GameWalker. Co powinno się znaleźć w GTA VI?
Minęło ponad osiem lat od premiery GTA V, a Rockstar, zamiast wypuścić kolejną część, podrasował „piątkę” na trzecią z kolei generację konsol. Na szczęście potwierdził również, że GTA VI powstaje. Jakie będzie? Tego nie wiemy – ale wiemy, co byśmy chcieli w nim zobaczyć. A wy? Dajcie nam znać w komentarzach.
Cursian: Mam nadzieję, że sukces GTA Online nie sprawi, że w „szóstce” zabraknie kampanii dla jednego gracza albo że zostanie ona potraktowana po macoszemu. Dobrze by było również, gdyby Rockstar zdecydował się, jaki konkretnie klimat próbuje wytworzyć, bo ostatnio trochę im nie wyszło. O ile „czwórka” była ponura i przyziemna, a Vice City kolorowe i szalone, „piątka” łączyła kabaretowe wyskoki rodziny Michaela ze słynną sceną tortur. Nie żebym szum wokół tej ostatniej uważał za uzasadniony – przeszkadzał mi po prostu ten dziwaczny rozdźwięk. Dajcie mi całą grę w klimacie motocyklowego dodatku do „czwórki” i nie odejdę sprzed ekranu przez miesiąc. O ile dożyję do premiery.
Bastian: Zagrałbym w końcu protagonistką. Jestem ciekaw, jaką panią gangster przygotowałby Rockstar. Generalnie jakichś wielkich oczekiwań nie mam, dotychczas chyba otrzymałem wszystko, czego mógłbym oczekiwać od serii. O! Na pewno marzy mi się jakiś easter egg, coś małego, jakaś scenka, która pokazałaby, że serie Red Dead Redemption oraz Grand Theft Auto dzieją się w tym samym uniwersum.
Otton: Seria GTA osiągnęła już wszystko, stała się ikoną popkultury i zapewne jedną z pierwszych produkcji, jakie włączylibyśmy przybyszom z innej galaktyki, by pokazać, co to takiego te gry wideo. Jak The Rolling Stones dla branży muzycznej. Czego mogę zatem jeszcze od niej żądać... Może po prostu większego miasta i lepszej grafiki? Jednej, ale za to dobrze napisanej postaci? Wprowadzenia w końcu normalnych sejwów podczas misji? Tak, to wszystko słuszne postulaty.
Najbardziej chciałbym jednak, żeby Rockstar zwyczajnie... wyluzował. Pisałem kiedyś (akurat nie dla CD-Action) felieton o tym, że „piątka”, choć jest dla mnie arcydziełem sztuki cyfrowej, była jednocześnie pierwszym GTA, w którym skupiłem się na wykonywaniu od deski do deski kolejnych misji i chłonięciu scenariusza. Jednocześnie zaobserwowałem, że w efekcie zniknęła gdzieś ta chora radość z przywołania na ziemię czołgu, zamienienia wszystkich przechodniów wokół w agresywnych antyglobalistów i pozbawionego celu siania zamętu. W moim odczuciu z GTA wyparowała gdzieś radość, bo dużo bardziej zaczęło liczyć się robienie czegoś konkretnego, nawet w multi, które napędzają kolejne misje i zdobywanie coraz większej kasy. Chciałbym więc, by nowe GTA było nie tylko monumentalne, ale też mniej narzucało i po prostu bawiło mnie tak jak swego czasu Vice City czy San Andreas – bez względu na to, czy akurat robię coś sensownego z punktu widzenia progresu fabuły. Zastanawiam się jednak, czy Rockstar to jeszcze potrafi. Albo czy zwyczajnie chce. Wszak 150 milionów sprzedanych kopii „piątki” to argument najlepiej obalający jakiekolwiek tezy...
DaeL: Myślę, że GTA musi skończyć z kurczowym trzymaniem się alternatywnych wersji Nowego Jorku, Miami i miast z zachodniego wybrzeża USA, bo w końcu zaczną się nam nudzić... Tym bardziej że chyba powoli wyczerpuje się formuła, jaką realizowało ostatnie kilka części gry, polegająca na przedstawieniu współczesnej amerykańskiej kultury w krzywym zwierciadle. GTA V zrobiło to tak doskonale, że... cóż, nie wiem, czy można do tego jeszcze coś dodać. Dlatego jako zagorzałemu fanowi GTA 2 marzy mi się powrót do świata utrzymanego w duchu retrofuturyzmu, przeniesionego w bliżej nieokreśloną przyszłość. Nie obraziłbym się też na wycieczkę do Londynu z lat 60., jak w dodatku do pierwszego Grand Theft Auto. Oba te miejsca, choć eksplorowane wcześniej w GTA (acz w czasach, gdy seria nie miała jeszcze poważnych aspiracji w kwestii opowiadania fabuły), mogłyby wnieść do serii powiew świeżości.
spikain: Można zakładać, że GTA VI, jakie by nie było, różnić się będzie od poprzednich części ze względu na wnioski, jakie z sukcesu Online wyciągnie Rockstar. To może – i powinno – zapalać czerwone lampki, ale nie wykluczałbym, że wyjdzie nam to w jakimś stopniu na zdrowie. Chcę wierzyć, że tak naprawdę to nie ten sukces wpłynął bezpośrednio na brak rozszerzeń fabularnych, tylko... zaskoczenie sukcesem. Jeżeli Rockstar tym razem będzie gotów na to, żeby rozwijać i multi, i singla, to sytuacja może się nie powtórzyć. Z drugiej strony: skoro nie wydali tych singlowych rozszerzeń przez niemal dekadę...
Ale miałem napisać o czymś innym: może stopniowo rozszerzana będzie mapa miasta – równocześnie w multi i w singlu? To pozwoliłoby stworzyć pełniejszy, bardziej interesujący świat, nawet kosztem początkowej powierzchni. Od premiery GTA V powstało wiele ciekawych otwartych światów, więc jeżeli miasto w „szóstce” będzie pustą makietą, może się to odbić na ogólnym odbiorze gry.
Cursian: Za każdą dzielnicę miałbym potem płacić po 30 dolców i kończyć ją w singlu w 10 godzin? Nawet im nie podpowiadaj! Świat wcale nie musi być duży, byleby atrakcji nie brakowało. W Kroniki Myrtany władowałem 80 godzin, a nie byłoby gdzie się tam nawet kulawym koniem rozpędzić. Mapa wielkości „piątki” (ba, nawet „czwórki”!) starczy mi z powodzeniem, trzeba tylko mądrze ją zapełnić. Inna sprawa, że czekamy na tyle długo, że nie wyobrażam sobie, by trzeba było wybierać pomiędzy wielkością a jakością. Utrzymajmy dotychczasowy poziom, a będę zadowolony.
b-side: Bardzo podobały mi się plotki o tym, że akcja GTA VI będzie toczyć się w latach 90. i mocno liczę na taką właśnie stylizację. Najlepiej krążącą gdzieś pomiędzy klimatami najntisowych filmów akcji i nowojorskim hip-hopem. Ale najbardziej marzę o tym, żeby Rockstar w końcu stworzył miasto prawdziwie tętniące życiem. Bez miliona sklepów, do których nie da się wejść, z udającymi towary bitmapami, na które smutno patrzyłem przez szybę. Gęstość atrakcji, którą dostaliśmy w Night City, byłaby świetnym punktem wyjścia. A jak już zaczynam ten koncert życzeń, to ja poproszę jeszcze o ekipę głównych bohaterów, która nie będzie składała się znów z samych facetów. Oraz o brak obligatoryjnych misji z torturowaniem kogokolwiek.
Krigor: Gdy piszę te słowa, mam za sobą kilka godzin z GTA V w wersji na PS5 i... cóż, przydałaby się na pewno lepsza grafika, godna obecnej generacji. Jeśli chodzi o klimat – biję się z myślami. Z jednej strony chciałbym dostać nowe Vice City, z drugiej jednak jarają mnie plotki o tym, jakoby „szóstka” miała być osadzona w Dallas. A może twórcy sięgnęliby po Houston? Morze, miasto podróży kosmicznych, a w dalszym ciągu Teksas, z którego można wycisnąć naprawdę wiele, choćby z racji bliskości Meksyku. No i chciałbym zobaczyć miasto przeniesione do gry tak wiernie, jak tylko realia tworzenia gier i wizja artystów na to pozwalają – ale o tym już b-side pisał wyżej. Chciałbym pod tym względem dostać takiego Cyberpunka 2077, jakim ten, jak się okazało po premierze, nigdy nie miał być. Zresztą lubię chodzić po miastach i odnajdywać w nich ślady z gier. Robiłem to już w Londynie oraz w Los Angeles, co zresztą możecie zobaczyć TUTAJ i TUTAJ.
Witold: Ze wstydem przyznam, że z zagraniem w GTA V zwlekałem na tyle długo, że wcześniej zdążyłem przejść Red Dead Redemption II. Kiedy więc usiadałem do „piątki”, zaskoczyło mnie to, jaka jest... przyjemna. Nie zrozumcie mnie źle: w moim osobistym rankingu RDR2 znajduje się kilka pozycji wyżej, ale gdybym miał powiedzieć, przy której grze bawiłem się lepiej, musiałbym wskazać na Grand Theft Auto. I właśnie tego oczekiwałbym od kolejnej części: bezpretensjonalnej rozrywki, podczas której nie zastanawiam się, czy wydarzenia na ekranie są sensowne (bo zwykle nie są), tylko myślę „mają rozmach, skurczybyki”.
A co do realiów: choć Rockstar na pewno zabierze nas znowu do współczesności, z radością odwiedziłbym odpowiednik Nowego Jorku z połowy lat 90. I tak, w tym przypadku nawiązania do „Przyjaciół” i miliona innych kultowych seriali/filmów tego okresu byłyby obowiązkowe.