Były szef Blizzarda chciałby, żebyśmy zostawiali sowite napiwki twórcom gier

Blizzard – obecnie jeden z największych agregatów patologicznych praktyk w branży gier wideo. Wystarczy przytoczyć chociażby historię ze zmianą regulaminu Battle.netu w Stanach Zjednoczonych – tam firma blokowała jakąkolwiek możliwość sądowego dochodzenia swoich praw. Jeśli to nie wystarczy, to jeszcze wspomnę o tworzonym od 6 lat survivalu, który ostatecznie anulowano.
Teraz kolejna persona, jeszcze do niedawna ze szczytu korporacji, zachwyciła niezwykle „błyskotliwym” pomysłem. Były prezes Activision Blizzard, Mike Ybarra, podzielił się ze światem swoimi przemyśleniami. Marzy mu się bowiem wprowadzenie możliwości zostawienia twórcom gry napiwku. Po ukończeniu kampanii moglibyśmy mieć taką możliwość w podzięce za dostarczenie dobrej jakościowo produkcji. Oczywiście musiał pojawić się w tym przypadku argument Baldur’s Gate’a 3.
Gry coraz częściej sięgają pułapu cenowego 70 dolarów. Star Wars: Outlaws będzie te koszty wynosić na nowy poziom. W świecie ogromnych cen i niewspółmiernego wzrostu jakości tych dzieł takie stwierdzenia wydają się być jedynie zagrywką pod zrobienie szumu medialnego. Odpowiedzi na wpis nie trzeba specjalnie komentować, ponieważ wszyscy domyślamy się, z jaką reakcją spotkały się rewelacje Ybarry. Zostawię was tylko z moim ulubioną ripostą.
Czytaj dalej
4 odpowiedzi do “Były szef Blizzarda chciałby, żebyśmy zostawiali sowite napiwki twórcom gier”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Gra ci się podoba i chcesz dać napiwek twórcom? Możesz to zrobić kupując grę ponownie na innej platformie. Mój kolega jest wielkim fanem Gothica i ma kilkanaście kopii gry, cyfrowo i pudełkowo.
Ale tak samo jak autor newsa zauważył, jest to chory pomysł w okresie, kiedy za gry się po prostu przepłaca. I zgodnie z życzeniem Ybarry, napiwki niestety istnieją, są po prostu obowiązkową częścią ceny podstawowej.
I podobnie jak autor riposty, nie mam nic przeciwko płaceniu 300 zł za grę kiedy ta jest tego warta (Spider-Man 2, Tears of the Kingdom). Ale niestety większość wydawanych dzisiaj gier nie jest warta nawet jednej trzeciej tego, co się za nie płaci.
Napiwkiem to ja mogę ewentualnie sypnąć twórcom rozbudowanego moda pokroju Kronik Myrtany albo twórcom wielu przydatnych i wcale nie gorszych od płatnych programów open source, którzy w wolnym czasie dłubią przy nich za zwyczajne „dziękuję”. Na pewno nie za i tak zbyt drogie, najeżone błędami i kiepsko zoptymalizowane gry pełne śmieciowych dlc, mikrotransakcji i mechanizmów psychologicznych mających skłonić gracza do sięgnięcia do portfela, gry-usługi skupione na dodawaniu zawartości, niezależnie od jej jakości, singla wymagającego połączenia z siecią i z antypirackimi zabezpieczeniami szkodzącymi bardziej płacącemu klientowi niż piratom.
Po drugie, jak miałoby to działać? Dajesz napiwek 10 dolców i jak on jest dzielony? Między wszystkich 300 pracowników studia? Wątpię. Kaskę weźmie wydawca/zarząd, a szeregowy pracownik wielkie gie zobaczy.
Biedny Mike, chciałby płacić uczciwie swoim pracownikom, ale nie ma z czego, trzeba prosić fanów o wsparcie… Oh wait.
i pewnie kasa nie idzie do devów nawet