Gdzie na świecie wbija się najwięcej trofeów? Sony porównuje nawyki graczy
Duże firmy zbierają o nas wiele informacji; często więcej niż większość z nas byłaby sobie w stanie wyobrazić. Sęk w tym, że niespecjalnie chcą się nimi dzielić z publicznością. Chlubnym wyjątkiem jest tu na przykład Steam, który regularnie puszcza wyniki ankiety sprzętowej w świat – za darmo. Dlatego gdy Sony postanawia ujawnić coś więcej niż kwartalne wyniki sprzedażowe, słuchamy z uwagą. Tym razem padło na coś wyjątkowo ciekawego: zwyczaje graczy podzielone na kontynenty (oraz wydzieloną z Azji Japonię). Statystyki pochodzą z ostatniego roku oraz tyczą się PS4 oraz PS5. Zaprezentowano je na japońskiej konferencji CEDEC.
Informacje ukazują przede wszystkim wyjątkowe oddanie japońskich graczy, jeśli chodzi o wyciskanie ostatnich soków z kupionych gier. Posiadają oni bowiem statystycznie najmniej egzemplarzy na głowę, jedynie 5,9. Zdecydowanie wygrywają tutaj USA z Europą ze średnią odpowiednio 10,7 oraz 9,6.
Pasuje do tego czas poświęcony jednej grze przez przeciętnego użytkownika, gdzie Japonia deklasuje resztę świata z wynikiem aż 66,2 godziny (reszta świata siedzi przy jednym tytule z grubsza 27 godzin)! Ten region lubuje się także w kupowaniu wersji płytowych, podczas gdy USA najbardziej ucieka w digital. Nie ma to jednak aż takiego znaczenia, ponieważ i tak cały świat przekonuje się do wersji cyfrowych.
Ciekawa opozycja rysuje się w temacie trofeów. Nikogo już chyba nie zdziwi, że Japonia zostawia resztę w tyle, i że tamtejszy przeciętny użytkownik wbija najwięcej osiągnięć w porównaniu z resztą. Zaskakuje za to bierność Amerykanów. Nie ma to natomiast przełożenia na platynowanie; tutaj obsesję mają Azja oraz Europa.
Parafrazując durnowate testy krążące ongiś po Facebooku, możemy zadać wam pytanie: a wy, którym kontynentem jesteście? Ja odkryłem, że chyba dobrze bym się czuł w Japonii…

Hmm, ja zdecydowanie bardziej pasuję do Japonii niż do Europy
U mnie też Japonia, ohayou!
Biorąc pod uwagę moje nawyki, najbliżej mi do „kolekcjonerów dziewczęcych majteczek”. Ale biorąc pod uwagę moje „krajowe” sympatie… chyba Księżyc.