God of War Ragnarok – recenzja. Gra roku?

God of War Ragnarok – recenzja. Gra roku?
Grzegorz "Krigor" Karaś
Cztery lata temu, gdy poznaliśmy w God of War historię Kratosa odwiedzającego mroźne krainy Północy, jasne stało się, że prędzej czy później nadejdzie ragnarök – ostateczna bitwa tamtejszego panteonu. A takiej imprezy bóg wojny nie mógłby przecież sobie podarować, nie?

Pomijając aspekty związane z krwawą jatką, poprzednia część serii God of War była w istocie grą… o rodzicielstwie i wychowywaniu dziecka. Zmęczony życiem i wydarzeniami w Helladzie Kratos stanął wówczas ponownie przed tym samym wyzwaniem, które w zamierzchłych czasach stało się przyczynkiem do jego krwawego pochodu na Olimp. Tym razem jednak koleje losu Spartanina są szczęśliwsze: zamiast mścić się za intrygę prowadzącą do utraty rodziny, po śmierci żony-gigantki objął opieką syna i ruszył oddać hołd zmarłej. Przy tej okazji dwójka bohaterów wplątała się w wydarzenia kluczowe w nordyckiej mitologii.

God of War Ragnarok

Boyhood

Powyższe zgrzebne nakreślenie fabuły poprzedniej odsłony jest dla opowiadanej w Ragnaroku historii  kluczowe – mamy tu bowiem do czynienia z bezpośrednią kontynuacją. Kratos i Atreus, złapani w sieć przeznaczenia pchającego ich ku ostatecznej bitwie, próbują stawić mu czoło – cały czas jednak nieuchronnie przybliżają się do zapowiedzianego w starych podaniach starcia między bogami. I o tym właśnie – w szerszym spojrzeniu – jest ta gra. To konfrontacja z panteonem mroźnej Północy, z Odynem i jego poplecznikami. Fabuła drugiej części nowego cyklu God of War dla osób znających choćby pobieżnie mitologię nordycką wygląda trochę jak kolaż. Swego rodzaju układanka, gdzie ze stworzonego wieki temu obrazka ktoś wyciągnął część elementów i zastąpił je zupełnie innymi. Tak właśnie prezentuje się dwójka bohaterów w rzeczywistości u progu ragnaröku: niby się wyróżniają i pochodzą trochę nie z tej bajki, ale jednak nieźle pasują. To bardzo dobrze przemyślana konstrukcja wątków i oczywiście wizja mitologii, której nijak nie można uznać za kanoniczną – bawi za to wyśmienicie. Ale tak naprawdę gra opowiada o czymś zupełnie innym.

To soczysta gra akcji. Ale i dobra historia o dorastaniu i dogadywaniu się ze starym.

Nie wiem, czy oglądaliście film „Boyhood” z 2014 roku. To unikatowa, bo kręcona w ciągu 12 długich lat historia dorastania Masona – głównego bohatera, który na oczach widzów, przez dwie i pół godziny seansu, zmienia się z dzieciaka w mężczyznę. Oczywiście w porównaniu do tego, co widzimy w nowej serii God of War, jest to zupełnie inny świat – ogólny wydźwięk jednak pod wieloma względami bywa podobny. Ragnarok to w zasadzie gra o dorastaniu i zmianach, jakie powoduje ono w relacji między Kratosem i Atreusem. Na pierwszy rzut oka to ci sami bohaterowie, co poprzednio: ten pierwszy dalej jest mrukliwym twardzielem, ten drugi zaś – słabszym, siłą rzeczy mniej doświadczonym młokosem. Na przestrzeni wydarzeń coś jednak w tym – wydawałoby się – poukładanym obrazku zaczyna się psuć. Dorastanie Atreusa powoduje, że ojciec i syn muszą się na nowo dotrzeć – nie tylko określić swoje miejsce w tym cholernie niezwykłym przecież świecie, ale po prostu dogadać się między sobą. Tutaj jednak – w przeciwieństwie do wspomnianego wcześniej filmu – jest to o tyle trudniejsze, że to Atreus, zgodnie z historią przekazywaną przez gigantów, jest dla losów Północy osobą kluczową. Niecodzienną postacią, dla której Kratos… cóż, w dużej mierze stanowi tylko tło. I ewidentnie coraz gorzej znosi fakt, że jego syn przestaje być dzieciakiem – nie wystarczy już powiedzieć do niego „chłopcze” i coś tam warknąć półgębkiem, by przywołać go do porządku.

God of War Ragnarok

Nie jest to rzecz jasna historia, która zasługuje na adaptację na deskach londyńskiego Her Majesty’s Theatre – niemniej śledzi się ją bardzo miło, szczególnie w kontekście poprzedniej części. Kiedy spojrzymy na obydwie najnowsze odsłony cyklu, na zasadzie kontrastu widać, że Santa Monica Studio jeszcze wyraźniej poprzestawiało akcenty, tworząc może nie tyle rodzinną sagę, co po prostu solidną fabułę na motywach nordyckiej mitologii z dwójką głównych bohaterów, od relacji których w istocie zależą losy całego świata. Oczywiście można narzekać – a to na wręcz zdemolowanie wierzeń Skandynawów (często dosłowne!), a to na zdecydowanie gorzej zarysowane niektóre postacie drugoplanowe (z Frejrem na czele) – tyle że większego sensu w tym nie ma. Kilka scen z Kratosem (o dziwo takich, w których odkłada swój oręż na bok) w zupełności fakt ten wynagradza.

Nie tylko topór

Pierwsze wrażenie, gdy uruchamiamy Ragnarok, jest takie, że… to ta sama gra, co cztery lata temu. Na dobrą sprawę nawet zawiązanie fabuły jest podobne. Znowu mamy śmierć i opłakiwanie straty. Może i mniejszej niż poprzednio, ale dla Atreusa bez wątpienia ważnej. Walka? Cóż, prowadzimy Spartanina, dzierżymy zmrożony topór, a młody sieje dookoła strzałami. Pod wieloma względami to poczucie z pierwszych chwil z grą nie opuści was do końca zabawy – zespół z Santa Monica miał solidne fundamenty w postaci poprzedniczki (może nie tyle wersji z PS4, co raczej jej remastera stworzonego na potrzebę premiery PS5) i na nich „postawił” kontynuację.

God of War Ragnarok

Równocześnie jednak gra jest… większa. W zasadzie niemal pod każdym względem. To nie niespodzianka, że Atreus i Kratos będą mogli pochwalić się, iż odwiedzili wszystkie dziewięć światów połączonych konarami i korzeniami Yggdrasila – gigantycznego drzewa, które stanowi centralny punkt nordyckiego kosmosu. Rozwinięty został również zestaw zabawek oddanych do dyspozycji naszych bohaterów.

CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE

Niemalże od początku gry mamy do dyspozycji zarówno wspomniany topór, jak i znane z pierwszych części Ostrza Chaosu. W końcu dostajemy również trzecią broń – włócznię, w użyciu której Kratos, jako potomek Sparty, jest przecież wprawiony od najmłodszych lat. Do tego zestawu oręża przyporządkowano drzewka umiejętności – po trzy dla każdej sztuki, a kolejne talenty wbijamy na nich, przeznaczając na to gromadzone po drodze punkty doświadczenia. Co istotne, wiąże się z tym nie tylko ogólny wzrost mocy broni, ale i dodatkowe sposoby jej używania. Każda z zabawek z biegiem czasu dostaje nowe formy podstawowych ruchów, których świetnym dopełnieniem są dwa opierające się na cooldownach ataki specjalne: szybki i mocny – te zaś wybieramy wedle uznania z puli odkrytych podczas zabawy.

God of War Ragnarok

Spory nacisk w God of War Ragnarok – szczególnie na wyższych poziomach trudności – położono na odpowiedni dobór oręża do sytuacji. Dość często zdarza się, że przeciwnicy wyposażeni są w dodatkowe paski zdrowia, które najszybciej można zdjąć, wykonując odpowiednią sekwencję z użyciem właściwego żywiołu. Cieszy również fakt, że możemy też dostosować działanie spartańskiego szału, co w połączeniu z alternatywnymi sposobami działania talentów z drzewek, wymiennymi częściami uzbrojenia oraz reliktami pozwala jeszcze bardziej wyspecjalizować naszą postać.

Kratos i inni

Zbroja? Tę rozwijamy u Kratosa. Jest trzyczęściowa i składa się z ochrony tułowia, rąk oraz bioder. Tradycyjnie całość można udoskonalać. Do tego dochodzi jeszcze amulet wyposażony docelowo w dziewięć slotów, w które możemy wkładać zaklęcia podnoszące statystyki bohatera i dodające – na zasadzie synergii, gdy dopasujemy błogosławieństwa określonego typu – dodatkowe, unikatowe efekty. Wspomniane gniazda jednak trzeba sobie wcześniej odblokować, błądząc po świecie i szukając materiałów. Mamy też w końcu do wyboru różne tarcze – dopasujemy sobie do nich dodatek z pożądanym efektem. Całość zaś – już z orężem licząc – składa się na system, który pozwala dostosować głównego bohatera do naszego stylu grania. Ale nie tylko!

God of War Ragnarok

Nie jest to chyba nigdzie powiedziane wprost, ale da się odczuć, że podstawowe statystyki Kratosa wpływają również na ogólny poziom jego towarzyszy. Także w ich przypadku mamy do dyspozycji drzewka talentów, a oprócz tego możemy rozwijać – w bardziej ograniczonym zakresie – broń i akcesoria do pancerzy, co w połączeniu z atakami specjalnymi daje nam pełny wachlarz możliwości. W praktyce niemałych, o czym zresztą możemy się przekonać, kierując bezpośrednio Atreusem, który rusza w pole, pozostawiwszy Kratosa np. gdzieś u krasnoludów.

God of War Ragnarok

Ogólnie Ragnarok pod względem kompanów został zdecydowanie bardziej zróżnicowany. Przeważnie kierujemy właśnie bogiem wojny, a Atreus mu towarzyszy – nie jest to jednak żelazną zasadą. Przez nie tak całkiem małą część zabawy śmigamy Atreusem, licząc na pomoc innych niż Kratos partnerów – a więc zależnie od fabuły zmienia się albo główny, prowadzony przez nas bohater, albo osoby nam towarzyszące. W tym drugim przypadku czasem jest to Freja, która w Ragnaroku dorobiła się nawet własnych drzewek talentów i możliwości rozwoju wyposażenia, czasem któryś z krasnoludów. Niekiedy z kolei chodzimy po prostu sami, odwiesiwszy na kołku Mimira, zazwyczaj przecież dyndającego nam przez cały niemal czas niczym kutas u szlacheckiego pasa. Bywa też, że towarzyszą nam inne postacie, czy to biernie obserwując bieg wydarzeń, czy walcząc z nami ramię w ramię – wtedy jednak nie możemy już liczyć na ich pomoc na żądanie. W skrócie: zrobiło się gwarno – bo rozmów w trakcie tych wspólnych i zróżnicowanych wypadów jest siłą rzeczy jeszcze więcej – i niekiedy wręcz tłumnie. Na pewno tego typu urozmaicenia należy poczytywać za zaletę nowej części.

Walka i nie tylko

Co tu dużo mówić: ponownie naparza się tym całym wspomnianym orężem bardzo miło. Czy to szeregowi przeciwnicy, czy bossowie – walka jest satysfakcjonująca i… cóż, na ogół wymagająca. Nawet na średnim lub niższym poziomie trudności pośledni wrogowie atakujący grupą mogą napsuć nam krwi, a gdy pokusicie się, żeby utłuc berserkerów w ramach rozsianych po świecie opcjonalnych starć, to zaczniecie wręcz rzucać padem. Zresztą takich eventów jest tu więcej: szczeliny, plądrowanie miejscówek ze skarbami, całe gałęzie pobocznych questów – dodatkowej zawartości na mapach nie brakuje, a i po ukończeniu gry coś tam jeszcze dla czujących potrzebę „calakowania” wpada.

God of War Ragnarok

CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE

Są i nowe zagadki środowiskowe. By przejść dalej, trzeba sobie torować drogę, nie tylko rzucając toporem – często musimy w tym celu stosować kombosy ze wspomnianą „siekierką”, Ostrzami Chaosu czy różnego typu strzałami, przydaje się też nowa włócznia, która odblokowuje niedostępne wcześniej ścieżki lub wręcz otwiera całe przejścia, niszcząc zagradzające nam drogę skały. Mamy w końcu liczne maszynerie: niewielkie akwedukty, napędzane wodą przekładnie, bramy, żurawie, na których możemy się bujać, czy kryształy, które odbijają topór, co umożliwia nam sięgnięcie do miejsc znajdujących się poza naszym zasięgiem. Kombinowania tu sporo.

God of War Ragnarok

Co jednak najważniejsze, God of War Ragnarok jest na tyle dobrze wyważony, że połączenie walki i wspomnianych przepraw jakoś specjalnie nie przeszkadza. Także konstrukcja map wydaje się na tyle dobra, że docierając do celu, najczęściej odblokowujemy sobie drogę powrotną na skróty. Na kilkadziesiąt godzin w grze poczucia, że muszę robić coś, czego nie chcę (bo np. mam wrażenie, że zostało to wprowadzone na siłę), doświadczyłem może ze trzy razy. Nawet wykonując zadania poboczne czy szukając sposobu na otwarcie skrzyń zapewniających przyrosty pasków życia i szału, człowiek po prostu się głowi i nie popada w marazm. Problem miałem tak naprawdę tylko z jednym: z nauczeniem się wszystkich tych możliwości postaci wynikających z licznych kombinacji – i uwaga ta dotyczy nie tylko torowania sobie drogi przez zagrodzone niekiedy w przemyślny sposób przejścia, ale i walki. System związany z orężem i korespondującymi z nim drzewkami jest tu tak bogaty, że przez sporą część zabawy trudno spamiętać wszystkie „talenty”, jakie ma Kratos. O niektórych kombinacjach jego ciosów zapomniałem jak o słoiku z tyłu górnej półki w lodówce.

Przygoda na północy

God of War Ragnarok jest świetną grą – to nie ulega wątpliwości. Kratos i Atreus wybornie wpisują się w ten zgoła odmienny od starożytnej Grecji świat, na co bez wątpienia wpływa porządnie wykonana praca nad poprzednią częścią – kontynuacja w udany sposób pcha jednak ten wagonik dalej. Znajdziemy tu parę wyśmienicie nakreślonych postaci drugiego planu – Thora chociażby, który na pewno odbiega od tego, co serwuje nam popkultura w Marvelowskim wydaniu. I powiem wam jedno: ten tutaj jest zdecydowanie lepszy. Ogólnie zaś to naprawdę ciekawe wyobrażenie północnego panteonu, niekiedy zaskakujące, niekiedy irytujące (ale nie dlatego, że coś scenarzystom nie wyszło), jak w przypadku Hajmdala – i choć wkurzał mnie niesamowicie, to naprawdę doceniam taką, a nie inną konstrukcję tej postaci. O podobnych detalach można pisać naprawdę długo – ważne jednak, że po napisach końcowych pozostawiają one obraz dzieła, które jest wyśmienitą kontynuacją. Może i niezbyt odkrywczą, ale dającą mnóstwo frajdy.

God of War Ragnarok

Tak pozytywny odbiór gry nie byłby też możliwy, gdyby nie świetna lokalizacja. Polska wersja językowa stoi na naprawdę wysokim poziomie i w sumie to nawet nie mam za bardzo ochoty usłyszeć Kratosa w oryginale. Artur Dziurman wypada rewelacyjnie – ale nie tylko on. Thor, Atreus, Odyn, Angrboda – ich głosy to po prostu wynik niezwykle dobrze wykonanej roboty, całości prac nad lokalizacją zaś zwyczajnie żal nie docenić osobnym akapitem i miłym słowem. Brawa!

Choć rewolucji tu nie ma, jest to bez wątpienia jedna z najlepszych gier tego roku.

Gdybym miał określić, ile zajęło mi przejście God of War Ragnarok, to… zwyczajnie bym nie potrafił. Pewnie, grałem trochę pod presją czasu, żeby zdążyć napisać niniejszą recenzję w odpowiednim terminie. Ale bawiłem się na tyle dobrze, że nie patrzyłem na zegarek i nie żałowałem sobie zadań pobocznych czy jakichś drobniejszych aktywności, na które w innych produkcjach macha się po prostu ręką. Czasem tylko stwierdzałem: „O, już druga w nocy, wypadałoby jednak trochę pospać”. To bez wątpienia wciągający i przyjemny tytuł, do tego z kilkoma niespodziankami. Można kręcić nosem, że twórcy poszli na łatwiznę i rozwinęli to, co już znamy – ale zrobili to tak sprawnie, że nie żałuję ani jednej godziny. Świetna gra!

God of War Ragnarok

W God of War Ragnarok graliśmy na PS5.

[Block conversion error: rating]

31 odpowiedzi do “God of War Ragnarok – recenzja. Gra roku?”

  1. No i git. Szkoda że to jednak nie system seller tylko ps5. Czekam.

  2. „Polska wersja językowa stoi na naprawdę wysokim poziomie i w sumie to nawet nie mam za bardzo ochoty usłyszeć Kratosa w oryginale.”

    Ale da się usłyszeć Kratosa w oryginale, tak?

  3. Poczeka się rok-półtora i może będzie na pecety. :> Oby.

  4. Pani Bagnecina 3 to jest gra roku.

  5. A jak z płynnością?

  6. Średnia ocen 94/100 na podstawie 115 recenzji – nawet ja nie spodziewałem się aż tak rewelacyjnego wyniku, a przecież ani przez chwilę nie wątpiłem, że Sony Santa Monica dowiezie grę roku. Fantastyczna wiadomość, a że premiera zbiegnie się z długim weekendem, to już autentycznie lepiej być nie mogło. 🙂

  7. Kurcze ominął mnie ten cały hype na God of War. Kompletnie mnie ta seria/gra nie interesuje.

    No ale wysokie oceny zbiera, to dla graczy dobrze 😉

  8. Widziałem/czytałem już kilka recenzji i jesteście jedyną, która zdecydowała się zaspoilerować inne grywalne postacie. Czemu tak psujecie niespodzianki?

    • Najlepiej nie oglądać/ czytać recenzji bo zawsze dowiesz się czegoś czego nie chciałeś wiedzieć (ja akurat widziałem w innej recenzji fragment z Atreusem). Niestety recenzent nie jest w stanie przewidzieć jak bardzo przewrazliwieni są niektórzy gracze… informacja o innej grywalnej postaci nie jest tym samym, co np. spoiler na temat zakończenia. Pod każdą recenzją jest zawsze taki komentarz jak Twój… No cóż nihil novi.

    • Grzegorz „Krigor” Karaś 4 listopada 2022 o 07:30

      Pisząc pogłębioną recenzję, nie da się o tym nie napisać – konsekwencje dla gameplayu są zbyt daleko idące, by to pominąć. Ja osobiście nie uznałem tego za spoiler, ot, cecha gry, o której warto napisać, podobnie jak nowa broń. Bez podania takich informacji naprawdę trudno pokazać, że jednak w grze są zmiany. Zauważ, że o fabule w tekście nie ma nic. Swoją drogą, jest w nowym GoW jeden moment, którego ujawnienie jest gigantycznym wręcz spoilerem – dlatego polecam z całego serca nie czytać wypowiedzi fanów przed ograniem, swoją drogą.

    • Z mojego punktu widzenia, wszystko co nie zostało ujawnione w kampanii promocyjnej jest mniejszym lub większym spoilerem. Jeżeli już naprawdę musicie ujawniać takie rzeczy to w czym problem, by taki paragraf odpowiednio oznaczyć, albo chociażby ostrzec na początku recki, że ujawnia ona pewne elementy fabularne? To już nie pierwszy raz kiedy Wasze recenzje ujawniają niepotrzebne rzeczy i jesteście jedyną stroną, którą odwiedzam, która ma z tym problem. Nie jestem jakiś spoilerofobem, uwielbiam oglądać zwiastuny i materiały na temat gier, ale jeżeli coś zostało ukryte w kampanii promocyjnej to zakładam, że to jest to coś co twórcy chcieli by było niespodzianką. Dla mnie granie innymi postaciami to spoiler na poziomie Ostrzy Chaosu w poprzedniej części.

    • Widziałem i czytałem sporo recenzji tego tytułu i większość z nich wspomina o grywalnym Atreusie.

  9. Główną bolączką poprzedniej części była mała liczba bossów, a może raczej powtarzalność tych co już byli, więc jak jest tym razem?

    • Grzegorz „Krigor” Karaś 4 listopada 2022 o 07:32

      Wiesz, nie zwróciłem na to uwagi. Bossowie są co jakiś czas i dzielą się na tych unikatowych i tych powiedzmy standardowych gatunkowo, ale dużych. Część z tych ostatnich się powtarza – np. te charakterystyczne krokodyle. Ci unikatowi z kolei są raz (no, za jednym bodaj wyjątkiem – ale to kwestia scenariusza), najważniejsze walki są zaś na ogół kilkuetapowe z savepointem pomiędzy kolejnymi etapami.

  10. Czyli kolejny solidny ex od Sony do ogrania jak już będzie w Plusie. Fajnie

    • Deweloper przez 5 lat pracował w pocie czoła nad dostarczeniem najlepszej możliwej produkcji (ba, murowanego kandydata do miana Gry Roku!), dbając o każdy detal, z perfekcyjną optymalizacją łącznie, a na końcu przychodzi Janusz i mówi, że „fajne, fajne, jak będzie za darmo, to zrobię łaskę i zagram”. Noż kurwa mać, litości…
      Co gorsza, takie podejście będzie niedługo normą, jak tylko Epiki i inne Game Passy zepsują rynek do tego stopnia, że sam pomysł płacenia za grę będzie wywoływać uśmiech politowania. A jak to się przełoży na jakość kolejnych produkcji, raczej nie trudno się domyślić.

    • Jest na to prosty sposób. Nie dodawać gry do plusa czy innych abonamentów.

  11. Gra nie jest zła, ale to też nie jest god of war jaki pamiętam z trylogii. Graficznie super i Thor wygląda legitnie, ale to jest odkupienie Kratosa. Na pamiątkę mam fajny kubek emaliowy z media expertu ale nie wiem czy to będzie/powinna być gra roku ;//

  12. Sorry ale nie lubię jak gadają tutaj jak Millennialsi z Kalifornii.

Dodaj komentarz