Suicide Squad: Kill the Justice League – Samobójczy strzał Rocksteady? [RECENZJE]
Po latach oczekiwania wreszcie ukazała się kolejna gra twórców Batman: Arkham. Opinie na jej temat są podzielone, choć kilka zarzutów w stosunku do Suicide Squad: Kill the Justice League powraca regularnie – część z nich może zaważyć na przyszłości produkcji.
Długo wyczekiwane i spektakularnie opóźnione Suicide Squad: Kill the Justice League wreszcie zostało wydane. Nowy projekt twórców Serii Batman: Arkham nie miał łatwego życia ani od strony produkcyjnej, ani marketingowej – w mediach społecznościowych przeważały opinie negatywne, skazując tytuł na zapomnienie na długo przed premierą. Jasne, że gra-usługa z mocno eksploatowanym w ostatnich latach Legionem Samobójców w roli bohaterów nie była tym, na co wielu czekało, ale czy ostatecznie dostaliśmy złą grę? Niekoniecznie, co udowadniają oceny na Steamie w pierwszy weekend od premiery. A jak produkcja Rocksteady wypadła w oczach dziennikarzy?
„Kiepsko” i „świetnie” to chyba najlepsze, chociaż wykluczające się określenia oddające opinie w recenzjach Suicide Squad: Kill the Justice League. Noah Nelson z PC Invastion nie szczędzi tytułowi pochwał:
Walka na papierze jest powtarzalna, ale pełen akcji chaos wciąga mnie nawet po 20 godzinach, zamiast się znudzić. Postacie, wbrew początkowym obawom, są pełne uroku i dobrze napisane. Nawet elementy gry-usługi są zaskakująco dobre. Nie jest to produkcja idealna, jednak jestem zaskoczony tym, jak bardzo zalety przewyższają wady.
Mimo ogólnie dobrego stosunku do większości elementów produkcji, Noah wyraźnie widzi podwójne oblicze tytułu:
Od tempa rozgrywki, przez misje i walki z bossami – Rocksteady stworzyło własnego Two-Face’a. Z jednej strony wszystko wydaje się dopracowane i dobrze wykonane i dopiero pod koniec wyraźnie widać brak czasu i znaczny spadek jakości. Nie czyni to gry złą, a psuje całe doświadczenie.
Ostatecznie wystawił 8/10, punktując między innymi małą różnorodność misji i powtarzalność wynikającą z konstrukcji gry-usługi.
Aaron Bayne z Push Square zwrócił szczególną uwagę na antagonistów:
Rocksteady było w stanie fachowo odtworzyć każdego z członków tytułowej Ligi Sprawiedliwości, punktując to, jak dużym zagrożeniem są, będąc pod kontrolą Brainiaca. Wprowadzenie do gry Batmana – z iście diabelskim występem nieżyjącego już Kevina Conroya – naprawdę wywołuje strach, a wywołujący małe trzęsienie ziemi odgłos wzlatującego Supermana za każdym razem robi ogromne wrażenie. Warto też zwrócić uwagę na Wonder Woman, która została tutaj przedstawiona znacznie lepiej niż cokolwiek, co stworzyło DCEU.
Jak doskonale pamiętacie, studio Rocksteady wymyśliło genialny, bardzo responsywny i intuicyjny system walki, którego jednak w ich najnowszej grze nie znajdziemy. A co znajdziemy?
Będzie dużo strzelania. Niezależnie od tego, czy grasz jako Harley Quinn, czy King Shark, będziesz mieć ze sobą pistolety maszynowe, strzelby, snajperki, karabiny szturmowe, a nawet miniguny. To dziwna decyzja dla twórców Batmana: Arkham, ale byłem miło zaskoczony tym, że rozgrywka jest szybka i niezwykle satysfakcjonująca.
Suicide Squad: Kill the Justice League otrzymało od Aarona 7/10 i ponownie w minusach wraca znikoma różnorodność i niewykorzystana koncepcja historii, która może wpłynąć na żywotność tytułu.
Cory Dinkel z Siliconery nie kryje swojego rozczarowania i po wystawieniu grze 5/10, w podsumowaniu napisał:
Uważam, że każdy dokonany przez Warner Bros. i Rocksteady wybór dotyczący rozgrywki poszedł w przeciwnym kierunku do tego, co uważam za dobrą zabawę. Chcieli stworzyć grę-usługę i to zrobili, ale rozczarowujące jest to, że studio znane z wprowadzania innowacji do gier o superbohaterach wydało tak mdłą i nieciekawą grę.
W tym momencie Suicide Squad: Kill the Justice League dorobiło się średniej 60/100 na Opencriticu oraz 62/100 na Metacriticu co jasno pokazuje, że Rocksteady raczej nie sprostało ogromnym oczekiwaniom po serii o Batmanie. Niezły start na Steamie, o którym pisał bolo, to jedno, ale gry-usługi są skonstruowane pod rozwijanie miesiącami lub latami, a tak gracze, jak i recenzenci mają poważne wątpliwości, czy za pół roku będzie można znaleźć kogoś chętnego do wspólnego przemierzania Metropolis.
Czytaj dalej
I have no mouse and I must click.