Huawei Watch Fit 3 – test. Stylowo i funkcjonalnie, czyli o tym, jak Chińczycy zapatrzyli się w Apple’a
Firma Huawei nie ustaje w podboju naszych nadgarstków. I muszę przyznać, że wychodzi jej to całkiem nieźle.
Rzućcie okiem na zegarek Huawei Watch Fit 3. Przypomina wam coś? Jeśli odruchowo powiedzieliście „Apple”, to uwierzcie – nie jesteście sami. Trudno jednak uznać to za wadę.
Rewelacyjny ekran i przyjemna obsługa
Tym, co przyciąga wzrok, jest bez wątpienia ekran – większy nawet i wyraźniejszy niż ten, który zastosowano w zeszłorocznym, kosztującym krocie i hi-endowym Huaweiu Watch Ultimate. To AMOLED o przekątnej 1,82″, rozdzielczości 480 × 408 i zagęszczeniu pikseli na poziomie 347 ppi. Jako że słońce już daje się we znaki, wypada również wspomnieć o jasności szczytowej na poziomie 1500 nitów i fakcie, że z urządzenia bez problemu można korzystać na zewnątrz.
Huawei Watch Fit 3 pracuje pod kontrolą HarmonyOS-a 4.2.0 i choć wyświetlacz niewiele sobie robi z prób zastosowania gestów (zoomowanie ikonek odbywa się wyłącznie za pośrednictwem koronki, a szkoda), to całość i tak sprawia bardzo pozytywne wrażenie. Jest płynnie, bez przycinania czy niepotrzebnego przekombinowania. Ekran służy do nawigacji między kolejnymi panelami i wybierania poszczególnych opcji, przycisk górny, zintegrowany z koronką – do wywoływania programów, przerzucania się pomiędzy działającymi aplikacjami, przybliżania widoku lub cofania się, dolny zaś – do wywoływania okna pomiarów aktywności lub asystenta AI Voice. Ten ostatni niestety, podobnie zresztą jak funkcja zdalnego uruchamiania aparatu w telefonie, jest dostępny wyłącznie z urządzeniami pracującymi pod kontrolą systemu EMUI 10.1 i wyżej.
Rzeczone podstawy obsługi przyswoicie w zasadzie z marszu – by jednak wykorzystać w pełni możliwości Watch Fit 3, wcześniej trzeba zainstalować aplikację Huawei Zdrowie na telefonie i przyznać jej szereg uprawnień, co dla niektórych może być problematyczne. Choćby z tego względu, że rzeczonej apki próżno szukać w sklepie Google’a. Odpowiednich zgód wymagają również programy w samym zegarku, warto więc na początku przysiąść i uruchomić wszystkie interesujące nas funkcje, co jest bardzo istotne szczególnie w przypadku odbywających się cały czas pomiarów, np. tętna. Nim jednak przejdę do omówienia tego, co sprzęt potrafi, jeszcze słowo o samej budowie.
Naprawdę spory ekran ma bardziej kwadratowy kształt w porównaniu z poprzednią edycją urządzenia. Okalają go aluminiowe ramki, niemniej całość jest wyraźnie spłaszczona (niespełna 9 mm grubości) i niezwykle estetyczna. Jeśli chodzi o jakość zegarka, nie da się mu niczego zarzucić: patrzenie na nią przez pryzmat ceny wydaje się bezsensowne, bo Watch Fit 3 mógłby spokojnie kosztować więcej, a precyzją wykonania i trafnym doborem materiałów w mojej opinii broniłby się tak czy inaczej.
Funkcje
Tradycyjnie już dla zegarków Huawei – możliwości pomiarowych jest zatrzęsienie. To mniej więcej setka dyscyplin, dodatkowo uzupełnionych planami treningowymi, kursami fitness czy biegowymi. Urządzenie przy tym robi użytek z GPS-u i choć początkowe wyszukiwanie pozycji niekiedy znacznie się przeciąga, to potem sprzęt już bez problemu rejestruje przebytą przez nas trasę.
Bogato wygląda również sekcja pomiarów aktywności na co dzień. To cały czas rozwijane przez producenta m.in. moduły kontroli pozycji ciała (np. przy biurku) oraz jakości snu, pomiary kroków, tętna, stresu i natlenienia krwi czy dziennik kalorii – korzystanie ze wszystkich tych funkcji przy odrobinie samozaparcia pozwoli nam żyć zdrowiej.
A co z funkcjami smart? Tutaj możemy np. po sparowaniu z telefonem odbierać połączenia – co jest o tyle dobrym pomysłem, że jakość wbudowanego głośnika nie budzi zastrzeżeń. Mamy dostęp do powiadomień – co prawda z ograniczonymi, przewidzianymi z góry odpowiedziami na nie, ale to tak czy inaczej niezła opcja. Nie zabrakło paneli informacyjnych poświęconych pogodzie, kalendarzowi i szeroko pojmowanemu dobrostanowi czy nawet możliwości sterowania muzyką, choć ja osobiście nigdy tego nie używałem.
Patrząc już całościowo, okazuje się, że to naprawdę wszechstronny sprzęt, który z nawiązką wystarcza niedzielnie aktywnemu mieszczuchowi. Gdybym miał wskazać dwa największe braki, bez wątpienia byłaby to nieobecność NFC oraz fakt, że producent zapomniał o wysokościomierzu, przez co zegarek raczej umiarkowanie nadaje się do monitorowania wypraw w góry. Reszta jest, działa dobrze i w porównaniu z innymi urządzeniami – na tyle, na ile mogłem się przekonać – wyniki prezentuje poprawnie, z niewielkim marginesem błędu.
Żywotność zegarka
Huawei Watch Fit 3 działa, korzystając z akumulatora o pojemności 400 mAh. Maluch ten według producenta i w „oszczędnym” scenariuszu wystarcza na maksimum 10 dni pracy. Przy średnio intensywnym użytkowaniu to tydzień, w przypadku, gdy ekran ma być aktywny cały czas, to zaś góra 4 dni. Oczywiście szacunki te opierają się na sztywnych założeniach i w praktyce wyjdzie różnie – u mnie jednak zegarek spokojnie wytrzymywał 7-8 dni, co należy uznać za przyzwoity wynik.
Sprzęt ładujemy za pomocą kabla z magnetycznym zaczepem i dwoma bolcami. Trudno mówić o uniwersalnym charakterze takiego rozwiązania, ale raz, że to branżowy standard, dwa – dzięki temu podejściu bryła zegarka jest „nieprzemakalna”. Tyle że z kontaktem z cieczą nie przesadzałbym tak czy inaczej – producent deklaruje odporność określaną na 5 ATM, co w praktyce oznacza, że Watch Fit 3 wytrzyma zachlapania i płytkie kąpiele, nie nadaje się zaś do długotrwałego zanurzania, nurkowania czy skoków do wody. Lepiej go też zdjąć, gdy bierzemy gorący prysznic lub narażamy się na działanie silnych strumieni wody. Trochę szkoda – ale dobre i to.
Warto za to pochwalić szybkie ładowanie. 10 minut „na kablu” przekłada się na cały dzień działania. W praktyce więc przywrócenie Watch Fit 3 do życia zajmuje dosłownie chwilę, nawet jak zapominamy o regularnym „tankowaniu”.
Czy warto?
Każdy ma swoje potrzeby i powinien sam odpowiedzieć sobie na to pytanie – ale moim zdaniem warto. Za siedem stówek dostajemy naprawdę fajne urządzenie, do tego wręcz kompleksowo „ogarniające” codzienną (i nie tylko) aktywność. To asystent w sam raz dla amatora, który lubi się czasem poruszać. Ładny, niezwykle lekki, nawet ciasno zapięty pasek nie powodował u mnie otarć – co nie zawsze jest oczywiste. Żaden to rzecz jasna zegarek z wyższej półki, a tym bardziej już sportowy z mnóstwem wyspecjalizowanych opcji i statystyk, niemniej podejrzewam, że przeciętny użytkownik i tak nie odczuje ich braku.
Cena: 699 zł
Dostarczył: Huawei
HUAWEI WATCH FIT 3 – PARAMETRY
System operacyjny: HarmonyOS 4.2.0, zgodność: Android, iOS • Materiały: stop aluminium, tworzywo • Ekran: dotykowy, 1,82″, AMOLED, 480 × 408, 347 ppi • Łączność: Bluetooth 5.2 BLE • Sterowanie: ekran dotykowy, dwa przyciski (w tym jeden z koronką) • Czujniki: GPS, 9-osiowy czujnik IMU (czujnik akcelerometru, czujnik żyroskopu, magnetometr), optyczny czujnik tętna, czujnik światła otoczenia • Wodoszczelność: 5 ATM • Inne: ładowanie poprzez magnetyczną podstawkę ładującą, akumulator 400 mAh – maks. do 10 dni, typowo do 7 dni żywotności, głośnik, mikrofon; w opakowaniu zegarek z paskiem z tworzywa, przystawka ładująca • Wymiary: 43,2 × 36,3 × 8,9 mm (zegarek), 130-210 × 9,9 mm (długość i szerokość opaski) • Waga: 26 g (bez paska)
Ocena
Ocena
Zegarek dla mieszczucha z zacięciem sportowym. Ma wszystko, czego taki użytkownik oczekiwałby od sprzętu tego rodzaju – no, z wyjątkiem NFC. Niektórym w dalszych wędrówkach może również zabraknąć wysokościomierza, cała reszta jednak spisuje się bardzo dobrze. Bez wątpienia godny uwagi.
Plusy
- fajny wygląd
- bardzo lekki i wygodny
- duży, wyraźny ekran
- nieźle wyceniony
- sporo przydatnych funkcji i pomiarów związanych ze zdrowiem i aktywnością
- GPS
- głośnik i możliwość prowadzenia rozmów
- przyzwoity czas pracy bez ładowania
Minusy
- brak NFC
- odpowiedzi na wiadomości tradycyjnie w ograniczonej formie
- na upartego: brak e-SIM i wysokościomierza
- wodoszczelność na poziomie jedynie 5 ATM
- upierdliwa wstępna konfiguracja i brak apki Huawei Zdrowie w sklepie Google’a
Czytaj dalej
Gdyby mnie ktoś zapytał, ile pracuję w CD-Action, to szczerze mówiąc, nie potrafiłbym odpowiedzieć. Zacząłem na początku studiów i... tak już zostało. Teraz prowadzę działy sprzętowe właśnie w CD-Action oraz w PC Formacie. Poza tym dużo gram: w pracy i dla przyjemności – co cały czas na szczęście sprowadza się do tego samego. Głównie strzelam i cisnę w gry akcji – sieciowo i w singlu. Nie pogardzę też bijatyką, szczególnie jeśli w nazwie ma literki MK, a także rolplejem – czy to tradycyjnym, czy takim bardziej nastawionym na akcję.