rek

Crunch, przemoc psychiczna oraz pobicia. Tak pracowało indonezyjskie studio, które tworzyło animacje dla Blizzarda, Ubisoftu czy Naughty Dog

Krzysiek "Gwint" Jackowski
W tle znajdziemy również policję i poszukiwanie antybohaterów tej historii.

Od kilku lat w branży gier wideo mówi się o kryzysie, który pociągnął za sobą astronomicznie wielką falę zwolnień. Pracę straciły dziesiątki tysięcy twórców, nie wspominając o wszelkich pracownikach, którzy na co dzień nie są bezpośrednio związani z rynkiem: marketingowców, aktorów, montażystów itd. Pewnym pozytywnym przejawem tego zjawiska było jednak uformowanie się szeregu związków zawodowych, które skupiają ogromne rzesze twórców, w tym również i w Polsce

Historia, którą za chwilę usłyszycie, jest jednak niestety jednym z najgorszych wydarzeń, jakie miały miejsce w branży w ciągu ostatnich lat, a pikanterii dodaje fakt, że w trakcie opisywanych wydarzeń, „bohater” pracował aktywnie nad bardzo dużymi projektami AAA.

https://twitter.com/chrisbratt/status/1876639777857929358

Organizacja People Make Games opublikowała raport dotyczący nadużyć, do jakich miało dochodzić w Brandoville Studios – firmie specjalizującej się w tworzeniu animacji na zlecenie największych światowych marek. W swoim portfolio pochwalić się może udziałem przy tworzeniu wielu wysokobudżetowych gier, m.in. Age of Empires 4, Assassin’s Creed: Shadows, czy The Last of Us: Part 1. Niestety, wedle doniesień People Make Games, w trakcie prac nad każdym z wyżej wymienionych projektów (oraz wieloma wcześniejszymi) dochodziło do sytuacji absolutnie nieakceptowalnych.

Mowa rzecz jasna o zjawisku bardzo ciężkiego crunchu, przemocy psychicznej, a także (co gorsza) fizycznej. Pierwszy raz organizacja nagłośniła sprawę w 2021 roku za sprawą materiału „How Game Publishers Buy Crunch Overseas”. Film przedstawiał, jak zachodnie firmy chętnie zatrudniają do współpracy zewnętrzne studia, aby oddelegować część prac, z całkowitą wiedzą na temat patologii i karygodnych praktyk, do jakich dochodzi podczas realizacji zleceń. Sprawa nie nabrała wówczas należytego rozgłosu, a temat Brandoville Studios powrócił raz jeszcze we wrześniu ubiegłego roku, niedługo po zamknięciu samego studia.

https://www.youtube.com/watch?v=bm7KUE1Kwts

Crunch oraz przymuszanie pracowników do sypiania w biurach studia, aby zrealizować założone cele, to na dobrą sprawę najdelikatniejsze zarzuty, jakie można skierować w stronę kierownictwa studia, małżeństwa Lai. Raport People Make Games oraz relacje pracowników, opisane we wrześniu przez redakcję TheGamer, zawierają znacznie gorsze i obrzydliwe historie, jakie dotykały szeregowych pracowników Brandoville Studios. Wszystkie uderzają najbardziej w prawą rękę i żonę prezesa studia, Cherry Lai. 

W bardzo dużym skrócie: oba materiały zawierają historie, w których Cherry Lai atakowała werbalnie pracowników za jej zdaniem nieefektywną pracę, podczas tych sytuacji miało dochodzić do bardzo poważnych gróźb ze strony pracodawczyni, w skrajnych wypadkach kobieta stosowała wobec nich przemoc fizyczną. Jedna z pracownic relacjonowała, jak uderzenie Cherry Lai miało doprowadzić u niej do szumów usznych. Wśród relacji znajdziemy także podburzanie pracowników Brandoville Games przeciwko sobie, grożenie niewypłaceniem wynagrodzenia, a także rozprowadzanie fałszywych informacji na temat ich życia.

Przemoc fizyczna miała stać na porządku dziennym w Brandoville Games. People Make Games przytacza w swoim filmie historię innej z pracownic, która została przymuszona do wykonania na sobie kary polegającej na spoliczkowaniu siebie sto razy za nieefektywną, zdaniem Cherry Lai, pracę. Najobrzydliwszą historią jest jednak przypadek Syifany Afati, który pozwolę sobie na potrzeby tego tekstu przytoczyć w pełni.

https://www.youtube.com/watch?v=RR9HQ2C6h_4

Pracownica stała się ofiarą pracy w Brandoville Games w trakcie ciąży. Zmuszana była do wyczerpującej pracy po godzinach i ciężkiego crunchu, zaniedbując tym samym zdrowie swoje oraz pośrednio jej dziecka. Kobieta nie mogła jednak zaznać spokoju podczas przebywania w szpitalu. Wedle jej relacji została poproszona o szybszy powrót do pracy, miesiąc po narodzinach dziecka (które do tego urodziło się przedwcześnie i znajdowało na oddziale intensywnej terapii), mimo że urlop macierzyński oferował trzy miesiące przerwy. Niestety dziecko po kilku miesiącach zmarło, a trzy dni po tej informacji Cherry Lai przekazywała instrukcje pracownikowi działu HR, jak uniknąć wypłaty świadczeń za urlop oraz wsparcia pracownicy znajdującej się w bardzo trudnym położeniu.

Prezes Brandoville Games, Ken Lai, nie skomentował doniesień zarówno z 2021, opublikowanych we wrześniu ubiegłego roku, jak i tych sprzed kilku dni. Cherry Lai skwitowała sprawę bardzo krótko, po czym zakończyła jakikolwiek komentarz w tej sprawie.

Dla mnie moja część historii nie jest ważna, dopóki mój zespół czuje się dobrze i jest bezpieczny.

Firma została zamknięta w sierpniu ubiegłego roku, jednak małżeństwo Lai miało w planach otworzenie nowego studia, LaiLai Studios, które miało składać się częściowo z byłych pracowników Brandoville. Niestety nie wiadomo, czy do tego doszło oraz czym zajmuje się byłe kierownictwo studia. Wedle relacji Jakarta Globe indonezyjska policja prowadzi w tej sprawie dochodzenie.

12 odpowiedzi do “Crunch, przemoc psychiczna oraz pobicia. Tak pracowało indonezyjskie studio, które tworzyło animacje dla Blizzarda, Ubisoftu czy Naughty Dog”

  1. Branża gier to w ogóle brudny biznes się zrobił i przyjemność z ich tworzenia gdzieś po drodze chyba uleciała zwłaszcza gdy firmy wyrosły na korpo.

    Mikrotransakcje typu lootboxy i skiny, uzależnienie od hazardu, gardzenie biedniejszymi bo trochę wstyd tak bez skina, RTXa 5090 czy Ajfona, wciskanie poglądów politycznych, olewanie stanu technicznego bo „kupcie sobie lepsze kompy” co jest ofc na rękę producentom sprzętu i wszelkie inne afery a do tego dochodzi rozwój AI i zastępowanie nią pracowników.

  2. Paskudna sytuacja.

    Branża przeszła naprawdę długą drogę od czasu, kiedy kilkuosobowe grupki entuzjastycznych nerdów klepały kod dla innych entuzjastycznych nerdów, ale trudno nie odnieść wrażenia, że poszła w zdecydowanie złą stronę.

    „jak zachodnie firmy chętnie zatrudniają do współpracy zewnętrzne studia, aby oddelegować część prac, z całkowitą wiedzą na temat patologii i karygodnych praktyk, do jakich dochodzi podczas realizacji zleceń.”
    Och ta hipokryzja. Z jednej strony nagłaśnianie jacy to wszyscy nie są postępowi, równościowi, wolnościami, pro różnorodność i inkluzywność, ale już za zamkniętymi drzwiami liczy się tylko to, że podwykonawca będzie tani. A że warunki pracy u tego podwykonawcy bardziej przypominają jakiś obóz pracy niż normalnego pracodawcę, to już zwisa.

    To zawsze jest podejrzane jak ktoś głośno pokrzykuje o swojej cnocie.

    • My thoughts exactly.

    • To może mniej płaczu na inkluzywność a więcej całkiem słusznej krytyki tego jak wyglądają warunki pracy?

    • Przecież to jest dokładnie tak, jak logika działania systemu nakazuje – wieczny wzrost wbrew prawom fizyki, zysk przede wszystkim, zwłaszcza przed człowiekiem.

      Zatem dokładnie jak Avaler napisał, warto się zastanowić gdzie kierujemy naszą złość, bo robienie tego w stronę rzeczy pobocznych jest bardzo na rękę korposom ito głównie ich pieniądze zasilają cały przemysł medialny, który dba o to, żeby odwracać uwagę od istoty sprawy.

    • Avler, ale takie apele to do postępowych dziennikarzy, którzy raz, że durnymi, baitowymi tekstami zniszczyli całkowicie własną reputację a dwa, że wolą napisać pięćsetny artykuł, że gracze to iści i foby.

      Inkluzywność w wykonaniu korpo jest płytsza od kałuży i cynicznie wykorzystywana jako tarcza przed wszelką krytyką. Dziennikarze się na to łapią raz za razem, chyba, że akurat wytknięcie tego pasuje do teorii.

    • @Demilisz Jakby ci biedni, uciśnieni graczoamerykanie nie narzekali non-stop, że czasem na ekranie przewinie im się kobieta z bardziej niekonwencjonalną fryzurą, postać trans, czy inna mniejszość i zamiast tego koncentrowali się na rzeczywistych problemach, to na prawdę ciężko byłoby ich oskarżać o bycie „istami i fobami”.

    • @Demilisz
      Czy te pięćset artykułów jest z nami w pokoju? Bo tak się składa, że przeglądam prasę growa i częściej widzę tam raporty o stanie zatrudnienia i warunkach pracy niż mityczne „narzekanie na graczy”. Polecam, można się samemu przekonać, czym zajmują się dziennikarze, których oskarżasz o utratę reputacji (zakładam, że na podstawie jakiegoś filmiku na YT od zawodowych producentów fejkowego wzburzenia). EDIT: Dodatkowe punkty za podanie jakiegoś nazwiska i argumentów na rzecz tego rzekomego zepsucia, ale jakoś dziwnym trafem, gdy przychodzi do konkretów, to rozmowa się często urywa ;-).

  3. Ale niestety patologia na rynku pracy nie dotyczy tylko branży gier, ale każdej jednej. Firmy, w których nie dochodzi do takich sytuacji do pewnie jakiś procent o ile nie promil. Ludzie zarządzający firmami to niestety najczęściej osoby, które absolutnie gówno wiedzą o pracy na danym stanowisku i gówno ich to obchodzi. Masz wypracować zysk, nieważne na jakich warunkach i czy kosztem twojego zdrowia.

    • Jak najbardziej. Lepiej sobie zaplanuj kiedy cię złapie choroba i zwolnienie bo do lekarza od razu się nie dostaniesz a na tydzień liderzy już ustalili cele do osiągnięcia i wszystko się w Excelu posypie gdybyś się nagle nie pojawił.

    • To nie tylko ludzie zarządzający firmami ale generalny też fakt, że outsourcing leci często do krajów gdzie za zrobienie czegoś nie tylko można mniej zapłacić, ale też pracownicy mają mniej praw.

  4. To straszne. Mam nadzieję, że ta szefowa już nigdy więcej nie będzie miała żadnego podwładnego.

Dodaj komentarz