BioWare mierzy się ze zwolnieniami po oddaniu Star Wars: The Old Republic innemu studiu

Źle się dzieje w studiu BioWare. Choć trzeba przyznać, że intencje (w założeniu) były dobre. Mowa oczywiście o sytuacji, w której Electronic Arts podpisało umowę z Broadsword Online Games. Tym samym oddało Star Wars: The Old Republic pod pieczę zewnętrznego studia. Dzięki temu wydawca chciał dać BioWare'owi większą swobodę i zasoby, które mieli następnie skupić na seriach Dragon Age i Mass Effect. A wyszło jak zwykle – i BioWare mierzy się z cięciem etatów.

Dobra, oddam im to, że w zasadzie nie jest to zaskakujące. Z jakiegoś powodu, chcąc pozwolić studiu skupić się na innych grach, EA zdecydowało się ten zespół podzielić i część (a nawet większość!) oddać ekipie Broadsword Online, a część przekierować do pracy nad innymi seriami. Przy czym oczywiście nie wszystkich. A przypominam, że liczba pracowników BioWare'u zajmująca się TOR-em wynosi między 70 a 80 osób. Wtedy jeszcze nie było to pewniakiem, ale wygląda na to, że faktycznie nie wszyscy będą mieli szczęście, by znaleźć sobie inne zajęcie w firmie. Zatem ostatnie doniesienia potwierdza Gary McKay, główny menedżer BioWare'u we wpisie na blogu.

Mamy to więc już pewne, czarno na białym. Co to zmienia? W teorii niby dużo, ale w praktyce raczej niewiele. W końcu Star Wars: The Old Republic dalej będzie wspierane, tak jak było do tej pory (dosłownie, bo plan nie uległ zmianie). No ale faktycznie, BioWare może się skupić na seriach Dragon Age oraz Mass Effect i zespół zasili przy tym około 35 osób (i to przy dobrych wiatrach). Niby fajnie, ale po prostu nie wiem, czy taka zmiana warta jest utracenia części etatów. Przypominam, że przecież jeszcze w tym roku Dragon Age: Dreadwolf stracił swojego kierownika.