1
14.04.2025, 09:45Lektura na 3 minuty

Reżyser tłumaczy porażkę filmu „Borderlands”. Jego zdaniem zawiniła pandemia

Nie da się robić filmu przez Zooma.


Agnieszka Michalska

Najwidoczniej niektórzy wciąż nie mogą poradzić sobie z porażką ekranizacji Borderlands. Film wszedł na ekrany kin w zeszłym roku i do dzisiaj wzbudza mieszane reakcje. Głównie pomiędzy „co ja właśnie obejrzałem?” a „to było nawet... ciekawe”. Krytycy i widzowie wciąż spierają się, czy to pastisz, sabotaż, czy po prostu bardzo drogi eksperyment. A co na to sam reżyser? 

Pierwszym twórcą filmu był Eli Roth, który w pewnym momencie odszedł z projektu, aby nakręcić slasher „Noc Dziękczynienia”. Stery po nim przejął Tim Miller („Deadpool”). W podcaście The Town Roth próbował wyjaśnić, co dokładnie poszło nie tak. Zaczął od tego, że dopiero niedawno obejrzał gotową produkcję i… nie dostrzegł w niej swojej wizji:


Pamiętam, że zadałem sobie pytanie, czy jestem w takim momencie swojej kariery, że usiądę, aby obejrzeć swój własny film, który sam napisałem i wyreżyserowałem i szczerze naprawdę nie wiem, co się wydarzy?


Reżyser dodał, że wciąż przyjaźni się z wieloma osobami zaangażowanymi w projekt, ale jednocześnie zdaje sobie sprawę z tego, jaką katastrofą okazał się ten film. Gdyby ponownie miał współpracować z wytwórnią Lionsgate, to na zupełnie innych warunkach:


Myślę, że nikt z nas – dosłownie nikt – nie przewidział, jak bardzo skomplikowane wszystko stanie się przez COVID. Nie tylko jeśli chodzi o sam plan zdjęciowy, ale też o dokrętki czy dodatkowe ujęcia – a masz sześć osób, z których każda pracuje na innym planie i każdy z tych planów jest zamykany, bo w mieście właśnie wszystko pootwierali i nagle wybucha nowa fala zakażeń. To było jak… nie mogliśmy się wspólnie przygotowywać w jednym pomieszczeniu, nie mogłem pracować ze swoją ekipą od kaskaderki, nie dało się robić prewizualizacji – wszyscy byli porozrzucani po różnych miejscach. Nie da się przygotować filmu na taką skalę przez Zooma, a nam się wydawało, że damy radę. No i trochę nas to przerosło.


To może wyjaśniać niektóre niedorzeczne sceny akcji, ale wciąż ciężko tutaj wybronić scenariusz. Jak napisał nasz redaktor Jan Tracz w swojej recenzji: „Niby dzieje się w niej wszystko, czego oczekiwalibyśmy od tej ekranizacji, ale de facto zalewa się nas masą chałtury, która z Borderlandsami ma tylko jeden wspólny mianownik – nazwę”.

Choć kontynuacji w formie filmu zapewne się nie doczekamy, gracze mogą spać spokojnie – już we wrześniu zadebiutuje czwarta odsłona serii Borderlands. Możemy spodziewać się kontynuacji wątków z poprzednich części oraz jeszcze więcej szalonych akcji i nieoczekiwanych wydarzeń, za które fani pokochali te gry.


Czytaj dalej

Redaktor
Agnieszka Michalska

Burzowa kobieta i buntownik z wyboru. Pasjonatka czarnej kawy i białej czekolady. Tworzę słowa przy dźwiękach ulubionych soundtracków. Poza tym podróżuję rowerem i jestem zapaloną serialoholiczką amerykańskich produkcji. Kontakt: gnszkmchlsk@gmail.com

Profil
Wpisów449

Obserwujących5

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze