a przyjemniaczki takie jak kakodemon czy arachnotron spotkamy już na pierwszej mapie. Eternal sięgnął po wiele demonów nie widzianych w serii od czasu Dooma 2 – i wszystkie je zaimplementował perfekcyjnie.


Ciągły ruch to jedyny sposób na uniknięcie sponiewierania przez co silniejszych przeciwników.

Na szczęście mamy też do dyspozycji jeszcze potężniejszy arsenał (dość powiedzieć, że tym razem to shotgun, nie pistolet, jest najsłabszą bronią). Dubeltówka potrafi złoić diabelskie tyłki jeszcze mocniej niż w ostatniej części. A ulepszenia montowane na narzędziach zagłady czynią strzelanie jeszcze bardziej rozkosznym i strategicznym.

Trzeba też nadmienić, że większość wrogów ma specyficzne dla swego demonicznego gatunku słabości – i tak wspomnianemu kakodemonowi możemy zapakować do dzioba granat, a arachnotronowi odstrzelić wieżyczkę. Ale by to wykorzystać, trzeba zachować w trakcie walki perfekcyjną trzeźwość umysłu.

Innymi słowy – grając w Doom Eternal musimy panować nad mapą i umiejętnie przemieszczać się zarówno w płaszczyźnie horyzontalnej jak i wertykalnej. Musimy koncentrować się na słabych punktach wrogów i monitorować swoje zasoby. Sprawnie strzelać… i podchodzić do każdego większego starcia z solidnym planem działania.


Wszystko w starym utrzymane duchu

To wszystko prowadzi do nieuchronnej konkluzji.To gra stworzona dla miłośników poprzedniej części, oferująca wszystko, co w Doomie z 2016 roku było najlepsze, ale w podwójnej porcji. Wygląda świetnie, a brzmi – dzięki doskonałej ścieżce dźwiękowej – jeszcze lepiej. Jest pełna smaczków i sekretów, które wywołają uśmiech na twarzy fanów serii. Będzie prawdziwym wyzwaniem, a jednocześnie pozwoli – dzięki bardzo rozbudowanemu systemowi upgrade’ów – dostosować postać Doom Slayera do naszego stylu gry.


W Doom Eternal nawet cheaty trzeba najpierw znaleźć na mapach, zanim będzie można ich użyć.

Największym ukłonem dla weteranów Dooma jest natomiast opowiadana w grze historia. Tym razem nie obyło się bez cutscenek prezentowanych z perspektywy trzeciej osoby, ale zaręczam, że warto je wszystkie obejrzeć. Nie tylko ze względu na fakt, iż – może z małą nutką ironii – id Software zrobiło z Doom Slayera prawdziwego antyestablishmentowca i autentycznie ciekawą postać.

Przede wszystkim warto wgryźć się w fabułę ze względu na niesamowity hołd, jaki jej twórcy oddają oryginalnym tytułom z lat 90. Fani Dooma, Dooma 2 i Dooma 64 będą wniebowzięci.

Nie będą natomiast wniebowzięci gracze, którzy od Doom Eternal chcieliby rozpocząć przygodę z rozrywaniem demonów na strzępy. Gra bardzo szybko rzuca gracza na głęboką wodę, wymagając błyskawicznego opanowania jej mechanizmów. Jest na tyle wymagająca, że może zniechęcić. Dlatego świeżakom radzę jednak zabawę z Doomem zacząć od poprzedniej części serii.


Z tymi panami będziemy mieć sto pociech i tysiąc utrapień, bo okienko do ataku zostawią nam bardzo niewielkie.

Doom Eternal pewnie ma też inne wady, ale kilka godzin po usłyszeniu ostatniego, triumfalnego metalowego riffu, który zakończył tę edycję wiecznych zmagań Doom Slayera, wciąż nie potrafię sobie tych wad przypomnieć. Czy można znaleźć lepszą rekomendację?

Ale nie musicie wierzyć tylko mnie. Obszerną recenzję gry (autorstwa Krigora) znajdziecie też w następnym numerze CD-Action.


OCENA: 10

Grywalność: 10

Wideo: 9

Audio: 10


Plusy:

+ satysfakcjonujące strzelanie

+ rozrywanie wrogów na kawałki

+ fabuła

+ Aaaaarghhhh! Giń demonie!
 

Minusy:

- za trudna dla początkujących (ale czy to minus)

- skakania po platformach jest ciut za dużo


Czytaj dalej

Redaktor
Dawid „DaeL” Biel

Wiceprezes Stowarzyszenia Solipsystów Polskich. Zrzęda i maruda. Fan Formuły 1, wielkich strategii Paradoksu i klasycznych FPS-ów. Komputerowiec. Uważa, że postęp technologiczny mógł spokojnie zatrzymać się po stworzeniu Amigi 1200 i nikomu by się z tego powodu krzywda nie stała. Zna łacinę, ale jej nie używa, bo zawsze kończy się to przypadkowym przyzwaniem demonów. Dużo czyta, ale zazwyczaj podczas czytania odpływa w sen na jawie i gubi wątek książki. Uwielbia Kubricka, Lyncha, Lovecrafta, Houellebecqa i Junji Ito. Przeciwnik istnienia deadline'ów na nadsyłanie tekstów. Na stałe w CD-Action od 2018 roku. Kiedyś tę notkę rozszerzy, na razie pisze pod presją Barnaby.

Profil
Wpisów83

Obserwujących16

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze