Wyciekł zwiastun „Avengers: Doomsday”. Powrót ulubionego superbohatera potwierdzony
W sieci aż huczy od tej informacji: wszystko wskazuje na to, że wyciekł zwiastun „Avengers: Doomsday”, który potwierdza powrót jednego z oryginalnych członków superbohaterskiej drużyny. Jest to zapewne jeden z czterech materiałów, który ma pojawić się przed seansami nowego „Avatara”. W tej wersji zaprezentowano Steve’a Rogersa, który powraca do swojej roli Kapitana Ameryki.
Zgodnie z wcześniejszymi spekulacjami, Chris Evans ponownie wcieli się w swoją kultową postać. W filmie „Avengers: Koniec gry” jego bohater doczekał się spokojnego życia u boku Peggy Carter, a swoją tarczę przekazał Samowi Wilsonowi, aby ten przejął rolę nowego Kapitana Ameryki.
Na wycieku, który jest skutecznie usuwany z sieci, możemy zobaczyć, jak Steve wraca z podróży do domu, trzymając w rękach swojego syna. Na końcu widzimy zegar, który odlicza czas do 26 marca 2026 roku – wtedy minie dokładnie rok od momentu, gdy poznaliśmy pierwsze nazwiska w obsadzie. Być może wtedy dowiemy się o pozostałych aktorach, którzy pojawią się w widowisku, a może zobaczymy pełnoprawny zwiastun. A może jeszcze coś innego…?
Jedno jest pewne – oryginalny Kapitan Ameryka powraca, aby ponownie stanąć u boku Avengersów i pomóc im w walce z nadciągającym zagrożeniem, Dr. Doomem (Robert Downey Jr.).
Niestety materiały, które zresztą są bardzo niskiej jakości, są skutecznie usuwane z sieci, więc warto pospieszyć się z ich obejrzeniem:
W obsadzie „Avengers: Doomsday” znajdują się również m.in. Chris Hemsworth, Anthony Mackie, Tom Hiddleston, Sebastian Stan, Letitia Wright, Paul Rudd oraz Robert Downey Jr. W filmie Fantastyczna Czwórka połączy siły z mutantami z serii „X-Men”, co czyni go najbardziej ambitną produkcją w historii Marvela.
„Avengers: Doomsday” trafi do kin 18 grudnia 2026 roku. Z kolei „Secret Wars” pojawi się rok później, czyli 17 grudnia 2027 roku.

Ile oni tego tasiemca jeszcze mają zamiar ciągnąć? Odejścia i powroty jak w modzie na sukces
W sumie cóż pozostało, skoro żaden kolejny team nie zażarł
Trudno się dziwić jeśli charyzmy kolejne nowe postaci miały tyle, co sznurowadła w starym bucie. Więc jedyna słuszna decyzja biznesowa (bo przecież nie kreatywne): doić to, co zostało do wydojenia i wskrzeszać to, co jeszcze nie śmierdzi zgnilizną. Smutne, ale przy takiej skali produkcji całego uniwersum, prędzej czy później należało się spodziewać zmęczenia materiału. U mnie nastąpiło to po napisach końcowych Endgame. Uznałem, że nic ciekawego w MCU już się nie wydarzy i póki co tak to wygląda. No ale zobaczymy, czy uda się coś z tego wykrzesać jeszcze kiedyś. Wspomnienia mam miłe, może tak pozostać:)
Tak, miałem podobnie – w miarę regularnie oglądałem do finału, ale mnie rozczarowała już pierwsza jego część i to był ostatni Marvel, jakiego widziałem w kinie. Potem już tylko Netflix i źródła alternatywne i większości już nie pamiętam (nie żebym widział wszystkie, może jakieś dobre przeoczyłem). Ostatnio podjąłem kolejną próbę i obejrzałem tak gdzieś połowę Thunderboltów, ale nie powiem, żeby mnie porwało. Chcę za to w końcu obejrzeć nowego Supermana, bo z fragmentów, które widziałem wyłania się naprawdę żywe i dowcipne kino, więc może się nie zawiodę.
@Quetz Ja się trochę na nowym Supermanie zawiodłem (Gunn, mimo dobrych chęci, jest już chyba zmęczony filmami z gatunku peleryny i lasera). Film zły nie był, ale od tego reżysera wychodziły wcześniej znacznie lepsze rzeczy. Thunderbolts – przyzwoita produkcja, ale to raczej skromny wstęp do czegoś większego. Więc cały czas z tyłu głowy miałem to, że najważniejsze zobaczymy w innych filmach MCU i tam pewne wątki być może będą kontynuowane. Jak to wpływa na emocje podczas oglądania? No właśnie.