Fortnite: Finał World Cup najchętniej oglądanym (bez wliczania Chin) turniejem e-sportowym w historii
To co, czekamy teraz na battle royale podczas igrzysk olimpijskich?
Sukces epicowego battle royale może przyprawiać o zawrót głowy. Gra bije kolejne rekordy popularności i skutecznie odpiera ataki rywali (np. w postaci Apeksa), ale twórcom wciąż jest mało. Ich ambicją już od jakiegoś czasu jest walka o e-sportowy tron, na co swoim zwyczajem nie szczędzą pieniędzy – i wygląda na to, że przynosi to zamierzone efekty.
W miniony weekend w Nowym Jorku rozegrany został Fortnite World Cup z przez chwilę rekordową (pobiła go Dota 2) pulą nagród w wysokości 30 milionów dolarów.
Imprezę zorganizowano ze sporym rozmachem (np. wystąpił dobrze znany fanom gry Marshmello), ale i tak tym, co sprawiło, że kiwaliśmy w zamyśleniu głowami, był wiek większości finalistów. Informacje o tym, że w kategorii Duo zwyciężyli 16-latek i 17-latek, zgarniając po 1,5 miliona dolarów, u niejednego wywołała zamyślenie nad jego własną ścieżką kariery. Gdy usłyszeliśmy, że w turnieju solowym 16-latek za zwycięstwo otrzymał 3 miliony dolarów, a na 5. miejscu uplasował się 13-latek (900 tysięcy dolarów), nie byliśmy już nawet zaskoczeni.
Ktoś mógłby powiedzieć, że nagrody nagrodami, ale liczy się popularność wśród fanów. Cóż, i tutaj, jak się okazuje, było lepiej niż dobrze. Epic ogłosił bowiem, że podczas finałów kategorii Solo łączna liczba widzów na Youtubie oraz Twitchu wyniosła w szczytowym momencie 2,3 miliony, co uczyniło Fortnite World Cup najchętniej oglądanym „growym wydarzeniem rywalizacyjnym w historii”.
Sprawdź, co czeka graczy w 10. sezonie Fortnite'a
Co prawda jest w tym małe oszustwo – chodzi tylko o osoby spoza Chin, gdy zaś nie wykluczymy tego kraju, najpopularniejszy pozostaje finał The International 2017 w Docie 2 z 5 milionami widzów. Warto zaznaczyć, że do powyższej liczby oglądających turniej Fortnite'a nie wliczają się ludzie obserwujący rozgrywki na nieoficjalnych streamach lub w samej grze (przy Docie było odwrotnie, więc dystans między nimi może być mniejszy).
Czy to oznacza, że starcia w słynnym battle royale staną się niedługo jedną z najważniejszych (jeżeli nie najważniejszą) z e-sportowych dyscyplin? Niewykluczone – i chyba nikt nie byłby tym zaskoczony, zwłaszcza, że twórcy nieprzerwane rozwijają i wspierają swoją grę (chociażby dziesiątym już sezonem).