GameWalker. Co powinno się znaleźć w GTA VI?

Cursian: Mam nadzieję, że sukces GTA Online nie sprawi, że w „szóstce” zabraknie kampanii dla jednego gracza albo że zostanie ona potraktowana po macoszemu. Dobrze by było również, gdyby Rockstar zdecydował się, jaki konkretnie klimat próbuje wytworzyć, bo ostatnio trochę im nie wyszło. O ile „czwórka” była ponura i przyziemna, a Vice City kolorowe i szalone, „piątka” łączyła kabaretowe wyskoki rodziny Michaela ze słynną sceną tortur. Nie żebym szum wokół tej ostatniej uważał za uzasadniony – przeszkadzał mi po prostu ten dziwaczny rozdźwięk. Dajcie mi całą grę w klimacie motocyklowego dodatku do „czwórki” i nie odejdę sprzed ekranu przez miesiąc. O ile dożyję do premiery.
Bastian: Zagrałbym w końcu protagonistką. Jestem ciekaw, jaką panią gangster przygotowałby Rockstar. Generalnie jakichś wielkich oczekiwań nie mam, dotychczas chyba otrzymałem wszystko, czego mógłbym oczekiwać od serii. O! Na pewno marzy mi się jakiś easter egg, coś małego, jakaś scenka, która pokazałaby, że serie Red Dead Redemption oraz Grand Theft Auto dzieją się w tym samym uniwersum.

Otton: Seria GTA osiągnęła już wszystko, stała się ikoną popkultury i zapewne jedną z pierwszych produkcji, jakie włączylibyśmy przybyszom z innej galaktyki, by pokazać, co to takiego te gry wideo. Jak The Rolling Stones dla branży muzycznej. Czego mogę zatem jeszcze od niej żądać… Może po prostu większego miasta i lepszej grafiki? Jednej, ale za to dobrze napisanej postaci? Wprowadzenia w końcu normalnych sejwów podczas misji? Tak, to wszystko słuszne postulaty.
Najbardziej chciałbym jednak, żeby Rockstar zwyczajnie… wyluzował. Pisałem kiedyś (akurat nie dla CD-Action) felieton o tym, że „piątka”, choć jest dla mnie arcydziełem sztuki cyfrowej, była jednocześnie pierwszym GTA, w którym skupiłem się na wykonywaniu od deski do deski kolejnych misji i chłonięciu scenariusza. Jednocześnie zaobserwowałem, że w efekcie zniknęła gdzieś ta chora radość z przywołania na ziemię czołgu, zamienienia wszystkich przechodniów wokół w agresywnych antyglobalistów i pozbawionego celu siania zamętu. W moim odczuciu z GTA wyparowała gdzieś radość, bo dużo bardziej zaczęło liczyć się robienie czegoś konkretnego, nawet w multi, które napędzają kolejne misje i zdobywanie coraz większej kasy. Chciałbym więc, by nowe GTA było nie tylko monumentalne, ale też mniej narzucało i po prostu bawiło mnie tak jak swego czasu Vice City czy San Andreas – bez względu na to, czy akurat robię coś sensownego z punktu widzenia progresu fabuły. Zastanawiam się jednak, czy Rockstar to jeszcze potrafi. Albo czy zwyczajnie chce. Wszak 150 milionów sprzedanych kopii „piątki” to argument najlepiej obalający jakiekolwiek tezy…
DaeL: Myślę, że GTA musi skończyć z kurczowym trzymaniem się alternatywnych wersji Nowego Jorku, Miami i miast z zachodniego wybrzeża USA, bo w końcu zaczną się nam nudzić… Tym bardziej że chyba powoli wyczerpuje się formuła, jaką realizowało ostatnie kilka części gry, polegająca na przedstawieniu współczesnej amerykańskiej kultury w krzywym zwierciadle. GTA V zrobiło to tak doskonale, że… cóż, nie wiem, czy można do tego jeszcze coś dodać. Dlatego jako zagorzałemu fanowi GTA 2 marzy mi się powrót do świata utrzymanego w duchu retrofuturyzmu, przeniesionego w bliżej nieokreśloną przyszłość. Nie obraziłbym się też na wycieczkę do Londynu z lat 60., jak w dodatku do pierwszego Grand Theft Auto. Oba te miejsca, choć eksplorowane wcześniej w GTA (acz w czasach, gdy seria nie miała jeszcze poważnych aspiracji w kwestii opowiadania fabuły), mogłyby wnieść do serii powiew świeżości.

spikain: Można zakładać, że GTA VI, jakie by nie było, różnić się będzie od poprzednich części ze względu na wnioski, jakie z sukcesu Online wyciągnie Rockstar. To może – i powinno – zapalać czerwone lampki, ale nie wykluczałbym, że wyjdzie nam to w jakimś stopniu na zdrowie. Chcę wierzyć, że tak naprawdę to nie ten sukces wpłynął bezpośrednio na brak rozszerzeń fabularnych, tylko… zaskoczenie sukcesem. Jeżeli Rockstar tym razem będzie gotów na to, żeby rozwijać i multi, i singla, to sytuacja może się nie powtórzyć. Z drugiej strony: skoro nie wydali tych singlowych rozszerzeń przez niemal dekadę…
Ale miałem napisać o czymś innym: może stopniowo rozszerzana będzie mapa miasta – równocześnie w multi i w singlu? To pozwoliłoby stworzyć pełniejszy, bardziej interesujący świat, nawet kosztem początkowej powierzchni. Od premiery GTA V powstało wiele ciekawych otwartych światów, więc jeżeli miasto w „szóstce” będzie pustą makietą, może się to odbić na ogólnym odbiorze gry.
Cursian: Za każdą dzielnicę miałbym potem płacić po 30 dolców i kończyć ją w singlu w 10 godzin? Nawet im nie podpowiadaj! Świat wcale nie musi być duży, byleby atrakcji nie brakowało. W Kroniki Myrtany władowałem 80 godzin, a nie byłoby gdzie się tam nawet kulawym koniem rozpędzić. Mapa wielkości „piątki” (ba, nawet „czwórki”!) starczy mi z powodzeniem, trzeba tylko mądrze ją zapełnić. Inna sprawa, że czekamy na tyle długo, że nie wyobrażam sobie, by trzeba było wybierać pomiędzy wielkością a jakością. Utrzymajmy dotychczasowy poziom, a będę zadowolony.

b-side: Bardzo podobały mi się plotki o tym, że akcja GTA VI będzie toczyć się w latach 90. i mocno liczę na taką właśnie stylizację. Najlepiej krążącą gdzieś pomiędzy klimatami najntisowych filmów akcji i nowojorskim hip-hopem. Ale najbardziej marzę o tym, żeby Rockstar w końcu stworzył miasto prawdziwie tętniące życiem. Bez miliona sklepów, do których nie da się wejść, z udającymi towary bitmapami, na które smutno patrzyłem przez szybę. Gęstość atrakcji, którą dostaliśmy w Night City, byłaby świetnym punktem wyjścia. A jak już zaczynam ten koncert życzeń, to ja poproszę jeszcze o ekipę głównych bohaterów, która nie będzie składała się znów z samych facetów. Oraz o brak obligatoryjnych misji z torturowaniem kogokolwiek.
Krigor: Gdy piszę te słowa, mam za sobą kilka godzin z GTA V w wersji na PS5 i… cóż, przydałaby się na pewno lepsza grafika, godna obecnej generacji. Jeśli chodzi o klimat – biję się z myślami. Z jednej strony chciałbym dostać nowe Vice City, z drugiej jednak jarają mnie plotki o tym, jakoby „szóstka” miała być osadzona w Dallas. A może twórcy sięgnęliby po Houston? Morze, miasto podróży kosmicznych, a w dalszym ciągu Teksas, z którego można wycisnąć naprawdę wiele, choćby z racji bliskości Meksyku. No i chciałbym zobaczyć miasto przeniesione do gry tak wiernie, jak tylko realia tworzenia gier i wizja artystów na to pozwalają – ale o tym już b-side pisał wyżej. Chciałbym pod tym względem dostać takiego Cyberpunka 2077, jakim ten, jak się okazało po premierze, nigdy nie miał być. Zresztą lubię chodzić po miastach i odnajdywać w nich ślady z gier. Robiłem to już w Londynie oraz w Los Angeles, co zresztą możecie zobaczyć TUTAJ i TUTAJ.
Witold: Ze wstydem przyznam, że z zagraniem w GTA V zwlekałem na tyle długo, że wcześniej zdążyłem przejść Red Dead Redemption II. Kiedy więc usiadałem do „piątki”, zaskoczyło mnie to, jaka jest… przyjemna. Nie zrozumcie mnie źle: w moim osobistym rankingu RDR2 znajduje się kilka pozycji wyżej, ale gdybym miał powiedzieć, przy której grze bawiłem się lepiej, musiałbym wskazać na Grand Theft Auto. I właśnie tego oczekiwałbym od kolejnej części: bezpretensjonalnej rozrywki, podczas której nie zastanawiam się, czy wydarzenia na ekranie są sensowne (bo zwykle nie są), tylko myślę „mają rozmach, skurczybyki”.
A co do realiów: choć Rockstar na pewno zabierze nas znowu do współczesności, z radością odwiedziłbym odpowiednik Nowego Jorku z połowy lat 90. I tak, w tym przypadku nawiązania do „Przyjaciół” i miliona innych kultowych seriali/filmów tego okresu byłyby obowiązkowe.
Czytaj dalej
8 odpowiedzi do “GameWalker. Co powinno się znaleźć w GTA VI?”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
„CO POWINNO SIĘ ZNALEŹĆ W GTA VI?”
Tryb singleplayer, co sądząc po popularności Online może wcale nie być oczywiste. Sądząc po tym jak bardzo ma gdzieś graczy obecny Rockstar(choćby ta nieszczęsna trylogia outsourcowana do „niezbyt utalentowanych” ludzi, byleby ciąć koszty) spodziewam się najgorszego czyli totalnego usieciowienia „szóstki” i braku jako takiej kampanii singlowej.
Ja od dawna nie czekam na kolejne GTA, szczególnie po zawodzie który mi sprawiła część piąta. I nie mówię tu o multi, którego nawet nie włączyłem. Czwarta cześć była inna niż oczekiwałem po następcy San Andreas, był to dla mnie na początku problem, ale jeszcze miała kilka ciekawych rozwiązań. Może kiedyś do niej wrócę by wreszcie ją skończyć.
Ale piąta cześć? Pograłem kilkanaście godzin, i nigdy więcej nie wróciłem i nie zamierzam. To granie 3 bohaterami, gdzie aktywności były często przypisane do konkretnej osoby dla mnie były po prostu ograniczeniem w rozgrywce. Szczególnie, że tylko jedna z postaci mnie w ogóle tak naprawdę fabularnie interesowała, a na takiego Trevora zmieniałem jedynie z obowiązku zaliczenia misji. Nie zagłębiłem się też aż tak bardzo w fabułę, ale pamiętam, że wydawała mi się ona po prostu sztuczna z masowej produkcji.
Pomysł z cofnięciem się w czasie o kilka dekad przemawia do mnie najbardziej – odtworzenie tego specyficznego klimatu epoki zawsze było siłą serii, ale czasy 4 i 5 były chyba zbyt blisko w pamięci, żeby odniesienia do nich uderzały z taką samą mocą. Poza tym jedna protagonistka z menażerią ciekawych postaci pobocznych (The Truth z SA na zawsze zostanie ze mną<3) i już jesteśmy na dobrej drodze.
Mikropłatności… Dużo mikropłatności. I NFT, wszystko powinno dać się kupić jako NFT. Chcę wydać prawdziwe 550.000 $ i być sąsiadem Snoop Dogg’a.
Nowe GTA? Floryda, kartele narkotykowe, lata 80. I protagonista będący jakimś odpowiednikiem/odpowiedniczką Trevora, prawdziwego bohatera naszych czasów. Multi nie interesuje mnie kompletnie (w V nawet nie włączyłem), za to singiel ma być wypasiony. Wcześniejsze części GTA naturalnie uwielbiam, ale do Vice City sentyment mam największy. I podobną stylistykę zobaczyłbym ponownie. Największe obawy mam o granice. RDR 2 moim zdaniem je przekroczyło (technologia, symulacja świata, genialna narracja) i tu widzę problem. Jak dorównać doskonałości. M.in. przez takie ambicje Valve od tej pory nie stworzyło Half Life’a 3.
Życzyłbym sobie:
– większą nieliniowość w wykonywaniu zadań: skoro mamy otwartą strukturę świata, to czemuż ach czemuż w każdej misji muszę być prowadzony za rączkę z dokładną trasą i punktem docelowym na minimapie? Nie proszę o robienie nowej Zeldy, ale chociaż 2 sposoby na przejście misji.
– silnik umożliwiający generowanie tłumów na ulicach; na drogach rozumiem, że nie jest to możliwe, bo nikt w korkach stać nie chce, ale jeśli GTA VI ma wyjść tylko na nowej generacji, to czy nie czas, by powrócić do tłumów znanych z AC: Unity? Wtedy technologia nie nadążała.
– nieco bogatszą mechanikę, niż tylko jazda i strzelanie – w RDR2 dodano uproszczony survival i pamiętamy dokładnie jak mocno wzrósł poziom imersji. Dla mnie możliwość wałęsania się po prerii, oczyszczania mapki z pobocznych zadań, rozpalania ogniska, robienia kawy spełniała doskonale fantazję o byciu kowbojem, o posiadanie której nigdy bym się nie podejrzewał. Jaka miałaby to być mechanika w GTA VI? Chociażby jakaś permutacja obozu z RDR2, zaludnionego ciekawymi postaciami, baza wypadowa. Sprawdziło się u bandytów na Dzikim Zachodzie, sprawdzi się u współczesnych „złodziei aut” . Jeśli rzeczywiście potwierdzą się plotki o GTA w klimatach „Blow” oraz „Narcos”, to mini-zarządzanie ekonomią małego imperium narkotykowego może być nie od parady. Niby mieliśmy „napady” w Piątce, ale w ogóle nie czułem tej mechaniki. Może czas również przerobić system pościgów policji na coś bardziej zniuansowanego lub upierdliwego?
– jeśli już jesteśmy w wątku życzeniowym, to życzyłbym sobie systemu odpowiadającego za różne pory roku. Horza Forizon pokazała, że to możliwe. Różne questy odpalające się w różnych porach roku, różne tereny blokowane w zimie wzorem uproszczonej metroidwanii – to jest to, co chciałbym zobaczyć w przyszłym open-worldach. Teraz mamy albo wieczną zmarzlinę w górach, albo nieustanną wiosnę w miastach. Jakże odświeżające byłyby odwiedziny w tych samych górach latem oraz zimą.
– na koniec zupełna mrzonka, czyli: rezygnacja z mapki i więcej środowiskowego opowiadania, a jeśli mapka, to odpalana z osobnego interfejsu zaszytego np. w telefonie. Po przejściu tylu open worldów irytuje mnie po prostu ciągłe patrzenie w mapę, a nie w to, co dzieje się na ekranie. Może coś prostszego niż mapa, może jakiś kompas wzorem Skyrima?
I mam jeszcze jedno życzenie do Krigora, skoro poruszył temat: o porównanie miasta z Dying Light 2 z rzeczywistymi lokacjami. Wiem, że to zbiór różnych europejskich miast, ale wieża ciśnień jest przecież prosto z Wrocławia!
Singiel z prawdziwego zdarzenia. Tęsknię za latami 80tymi, wg mnie najlepsze radia z Flaaasch Fm na czele. GTA VC to najczęściej ogrywana gra w życiu. Liczna przejść przebył tylko Max Payne ale ten był zdecydowanie krutszy. Przechodzenie jednej gry 8 razy już się nie powtórzy, te czasy już nie wrócą za to są nowe. Światy w grach bardziej rozbudowane, wielkie symulacje prawdziwego świata