Recenzja Hrot. Czeski Quake? Prędzej budżetowe You Are Empty
Największa w tym zasługa poziomów: zróżnicowanych, olbrzymich i zakręconych jak słoik z babcinymi powidłami. To przemyślane labirynty pełne sekretnych komnat i skrótów, zatrzaśniętych drzwi i otwierających to wszystko kluczy, które zbieramy w hurtowych ilościach.

Wszystkie odcienie brązu
Hrot to stworzony przez jednego człowieka staroszkolny shooter nawiązujący do klasyków gatunku z drugiej połowy lat 90. Do którego mu najbliżej? Stonowana, brunatna kolorystyka nasuwa jednoznaczne i oczywiste skojarzenia – toż to Quake jak malowany. Tyle że zamiast średniowiecznych warowni i dantejskich kazamatów mamy tu realia głębokiej komuny, choć zaserwowane nietypowo, bo w czechosłowackim entourage’u.

Dominują bloki z wielkiej płyty i domy kultury, szkoły oraz ogołocone z asortymentu sklepy, smutne szpitale i równie ponure mauzolea. Raz eksplorujemy praskie podziemia czy kopalnię uranu, by chwilę później ganiać na powierzchni, przebijając się przez fabryczny kombinat. Od święta trafi się bardziej nieoczywista mapka w postaci zamku, gdzie atakują nas nawiedzeni kultyści (Blood, mówi to panu coś, panie Ferdku?), jednak większość etapów jest spójna, nawiązując do nie tak odległych, ale słusznie minionych czasów. Sporo tu również typowej dla wspomnianej epoki symboliki – od wszechobecnych flag czy portretów jaśnie panujących, aż po pomniki zbudowane w duchu socrealizmu.
Lepkie rączki
Bliższa naszym czasom architektura może nasuwać skojarzenia z Duke Nukem 3D (tutaj też odwiedzamy kino, a poziom kończymy, wduszając przycisk ukryty za szybką). Ku takowym porównaniom skłania również szereg rozmaitych interakcji ukrytych w świecie gry – jeśli widzisz toaletę, możesz w ciemno założyć, że da się spuścić w niej wodę. Na maszynie coś napiszesz, na pianinie zagrasz, a źródło światła zniszczysz, bo nie jest „odlane z betonu”.

Destrukcyjnym zapędom ulegają także drewniane deski czy wentylatory. I warto o tym pamiętać, bo na ogół kryje się za nimi sekret bądź nawet ścieżka prowadząca w dalszy rejon mapy. Czasami można się zgubić, gdyż przejścia bywają ukryte w dość nieoczywistych miejscach. Na każdym kroku rozbijamy nos o zatrzaśnięte na głucho drzwi; niby schemat stary jak świat, mam jednak wrażenie, że zabrakło w tym umiaru – liczba zebranych kluczy idzie w dziesiątki, podobnie wiele tu wajch do przesunięcia czy zaworów do przekręcenia.
Sowiecki skansen podlany absurdem
W powyższych akapitach nie zabrakło porównań do legendarnych tytułów sprzed dekad, dodać więc trzeba, że Hrot okazuje się bez porównania skromniejszy i wyraźnie od nich brzydszy. Mapy skonstruowane zostały świetnie, na modłę starej szkoły, ale dominują na nich kąty proste, bryły ciosane kilofem i paskudne tekstury, a kolorystyka jest tak stonowana, że niewiele byśmy stracili, odpalając grę na monochromatycznym monitorze CRT. Panujący tu ascetyzm kojarzy się więc nie tyle z klasykami gatunku, co nawiązującymi do nich współczesnymi boomer shooterami pokroju Duska czy Cultica.

Nie do końca też trafia do mnie to, że całą tę peerelowską otoczkę przyprawiono tak potężną dawką surrealizmu. Gdy pojawił się przeciwnik w postaci konia w masce gazowej, myślałem, że widziałem już wszystko, ale okazał się niczym wobec ożywionego kozła z sali gimnastycznej czy atakujących mnie elektrycznych samochodzików, które niegdyś były ozdobą każdego szanującego się lunaparku.
Gabinet przeciwników jest mocno zróżnicowany, ale odnoszę wrażenie, że połowa przywędrowała z innej parafii. Kolesie w antyradiacyjnych kombinezonach pasują do tej ponurej otoczki jak ulał, ale gdy biegną za nimi niedźwiedź, stado pająków i uzbrojone w broń palną tchórzofretki (czy co to tam było), zaczynasz się zastanawiać, czy w tym szaleństwie tkwi jakakolwiek metoda, czy to po prostu nieprzemyślany zlepek najbardziej absurdalnych pomysłów, jakie przyszły twórcy do głowy.

Całkiem nieźle, trójka z plusem
Część przeciwników zdradza dość oczywiste inspiracje wspomnianą klasyką – gruby, powolny gość rzucający granatami to wypisz wymaluj Ogre z Quake’a, a kończący pierwszy z trzech epizodów boss, będący wypadkową komunistycznego dyktatora i pająka, jak żywo przypomina Vore’a z rzeczonego dzieła id Software. O mnichach zapożyczonych z Blooda już wspomniałem, ale nie od dziś wiadomo, że jak zrzynać, to od najlepszych.
{„alt” => „”, „caption” => „”, „imageUrls” => [„https://cdn.cdaction.pl/images/2023/05/25/e6d1bdae-d933-4e39-8d1b-731152e6fa96.jpeg”, „https://cdn.cdaction.pl/images/2023/05/25/e3bb1293-4833-4095-9a4c-55cee2f0fc82.jpeg”, „https://cdn.cdaction.pl/images/2023/05/25/dd738171-6307-48f2-9880-701347e094ca.jpeg”, „https://cdn.cdaction.pl/images/2023/05/25/3a8ab917-65c8-4cab-93df-9e71935fbc01.jpeg”, „https://cdn.cdaction.pl/images/2023/05/25/a632a4e9-5ebb-4880-a2f6-a765662a5361.jpeg”, „https://cdn.cdaction.pl/images/2023/05/25/055f530b-c751-4dab-a405-f55a6c5bb7d5.jpeg”], „isStretched” => false}
Last but not least, mieszane uczucia wzbudza również uzbrojenie – na tle absurdalnej menażerii okazało się zaskakująco banalne i zbyt zachowawcze. Nie w tym jednak problem, a we frajdzie płynącej z używania go. Część klamotów nie daje jej wcale; pistolet, karabin maszynowy czy spawarka (tak, znów Wstrząs się kłania) przypominają w działaniu odpustowe zabawki, a reszta wyposażenia z biedą nadrabia. Prawdziwie satysfakcjonujące wydały mi się dwururka i wyrzutnia rakiet, ale że w sowieckiej rzeczywistości łatwiej o flaszkę bimbru niż ładunki wybuchowe, większość towarzystwa załatwiłem starym dobrym śrutem. Cóż, mogło być lepiej.
W Hrot graliśmy na PC.
[Block conversion error: rating]
Czytaj dalej
7 odpowiedzi do “Recenzja Hrot. Czeski Quake? Prędzej budżetowe You Are Empty”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Jeszcze brakuje dodać gdzieś w recenzji „że prodeus robi to lepiej” i moje przewidywania na discordzie były bliskie. Spawarka i karabin wbrew temu co pisze siekiera, są diablo skuteczne. O ile przyzwyczaimy się do mało satysfakcjonujących dźwięków i tego, że zwykle mało do nich amunicji. Pistolet staje się skuteczny, gdy znajdziemy drugi. Zapomniał dodać, że butelkę z wódą oprócz wychlania dla HP można rzucić jako mołotowem. Po poziomie z „tchórzofretkami”, budzimy się w szpitalu, obok leży książka. Łatwo się domyślić, że to był sen. Ale przy ostatnim bossie to pikuś. Pierwszego Quake’a grałem roku i okropnie mnie wymęczył nawet na „normalu”. Hrot jest za to mega przyjemny. Ode mnie 7+/10
prodeus jak na o wiele większy zespół go robiący, jest zaskakująco słabą i NUDNĄ grą. Próbowałem się do niego przekonać kilka razy, ale ciągle odnoszę wrażenie że coś w produkcji tej gry poszło bardzo nie tak. Jest to poprawnie zrobiona, jedna z bardziej bezpłciowych gier jakie miałem okazje (bo nie przyjemność) grać. Natomiast Hrot, przy całym swoim prymitywizmie wykonania (wierzę że był to celowy zabieg, skoro autor podobno grę napisał w pascalu żeby było jeszcze bardziej old) jest zaskakująco przyjemnym shooterem, i zaskaskują zaskakującym przy okazji. To co dla autora recenzji jest wadą, że wszystko jest w oparach absurdu i surrealizmu, dla mnie było jedną z wielu zalet tej gry. Bawiłem się świetnie, mam nadzieje że autor zarobił już swoje, i powoli myśli o kontynuacji, bo po prostu umie to robić.
Mi też Hrot się bardzo podoba, klimat robi tutaj mnóstwo roboty, a strzelanie jest naprawdę przyjemne. Ambiencik też pierwsza klasa. Ode mnie siedem i serdeczne „ahoj”
Też tak miałem, jak sobie pograłem trochę. Teraz patrzę na całość i zdecydowanie bliżej mi optyce Siekiery. Na dłuższą metę trochę męcząca rzecz :/
Może mnie tak nie wymęczyła, bo nie przeszedłem jej od razu? Dwa epizody skończyłem jakiś rok temu, a dopiero teraz trzeci, po wyjściu z EA.
Nawet ja będąc do Hrota nastawiony hurra-optymistycznie, czułem że dwa ostatnie dwa poziomy były robione jakby na siłę.
Jak dla mnie, gra jest całkiem niezła. Od początku fajnie się w nią grało, nie tak, jak to miało miejsce w przypadku Dread Templar. Może bronie faktycznie nie brzmią zbyt mięsiście, ale najważniejsze, że ich używanie jest przyjemne.
Moment, od kiedy to recenzje w CD-Action mają Cieszy i Niepokoi (zamiast Plusy i Minusy)?
Czy to nie było zarezerwowane dla „Już graliśmy,” czy coś?