2
14.12.2024, 15:30Lektura na 6 minut

Zagraliśmy w Heroes 3, ale w wersji science fiction! Oto Silence of the Siren, nowy klon kultowej strategii

Heroes of Might and Magic 3 to gra legendarna, prawdziwe arcydzieło wśród turowych strategii. Dawało nam tak wiele: wymagającą i wciągającą rozgrywkę, urzekający świat, nadzwyczajną oprawę audiowizualną. Nic dziwnego, że zyskało na przestrzeni dekad ogromną – i wciąż rosnącą – rzeszę fanów.


Dawid „DaeL” Biel

Fenomen HoMM3 dostrzegają dziś bardzo liczni twórcy gier. Wielu próbuje odtworzyć sukces produkcji, jej magię i ponadczasowy urok, modernizując „Hirołsy” dla nowego pokolenia graczy. Wystarczy wspomnieć niedawne Songs of Conquest czy nadchodzącego duchowego spadkobiercę „trójki” – Heroes of Might and Magic: Olden Era. Swoich sił postanowili spróbować również Czesi z Oxymoron Games, znani z całkiem niezłego Project Hospital. I – jak zapewne możecie się domyślać – skoro za tytuł odpowiadają nasi południowi sąsiedzi, to będzie ona traktować o kretach.


Kopiec kreta

Niech was jednak sympatyczny zwierzak z 60-letniej już bajki dla dzieci nie zmyli. Mowa o kretach wojownicznych. I kosmicznych, bo akcja Silence of the Siren toczy się w odległej przyszłości w tytułowym Układzie Syreny. O samej fabule nie chcę się tu rozpisywać, gdyż trąci sztampą. Ot, było sobie kiedyś przymierze wielu cywilizacji, no ale – jak to zwykle z takimi sojuszami bywa – uległo rozpadowi i poszczególne frakcje rzuciły się sobie do gardeł. I kto wie, czy nie poskutkuje to tragedią, ponieważ gdzieś w mrokach kosmosu czai się zupełnie nowe zło. Ale o tym przekonamy się pewnie dopiero za jakiś czas, bo we wczesnym dostępie możemy rozegrać wyłącznie kampanię Fossorian (wzmiankowanych kosmicznych kretów), a w pojedynczych scenariuszach pokierujemy jeszcze armiami Dzieci Źródła (kosmicznymi insektami).

Silence of the Siren
Silence of the Siren

Za fabułę trudno Silence of the Siren ganić, zresztą – jak dobrze wiadomo – w HoMM3 opowieść też odgrywała rolę raczej drugorzędną, a o prawdziwej sile tego tytułu przesądzała doskonałość jego mechanizmów. Produkcja nagradzała umiejętności analityczne i planowanie, pozostając przy tym bardzo przystępną, do tego w niesamowity sposób wciągała nas w nieprzerwaną pętlę wyzwań i nagród, sprawiając, że oderwanie się choć na chwilę od zabawy było praktycznie niemożliwe. W końcu każda nowa tura niosła ze sobą obietnicę zwycięskich bitew, zdobytych zasobów czy artefaktów albo awansowania bohaterów na wyższe poziomy.


Klonowanie

I właśnie pod tym względem Silence of the Siren sprawuje się niemal na piątkę. Znakomita większość mechanizmów jest po prostu żywcem wyjęta z Heroes. Nie ma w tych słowach ani grama przesady – kto grał w legendarne dzieło New World Computing, poczuje się w czeskiej produkcji o kretach jak w domu. Armie znów poprowadzą bohaterowie, zasoby zdobędziemy, zabezpieczając kopalnie, co turę rozbudujemy miasto – nic nowego pod słońcem. Nawet bitwy przebiegają praktycznie tak samo jak w HoMM3.

Silence of the Siren
Silence of the Siren

Czesi na tej „hirołsowej” bazie stworzyli niewielką nadbudowę w postaci mechanizmów, które rozgrywki nie wywracają do góry nogami (jak – by przytoczyć błąd produkcji konkurencyjnej – brak możliwości przeczekania kolejki podczas bitew w Songs of Conquest), ale pozwalają nadać Silence of the Siren odrobinę osobowości. Dla przykładu, część zbieranych przez bohaterów w trakcie eksploracji przedmiotów można użyć tylko raz. Weźmy taki kanister z paliwem – zamiast wykorzystywać go natychmiast, da się go zachować na czarną godzinę, gdy dodatkowe punkty ruchu będą na wagę złota.

Z kolei umiejętność dyplomacji, tak świetnie znana z serii HoMM, tutaj pozwala nie tyle „kupić” całą gromadę neutralnych jednostek, co przeciągnąć na swoją stronę część z nich tuż przed rozpoczęciem bitwy. Parę ciekawych innowacji dotyczy też zdolności naszych wojowników. Silence of the Siren kładzie ogromny nacisk na ataki obszarowe oraz opóźnione, tzn. odnoszące skutek dopiero po upływie tury. Nie zmienia to jednak wrażenia, że twórcy przede wszystkim troszczyli się o to, aby niczego w formule HoMM3 nie popsuć.

Silence of the Siren
Silence of the Siren

Krecia robota

Wypada też wspomnieć o kolejnym filarze, na którym zbudowano legendę Heroes 3, czyli o oprawie audiowizualnej. Wszak to niesamowity, wciąż urzekający pixel art uczynił tę grę prawdziwie ponadczasową. Żywe barwy, misternie dopracowane detale, cudowne animacje – wszystko to sprawia, że produkcja pozostaje atrakcyjna nawet dekady po premierze. A jak od strony graficznej wypada Silence of the Siren? I tu jest właśnie kret pogrzebany, bo na tak postawione pytanie nie ma prostej odpowiedzi. Na pewno świetnie prezentuje się mapa strategiczna: kolorowa, ślicznie animowana, a jednocześnie całkiem przejrzysta. Bez większych kłopotów nauczymy się odróżniać elementy dekoracyjne od interaktywnych. Oprawie bitew też nie można niczego zarzucić.

Na drugim biegunie mamy wygląd miast, który zachwytu nie budzi. I gdyby jeszcze brak detali i monotonię projektu dało się usprawiedliwić czytelnością interfejsu, to machnąłbym ręką. Tylko że jest wprost przeciwnie. Zapomnijcie o różnorodnych, wielobarwnych i rozpoznawalnych na pierwszy rzut oka budynkach z Hirołsów. W Silence of the Siren wszystkie konstrukcje wznoszone w miastach są do siebie podobne, a gra po prostu oczekuje, że zapamiętamy, który z abstrakcyjnych gmachów pełni funkcję centrum rekrutacyjnego, a na który kloc musimy kliknąć, by wznieść następną wylęgarnię stworów czy wieżyczkę.

Silence of the Siren
Silence of the Siren

W kwestii muzyki Silence of the Siren cierpi natomiast na przypadłość większości współczesnych gier wideo. Główne motywy wydają się skomponowane z myślą o tym, aby nie odwracać uwagi od zabawy. Są poprawne, nawet ładne, ale zarazem… nienarzucające się. Gdzież im do fantastycznych hymnów, których w HoMM3 dostarczyli nam Paul Romero, Rob King i Steve Baca? Na utwory z dzieła Oxymoron Games nikt nie będzie narzekał, ale też nikt nie zanuci ich pięć minut po odejściu od komputera ani nie wybierze się za ćwierć wieku do filharmonii, by wysłuchać ich koncertowej wersji.

Czy mamy więc do czynienia z produkcją na miarę Heroes of Might and Magic 3? Nie. Ale fakt, że tytuł nie osiąga na etapie wczesnego dostępu poziomu jednej z najlepszych gier wideo w historii, wcale go nie dyskwalifikuje. Silence of the Siren to naprawdę solidny klon „Hirołsów”, który znakomicie odtwarza podstawowe założenia czyniące oryginał tak uzależniającym. Może i w SotS nie znajdziecie tej samej magii (zarówno dosłownie, jak i metaforycznie) co w dziele New World Computing, ale i tak maniacy gatunku mogą spokojnie po krecią strategię sięgnąć.

Plusy

  • przeniesienie mechanizmów z HoMM3 do świata SF
  • krety jako frakcja
  • bardzo ładna mapa strategiczna
  • całkiem niezłe animacje

Minusy

  • wygląd miast odstaje od reszty szaty graficznej
  • niezapadająca w pamięć muzyka


Redaktor
Dawid „DaeL” Biel

Wiceprezes Stowarzyszenia Solipsystów Polskich. Zrzęda i maruda. Fan Formuły 1, wielkich strategii Paradoksu i klasycznych FPS-ów. Komputerowiec. Uważa, że postęp technologiczny mógł spokojnie zatrzymać się po stworzeniu Amigi 1200 i nikomu by się z tego powodu krzywda nie stała. Zna łacinę, ale jej nie używa, bo zawsze kończy się to przypadkowym przyzwaniem demonów. Dużo czyta, ale zazwyczaj podczas czytania odpływa w sen na jawie i gubi wątek książki. Uwielbia Kubricka, Lyncha, Lovecrafta, Houellebecqa i Junji Ito. Przeciwnik istnienia deadline'ów na nadsyłanie tekstów. Na stałe w CD-Action od 2018 roku. Kiedyś tę notkę rozszerzy, na razie pisze pod presją Barnaby.

Profil
Wpisów83

Obserwujących16

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze