Vampire: The Masquerade – Bloodlines 2 to po prostu zła gra. Pierwsze recenzje nie zostawiają żadnych złudzeń

Vampire: The Masquerade – Bloodlines 2 to po prostu zła gra. Pierwsze recenzje nie zostawiają żadnych złudzeń
Avatar photo
"Sam Goldman"
Vampire: The Masquerade – Flatlines.

Doświadczenie jasno pokazuje, że przeciąganie produkcji jakiejkolwiek gry ostatecznie jej nie służy; najbardziej jaskrawym przykładem pozostaje oczywiście Duke Nukem Forever, ale od tego czasu doczekaliśmy się tytułów powstających jeszcze dłużej, jak Beyond Good & Evil 2. Zapowiedziane w 2019 roku Vampire: The Masquerade – Bloodlines 2 co prawda nie ma historii aż tak długiej, jak powstająca od 17 (!!!) lat produkcja Ubisoftu, jednak w trakcie 6 lat tworzenia doczekało się znaczących zmian, które odmieniły oblicze całej produkcji. Najpierw kluczowe osoby, w tym Brian Mitsoda, scenarzysta „jedynki”, opuściły studio odpowiedzialne za tytuł, a potem cały projekt niemalże trafił do kosza, jednak ostatecznie został przeniesiony z Hardsuit Labs do The Chinese Room, autorów m.in. Amnesii: A Machine for Pigs czy zeszłorocznego Still Wakes the Deep. Początkowe informacje dotyczące nowej wersji tytułu nastrajały ostrożnym optymizmem, ale im bliżej premiery, tym mniej w tej produkcji widać było ducha pierwowzoru a bardziej coś na kształt niezbyt głębokiej gry akcji korzystającej z budzącego nostalgię tytułu.

Pierwsze recenzje Vampire: The Masquerade – Bloodlines 2 właśnie pojawiły się w internecie i niestety zamiana kontrowersyjnych klanów zamkniętych w DLC na pełnoprawne dodatki fabularne niewiele pomogła. Gra zgarnia co najwyżej średnie opinie i chociaż na ten moment nie ma głosów aż tak krytycznych, jak opinia Karola Laski po ograniu wersji demo, to produkcja wylądowała bardzo, bardzo daleko od kultowej „jedynki”.

Zacznijmy jednak optymistycznie. Jedną z najbardziej przychylnych Bloodlines 2 recenzji jest ta autorstwa Frasera Browna, opublikowana na łamach PC Gamera. Autor nie kryje swojej sympatii:

Bloodlines 2 jest dobre, czasami nawet bardzo dobre i całkowicie zaspokoiło mój apetyt na napędzaną krwią opowieść o nieumarłych. Mimo tego jest to kontynuacja tylko z nazwy, która nigdy nie miała ambicji na bycie soczystym erpegiem. Biorąc pod uwagę kultowy status pierwszej części, może to być dla wielu rozczarowujące.

Fraser Brown, PC Gamer

Taki wstęp do recenzji raczej nie nastraja pozytywnie – gra korzystająca z papierowego systemu RPG nie jest erpegiem? A może chociaż ma mechanizmy popychające rozgrywkę w tym kierunku?

Poza walką tak naprawdę niewiele różni wampira z klanu Banu Haqim od tego z klanu Tremere (…). Nie ma tu zbyt wielu erpegowych systemów wspierających tło Bloodlines 2. Znajdziemy kilka odniesień, parę dodatkowych opcji dialogowych dostępnych lub nie w zależności od podjętych decyzji i to wszystko (…). To gra zaprojektowana jako narracyjna przygoda, nie erpeg. Kryzys tożsamości sprawia, że tytuł zawsze pozostaje trochę niezręczny, a The Chinese Room nieustannie wciska kwadratowy klocek w okrągły otwór.

Fraser Brown, PC Gamer

Ostatecznie Fraser wystawił produkcji 78/100. Lauren Bergin z PCGamesN była już nieco bardziej krytyczna, punktując decyzje projektowe dotyczące świata, ale i chwaląc niektóre jego elementy:

Seattle jest pełne w większości niedostępnych budynków, stanowiących ładne tło. W miarę rozwoju opowieści miasto zaczyna odzwierciedlać rosnące napięcia polityczne, tylko ostatecznie przypomina po prostu kolejną, jałową metropolię zbudowaną dzięki Unreal Engine’owi 5. Wciąż widać tu interesujące przebłyski w kwestiach projektowych, jednak na każdy mały zakątek, który przyciągnął moją uwagę, przypada taka sama porcja mdłych i nijakich lokacji.

Lauren Bergin, PCGamesN

Sporo niezupełnie miłych słów leci w kierunku walki:

Doceniam próbę przełożenia umiejętności wampirów znanych z papierowej wersji systemu na grę wideo, ale rezultat jest chaotyczny. W przypadku Toreadorów, zamiana wroga w swojego sojusznika okazuje się problematyczna. Często walczą z tym samym oponentem, co my, a kiedy przeskakujemy z jednego końca pola walki na drugi, służą za worek treningowy. Nie można też blokować i poza unikami żaden klan nie posiada niczego, co powstrzymuje przed otrzymywaniem ciosów. Co więcej, produkcja nie nadąża często za ruchami naszej postaci. Podczas niemal każdej sekwencji walki doświadczałam regularnych spadków klatek i problemów z wydajnością, co często zamieniało rozgrywkę w krwawy i zamazany chaos. Niektóre z tych problemów zniknęły, gdy grałam skupionym na walce na odległość Tremere.

Lauren Bergin, PCGamesN

Niestety całościowo Bloodlines 2 jej zdaniem nie poradziło sobie z udźwignięciem ciężaru oczekiwań po części pierwszej i Bloodlines 2 otrzymało od niej tylko 5/10.

Bloodlines 2 nie ma w sobie zbyt wiele angażującej narracji zazębiającej się z mechanizmami; zamiast tego gra często sprowadza się do biegania z punktu A do B i wykonywania prostych oraz łatwych do zapomnienia zadań. The Chinese Room wzięło wszystkie złe elementy z »jedynki« – głównie walkę i problemy z wydajnością – po czym znacznie je spotęgowało. Bloodlines 2 nie jest ani satysfakcjonującą kontynuacją, ani wystarczająco dobrym erpegiem, którego ta marka bardzo potrzebuje. Jeśli jesteś długoletnim fanem Maskarady, produkcja może ci się spodobać. Jeśli liczyłeś na coś odtwarzającego magię klasyka studia Troika, nie znajdziesz jej tutaj.

Lauren Bergin, PCGamesN

Zazwyczaj, kiedy przygotowuję przeglądy recenzji, sięgam po 3 przykłady: od najbardziej pochlebnej, przez taką wyważoną, aż do najgorszej, bo moim zdaniem pozwala to dostrzec różnice w ocenie różnych osób. W przypadku Vampire: The Masquerade – Bloodlines 2 powyższe opinie chyba wystarczą. Czuję, że nie powinienem kopać trupa, nawet jeśli robiłbym to cudzymi słowami, a denat jest martwym od dawna nieumarłym. Oceny w mediach growych kształtują się następująco:

  • Gamereactor UK – 8/10;
  • PC Gamer – 78/100;
  • Wccftech – 7/10;
  • IGN – 7/10;
  • Dualshockers – 5/10;
  • PCGamesN – 5/10;
  • Pushsquare – 4/10;
  • TheGamer – 2,5/5;
  • Eurogamer – 2/5;
  • Gamesradar – 1,5/5.