rek

Recenzja Elden Ring. To nie jest Dark Souls IV, to coś znacznie więcej

Lata oczekiwania i skąpo dawkowane informacje sprawiły, że Elden Ring wzbudza wśród fanów FromSoftware emocje większe niż jakakolwiek wcześniejsza produkcja Japończyków. Czy Hidetaka Miyazaki i spółka sprostali ogromnym oczekiwaniom graczy?

FromSoftware nie jest na pewno studiem kojarzącym się z fundamentalnymi zmianami wprowadzanymi w kolejnych tytułach. Zespół Miyazakiego stawia raczej na rozwój koncepcji znanych jeszcze z Demon’s Souls, 13-letniej już produkcji, od której zaczęła się współczesna historia firmy. Choć Sekiro odchodziło od dobrze znanego fanom schematu, prawdziwą rewolucję miał przynieść dopiero Elden Ring – pierwsza gra studia z otwartym światem. I uwierzcie, naprawdę chciałbym po prostu napisać, że po ponad dekadzie doczekaliśmy się czegoś zupełnie świeżego, ale… odpowiedź jest dużo bardziej złożona. 

Elden Ring

Ale to już było

Tak naprawdę różnice między Elden Ringiem a Dark Souls są dużo mniejsze niż np. w przypadku Assassin’s Creeda przed i po Origins. Ba, jestem przekonany, że laik w wielu momentach nie byłby w stanie stwierdzić, na co właściwie patrzy. From po raz kolejny zbudowało grę na tych samych podstawach, które towarzyszą nam od pierwszych Soulsów i sprawiają, że nie można pomylić tej serii z żadną inną. Czy to poruszanie się, czy to walka, czy interfejs, czy interakcja ze światem i enpecami – wszystko przywołuje znajome skojarzenia. Wrogowie odradzają się po każdej śmierci lub odpoczynku, zgon niesie ryzyko utraty wszystkich run (czyli tutejszego odpowiednika dusz), a niektóre pojedynki z bossami będziecie powtarzać w najgorszym przypadku nawet kilkadziesiąt razy. Stąd prosty wniosek: jeżeli czujecie niechęć do dzieł From, Elden Ring was do siebie nie przekona. Fani Sekiro z kolei muszą patrzeć na powrót do soulsowych ograniczeń (np. w postaci paska staminy czy mniejszej mobilności postaci) jak na krok wstecz.

https://www.youtube.com/watch?v=Xdb0awOgKkQ&

Jak byśmy nie próbowali, nie uciekniemy od porównań z Dark Souls. Możemy starać się mówić o runach, miejscach łaski czy inkantacjach, ale i tak czasem wyrwą się nam „dusze”, „ogniska” czy inne „cuda”. Japończycy znowu zapraszają nas bowiem do melancholijnego świata fantasy – i choć to niezaprzeczalnie zupełnie nowe uniwersum, znajomych elementów jest po prostu zbyt wiele, by nie myśleć o Elden Ringu jak o kolejnych Soulsach. Oczywiście pojawienie się znanych przedmiotów czy nawet postaci (unikam spoilowania, ale i tak wiecie, o kogo chodzi) nie jest żadną wadą, ale siłą rzeczy każe traktować grę jako oczywistego następcę słynnej serii. 

Elden Ring

Nie spodziewajcie się też, że szumnie zapowiadana współpraca z George’em R.R. Martinem zmieniła coś w podejściu studia do narracji. Ekspozycja właściwie nie istnieje, a fragmenty tła fabularnego układamy z opisów przedmiotów czy krótkich, nie zawsze klarownych dialogów. Nie znaczy to, że opowieść jest nieciekawa czy nieistotna – po prostu… łatwo ją przeoczyć. Ot, by zostać Eldeńskim Władcą, walczymy z kolejnymi posiadaczami Wielkich Run, czyli odłamków Eldeńskiego Kręgu. Części graczy to na pewno wystarczy, niektórzy zaczną jednak zastanawiać się nad motywacjami stronnictwa Dwóch Palców i kwestionować zbawienny wpływ Łaski wszechogarniającej Ziemie Pomiędzy. Dla spragnionych wiedzy nie zabraknie jej okruchów – pod warunkiem, że nie mają alergii na wielkie litery, bo w tym świecie nie da się od nich uciec. 

Nie, to nie jest Dark Souls IV

Tak, wiem, że w świetle poprzednich akapitów powyższy śródtytuł może brzmieć mało wiarygodnie, warto więc w tym miejscu zastanowić się, co stoi za tak ogromnym sukcesem Dark Souls, a także Bloodborne’a czy Sekiro. System walki? Choć kocham go całym sercem, bądźmy poważni – gdyby rozgrywka w cyklu ograniczała się do starć na arenach, nigdy byśmy o nim szerzej nie usłyszeli. Historia? Podobnie: najgorliwsi fani lubują się w wiwisekcji kolejnych enigmatycznych opowieści, ale nikt nie uwierzy, że miliony osób kupują gry japońskiego studia wyłącznie po to, by układać fabularne puzzle. W jednej dziedzinie produkcje From wyróżniają się jednak szczególnie: eksploracji świata. Od czasu Demon’s Souls zespół Miyazakiego kojarzymy z genialnie przygotowanymi lokacjami, pełnymi sekretów i zaskakujących skrótów. 

Elden Ring

Projekty lokacji zawsze były sprzężone z wysokim poziomem trudności, charakterystycznym elementem serii. Ponieważ przesadna brawura szybko kończyła się zgonem, nowe obszary przemierzaliśmy ostrożnie, w tempie kojarzącym się raczej z survival horrorami, wypatrując potencjalnych zagrożeń, ukrytych ścieżek i przedmiotów, które mogły dać nam przewagę w nierównej walce z otoczeniem. By jednak działało to zgodnie z założeniami twórców, potrzebne były drobiazgowo zaplanowane poziomy narzucające pewien scenariusz eksploracji – jak wiemy, nie wykluczało to dozy nieliniowości w kontekście całej produkcji, ale poszczególne obszary pozostawały odrębne.

I tutaj Miyazaki wywraca zastany porządek do góry nogami… a potem zbiera z podłogi jego poszczególne elementy i układa w nowej konfiguracji. Otwarty świat zmienia całkowicie zasady gry, czyniąc z Elden Ringa coś szokująco świeżego. Nagle przemierzanie krainy staje się wręcz odprężające, a nacisk zostaje przesunięty z ostrożnej eksploracji na pogoń za przygodą i nieustanne karmienie ciekawości. Widzisz w oddali jakieś ruiny? Po kilkudziesięciu sekundach już w nich myszkujesz. Jadąc do kupca, zauważasz za krzakami wejście do jaskini? Momentalnie zapominasz o pierwotnym celu i zamieniasz się w grotołaza. Napotykasz tajemniczą wieżę, której wejścia strzeże zagadka? Zamiast spać, do drugiej w nocy kręcisz się po okolicy, szukając rozwiązania. Biegniesz sobie spokojnie przez cmentarz i nagle za rogiem wpadasz na bossa? Stajesz z radością do walki… albo po prostu odjeżdżasz w siną dal, bo kto ci zabroni?

Elden Ring

Ku przygodzie!

Należy jednocześnie zaznaczyć, że choć otwarty, nie jest to świat żyjący. Jasne, gdy na drodze spotkałem wraży konwój zmierzający z jednego fortu do drugiego lub natknąłem się na bitwę żołnierzy z goblinami czy innym tałatajstwem, uwierzyłem w tę iluzję. Rozsypała się jednak, gdy ponownie przeniosłem się do tego samego miejsca łaski i sytuacja się powtórzyła. I tak za każdym kolejnym razem. Zasady rozgrywki pozostają więc zgodne z soulsową filozofią, a każde ładowanie gry to jej swego rodzaju reset. 

Inaczej niż do tej pory podchodzimy teraz do bardziej tradycyjnych problemów. Wpadasz przypadkiem na rozbite przy jakimś budynku obozowisko żołnierzy, w środku którego stoi kusząca skrzynia ze skarbem? Możesz tradycyjnie wyciąć wszystkich w pień lub zakraść się po cichu od boku, nie niepokojąc nikogo… lub po prostu zeskoczyć z dachu i bezczelnie zajrzeć do kufra, nim wrogowie zareagują… lub sprowokować przeciwników i wciągnąć ich w zasięg ognia czatującego nieopodal smoka.

CZYTAJ DALEJ NA DRUGIEJ STRONIE



Nie zrozumcie mnie źle, to nie jest Metal Gear Solid V czy Breath of the Wild, gdzie system nakłada się na system, a połowa możliwości ich wykorzystania nawet nie przyszła twórcom do głowy. Wciąż jednak kombinować możemy tu na skalę do tej pory w tytułach FromSoftware niewidzianej, przede wszystkim za sprawą nowych narzędzi: wierzchowca, skradania się i – aż głupio powiedzieć – skakania

Elden Ring

Tłumaczenie użyteczności tego ostatniego zakrawałoby na śmieszność, ale uwierzcie: dla fanów Soulsów to rewolucja burząca dotychczasowe przyzwyczajenia związane ze zwiedzaniem. Trzeba przyznać, że twórcy wyjątkowo chętnie korzystali z nowo zyskanej swobody przy projektowaniu lokacji, przez co np. w kilku miejscach mamy okazję pobiegać po dachach w ramach skrótu. Do skradania się byłem z kolei nastawiony po becie sceptycznie, jednak w premierowej wersji gry z czasem je doceniłem. Opcja ominięcia całych grupek wrogów w drodze do bossa czy szansa na pozbieranie leżących w okolicy przedmiotów bez wywoływania alarmu wielokrotnie ułatwiała mi życie, pozwalając też czasem rozpocząć potyczkę na moich warunkach dzięki wykluczeniu na starcie najgroźniejszego przeciwnika.

FromSoftware dokonało niemożliwego: pożeniło Soulsy z otwartym światem.

Struga – nasza wierna koniokozica – zasługuje na oddzielny akapit. To właśnie za sprawą możliwości wskoczenia na siodło w prawie dowolnym momencie eksploracja w Elden Ringu jest tak przyjemna. Szkapa magicznie pojawia się pod nami w momencie przyzwania jej, więc do galopu zrywamy się w mniej niż sekundę. Dysponuje do tego podwójnym skokiem, otwierając przed nami zupełnie nowe ścieżki, o których w pierwszej chwili nawet byśmy nie pomyśleli – ba, czasem pewnie i takie, o których nie pomyśleli sami projektanci. Swoją użyteczność prezentuje również w walce, także z bossami – acz warto pamiętać, że w takiej sytuacji nie skorzystamy z tarczy, a zrzucenie z wierzchowca oznacza długie gramolenie się na nogi. Czyli w dziewięciu przypadkach na dziesięć – śmierć.

Soulsy do kwadratu

Eksploracja eksploracją, ale trzeba jeszcze mieć co zwiedzać. Na to narzekać nie można, bo Elden Ring jest zatrważająco wręcz ogromny. W jego świecie rozrzucono dziesiątki podziemi, specjalnych przeciwników i sekretów, w przeciwieństwie jednak do takiego Ghost of Tsushima, gdzie aktywności pobocznych było multum, ale korzyści ze sporej części z nich były symboliczne, tutaj każde wyzwanie wiąże się z wymierną nagrodą.

Przykładowo konwalie służące do ulepszania przyzywanych duchów (o których potem) znajdziemy wyłącznie w katakumbach i grobach bohaterów, z kryjących się na ich końcu bossów wypadają zaś nowe rodzaje widm. Jeżeli potrzebujemy kamieni kowalskich do ulepszania broni, musimy udać się do tuneli, gdzie prócz tego zdobędziemy wyjątkowe talizmany. Specjalne klejnoty do wzmacniającego eliksiru wypadną z kolei ze stworów chroniących Złote Drzewa – i tak dalej. Zawsze więc wiemy, dokąd udać się po upragnione przedmioty.

Elden Ring

W ich lokalizowaniu pomocą służy jedna z najbardziej użytecznych map, jakie kiedykolwiek widziałem w grach. Znaczników na niej prawie nie uświadczymy (acz możemy stawiać własne, co gorąco polecam, by nie zgubić np. kupców), bo swoje charakterystyczne symbole otrzymały niemal wyłącznie odwiedzone – co nie znaczy, że ukończone – podziemia, lokacje specjalne oraz miejsca łaski. Nie ma tu także odpowiedników wież z Asasynów, ale dzięki czekającym przy specjalnych obeliskach fragmentom mapy odkrywamy kolejne obszary Ziem Pomiędzy. Interesujące nas punkty odszukamy jednak łatwo na niej samej – wystarczy jedynie dobrze się jej przyjrzeć, bo każdy z nich jest na niej narysowany od samego początku. To eleganckie i funkcjonalne rozwiązanie, które znacząco ułatwiło mi poszukiwania potrzebnych zasobów, jednocześnie nie odbierając przyjemności z samodzielnego ich znajdywania. Niby drobnostka, a cieszy.

Coś dla weteranów

Ze zrozumiałych względów skupiłem się na otwartym świecie Elden Ringa, ale grzechem byłoby nie wspomnieć, że w grze znajdziemy też całe lokacje rozgrywane w stylu znanym z Dark Souls. Wzywanie Strugi jest w nich niemożliwe i zwiedzamy je w bardziej liniowy sposób. Część z nich – jak wspomniane katakumby czy tunele – jest malutka, ale znajdziemy też kilka większych. Wykonaniem nie ustępują soulsowej średniej, choć nie sądzę, by stały się ulubieńcami fanów – twórcy musieli brać pod uwagę to, że umiejscowione będą na mapie świata (przez co np. będzie można objechać je dookoła), więc hamowali się z nadawaniem im rozmachu. Skakanie po dachach akademii Rai Lucarii będę jednak wspominać miło, podobnie jak moment olśnienia, gdy odkryłem zaskakująco oczywistą drogę na wyższe poziomy królewskiej stolicy. 

Elden Ring

Przy wszystkich zachwytach nad światem nie mogę niestety przemilczeć tego, że gra ustępuje konkurencji pod względem oprawy. Projekty przeciwników, architektura czy otoczenie są świetne, ale – zgodnie z obawami samego studia – remake Demon’s Souls prezentuje się graficznie o klasę lepiej. I choć otwarta struktura jest jakimś wytłumaczeniem, inne produkcje zasłaniać się nią nie muszą. Nie najlepsze wrażenie pogłębiają również sytuacje, gdy przy szybszych przejażdżkach silnik nie nadąża z doczytywaniem trawy. Grze zdarzają się też czasem gwałtowne spadki płynności poniżej 60 fps-ów (na PS5 w trybie wydajności), acz przeważnie nie jest to żadnym problemem. Fani FromSoftware niczego więcej się raczej nie spodziewali, ale nowy narybek, który na pewno się Elden Ringiem zainteresuje, może być rozczarowany.

Czy Elden Ring jest trudny?

Dochodzimy tym samym do kluczowej dla wielu graczy kwestii, bo nowe dzieło firmy wzbudza ogromne zainteresowanie także wśród tych, którzy do tej pory Soulsów unikali. Po becie pojawiły się przecież głosy, że to może być najprzystępniejsza produkcja From od dawna. Pojawia się jednak pytanie, czy Elden Ring wciąż nie okaże się dla nowicjuszy za trudny. Odpowiedź brzmi… to zależy.

Elden Ring

Czy potrafiłem zaciąć się na jednym bossie na długie godziny, odbijając się od niego raz po raz jak od ściany? Tak. Czy zdarzyło mi się stracić kilkadziesiąt tysięcy run, wpadając do szybu windy? Nie przeczę. Czy sąsiedzi zza ściany przestaną mi mówić „dzień dobry” po wysłuchaniu moich złorzeczeń na Miyazakiego i jego potomków do piątego pokolenia w przód? Nie wykluczam. Ale jednocześnie gdybym chciał, uniknąłbym sporej części problemów, jakie tytuł mi miejscami sprawiał. Elden Ring można bowiem przechodzić w różnym tempie, co znacząco wpływa na poziom wyzwania. Jeżeli uznamy, że nie potrzebujemy biegać po kurhanach i innych lochach, by wzmocnić naszą postać, mamy do tego pełne prawo: „git gud” i do przodu. Mniej zadziorni gracze powinni za to bez zbędnego pośpiechu oddać się eksploracji, łupieniu grobów i cierpliwemu ciułaniu poziomów – wciąż będą się bawić doskonale, ale krzywa poziomu trudności będzie wznosić się dużo rozsądniej. Nie chcę was jednak okłamywać: wciąż nie będzie to bezstresowa przebieżka po krainie. 

CZYTAJ DALEJ NA TRZECIEJ STRONIE

Ukłon w stronę nowicjuszy

From przygotowało jednak pewne ułatwienia, które część bossów czynią wręcz trywialnymi. W Soulsach od zawsze swego rodzaju nieformalnym „trybem easy” był multiplayer – przywołanie kilku towarzyszy pozwalało pokonać najtrudniejszych wrogów nawet najmniej doświadczonym graczom. Gorzej, gdy jak na złość przy danym przeciwniku nikt pomocy nie oferował – wtedy byliśmy skazani na sporadycznych i umiarkowanie przydatnych enpeców lub samotną walkę. 

W Elden Ringu do dyspozycji mamy jeszcze jedno rozwiązanie, z którego aż żal nie korzystać: prochy pozwalające kosztem many przyzwać wspierające nas w starciach duchy. Tych jest całe zatrzęsienie: od wybuchających garnków, przez grupy wilków czy szkieletów kuszników, po potężnych bohaterów czy nawet pomniejszych bossów. Już sama ich obecność na polu walki skutecznie rozprasza wrogów, a niektórym pomocnikom zdarza się przy tym zaskakująco dobrze tankować czy ranić nieprzyjaciół. I tak, w wielu przypadkach to wciąż za mało, więc bez choć minimalnego skupienia i umiejętności szans na zwycięstwo nie mamy – na pewno jest to jednak niemałe ułatwienie. 

Elden Ring

Przyjaźniejszy stał się również system walki, który przy okazji zachęca do eksperymentów. Wraz z maną wracają znane z Dark Souls III umiejętności specjalne związane z bronią, ale teraz da się je dowolnie przypisywać do różnych sztuk oręża. Jeżeli jakaś zdolność szczególnie przypadnie nam do gustu, spokojnie możemy ją powiązać np. ze znalezionym lepszym mieczem (gdy spełnia on wymagania). Ekwipunek da się też łatwo i za darmo zakląć w miejscach łaski, dodając mu w razie potrzeby choćby obrażenia ogniste czy magiczne. Podstawowe inkantacje defensywne (w tym najprostsze leczenie czy usuwanie trucizn) nie wymagają wysokiej wiary, dlatego nawet najbardziej zatwardziali wojownicy będą mogli z nich w miarę potrzeby skorzystać. Z innych rzeczy: system obciążenia jest teraz prosty i jasno wytłumaczony, więc nie trzeba wchodzić na różne wiki, by go zrozumieć. 

Ogromnym ułatwieniem jest również nowa mechanika kontr. Gdy osłonimy się przed natarciem tarczą, możemy zadać (niezależnie od dzierżonej broni) potężny cios wytrącający przeciwnika z równowagi – a następnie wyprowadzić uderzenie krytyczne, zazwyczaj ostatecznie wyjaśniające nieporozumienie. Nie wymaga to żadnego wyczucia czasu i działa właściwie na każdego, nawet bossów. Rzecz jasna, animacja chwilkę trwa, więc przy gradzie razów możemy wcale nie wyjść na tym dobrze, jednak w ostatecznym rozrachunku to ruch, który z miejsca stanie się najlepszym przyjacielem co poniektórych (spokojnie, parowanie również jest obecne, jak zawsze zabójcze i niełatwe do wykonania).

Czy mogło być lepiej?

O ile oprawa graficzna jest co najwyżej przyzwoita (bo ładnych widoczków nie brakuje, po prostu to nie do końca poziom gry wysokobudżetowej w 2022 roku), o tyle muzyka nie zawodzi nawet przez moment. Utwory udanie akcentują wydarzenia na ekranie, spokojnie plumkając sobie, gdy przemierzamy równiny Podgrobna, budząc dyskomfort w splugawionym Caelid czy podkręcając emocje podczas starć z bossami. Co prawda wciąż nie doczekaliśmy się kawałka zdolnego konkurować z legendarnym motywem Majuli z „dwójki”, ale już samo to, co słyszymy na ekranie tytułowym, sprawia, że krew szybciej płynie w żyłach. 

Elden Ring

Pochwał nie będę też szczędził tłumaczom. Chociaż wciąż nie jestem przekonany do przymiotnika „eldeński”, a mądrość – najważniejszy atrybut dla czarodziejów – w skróconej formie to „int.”, całość przetłumaczono z niezwykłą fantazją i rozmachem. Jasne, zdarzają się literówki, ale „słojownicy” (wiecie: słoje-wojownicy) wynagrodzili mi wszystkie niedogodności. Elden Ring po polsku (zaznaczę: lokalizacja jest wyłącznie kinowa) jest po prostu wiarygodne.

Na sam koniec pozostaje pytanie, które wszyscy zadawaliśmy sobie od momentu pierwszej zapowiedzi nowego tytułu Miyazakiego: czy Soulsy z otwartym światem mogą się udać? Nie przeczę, sam do czasu bety byłem wyjątkowo sceptyczny, a i po niej nie miałem pewności, że From będzie w stanie stworzyć wokół tego pomysłu całą grę. Skala produkcji zresztą odrobinę przerosła studio – w niektórych walkach czułem się po prostu oszukiwany, a konne potyczki z największymi niemilcami potrafiły namieszać w skryptach. Zdarzyło mi się na przykład tak zaciekle ścigać wroga, że w jakiś sposób zablokowałem przejście do kolejnej fazy starcia – z korzyścią dla mnie, więc aż tak znowu nie narzekam. Dodatkowo trudno przeoczyć recykling bossów w aktywnościach pobocznych: choć jest ich tu mnóstwo, kilka razy natknąłem się na przeciwników, których spotkałem już wcześniej, ale tym razem występowali w duecie (nie, From, to się nie liczy).

Elden Ring

Nie będę ukrywał: po ponad 70 godzinach zabawy jestem w Elden Ringu zakochany i czuję, że wciąż nie dotarłem nawet do ćwierci sekretów, jakie kryje ten tytuł. Nie mogę się już doczekać, aż na spokojnie usiądę i przeczytam wszystkie opisy przedmiotów z ekwipunku, sprawdzę każde przymierze (czyli stronnictwo skupione na określonej aktywności, np. najeżdżaniu innych graczy czy polowaniu na konkretnych enpeców) oraz zacznę na poważnie bawić się trybem wieloosobowym. Nie jest to gra idealna, ale zupełnie mi to nie przeszkadza – po remake’u Demon’s Souls zacząłem czuć delikatne znużenie wytartą formułą, więc spodziewałem się, że tym razem znajdę więcej powodów do narzekania. Cóż, nie udało się: takiego głodu grania nie czułem od czasów pierwszego Dark Souls i jestem przekonany, że wśród fanów FromSoftware nie będę w tym odczuciu odosobniony. A pozostałym mówię krótko: spróbujcie, bo nie było dotąd lepszej okazji, by zrozumieć, o co tyle hałasu wokół dzieł Japończyków.

[Block conversion error: rating]

60 odpowiedzi do “Recenzja Elden Ring. To nie jest Dark Souls IV, to coś znacznie więcej”

  1. „Nie spodziewajcie się też, że szumnie zapowiadana współpraca z George’em R.R. Martinem zmieniła coś w podejściu studia do narracji. Ekspozycja właściwie nie istnieje, a fragmenty tła fabularnego układamy z opisów przedmiotów czy krótkich, nie zawsze klarownych dialogów”

    Ależ u Martina też narrację w znacznym stopniu składa z fragmentów. Choć większości czytelników drobne, a znaczące szczegóły umykają i wydaje im się, że np. głównym wątkiem „Pieśń Lodu i Ognia” jest polityczna walka o władzę (twórcom serialu też się wydawało, co być może miało wpływ na przemianowanie serii na „Grę o tron”, tak jakby to przepychanki o metalowe krzesło były tam najważniejsze… na rozczarowujące zakończenie zresztą też). Mój blog: adeptusrpg.wordpress.com

  2. Wygląda na to że From Software znowu dostarczyło

    • Znowu dostarczyło? 😀 Oni nigdy nie zrobili gry powyżej 4/10 xD

    • Jezus, co Was tak zadek piecze o popularność soulsów?

    • Niektorzy poprostu czuja sie sfrustrowani widzac jak ktos sie dobrze bawi a oni nie potrafia. Takie typki podpierajace sciany na dysce ktore musza po imprezie walic niemca w kask.

    • @DEANAMBROSE
      Jakiś dowód na to twierdzenie?

  3. Fajnie, fajnie, ale ja to bym chciał żeby wreszcie zrobili nowego Armored Core’a, a nie kolejne Soulsy… 🙁

    • Fukk… Też fakt… Zapomniałem prawie o tej serii. Grałem tylko w ACV, ale dobrze wspominam to cholerstwo. Przerabianie mecha było całkiem wporzo i sensownie zrobione.

  4. From Software to słaby developer a seria Dark Souls to porażka.

    • Mnie Soulsy nie siadły (jeśli chodzi o ten podgatunek, to duuuużo lepiej bawiłem się w Niohu, Lords of the Fallen i The Surge), ale życzę każdemu takiej „porażki”. 🙂

    • Nie ma gorszego gatunku gier od tzw Soulslike.

    • Ten komentarz jest słaby, a właściwie to wręcz porażka. ;D

    • OIN – Raczej nie. Czysta prawda.

    • Cormac, proszę dodajcie dislikei (najlepiej z podglądem kto ocenił jak na DISQUS) i zablokujcie opcję lajkowania własnych komentarzy.

    • Nie ma gorszych komentarzy niż te od tzw. RVN10.

  5. Nigdy nie gralem w Soulsowe gry i nielubie trudnych gier ale man pytanie o jeden minus: „ponad dziesięcioletnie podstawy rozgrywki” – czy ten minus nie jest bez sensu? To tak jakby w 1998 powiedziec to samo o Half-Life (Bo Doom czy Wolfenstein 3D) A moze autor by to rozwinął? Przeciez to ma byc gra typu Souls Like wiec zarzut chyba z kosmosu?

    • Nikt mi tego nie wyjasni?

    • SomekindofDevil 24 lutego 2022 o 17:56

      Musiałbyś zagrać żeby zrozumieć, ale tak na chłopski rozum spróbuję to opisać. Rozwój postaci i levelowanie jest w zasadzie identyczny w grach from From Software od czasów Demon’s Souls, różnice są tylko w nazwach atrybutów, ale wszystko działa tak samo – nie licząc Sekiro. Walka opiera się na skillu gracza, uczeniu się schematów zachowań przeciwników i reagowaniu na nie oraz na zarządzaniu paskiem staminy, który się szybko zużywa, ale też szybko regeneruje, znów nie licząc Sekiro w grach from From są drobne zmiany typu pistoletu do kontr w Bloodborne, zamiast tarczy, ale wszystko działa identycznie. Fabuła w grach from From jest ukryta i nie pokazywana bezpośrednio w rozgrywce, a żeby ją odkryć i zrozumieć trzeba się bawić w detektywa oraz czytać nie do końca jasne opisy przedmiotów – znów Sekiro jest wyjątkiem, tutaj fabuła jest pokazana en face, ale wciąż duża ilość lore jest ukryta w enigmatycznych opisach.
      I chyba tyle z rzeczy, które rzucają się w oczy, to jest tak, że jeśli grałeś jednego soulslike’a from From to w zasadzie wiesz jakie są one wszystkie, poza Sekiro 😉

  6. No i spoilery na screenach, masakra. Czemu psujesz innym zabawę? 🙂 Dobrze że widziałem je tylko chwilę, jakoś inni potrafią to ogarnąć na innych portalach, wrzucają screeny które są jednymi z pierwszych jakie się w ogóle ukazały, bo wiedzą że MOGA KOMUŚ POPSUĆ ZABAWĘ 🙂
    Porobiłeś screeny z pozniejszych etapów gry, ujęcia których nie ma nigdzie indziej i WRZUCASZ JE PRZED PREMIERĄ, tym samym NIE SZANUJESZ INNYCH 🙂

  7. Nie spodziewałem się takiego wysypu „dziesiątek” i ni cholery nie zaufam recenzentom niejako z zasady wynoszącym Dark Soulsy pod niebiosa, ale też nigdy nie wątpiłem, że wyjdzie z tego dobra gra. I tylko szkoda, że wygląda jak wygląda.

  8. Czyli w skrócie : Ciekawy świat, fenomenalni bossowie, zepsuty w fundamentach ograniczający gracza toporny i kiepski gameplay oraz poszerzanie toksycznego fanbase’u. Typówka.

  9. Czyli znowu mamy kolejny hit od FS. W sumie bez zaskoczenia.

  10. Witold, mam pytania:
    1. Czy po pokonaniu finałowego bossa automatycznie przechodzimy do NG+, czy też można bez ograniczeń zaliczyć pominiętą zawartość?
    2. Czy jest unikalny startowy przedmiot o roli klucza, którego nie można, lub który bardzo trudno zdobyć później w grze (jak Pierścień Starej Wiedźmy w DS pozwalający na rozmowę z siostrą Quelaag), albo istotny przedmiot startowy, który jest limitowany w grze jak Fragmenty Estusa?
    3. Czy można ściągnąć przypisany do broni specjalny atak i założyć go na inną?
    4. Czy materiały do rozwijania broni są limitowane, tzn. tak jak np. w DS3 w całej grze jest bodaj 12 Sztab Tytanitu, więc można miec maksymalnie 12 broni ostatecznie ulepszonych?
    Jeśli tak, to czy tylko ten ostatni stopień ulepszenia jest limitowany, czy poprzedzające też?
    5. Czy w grze są bossowie w stylu Sowy (ojca) lub Obecności Księżyca, którzy do ich spotkania wymagają szeregu skomplikowanych akcji, na wykonanie których szansę w ramach NG można stracić?
    6. Czy w grze są bossowie, między którymi trzeba wybierać w ramach NG (sytuacja z Sekiro – Sowa i kolejni bossowie lub Emma + Isshin), przez co, żeby ich ,,skompletować” trzeba ponownie przejść grę?

  11. Czy minusy w metryczce nie mówią nam, że to nie jest tytuł na 10/10?

    • nie.

    • CD-Action ma skalę ocen ze skokiem co 0,5, więc jeżeli patrzeć na to matematycznie to sumując plusy o wadze większej niż minusy, możemy dostać np. 9,75 i zaokrąglamy to do 10.
      A w ogóle do oceny można podchodzić holistycznie, tzn. wartość sumy składników nie równa się wartości całości, krótko mówiąc ocenić całość doświadczenia na 10.
      Odsłuchałem kilkanaście ,,dużych” i ,,średnich” recenzji, jedyne wspominane, obiektywne wady Elden Ring to lekka archaiczność w oteksturowaniu (może jeszcze jakieś parametry graficzne, ale nie znam się, to nie wymienię, w każdym razie chodzi o techniczną stronę grafiki, bo projekty, kompozycje, szczegółowość modeli i różnorodność są zachwalane) oraz spadki klatek na PC, przynajmniej bez premierowego patcha.

  12. Nie rozumiem fenomenu serii DS. Fajno, że są robione gry dla hardkorowców, bardziej wymagające. Sam świetnie się bawiłem przy Lords of the fallen, który wydaje mi się jest lżejszą i łatwiejszą pozycją z gier soulslike. Świat w DS jest słabo przedstawiony, nie sposób się wczuć w lore, fabuła chyba nie istnieje, cała mechanika sztywna a oprawa graficzna…no cóż. Widać to na przykładzie najnowszego dzieła studia, które nawet fan serii może pomylić z poprzednimi odsłonami. A pomyśleć, że widząc grafiki i filiki z Elden Ring, nawet chciałem w to zagrać.

    • Czekaj, czekaj, nie jesteś fanem serii, a twierdzisz, że fan serii tę grę może pomylić z innymi grami FS? Skąd masz tę wiedzę, skoro nie jesteś fanem serii?
      Ja np. zostaję kompletnie pochłonięty przez gry FS. Te gry mnie wciągają już samym klimatem. Lore przedstawione bardzo szczątkowo, co potęguję chęć eksploracji. A, fabuła istnieje.
      No ale to trzeba by trochę w te gry pograć, żeby to wiedzieć.
      Nie rozumiem też jak możesz zachwalać Lords of the Fallen i jednocześnie pisać, że w DS jest sztywna mechanika …
      A i dodam tylko, że nie, nie jestem żadnym hardkorowcem. Długo omijałem Dark Souls właśnie przez te historie o strasznie wysokim poziomie trudności. Nic bardziej mylnego.

      Najwidoczniej gra nie jest dla ciebie. Ja nie rozumiem grania w gry wyścigowe. kompletnie. To samo karcianki.
      Ale najwidoczniej są ludzie, którzy je lubią. Chyba musze zacząć komentować posty pod gatunkami, których nie lubię, żeby wszyscy widzieli, że ich nie lubię :)))

    • Przejdź jakąś grę z serii, to może zrozumiesz.
      Przy okazji, komentarze zaczynające się od ,,Nie rozumiem fenomenu, (…)”, a potem ,,wydaje mi się”, nic nie wnoszą, tylko pokazują ignorancję i pychę piszącego.

  13. Dziwię się ludziom, którzy nie lubią gier soulslike lub DS i wchodzą tu napisać komentarz, aby wyżalić się lub robić krucjatę przeciw fanom DS. To tak jakbym ja miał np wchodzić w artykuły o Fifie lub Mortal Combat i żalić się jakie to beznadziejne gry 😛 Ludzie ogarnijcie się, bo robicie z siebie pośmiewisko

    • Jest wolność wypowiedzi, a tacy ludzie wyrażają swoją opinie. To portal o grach, a nie konkretnie o serii DS. Ofc nie bronię trolli, bo co innego wyrazić konstruktywną krytykę, czy kilka słów niezrozumienia, a co innego hejtować by wywołać złość w innych.

    • Z Mortal Combat się zgodzę, ale Mortal Kombat to ty szanuj.

    • Ale to nie ma nic wspólnego z konstruktywną krytyką. Tylko płacz dzieci.

    • Ja bym wytoczył krucjatę fanom FIFY… Dla beczki rzecz jasna. Czepiałbym się np. że „Gra się nie rozwija! Pora dać zawodnikom wolność i możliwość kopania piłki rękami.. Albo wierzchowce i edytor własnych plansz! Wprowadźmy więcej bramek, bo binarność oznacza brak postępu! Uwolnić piłkę nożną!” xD

  14. Czy ogrywa ktoś ER na PS4? Daje radę? Liczyłem, że pogram na Pececie, ale wymagania okazały się dosyć wygórowane :/

    • Kupiłem wersję na PS4, ale jak na razie nie tknąłem (praca). Z kolei mój brat naliczył już 12h i mówi że stabilnie. Trzyma dobrze 30 klatek z okazjonalnymi spadkami. Nie jest to na szczęście poziom Cyberpunka na konsolach starej generacji, Bloodborne (tytuł ekskluzywny niby, nie xD), czy DS1 z PS3. Z tego co sam zobaczyłem przez ramie brata, to dalsze obiekty w otwartym świecie są rzecz jasna dość rozmyte, ale tekstury z bliska raczej na poziomie takiego DSIII. Także chyba solidnie, ale polecam zobaczyć gameplay w necie. A jak jesteś weteranem DS 1 i 2 na PS3/X360 to nic cię szczególnie nie zrazi.
      Zdziwiony natomiast jestem tym, że na PS4 nie ma problemu, podczas gdy pecety tak cieniutko wypadają.

  15. Można zgarnąć dwie kopie Elden Ringa bo urodziny 10 bloga – „KOŃkurs Eldeński” 😀
    https://grastroskopia.pl/10-urodziny-grastroskopia-pl-wiwat/

  16. SomekindofDevil 24 lutego 2022 o 17:47

    A ja znów robię lvl1 demon bell no kuro charm runa w Sekiro i mi smutno, że Elden Ring to nie Sekiro 2. Miyazaki czemuś mi to uczynił?

  17. Dark Souls: Horse Edytion 😀 W sumie znów to samo tylko że w otwartym świecie. Recenzja bardziej mnie zniechęciła niż zachęciła do zakupu a ocena 10/10 LOL
    Ps. Kocham Dark Souls. 2 mam na PS 3.

  18. Przepraszam, czy to normalne, że gra zbierająca „dziesiątki” na lewo i prawo ma problem z przebiciem się przez „mieszane” recenzje na Steam? Tak tylko pytam, bo ciężko mi uwierzyć, że casus Cyberpunka niczego was, panowie dziennikarze, nie nauczył i nadal gremialnie przymykacie oczy na kwestie techniczne w przypadku co głośniejszych produkcji.

    • Steam nie lubię, a recenzje graczy mi powiewają, ale opluwanie gier FROM zawsze fajnie się czyta, więc z ciekawości zerknę.
      Dzięki za namiar.

  19. Durna gra o turlaniu i przegrywaniu dla ludzi którzy nie mają nic innego do roboty ino siedzieć i uczyć sie na pamięć kombinacji kombosów.

    Prezes from software pewnie nawet w to nie grał, tylko śmieje się z frajerów popijając pina coladę na lazurowej plaży.

  20. Wszystko bzdury! Czy jest WŁOSKI DUBBING wy mi lepiej powiedzcie!

  21. optymalizacja na PC ssie. na FHD na maxymalnych sa przyciny/dropy do 30-20fps (moj sprzet – rx 6800, r7 5800x). zaznaczam – sprzet spi, nawet gpu.

    otwarty swiat poki co niczym mnie nie urzeka. mam ograne z wczoraj 10h z czego (25% czasu spokojnie zeszlo na rycerza, by go zrobic solo). tak jak myslalem, w trakcie ujawniania sie zwiastunow i gejpleji przedpremierowych – zwykla skleja poprzednich czesci, nic wiecej.

    na powyzsze 10(7,5)h eksplorowania wciaz nie wiem o co chodzi w tej grze. nie wiem gdzie tu niby lore i to cale spuszczadlo o george’u martinie i jego scenariuszu – jesli przygoda sie zaczyna dopiero w zamku, to wielkie ”MHM..” ode mnie.

    ni z gruchy, ni z pietruchy na trakcie spotyka sie ”Irine z zamku Morne” – sorry, ale jak *wuj* wiadomo, ze chodzi o Irine z Carimu z DS3; tez nosi blindfold. nie przeszedlem oczywiscie gry jeszcze, nie zamierzam sobie nic dalej spoilerowac, ale strzelam w ciemno, ze obecnosc Patches’a, czy Cebularza, to zwykla formalnosc.

    pytam, wiec teraz, jak i w zeszle wakacje – dlaczego ta gra nazywa sie Elden Ring i wciska sie kit z kazdej strony, ze to COS NOWEGO. nie, to zwykle DS4.

    poki co jedyny plus jaki przychodzi mi do glowy wzgledem poprzedniczek to pula znakow przyzwan – czyli wrzucenie swojej gotowosci do puli znakow i randomowe wyslanie naszego bohatera do miejsca, ktore juz sami zwienczylismy celem pomocy innym graczom.

    na chwile obecna gra jest 6/10. i zakladajac, ze wszelkie redaktorzyny nie ograly przed premiera wiele wiecej, to zwykla farsa jest dawanie tej grze 10/10. *dziku* prosze.. kpina.

    no i Witold sorry, ale Twoje ohy i ahy to rowniez jakis zart. Twoja logika – ”gra nie jest DS4 i jest swieza, bo jest otwarty swiat”. gosciu, sorry, ale ja mam dokladnie te same odczucia, co na materialach przedpremierowych – FS nie potrafi w otwarty swiat. wieje nuda i kropka. jesli kogos to ekscytuje, to jego sprawa. ale jesli redaktor wali mi takie kocopoly, to sori.. *gucio* widziales, w *dyni* byles i *wuja* sie znasz.

  22. Jak totalnie rozumiem narzekania na klatkarz w wersji PC… tak totalnie nie rozumiem narzekania w stylu, „czemu nowy spadkobierca Soulsów, jest taki Soulsowaty? Uuuu! Aaaaa! #smuteg #pasywnaagresja #złymiyazaki”. To zupełnie jakby chcieć by nowe Shin Megami Tensei nie miało demonów/Person, walki z nimi/u ich boku, fuzjowania i takich tam.
    W sensie, wiecie… Możesz być fanem fantasy i nie lubić stylu pisania Tolkiena. To wtedy sięgasz po jakiegoś Sapkowskiego, Martina czy innego Sandersona.

    PS: Sam jeszcze nie zagrałem, ale z relacji bliskiej osoby wynika, że kozacko im wyszła ta ewolucja formuły w stronę sandboxu, zachowawszy mityczość/baśniowość/tajemniczość, jednocześnie nie popadając w Assassin’s Creed’a, Wieśka, czy innego Far Cry’ia.

    • Wiesz, recenzent może sobie pisać, że „to nie jest Dark Souls 4”, ale porównania do koronnej serii studia nasuwają się same. Lekko tylko poprawiona oprawa, identyczny interfejs, identyczny system rozwoju postaci, te same animacje, assety dźwięków wyciągnięte bodajże jeszcze z pierwszego Dark Souls, ta sama struktura rozgrywki i tak dalej. Na, nawet niekompetencja programistów w kwestii optymalizacji i portowania nie zmieniła się na przestrzeni lat.

  23. No i namówił, kiedy ja będę teraz spać…

  24. Pewnie za jakiś czas zagram by samemu wypróbować ale na razie uważam, że zachwyty są mocno przesadzone. Na pewno jest to solidna gra ale tak na prawdę główną nowością jest tu otwarty świat. Oglądałem trochę streamów i ok, jest to wszystko efektowne, ładnie zaprojektowane ale ani przez chwilę nie daje złudzenia poruszania się po żyjącym świecie. Ponadto wiele mechanik odstaje od dzisiejszych standardów za to na byle pierdółkę, będącą standardem w innych produkcjach tutaj ludzie zwracają uwagę jakby była czymś niesamowitym. Nie chcę wyjść na hejtera bo mimo wszystko gra wydaje się ciekawa i jak odbiłem się od Soulsów tak tutaj spróbuje. Jednak nie widzę powodów do aż takich zachwytów i by dawać grze 10/10.

    • Otwarty świat to nie jedyna nowość, ale bez wątpienia największa i o dość dużym znaczeniu dla rozgrywki. Z drugiej strony, nie brak tu naprawdę rozległych lokacji o zamkniętej strukturze, które przemierza się niemal dokładnie tak samo jak w poprzednich częściach Dark Souls (poprzednich, bo – bądźmy poważni – Elden Ring to nic innego jak właśnie zawoalowane Dark Souls 4). Niemal, bo ta wykonana na „pół gwizdka” (widzieliście tę komiczną animację?) umiejętność skakania otwiera przed graczem pewną wertykalność, co też jest nowinką, jeśli zapomnieć o Sekiro. To wszystko jest jednak, moim zdaniem, mniej istotne od wielu drobnych usprawnień, o które seria prosiła się od bardzo dawna – chociażby zaczerpniętą z Nioh możliwość rozdawania punktów statystyk postaci przy „ogniskach”, czy przemieszczanie się między punktami na mapie z dowolnego jej miejsca.
      Lubię sobie ponarzekać na lenistwo From Software i autentycznie wkurza mnie archaiczność używanego przez studio silnika graficznego, czy bezczelny wręcz recycling assetów z poprzednich odsłon Soulsów, ale nie da się ukryć, że Dark Souls 4 jest ich najlepszym dziełem, grą tak dobrą, że w obrębie podgatunku stawiałbym ją niemal na równi z fantastycznym Nioh 2 (minus system walki, bo tu dzieło Team Ninja wygrywa jedną ręką). Tyle, że te wszystkie „dziesiątki” to, niestety, nieporozumienie i bezmyślne premiowanie wspomnianego przeze mnie lenistwa – również w kwestii optymalizacji i jakości pecetowego portu.

    • @Shaddon „zaczerpniętą z Nioh możliwość rozdawania punktów statystyk postaci przy „ogniskach”

      Woah, woah, woah!
      Rozdawanie punktów statystyk przy ogniskach było już w Dark Souls.

      Skoro już mowa o zapożyczeniach. Nowa mechanika parowania, przynajmniej z opisu, wygląda na żywcem skopiowaną z Prince of Persia Warrior Within…wiecie, gry firmy Ubisoft.

      BTW Podgatunku 😉

Dodaj komentarz