rek

Dragon Age: Dreadwolf jest już w pełni grywalny od początku do końca

Dragon Age: Dreadwolf jest już w pełni grywalny od początku do końca
BioWare poinformowało o postępach w pracach nad Dragon Age: Dreadwolf.

Pamiętacie jeszcze, że BioWare tworzy nowego Dragon Age’a? Na początku czerwca studio poinformowało, że gra będzie nosiła podtytuł Dreadwolf (po polsku Straszliwy Wilk), ale od tamtej pory cisza. Na szczęście w najnowszym komunikacie twórcy pochwalili się, że poczynili duże postępy w pracach nad tytułem i mają już wersję alpha. 

To istotny i działający na wyobraźnię moment: poszczególne elementy Dreadwolfa zostały wreszcie połączone w spójną całość i magicy z BioWare mają szanse doświadczyć ich w grywalnej formie od początku do końca. Twórcy wyraźnie zaznaczają, że mnóstwo pracy jeszcze przed nimi, ale wersja alpha stanowi jeden z najważniejszych kamieni milowych w procesie produkcji gry.

Przede wszystkim możemy teraz skupić się na doprowadzeniu prezentacji graficznej do jej ostatecznej formy i na iteracyjnym podejściu do funkcji rozgrywki. (…) Dodatkowo możemy teraz ocenić tempo akcji, ewolucję związków z biegiem czasu i szybkość postępów czynionych przez gracza, a także spójność narracji — czyli zasadniczo wszystko, co składa się na fabułę. Możemy przyjrzeć się napisanej przez nas opowieści i sprawdzić, czy przedstawiamy ją odpowiednio za pomocą postaci, dialogów, przerywników filmowych oraz podróży odbywanej przez gracza. Teraz, kiedy możemy już przejść całą grę, możemy zacząć tworzyć kolejne iteracje i dopracować rzeczy, które mają największe znaczenie dla naszych fanów.

BioWare przyznaje też, że w pracach nad nową odsłoną Dragon Age’a bierze sobie do serca opinie społeczności, która według nich dysponuje unikalną perspektywą i doświadczeniami, pomagającymi odpowiedzieć na pytanie, na czym twórcy powinni w tej chwili skupić swoje działania. Z okazji skompilowania wersji aplha zebrano cały zespół BioWare na specjalnym wydarzeniu hybrydowym.

Gary McKay, dyrektor zarządzający BioWare, przyznaje, że jego ulubionym elementem Dreadwolfa są postacie.

Niezależnie od tego, czy mowa o towarzyszach podróży, sojusznikach, czy też złoczyńcach, są wplecione w grę w oparciu o koncepcję, która zawsze była częścią DNA Dragon Age — bo mamy tu opowieści o ludziach — i rozwijają ją jeszcze bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Te postacie pomagają stworzyć kontekst dla świata i stawki gry, więc z niecierpliwością czekam na moment, w którym będziemy mogli naprawdę zacząć omawiać to ze szczegółami.

McKay zdradził także, że jest bardzo podekscytowany możliwością przedstawienia fanom serii elementów świata, które wcześniej były zaledwie wspomniane. Teraz będziemy mogli sami zwiedzić chociażby miasto Minratus, stolicę Imperium Tevinteru, o której wielokrotnie mówiono w poprzednich odsłonach serii Dragon Age. Twórca zapowiada, że w porównaniu z poprzednimi miastami, które odwiedzaliśmy w ramach pierwszych trzech gier cyklu, wypada nader efektownie.

Na koniec wpisu jest mowa także o innych projektach BioWare’u. Trwają prace nad kolejną aktualizacją Star Wars: The Old Republic oraz nowym projektem ze świata Mass Effecta. W przyszłym miesiącu będziemy obchodzili Dzień N7, więc może wtedy dowiemy się czegoś więcej na jego temat. Tymczasem przypominam, że w grudniu na Netfliksa trafi nowy serial animowany osadzony w uniwersum Dragon Age’a.

9 odpowiedzi do “Dragon Age: Dreadwolf jest już w pełni grywalny od początku do końca”

  1. Inkwizycję porzuciłem po około 10 godzinach. Straszna gra. Bez wyrazu, bez duszy, napchana ikonami zwiastującymi nudne aktywności, czy fed-exowe questy. Przy „czwórce” trzeba by wg mnie poprawić praktycznie wszystko. No, system walki zły nie był. I muzyka – zwłaszcza motyw przewodni – wpadała w ucho. Ale cała reszta do przerobienia.

    • Czyli porzuciłeś ją zanim miała okazję zaprezentować się od dobrej strony. Bo tak, to jest jeden z tych nielicznych przypadków, gdy słynne hasło „zaraz się rozkręci” znajduje faktyczne zastosowanie. Ten cały prolog, ogromne mapy i „questy” rodem z poślednich MMO zdają się być pozostałością po pierwotnej koncepcji gry, która na szczęście została na pewnym etapie zmieniona. Tak naprawdę dopiero epilog wydany jako DLC pozwala zrozumieć, jaki w tej produkcji drzemał potencjał. Nie łudzę się, że Frostbite przestał rzucać deweloperom kłody pod nogi, ale wierzę, że Dreadwolf może stać się nowym otwarciem dla BioWare.

    • Skoro dopiero epilog zwiastuje coś dobrego, to znaczy, że miałem nosa, że porzuciłem grę znacznie wcześniej. Chcę się jednak dobrze bawić przy grze, a nie odhaczać kolejne ikony na mapie. Ale tak, chciałbym, by Dreadwolf był dla BioWare nowym początkiem i życzę ekipie powrotu na właściwe tory.

    • No tak to niestety wygląda. Oczywiście historia, tudzież sam sposób jej opowiadania naprawdę trzyma poziom, ale też nie da się ukryć, że „mięsko” ukryto tu pod naprawdę grubą warstwą niejadalnego tłuszczu, przez który trzeba się najpierw przebić.

    • Przemęczyłem całą inkwizycję na 100% z nadzieją, że zaraz się rozkręci. *Spoiler Alert* Nie rozkręca się. Jedna z najgorszych gier w jakie grałem. Obecnie przechodzę po raz n-ty pierwszą i drugą część, bez zamiaru włączenia inkwizycji, ponieważ ta gra nie dostarcza żadnej przyjemności z grania.

  2. Dla mnie problemem jest to, że w sumie tylko DA1 było dobrą, spójną grą. DA2 było nudne, miało koszmarny reusing lokacji i backtracking (ale spoko walkę). DAI miało przebłyski, ale cały czas czuć było produkcyjne piekiełko tej gry (chociaż też miało spoko walkę). Do tego dochodzi fakt, że co część zmienia się klimat, design i w ogóle ta seria ma straszny kryzys tożsamości. Także, chciałbym żeby Dreadwolf był dobry, ale mam pewne obawy. No i ta seria jako zbiór wszystkich części i tak jest w pewnym sensie stracona moim zdaniem, właśnie przez ten brak spójnej wizji :/

  3. Po ścieku, jaki wypuszczają od Mass Effecta 3, sukcesem będzie jeżeli wypuszczą cokolwiek grywalnego.

  4. Ja tam nic do Inkwizycji za bardzo nie mam, jedyne co najbardziej kłuło mnie w oczy to interfejs. Mam nadzieję, że będzie trochę lepiej z designem lokacji, lepszą fabułą i UI. Źle nie było, ale może być lepiej. Nie rozumiem kompletnie narzekaczy, kiedyś narzekali strasznie na ME3, teraz go wychwalają, takim nigdy nie dogodzisz.

    • Już tłumaczę (ale grałem dawno więc dużo mi z głowy wyleciało):
      1. Pauza taktyczna w inkwizycji to żart.
      2. Stoliczek z misjami jak w mobilce.
      3. Części lokacji zablokowane za misjami ze stoliczka trwajacymi po kilka h.
      4. Wręcz absurdalna sytuacja, w której zdrowie nie regeneruje się podczas zwiedzania otwartego świata.
      5. Szukanie powalobych znajdziek po wszystkich mapach by otworzyć ostateczne drzwi do skarbu w pustynnej kraine.
      6. Klepanie otwartego świata na jeden schemat w każdej krainie tzn.: znajdźki, szczeliny, orby.
      7. Problemy techniczne podczas walki ze smokami (które jako jedyne pozytywnie wspominam mimo że to 10 razy to samo) w postaci ciągłych crashów w połowie na rx 570 i r5 2600 (więc o „za słabym sprzęcie” nie ma tu mowy).
      8. Mimo, że krainy są ogromne, nie są wypełnione odpowiednio zawartością, dlatego świecą pustkami.
      9. Questy wycięte stricte z mmo (grind tego grind tamtego).
      10. Mało charakterystyczni sprzymierzeńcy, z których pamiętam tylko Varika i inkwizytorkę (ponieważ pojawiają się już w drugiej części), oraz Solasa, który wyjątkowo grał mi na nerwy.

      Mógłbym wymieniać dalej o grindzie surowców jak WoW, całkowitym olaniu rozwoju postaci poprzez usunięcie punktów atrybutów, strasznie dziwnym gameplayu jeśli jesteś klasą melee (na myszce wykonuje się cios przed siebie, a nie da się targetować przeciwnika do bicia automatycznie jak w poprzednich częściach) itd…

Dodaj komentarz