Stalker 2: Heart of Chornobyl – recenzja. 60 godzin mieszanych uczuć

Stalker 2: Heart of Chornobyl – recenzja. 60 godzin mieszanych uczuć
Powrót do Zony po latach nareszcie stał się faktem. Czy długo oczekiwana produkcja GSC Game World okazała się jednym z najważniejszych kandydatów na GOTY, czy też gigantycznym – momentami ledwo grywalnym – zawodem? Po spędzeniu z nowym Stalkerem ponad 60 godzin stanowczo stwierdzam: nie wiem.

Z zużytym, co chwilę zacinającym się karabinem w ręku i ściśniętym ze strachu gardłem powoli poruszałem się tunelem pełnym rażących mnie elektrycznością anomalii. W myślach przeklinałem siebie za to, że gdy pół godziny wcześniej uratowany przeze mnie przed watahą napromieniowanych psów stalker opowiedział mi o ukrytym tu artefakcie, zamiast uzupełnić zapasy w znajdującym się kilometr dalej obozie, jak amator ruszyłem wprost na poszukiwanie przygody. Kiedy w plecaku pozostała jedynie garść naboi, a resztki bandaży zużyłem do zatamowania krwawienia po niespodziewanym starciu z mutantem, przygoda się skończyła. Zaczęła się walka o przetrwanie.

Wyboista droga do Czarnobyla

Powiedzieć, że drugi Stalker powstawał w bólach, to jak nic nie powiedzieć. Pierwsze informacje o pracach nad kontynuacją pojawiały się już w 2010 roku. Zaledwie dwanaście miesięcy później projekt został anulowany, a GSC Game World zamknięte. W 2014 studio reaktywowano, by po czterech latach produkcji ponownie zapowiedzieć „dwójkę” – na chwilę przed wybuchem pandemii koronawirusa, która utrudniła developerom zadanie. Jednak mimo kłopotów udało się ustalić datę premiery gry: grudzień 2022. Nikt nie podejrzewał, że plany po raz kolejny będą musiały ulec modyfikacji…

Stalker 2: Heart of Chornobyl

W ogóle tragedii, jaka spotkała Ukrainę na skutek rosyjskiej agresji w lutym 2022 roku, konieczność czasowego zawieszenia prac nad Stalkerem 2 stanowiła tylko niewiele znaczący epizod. Po początkowym chaosie, spowodowanym nową rzeczywistością, zdecydowano się podzielić zespół. Część pracowników pozostała w Kijowie, a część przeniosła się do Czech, gdzie kontynuowała projektowanie tytułu. Lecz problemy, którym musieli stawić czoła Ukraińcy, na tym się nie skończyły. Studio najpierw padło ofiarą ataku rosyjskich hakerów, a następnie straciło sporą część sprzętu, gdy w czeskiej siedzibie GSC Game World wybuchł pożar.

Biorąc pod uwagę wszystkie dramatyczne okoliczności, doprowadzenie do premiery gry można uznać za mały cud. Poświęcenie i zaangażowanie zespołu widać tu jak na dłoni. Niestety lista bolączek trapiących drugiego Stalkera jest dłuższa nawet od litanii problemów studia.

Stalker 2: Heart of Chornobyl

Zona nie bierze jeńców

W grze wcielamy się w postać o pseudonimie Skif. Nasz nieco przypadkowy bohater trafia do utworzonej wokół czarnobylskiej elektrowni zamkniętej strefy ze specjalnym urządzeniem służącym do wykrywania pojawiających się na terenie Zony artefaktów. Już po chwili zostaje napadnięty przez grupę bandytów i traci sprzęt. Szczęśliwym zrządzeniem losu z nieprzyjemnego spotkania uchodzi z życiem. Nie pozostaje mu nic innego, jak zakasać rękawy i dowiedzieć się, kto i dlaczego ukradł wykrywacz. Szybko okazuje się, że złodzieje to ledwie maleńki kamyczek w całej lawinie frakcji, stowarzyszeń i agencji, które przyjdzie nam poznać podczas przemierzania Strefy Wykluczenia.

Głównym bohaterem okazuje się nie Skif, a właśnie Zona. Olbrzymi świat po brzegi wypełniono różnego rodzaju aktywnościami. Po obowiązkowym prologu mapa staje przed nami otworem i nic nie stoi na przeszkodzie, byśmy nie podążali za głównym wątkiem, tylko zaczęli na własną rękę odkrywać jej sekrety. Trzeba mieć jednak na uwadze, że nie jest to przyjazna okolica. Postapokaliptyczna wizja napromieniowanego na skutek wybuchu reaktora Czarnobyla to gwarancja czyhających na każdym kroku niebezpieczeństw. Zabić mogą nas liczne oddziały bandytów, zmutowane zwierzęta, anomalie (potrafiące nawet rozerwać bohatera na strzępy) czy radiacja. Ginie się często. Bardzo często. W moim przypadku licznik zgonów – widoczny po każdej śmierci – przekroczył wartość trzycyfrową. Zona nie daje taryfy ulgowej.

Stalker 2: Heart of Chornobyl

Nie daje jej też fabuła. Liczba wątków przewijających się podczas rozmów z kolejnymi enpecami może przytłoczyć osoby niezaznajomione z poprzednimi odsłonami. Bez uważnego wsłuchiwania się w dialogi łatwo pogubić się w gmatwaninie frakcji i panujących między nimi zależności. Miłośnicy uniwersum na pewno docenią liczne nawiązania i powroty znanych twarzy, ale mam wątpliwości, czy niestroniąca od zwrotów fabularnych historia na pewno trafi do każdego odbiorcy.

Symulator przetrwania

Świat gry obserwujemy z perspektywy pierwszej osoby. Myli się jednak ten, kto zalicza ten tytuł do gatunku shooterów. Równie często, co na strzelaniu, skupiamy się tutaj na… unikaniu go. Wszystko przez ograniczający nas na każdym kroku ekwipunek. Plecak bohatera ma niewielką pojemność, więc cały czas trzeba bacznie przyglądać się jego wadze. Jeśli zabierzemy zapasową sztukę broni, może nie starczyć nam miejsca na odpowiednią liczbę apteczek.

Stalker 2: Heart of Chornobyl

Na nuklearnych pustkowiach przyda się też solidny pancerz. Ale im lepszy, tym cięższy. Nie zapominajmy również o jedzeniu i lekach obniżających poziom promieniowania – powinniśmy nosić ze sobą ich spore rezerwy. Ponadto poszczególne bronie korzystają z różnych rodzajów amunicji. W trakcie walki łatwo więc o sytuację, w której nasz arsenał staje się bezużyteczny, bo skończyły się naboje, a przeciwnicy korzystają akurat z giwer innego typu. Szybko uczymy się, że każdy strzał należy tu mocno przemyśleć.

Czasem zadanie fabularne wymaga od nas dźwigania przedmiotu ważącego kilka ładnych kilogramów. Ten oczywiście również wlicza się do ogólnej wagi bagażu. Co zrobić? Pozbyć się oszczędzanego na czarną godzinę karabinu i tym samym narazić się na brak amunicji np. podczas spotkania z mutantem, czy wyruszyć w drogę z przekraczającym limit obciążeniem, co w razie niespodziewanego starcia uniemożliwi nam szybką ucieczkę? Decyzję musimy podjąć zawczasu, bo włączenie ekranu ekwipunku nie zatrzymuje świata gry. Grzebanie w plecaku w trakcie walki okazuje się często po prostu niemożliwe. Dodatkowo potwory to prawdziwe gąbki na amunicję, więc lepiej, żebyśmy solidnie przemyśleli swoje wybory. Wspominałem już, że Zona nie daje taryfy ulgowej? 

Stalker 2: Heart of Chornobyl

Co gorsza, broń w Stalkerze ulega zużyciu. Jeśli jest zaniedbana, potrafi zaciąć się w trakcie wymiany ognia. Nie ma nic gorszego niż żmudne wydłubywanie zablokowanego naboju, gdy znajdujemy się pod gradem wrażych pocisków. Na szczęście spluwę w kiepskiej kondycji możemy podreperować u mechaników, a amunicję nabyć u kupców. Oczywiście kosztuje to niemałą liczbę kuponów (tutejszej waluty) zdobywanych podczas zadań lub sprzedaży zdobycznego sprzętu. Nie da się jednak upłynnić broni za bardzo zniszczonej, bo tej handlarze nie chcą od nas przyjąć. Nie jesteśmy też w stanie przywlec ze sobą zbyt wielu giwer na sprzedaż ze względu na wspomniany limit dźwiganego bagażu. Wszystko to sprawia, że nad optymalnym ułożeniem ekwipunku gracz spędza mnóstwo czasu.

Surowe piękno

Pierwsze pokazy, na których produkcja wyglądała dużo gorzej niż na prezentowanych wcześniej grafikach, rozczarowały odbiorców. Oprawa wzbudza mieszane uczucia. Tytuł powstał na silniku Unreal Engine 5, ale szczerze mówiąc, jego wyglądowi nieraz bliżej do mocno podrasowanej setkami fanowskich modyfikacji części pierwszej. Bywa surowo, i to niekoniecznie w sposób, jakiego można się spodziewać po opuszczonym kilkadziesiąt lat temu terenie.

Stalker 2: Heart of Chornobyl

Nie znaczy to, że drugi Stalker nie potrafi zachwycić wizualnie. Wspaniałe doznania przynoszą zmieniające się warunki atmosferyczne. Świt obserwowany z wieży zniszczonej fabryki lub ostatnie promienie zachodzącego słońca rzucane na opuszczoną wioskę robią niesamowite wrażenie. O prawdziwy opad szczęki przyprawiają emisje – promieniotwórcze burze powodujące natychmiastową śmierć, jeśli nie schowamy się przed nimi w zamkniętym pomieszczeniu. Kilka zgonów zaliczyłem, nie potrafiąc powstrzymać się przed wyjrzeniem z ukrycia na krwistoczerwony świat.

Fantastycznie wypadają też odwiedzane miejscówki. Oddany graczom obszar, chociaż z przyczyn oczywistych skupiony wokół najsłynniejszej ukraińskiej elektrowni atomowej, jest niezwykle różnorodny. Niemal każda z lokacji (niezależnie, czy mowa o zrujnowanych wioskach, kompleksach przemysłowych, lasach czy bagnach) wypada bardzo klimatycznie. Rozczarowała mnie jednak Prypeć, największe miasto na mapie, do którego dostęp przez większość czasu ograniczono fabularnie. Prawdopodobnie właśnie ta blokada oraz rosnąca z każdą godziną chęć zobaczenia tej opustoszałej metropolii na własne oczy spowodowały, że kiedy wreszcie skonfrontowałem wyobrażenia z rzeczywistością, zamiast zachwytu odczułem niedosyt.

Stalker 2: Heart of Chornobyl

Techniczna apokalipsa

Stalker 2 trafił do redakcji zaledwie kilka dni przed premierą, z dodatkowym embargiem na parę godzin przed wydaniem gry. To nigdy nie wróży dobrze. I rzeczywiście wersja, z którą przyszło mi zacząć swoją przygodę, momentami była niemal niegrywalna. Trzeba twórcom oddać, że każdy kolejny dzień przynosił gigantyczną łatkę, znacząco poprawiającą wiele elementów (dwukrotnie, aby uruchomić grę, musiałem pobrać 130 GB danych!). Jednak wydaniu premierowemu wciąż bardzo daleko do ideału. Gdyby licznik Geigera, zamiast na promieniowanie, reagował na bugi, wydawałby dźwięk alarmu właściwie bez przerwy.

Pal licho drobne, chociaż irytujące problemy. Do regularnie znikającego HUD-u, który przywrócić można wciśnięciem klawisza Esc, da się przyzwyczaić. Podobnie jak do kompletnie skopanych rozmów przez radio, w losowych momentach całkowicie zmieniających swoje brzmienie – z pełnego szumów i niedoskonałości na krystalicznie czyste i dużo głośniejsze, tak jakby rozmówca stał tuż obok nas. Tu migają tekstury, tam modele wrogów nakładają się na siebie, jeszcze gdzie indziej postać zatapia się w podłogę. Gorzej, że to ledwie wierzchołek góry lodowej.

Stalker 2: Heart of Chornobyl

Twórcy chwalą się zaimplementowaniem do gry A-Life, systemu sztucznej inteligencji, który ma kierować poczynaniami wszystkich żywych istot zamieszkujących Zonę. Na chwilę obecną jednak niewiele w nim inteligencji, za to dużo sztuczności. Z jednej strony przeciwnicy niekiedy są bezdennie głupi i nie reagują w żaden sposób na śmierć kolegi, z którym dopiero co rozmawiali. Z drugiej – potrafią dojrzeć gracza i słać w jego kierunku celne pociski z tak daleka, że nie da się nawet dostrzec zlepka pikseli odpowiadającego za ostrzał.

Wśród opinii o Stalkerze 2 nietrudno znaleźć narzekania osób, którym błędy nie pozwoliły na kontynuowanie wątku fabularnego. Mogę uważać się za szczęściarza, bo w moim przypadku ofiarą niedoróbek padły jedynie dwa zadania poboczne. Przy jednym z nich nie pojawił się poszukiwany artefakt, a w drugim nie byłem w stanie odbyć rozmowy kończącej quest.

Stalker 2: Heart of Chornobyl

Osobny akapit należy się optymalizacji. Tytuł ogrywałem na komputerze z RTX-em 4060 na pokładzie. Z włączonym DLSS spokojnie wystarczało to do płynnego grania na ustawieniach wysokich/ultra. Chyba że akurat nie wystarczało. Mimo łatek wciąż zdarzały się lokacje, w których komputer potrafił zwolnić do kilku klatek na sekundę, i to nawet po ustawieniu wszystkich suwaków w pozycji „minimum”.   

Stalker 2: Serce Cyberpunka

Z każdą kolejną nocką zarwaną nad nowym Stalkerem coraz bardziej żałowałem, że zgłosiłem chęć jego zrecenzowania. Bynajmniej jednak nie z powodu męczących go bolączek. Mimo ich występowania bawiłem się świetnie, a żal dotyczył faktu, że nie dane mi było delektować się światem wykreowanym przez Ukraińców w spokojniejszym tempie. Z drugim Stalkerem spędziłem 60 godzin, a to naprawdę niewiele. Według zapowiedzi twórców tytuł może dostarczyć ponad 100 godzin zabawy. Biorąc pod uwagę nieskończenie wiele znaczników, jakie wciąż pozostały mi do odkrycia, sądzę, że to nawet pewne niedoszacowanie. 

Stalker 2: Heart of Chornobyl

Żałuję również, że musiałem poznać dzieło w takiej, a nie innej formie. Obecnie przypomina ono w dużej mierze premierową wersję Cyberpunka 2077. To niesamowita produkcja z ogromnym, bardzo klimatycznym światem i wciągającą fabułą, ale developerom ewidentnie zabrakło czasu na doszlifowanie wszystkich jej zalet. Dla wielu z was to może być gra roku. Tyle że raczej 2025, po wielu miesiącach poprawek.

W Stalkera 2: Serce Czarnobyla graliśmy na PC.

[Block conversion error: rating]

28 odpowiedzi do “Stalker 2: Heart of Chornobyl – recenzja. 60 godzin mieszanych uczuć”

  1. Stalker 2 to gra z potencjałem na 8/10, ale w obecnym stanie to naciągane 6/10. Wygląda pięknie, klimat jest niesamowity ale im dłużej grałem tym bardziej doskwierały mi jej wielgaśne braki.

    A-life nie ma obecnie w grze (potwierdzili to twórcy), zamiast tego przeciwnicy są losowo spawnowani dookoła gracza w promieniu max 100 metrów – poza tą bańką wokół gracza, świat jest pusty i martwy. Do tego niezbalansowana ekonomia i przeciwnicy widzący w ciemności podczas gdy gracz ma do dyspozycji starą, ruską latarkę która nie świeci dalej niż 3 metry. Takich wkurzających rzeczy jest więcej. Ja grę odłożyłem i nie wrócę przed implementacją a-life’a – jeśli to będzie w ogóle miało miejsce.

    • Pograłem dwie godziny i mam dosyć. Abstrahując już od fatalnie zoptymalizowanej gry, która krztusi się w losowych momentach, powstrzymały mi albo bugi, albo kiepski i wręcz leniwy design. Kiedy po raz 20 zabija mnie niewidzialny potwór (szukałem go wielokrotnie w tym samym miejscu, żeby go w końcu zobaczyć), to mówię dość. I nie, nie chodzi o potwora, który częściowo znika, bo dalej widać jego sylwetkę. Pojawił mi się potwór, którego nie bylem w stanie w ogóle zobaczyć, nawet jako rozmazanej plamy. Dwa razy udało mi się najechać na niego myszką i zobaczyć czerwoną kropkę pośrodku celownika, ale to tyle. Jeśli to bug, to źle. Jeśli taki był pomysł twórców na podtrzymanie klimatu niepokoju i strachu, to ja tego nie kupuję. Co do grafiki, gra raz wygląda fenomenalnie, a raz jak strzelanka z PS3. I w sumie nie wiadomo, dlaczego akurat tak: czy tekstury się nie doczytały, czy po prostu tutaj jest brzydko i koniec. Ode mnie 4/10, może wrócę po jakimś setnym patchu, ale raczej nie sądzę.

    • Sam sobie jesteś winien, popełniając dwa taktyczne błędy: raz kupując grę na premierę, a dwa szczególnie kupując STALKERA na premierę.
      Ale cóż, gratulacje z okazji wzięcia udziału w płatnych beta testach?
      ¯\_(ツ)_/¯

    • Zbayn zapewne po raz pierwszy w życiu spotkałeś pijawkę. To są Mutanci jeszcze ze starych stalkerów i to nie jest żaden bóg ten mutant właśnie taki jest pojawia się atakuje i znów znika i widać tylko jego kontury. Jedynym błędem twórców to jest to że jest zbyt odporny na pociski jak i cała reszta mutantów powyżej dzikiej zwierzyny i twórcy też zapowiedzieli że troszkę te mutanty znerfią.

    • Servus, nie kupiłem, tylko skorzystałem z uprzejmości GamePassa.

      Fanboy – trafiłem na pijawkę pierwszy raz w prologu o faktycznie, było widać jej kontury, a co jakiś czas się materializowała. W sytuacji, o której mówię, nie było ani jednego, ani drugiego i naprawdę liczę na to, że to był bug 🙂

    • Zbaun Pijawka jest jeszcze spoko ale jak spotkasz kontrolera lub chimerę ci to są dopiero przejebani za przeproszeniem…. normalnie takie mini bosy powoli.

    • Chyba już nie spotkam… Albo za kilka patchy 🙂

  2. Kupiłem premierowo edycję limitowaną i czekam na bugfixy,bo te spawny są żałosne a błędy w głownej lini questów to jakiś żart.

  3. Ale i tak daliście 8 ^^

    • Baldurs 3 też na premierę był jednym wielkim festiwalem bugów, a dostał jeszcze więcej.
      W dzisiejszych czasach przegniłych i przeżartych woke psychopatami, który robią nam z gamingu i kinematografii jakieś przekazy propagandowe o których analizy logika wrzeszczy z bólu, takie gry bez tego wszystkiego, czyli normalne, będące grami, a nie tubem chorych psychicznie ludzi jest na wagę złota.
      Normalność jest znów wartością pożądaną i wyczekiwaną.

    • To tylko pusta, subiektywna cyferka, popatrz na plusy i minusy, poczytaj tekst, tym się sugeruj.

    • @Janko32 +1

  4. Perła wymagająca oszlifowania.
    Dla mnie GOTY i powiem wprost, dzisiaj to Europa i Japonia umie robić dobre prawdziwe (jak dawniej) gry, które nie wciskają ci głupot i nie robią z ciebie głupka, a gre z dla dorosłych na dla dzieci.

    Jestem szczęśliwy, że ta gra wyszła, pomimo setek bugów. Przywróciła mi wiarę w gry wideo.
    Sama gra jest czysta od woke i innych tego typu psucia gier. Bezlitosna, ale sejw kiedy chcesz, a nie jak w durnych soulsach kiedy chce developer, złośliwy bo mało zrobił zawartości i nie chce byś przebiegł w godzinę jego gry.

    • Przecież w soulsach akurat gra jest zapisywana ciągle, dosłownie możesz wyjść w prawie dowolnym momencie… xD

    • Z tą Europą to bym tak nie szarżował panie Mistrzu. Ubisoft na ten przykład jest firmą z Francji
      A co do Soulsów… nie powiem byś zagrał/pograł dłużej, bo to ewidentnie nie twoja nisza.

  5. Moja prowizoryczna Recenzja jest taka.
    Przed premierą nie miałem wiele oczekiwań ponieważ myślałem że to będzie taki słowiański Fallout czyli RPG nastawione na masterowanie postaci levele zrobienie z postaci klauna aby mieć mocne statystyki i robienie każdej pierdoły pobocznej aby mieć odpowiedni level bo inaczej nie przejdziesz dalej fabuły itd tak jak np w far cry 5 ale miło się zaskoczyłem. Owszem jest zbieranie i questy poboczne ale na szczęście to od gracza zależy czy chce się cisnąć tylko fabułę czy zbierać każdy śmieć i robić każdego questa pobocznego. Ja początkowo robiłem każdego questa pobocznego i czasem fabułę ale jak doszedłem do pewnego momentu fabularnego to cisnąłem Fabułę i jej przejście zajęło mi 51 godzin. Najlepsze w tej grze właśnie jest fabuła zwłaszcza gdy się zna lore stalkera i fabułę poprzednich części a ja tą pracę domową odrobiłem i bawiłem się fenomenalnie. Chyba od czau metro exodus się tak dobrze nie bawiłem. Jak jóż mówiłem klimat i fabuła to najmocniejsze strony tej gry. Co do Grafiki to ja się od razu spodziewałem że ta gra nie będzie wyglądać jak na pierwszych trailerach ale mogło być lepiej. Gdy jest ładna pogoda to zona wygląda nawet ładnie zwłaszcza lasy trawa krajobrazy ale gdy już przychodzi burza i deszcz to już to tak ładnie nie wygląda a w nocy to już w ogóle o ile coś widać bo ta latarka która jest to jakaś kpina. Toż to stare kwadratowe latarki mocniej świeciły. Jak jesteśmy w jakichś bunkrach podziemiach itd to jakoś to tak pusto i marnie wygląda toż to w metro exodus podziemia tunele bunkry itd wyglądały bogaciej bardziej szczegółowo a domy i chatki to są praktycznie puste w środku. Wyjątkiem jest jest jedno miejsce które powiem tylko tyle że swoim wyglądałem nie pasuje mi do zony kompletnie. Natomiast feeling broni zwłaszcza tych bardziej nowoczesnych przypomina mi lekko ten z Escape from tarkow. No i na końcu to co najbardziej trapi tą grę czyli bugi… Mnie zdarzały się sporadycznie i były one typu przenikanie przez ściany Artefaty(te graficzne) na niebie czy w pomieszczeniach w kilku lokacjach migotające ściany Respawnujący się przeciwnicy przed nosem Ataki padaczki czy najgorszy samoistny wzrost promieniowania po mimo że miałem anty promienne Artefakty i licznik gigera nie wydawał dźwięków. Ale takich bugów uniemożliwiających granie nie miałem ani Crasha low memory. Moja ocena to 7,5 na 10. Ale miejmy na uwadze w jakich warunkach ta gra powstawała to nie ogromne CDPR które miało od groma kasy i komfortowe warunki a i tak odwaliło chałę.

  6. Czyli jedynka górą. Szczególnie w jedynym w swoim rodzaju języku polskim (lektor).

  7. Ja o dziwo na większe bugi po 8h na razie się nie natknąłem – ot raz mnie przecisnęło przez ścianę, raz enpec lewitował nad łóżkiem. Brak A Life smuci, a problemy związane z gąbczastymi mutantami, wysokimi kosztami naprawy sprzętu bądź zbyt szybkim zużywaniem się sprzętu na szczęście można poprawić modami (ja osobiście tylko ucialem o połowę tempo niszczenia się przedmiotów, reszta spokojnie do przeżycia)

    Wydajnościowo pomimo obaw jakoś daje radę – na średniowysokich w 1080p z framegenem i DLSS na Quality wyciągam 90fps w terenie i 45 w miescie (2070super, r5 3600, 32gb ddr4). Momentami w tym drugim lubi złapać input laga (framegen nie wyrabia), ale nie jest to cos, co strasznie zawadzaloby w zabawie.

    Klimat jest super, na razie samo łażenie po Zonie sprawia mi sporo frajdy. Mimo wszystko widać, że jest to produkcja „wierna” starym Stalkerom (głownie tym surowym, nie z modami) – jeżeli ktoś miał ochotę na podobne doświadczenie to powinno się spodobać. na razie dla mnie slabe 7/10, jak połatają to będzie 9

  8. Niesamowite… Półprodukt dostaje 8/10 a arcydzieło jak Dragon Age 6? Naprawdę musicie aż tak prowokować dla klików i zysku?

    • Póki co, to post ten pozostaje kwintesencją clickbaita – nie tylko jest bzdurny, ale i kontrowersyjny.

  9. Dobrym pomysłem byłoby usunięcie ocen z recenzji. Nic tak naprawdę nie wnoszą, bo i tak najważniejsza jest sama treść, ocena to tylko cyferka. A później przychodzą marudy i pewnie nawet nie czytając piszą komentarze w stylu „hurr durr jakim cudem taka gra dostała 8” .

    • W sumie 8 można tłumaczyć na grę bardzo dobrą. A tymczasem jest ona tak wadliwa że potrzeba modów by móc ją przejść no to chyba coś jest nie tak. Zabugowany ,,Cyberpunk 2077,, w wersjach konsolowych został zlinczowany ocenami 4/10…

    • No nie tutaj bo pamiętam że też dostał wysoką ocenę w okolicach 7 albo 8

    • Wersja PC dostała od Cd Action 9. Chodzi mi o oceny recenzentów wersji konsolowych starszych gen.

    • W pełni się zgadzam. Ta cyferka nie ma znaczenia, bo z treści można jasno wysnuć wniosek czy to gra dla Ciebie czy nie. Jest tylko usprawiedliwieniem by zrobić TL;DR i zacząć narzekać, że cyferka za wysoka/za niska – jak robi to zdecydowanie zbyt wielu ludzi (może nie na CDA, ale ogółem).

  10. Jeszcze nie ograłem jedynki więc tym bardziej poczekam.

  11. W zasadzie dostaliśmy takiego Stalkera jakim można się było spodziewać, że będzie stalker (Serce Czarnobyla też nie było wolne od błędów).
    Ogromny szacun dla twórców przede wszystkim za to, że pomimo wszelkich przeciwności (z tą kremlowską na czele) dowieźli ten tytuł.
    A bugi? Cyberpunk w dniu premiery też miewał „problemy” (tym większe im niższa była moc obliczeniowa sprzętu, katastrofalne jeśli nie był to PC) jednak został porządnie załatany i uzupełniony świetnym dodatkiem.
    Zgadzam się z tym że Stalker 2 to gra roku – tyle że 2025, po kilku miesiącach poprawek.
    Serce maszyny jest solidne, trzeba tylko naoliwić pozostałe mechanizmy.

  12. Pograłem około 1h… fajnie, że najnowsze sterowniki nvidia wyeliminowały krótkie zacięcia co 15 sek. gry. Skupiając się jedynie na samej grze, a nie warunkach w jakich powstawała – jak dla mnie – słabiutko. Feeling broni żaden. Zdaje się, że bronie strzelają jak pistolety na wodę… spotkanie pierwszego potwora – bez żadnych emocji. Pierwsze starcie z bandytami – mając do dyspozycji wspomnianą już wcześniej latarkę… próba dostrzeżenia przeciwnika w ciemności podczas gdy on bez niczego sieje ze 100% celnością, a ty chowasz się za murkiem i zużywasz 6 strzykawek leczących… i coś tam strzelasz z AK – pif paf… w sumie lepiej było poczekać za murkiem aż będzie cokolwiek widać i wtedy ich wykończyć… nie no – litości. Czy mamy 2015r ?

Dodaj komentarz