rek

Xbox podnosi ceny swoich gier i konsol. „Rozumiemy, że te zmiany są pewnym wyzwaniem, ale bierzemy pod uwagę zmienne warunki rynku”

"Sam Goldman"
Stało się – w ślad za Nintendo jako pierwszy ruszył Microsoft, znacząco podnosząc ceny produkowanych przez siebie sprzętów do grania oraz gier.

Po co wydawać mniej, kiedy można wydawać więcej? Prawdopodobnie takie pytanie zadają sobie ludzie u sterów największych korporacji, którym marzy się, żebyśmy wydawali więcej. Nie tak dawno temu wśród fanów gier podniosło się larum, kiedy Nintendo doszło do wniosku, że czas podwyższyć ceny do 80 euro. Takich ruchów nie wykonuje się bez przyczyny, zatem kwestią czasu było, kiedy w ślad za Japończykami pójdą inni. Wielu typowało, że będzie to Sony, ale jednak nie – pierwszy wyłamał się Microsoft. W pewnym sensie jest to logicznym następstwem tego, że firma nie radzi sobie najlepiej na rynku konsol, wyraźnie dryfując w kierunku tego samego, co ponad 2 dekady temu zrobiła Sega – przerzucenia ciężaru całego growego biznesu na drugą nogę, czyli produkcję i dystrybucję gier na zewnętrznych platformach.

Taki ruch to straty. Straty to konieczność załatania dziury pozyskaną gdzie indziej kasą i chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie miał wątpliwości, kto za to zapłaci. Microsoft w lakonicznym oświadczeniu poinformował dzisiaj, że staje zgodnie obok Nintendo, podwyższając ceny zarówno swoich konsol, jak również gier. Xbox Series S z ustalonych 5 lat temu 300 dolarów wskoczył na pułap 379 dolarów, Xbox Series X z 500 na 600 dolarów, natomiast Xbox Series X Digital z 450 na 550 dolarów. Oczywiście część akcesoriów i kontrolerów także zdrożeje, chociaż już nie tak zauważalnie, bo mowa o kwotach rzędu 10-20 dolarów.

https://twitter.com/geoffkeighley/status/1917927512677794133

Dużo gorzej wygląda to w kwestii cen samych gier. Począwszy od grudniowego okresu świątecznego, Microsoft wprowadza nowy standard cenowy dla gier first-party, za które teraz przyjdzie nam zapłacić 80 dolarów. Powody tej decyzji wyjaśniono w krótkim oświadczeniu:

Rozumiemy, że tego rodzaju zmiany stanowią pewne wyzwanie, ale bierzemy pod uwagę zmienne warunki rynku oraz rosnące koszty dalszego rozwoju. Patrząc w przyszłość, nadal koncentrujemy się na oferowaniu większej liczby sposobów grania w jeszcze więcej gier na dowolnym ekranie. W sezonie świątecznym ceny niektórych naszych gier first-party zostaną dopasowane do poziomu 79,99 dolarów.

Szok i niedowierzanie, czy oczywisty i oczekiwany ruch po tym, jak pierwsze wyszło przed szereg Nintendo? Raczej to drugie z niemałym wsparciem sytuacji politycznej – w związku z cłami nałożonymi na Chiny przez Donalda Trumpa, produkujący konsole w Państwie Środka Microsoft raczej na tym interesie traci. Teoretycznie jest to jeszcze jeden, nawet nie ostatni, tylko dodatkowy gwóźdź do trumny sprzętów do grania giganta z Redmond, bo 600 dolarów na tle 400 i 450 dolarów za bazowy model PS5 i nadchodzącego Switcha 2 to kiepski interes. Co więcej, Series X z dyskiem 2 TB jest droższy niż PS5 Pro. Mimo tego akurat w tym przypadku radziłbym odłożyć młotki i poczekać z zamykaniem wieka, bo prawdopodobnie niedługo podobny ruch wykona Sony.

Będzie drożej. Jak się z tym czujecie?

Podwyżki na przestrzeni 5 lat i w tak chybotliwej sytuacji ekonomicznej są rzeczą całkowicie naturalną, tak samo jak to, że w przypadku wystąpienia strat dla korporacji różnice wyrównują konsumenci – czy nam się to podoba, czy nie. Tym samym gry takie jak Avowed zdrożeją dość odczuwalnie dla naszych portfeli. Podstawowa wersja gry wyceniona została na 70 dolarów, co w naszych smutnych realiach oznacza 299 zł. Według nowego standardu giganta z Redmond, Avowed zdrożeje do co najmniej 350 zł. Dużo czy mało? W obliczu mocno przejściowej generacji konsol, której braku wielu z nas mogłoby zwyczajnie nie zauważyć to bardzo dużo, ale jeśli uznamy, że celem jest dalsze promowanie Game Passa (którego ostatecznie też przecież czeka podwyżka) i powolne wycofywanie się z rynku sprzętów do grania, to może w tym szaleństwie jest metoda – dla Microsoftu, bo z perspektywy konsumenta trudno doszukiwać się w tym pozytywów.

12 odpowiedzi do “Xbox podnosi ceny swoich gier i konsol. „Rozumiemy, że te zmiany są pewnym wyzwaniem, ale bierzemy pod uwagę zmienne warunki rynku””

  1. 250zł to mój personalny limit po którym będę poprostu czekał na promocje. Mam za duży backlog żeby się dawać tak robić.

  2. To kiedy w końcu ten giereczkowy krach nadejdzie?

    • Raczej krach pewnych modeli biznesowych i praktyk. Są przykłady, że nie trzeba 300 mln dolarów i 3000 pracowników, żeby zrobić relatywny hit. KC2, E33, Balatro, BG3 – choć w tym wypadku budżet i tak był wielki, choć w sporej mierze ufundowany przez fanów.

      Co do konsol, cóż, Xbox pewnie zmieni się przystawkę do Gamepassa (może coś jak Steam Machine swego czasu?), a jak już chmura wejdzie na poważnie to zostanie sam odbioro-nadajnik.

      A plajak ma dwie opcje, albo wróci do wysokiej jakości exów, albo zdechnie. I raczej zdechnie. Bo raz – Sony ma znacznie mniej kasy od M$, więc ciężko będzie konkurować z GP, bo dwa – robienie gier jest droższe niż było, w szczególności w giga korporacjach, gdzie mamy takie absurdy jak Concord, S&B, DA:V, czy ta gra o wampirach od Arcane.

      Oczywiście ktoś może powiedzieć, że plejak nadal się sprzedaje, ale pytaniem za milion punktów jest to, „kto to kupuje?”. Ludzie pamiętający czasy PS1, 2 i 3, mający sentyment i przyzwyczajenia, czy raczej młoda krew szukająca po prostu dobrego sprzętu do grania? Bo ci pierwsi w końcu przestaną, a czy ci drudzy znajda coś interesującego w ofercie Sony?

      Gdzieś słyszałem, że Sony może pójść drogą Appla i sprzedawać „elytarny” sprzęt. IMHO to nie ma sensu, konsole to tylko zabawki do grania, więc i zbyt jest o wiele mniejszy, zresztą i tak wszystko rozbija się gry.

    • konfederacja 2 maja 2025 o 07:52

      @BODZIO
      ” robienie gier jest droższe niż było, w szczególności w giga korporacjach”

      Nie. Obecnie tworzenie gier jest tańsze i prostsze niż kiedykolwiek wcześniej. TYLKO w korporacjach jest droższe, bo mają za dużo ludzi, płacą „konsultantom”, zatrudniają niebieskowłosych i „they/themów”, którzy nic pozytywnego nie robią, a są na liście płac. Wysyp indyków i wszelkiej maści AA pokazuje właśnie, że jest taniej i prościej niż kiedyś. Można małym zespołem zrobić świetną grę, co pokazuje np. Clair Obscure. W korporacji jest za dużo osób, które gry nie tworzą, a jedynie przeszkadzają, wciskają ideologię, próbują coś ugrać dla siebie. Za dużo osób podejmuje decyzje, są jacyś inwestorzy, którzy próbują o grze decydować itd. Wszystko za wolno, za późno i przez to drożej.

    • Znaczy tu się zgadzamy, duże korporacje i spółki giełdowe są często kontrproduktywne, dlatego piszę o ewentualnym krachu takiego zarządzania.

      Co do samej produkcji gier, z jednej strony jest znacznie łatwiej dzięki nowym narzędziom, co promuje pojedyncze osoby i mikro studia, bo ich jedyny koszt to właściwie żarcie i spanie. Z drugiej strony wzrosły pensje, co mocno uderza w większe przedsiębiorstwa i to, jak można zgadnąć, wymaga to racjonalniejszego zarządzania.

      Pamiętajmy też, że gry zrobiły się znacznie bardziej szczegółowe co siłą rzeczy wymaga znacznie więcej pracy, a zatem ludzi. Studio robiące Clair powstało 2020 roku, więc grę robili pewnie te 4 lata. 20 lat temu ta gra powstałaby pewnie w max dwa (oczywiście z ówczesnym poziomem audio-video).

      I też bym nie przesadzał, że to robiło tylko małe Sandfall, jak dasz ludzi od QLOC, QA i dodatkowych animatorów to się już ponad setka robi. Pomijam przy tym wszystkich aktorów.

    • konfederacja 2 maja 2025 o 16:12

      Nawet jeśli ktoś im pomagał to nadal jest to mniej osób niż robi np. Asasyny. Jak Asasyna robi kilka oddziałów Ubisoftu z różnych kontynentów to nie będzie to tanie, ani dobre. Różne strefy czasowe już powodują problemy z komunikacją i organizacją pracy. Więc taki Assassin’s Creed będzie drogi w produkcji, która będzie długo trwała i efekt końcowy będzie taki sobie. Przyszłość raczej należy do tych mniejszych, może nawet ze sobą współpracujących, studiów, a nie kolosów jaki Ubi, EA czy Take2.

    • @Bodzio96: Oj tak, zgadzam się.

      „Oczywiście ktoś może powiedzieć, że plejak nadal się sprzedaje” Tak, sprzedaje się, i to bardzo dobrze, ale ciągle zapominamy o jednej ważnej rzeczy: konsole sprzedają się bez zysku, a nawet ze stratami. To software jest kluczowym źródłem zarobku. Dlatego konsole zamiast tanieć drożeją w zastraszającym tempie, Xbox inwestuje w Game Passa i zarabianie z samych gier, a PlayStation też nie wie co robić, więc klepią remastery w kółko tego samego i coraz prędzej wydają gry na PC. Tyłki im się palą, bo wykresy są za mało zielone.

  3. Mnie to nie tyka, bo ani na konsolach nie gram, a do nowych tytułów mi się nie śpieszy, bo mam sporą górkę do nadrobienia. Wspomnę tylko: większość gier które ostatnio wyszły, za wcześnie zeszły „z kowadła”. 2 Stalker i najnowszy Monster Hunter to przykłady. Więc, od premiery danego tytułu, liczyć jeszcze tak dwa lub trzy lata, i wtedy można kupić. Bo będzie załatany, w edycji ze wszystkimi dodatkami jakie wyjdą, i na promocji.

  4. shadowmen11 1 maja 2025 o 19:17

    Xbox nie poszedł w ślady nintendo, tylko w ślady sony i nintendo, gdzie ceny konsol i akcesorii wziął od sony, kiedy to sami je podniesli ze 2 tygodnie temu. Natomiast ceny gier już zerżnięto od nintendo.

Dodaj komentarz