6
14.10.2024, 08:15Lektura na 3 minuty

Steam wprowadził ostrzeżenie, że nie kupujemy gier na własność. GOG.com wbija bolesną szpileczkę

Pomimo że taka decyzja była poniekąd wymuszona na Valve, fala komentarzy w sieci dobitnie pokazuje, co myślą o takich rzeczach gracze.


Krzysztof „Gwint” Jackowski

Pozycja Steama w branży gier jest absolutnie kluczowa dla sukcesu komercyjnego większości produkcji. Wystarczy tylko spojrzeć na ostatnie poczynania Ubisoftu względem jego dwóch głośnych premier, które pierwotnie albo pojawiły się, albo były zaplanowane jedynie na Epic Games Store. Premierę Star Wars Outlaws na platformie Valve przyspieszono, a po zmianie terminu debiutu Assassin’s Creed: Shadows ogłoszono także pojawienie się na Steamie. Może gdyby Remedy zrobiło podobnie w przypadku Alana Wake’a 2, to ten w końcu zacząłby na siebie zarabiać. Warto jednak pamiętać, że żadna z wyżej wymienionych produkcji nie będzie należeć do nas.

Od końcówki zeszłego tygodnia użytkownicy Steama zgłaszają za pośrednictwem różnych forów społecznościowych bardzo interesującą adnotację. Podczas finalizowania zakupu jakiejkolwiek gry, zarówno na komputerze, jak i w aplikacji mobilnej pojawia się informacja, która mówi o zakupie licencji na wykorzystanie oprogramowania. Tym samym Steam podkreśla, że żadna produkcja znajdująca się w naszej bibliotece gier nie zostaje z nami dożywotnio. Zapis taki można odnaleźć w Umowie Użytkownika Steama.


Licencja Użytkownika nie przyznaje Użytkownikowi tytułu ani prawa własności do Treści i Usług. Aby korzystać z Treści i Usług, Użytkownik musi posiadać Konto Steam i może być zobowiązany do uruchomienia klienta Steam i utrzymywania połączenia z Internetem.


Jak się okazuje wprowadzenie tego zapisu zostało niejako na Valve wymuszone. Od początku 2025 w stanie Kalifornia zacznie funkcjonować nowe prawo, które wymagać będzie od sprzedawców online dokładnej informacji o sprzedaży licencji na użytkowanie danego produktu, a nie posiadanie na wieczystą własność. 

Wymownie wpisuje się to w bardzo głośną sytuację z połowy obecnego roku, w której to Ubisoft wycofał ze sprzedaży pierwszą odsłonę The Crew, tym samym odbierając graczom dostęp do jej użytkowania, nawet jeśli posiadali ją we „własnej” bibliotece. Do tego wątku zaliczyć możemy również dyskusję dotyczącą dziedziczenia bibliotek gier, którą nasz dzisiejszy „antagonista”, Steam, zablokował, a „bohater” w postaci GOG-a nie omieszkał wykorzystać. 

Dlaczego wspominam o polskiej platformie? Ano na wieść o nowych adnotacjach, pojawiających się podczas zakupu gier na Steamie, marketing firmy postanowił solidnie dogryźć konkurencji.

Na pierwszy rzut oka najnowszy post na platformie X wygląda dość niewinnie, jednak jak przyjrzymy się adnotacji pod koszykiem, zauważymy jawną drwinę z informacji konkurencji. GOG.com znany jest z prokonsumenckiego podejścia w swojej działalności. We wspomnianej wyżej sprawie dziedziczenia gier po śmierci pierwotnego „właściciela” podkreślał brak zapisów prawnych, które ułatwiłyby sprawę, jednak otwierał się na polubowne rozwiązanie każdej takiej okoliczności.


Czytaj dalej

Redaktor
Krzysztof „Gwint” Jackowski

Beznadziejnie zakochany w Dead Space i BioShocku. W gry wideo gram, odkąd byłem mało rozgarniętym bobasem, i planuję robić to do końca. Wydałem 460 złotych na Diablo IV i do teraz tego żałuję. Jak ktoś chce zagrać w jakiegoś multika na Xboksie, to ja bardzo chętnie.

Profil
Wpisów710

Obserwujących4

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze