rek
20.12.2024
5 Komentarze

„Ukryty poziom” nie do końca czuje, czym są gry wideo, które adaptuje [OPINIA]

„Ukryty poziom” nie do końca czuje, czym są gry wideo, które adaptuje [OPINIA]
"Paweł Kicman"
Tim Miller, twórca ciepło przyjętej antologii „Miłość, śmierć i roboty”, postanowił zmierzyć się z adaptacjami kilkunastu znanych (choć nie zawsze uwielbianych) gier wideo. Na papierze to przepis na sukces. Niestety rzeczywistość jest zgoła inna.

Antologia „Ukryty poziom”, mimo kilku udanych epizodów, przypomina bardziej widowiskowy zestaw reklam niż serial pokazujący, jak dobrze przenieść gry na ekran. Składająca się z 15 odcinków produkcja powstała we współpracy z wieloma studiami słynącymi z tworzenia cinematiców, m.in. Unit Image, Blur Studio, Illusorium Studios i polskim Platige Image. Na tapet trafiły tytuły od klasyki takiej jak Mega Man czy Pac-Man, przez nowsze dzieła pokroju The Outer Worlds i Concorda (R.I.P.), po duże marki, jak Dungeons & Dragons czy Warhammer 40,000.

Kwestia doboru poszczególnych produkcji odgrywa tu rolę raczej drugoplanową, bo jak udowodniło „Arcane”, nawet na bazie moby, w której przecież fabuła znajduje się gdzieś w tle, da się stworzyć świetną historię z interesującymi postaciami. I w przypadku „Ukrytego poziomu” też to widać, ponieważ jedne z najlepszych odcinków to te – co mogłoby się wydawać paradoksalne – osadzone w światach MMO (New World) i sieciowej strzelanki (Crossfire). Mizernie za to wypadają epizody poświęcone Armored Core’owi, D&D czy Exodusowi: Odyssey – po których spodziewalibyśmy się jakiejś fabularnej głębi. W końcu uniwersa wspomnianych produkcji oferują naprawdę wiele pod tym względem (chociaż w przypadku Exodusa możemy jedynie zgadywać, bo jeszcze nie miał swojej premiery).

Prime Video

Dobra, zła i brzydka adaptacja

Biorąc więc na warsztat grę wideo, należy rozpoznać jej esencję: świat, postacie, gameplay, fabułę. I to właśnie ta esencja powinna stać się fundamentem adaptacji. Każda pozycja oferuje coś unikalnego, co przyciąga graczy – i zrozumienie tego kluczowego elementu pozwala na stworzenie „przekładu” wiernego duchowi oryginału, ale jednocześnie świeżego i angażującego w innym medium. Kinowa seria o Sonicu skupia się na dynamicznej akcji i humorze – dwóch aspektach definiujących produkcje o niebieskim jeżu – i zarazem dodaje nowe wątki fabularne, które pozwalają na większą emocjonalną głębię. Z kolei taki „Fallout” korzysta z rozbudowanego świata i filozofii gier – humoru, retrofuturyzmu, dystopijnych społeczności – opowiadając zupełnie oryginalną historię.

Ale to przecież długie formy. Krótki metraż rządzi się nieco innymi prawami. Postacie mają być bardzo charakterystyczne, akcja dynamiczna, pointa satysfakcjonująca albo w jakiś sposób wzbudzająca emocje. W kontekście gier wideo jest to trochę trudne do przełożenia, te oferują bowiem najczęściej coś stanowiącego ekwiwalent długiego metrażu – stąd lepiej sprawdzają się jako seriale czy serie filmowe, a poza tym jako produkty interaktywne mogą położyć nacisk na rozgrywkę z niemal zupełnym pominięciem narracji albo z tylko jej szczątkowymi elementami (np. Pac-Man, Unreal Tournament, Spelunky). Miller i spółka bardzo starali się więc znaleźć rzeczoną „esencję” i jakoś przenieść ją na formułę krótkich epizodów, ale mam wrażenie, że często kombinowali aż za mocno.

Prime Video

Po swojemu

Stąd Pac-Man dostał historię o humanoidalnej istocie muszącej walczyć i jeść, żeby wydostać się z niegościnnego świata. Bohaterowi towarzyszy – a jakże – złota kulka, której wyjątkowo mocno zależy na wypełnieniu tej misji. Mroczna i brutalna fabuła ma niewiele wspólnego z pierwowzorem i choć tkwił w tym potencjał na solidną trawestację, wyszło z tego coś, co próbuje być głębsze, niż jest, ze zwrotem akcji tak wyświechtanym, że aż nużącym.

Zupełnie inaczej podeszli do tematu twórcy odcinka na bazie roguelike’a Spelunky. W tym wypadku dostajemy niemal wierną kopię tego, co znamy z gry – młodą podróżniczkę, która ginie, odradza się, wyrusza, ginie, odradza się… a pointą jest: „Nie poddawaj się!”. I tyle. Prostsze niż budowa cepa i wcale nie bardziej emocjonujące. Obydwa epizody szukają sedna nie tam, gdzie trzeba – Pac-Man w luźnej metaforze, a Spelunky w dosłowności. Fatalnie wypada też odcinek „Mega Man: Start”, który odbieram jako proste, a nawet prostackie wprowadzenie do fabuły serii – bez emocji, ciekawego finału czy większego sensu. Taki wstęp do czegoś większego, co nigdy nie nadchodzi.

Prime Video

Za to doskonałym przykładem na to, jak pozostać wiernym duchowi oryginału, jest choćby odcinek poświęcony Space Marines, znanym z gry pod tym samym tytułem. Mamy tak cieszącą oczy, emocjonującą akcję i prosty punkt wyjściowy. Za to epizod „A król na tron powróci” osadzony w uniwersum New World idealnie pokazuje, że nie zawsze trzeba czuć się ograniczonym przez growe ramy, ale jednocześnie można oddać pierwowzorowi sprawiedliwość, bawiąc się konstrukcją elektronicznego tytułu (no i jest naprawdę zabawny!).

Gdzieś pomiędzy tymi dwoma odcinkami plasuje się „Crossfire: Dobre starcie”. Świetna akcja i niezła pointa („Nie jesteśmy tymi złymi”) – bez kombinowania, wyciągając prostotę z growego oryginału, i to w dodatku zwykłego online shootera.

Mogło być lepiej

Sporą niespodzianką okazała się „Opowieść o nieustępliwym” ze świata Concorda. Gdyby gra miała przynajmniej 10% charakteru tego odcinka, to może wciąż by jeszcze żyła. To naprawdę niezła przygoda awanturnicza! Moim ulubionym epizodem, chyba najlepiej obrazującym „udaną adaptację”, jest natomiast „Dla dobra firmy” na bazie The Outer Worlds. To wzór tego, jak powinny wyglądać krótkie metraże. Świetna podbudowa pod naprawdę głośno wybrzmiewający finał, bardzo charakterystyczne, ale zupełnie nie płytkie postacie, czarny humor znany z gier i parę easter eggów oraz odwołań do pierwowzoru dla spostrzegawczych. Czego chcieć więcej?

Cóż, ja bym chciał, żeby cała antologia wyglądała w ten sposób. I jak to bywa w tego typu projektach, niektóre odcinki siłą rzeczy będą gorsze od innych, ale zamiast wymyślać koło (czy raczej grę) na nowo, Miller i studia pracujące nad animacjami powinni raczej pomyśleć nad tym, co chcą przekazać. I nawet jeśli planują ograniczyć się do prostej, niezobowiązującej rozrywki – niech przynajmniej wykorzystają to, co brane na tapet gry oferują, czyli pomysły, postacie czy klimat. I może trochę mocniej warto pogłówkować nad zróżnicowaniem animacji, bo poza stylizowanym „Sifu: Dorobku życia” wszystko wygląda jak robione na jedno kopyto. Zachwycająco, ale powtarzalnie. W przeciwnym razie dostaniemy więcej miernych produktów, które bardziej przypominają reklamy niż dobre adaptacje.

5 odpowiedzi do “„Ukryty poziom” nie do końca czuje, czym są gry wideo, które adaptuje [OPINIA]”

  1. Zgadzam się z pierwszym zdaniem, to widać po długości odcinków (gdzie napisy końcowe to z grubsza ćwierć) i doborze gier. Niektóre jeszcze nie wyszły, jedna miała niedawno premierę, ale jej się umarło, jakiś mobile garbage.

    Armored Core jest niezły, nie wiem o jaką fabularną głębię chodzi autorowi, jak to gra od fromsoftware o nadupianiu mechami. New World ma spoko pomysł, ale jest na poziomie amerykańskiej widowni.

    Mi najlepiej siadł Warhammer 40k, chociaż styczność z uniwersum mam szczątkową.

  2. Jak już wcześniej pisałem Obejrzałem na razie pierwszą partię i najlepszym odcinkiem dla mnie był ten z Warhamera aż mi się zachciało zagrać w space marine 2 potem z Dungeons & Dragons Oraz Crosfire no i jeszcze bardzo dobry był z Armored core Reszta była po prostu dobra. Na pewno nie było ani jednego odcinka który by mi się jakoś w ogóle nie spodobał. Każdy jest świetnie wizualnie wykonany ma swój klimat i ciekawą choć krótką Historię ale spodziewałem się że to nie będzie miało po 40 minut po Miłości śmierci i robotach. Muszę nadrobić jeszcze drugą partię.

  3. Nie wszystko musi nieść sobą jakiś przekaz. Dungeon & Dragons to mój #2 z wszystkich 15 odcinków (#1 to WH40K). Porwał mnie klimat świata D&D, rasy, klasy, piękna animacja, znane czary, monstra – gnomica skradła show. Jedyna wada, że był tak boleśnie krótki. Ze wszystkich to właśnie WH40K i D&D chciałbym zobaczyć jako pełnoprawne serie na Amazonie.

    The New World, mimo że zabawny, to tak naprawdę był właśnie banalny, a do tego nie miał nic co pozwoliło by mi się nim cieszyć. Gra mnie nie interesuje, historia przedstawiona mnie nie interesuje, postacie mnie nie interesują. Ten odcinek wylądował gdzieś pod koniec mojego osobistego rankingu.

    Zgoda co do Crossfire. Świetny docinek. Miałem wrażenie, że oglądam akcje doskonale wyszkolonych najemników / oddziałów specjalnych. Ten odcinek pokazał, że nie trzeba znać materiału źródłowego by śledzić zmagania dwóch uzbrojonych po zęby drużyn. Przy czym akurat tu materiał źródłowy miał małe znaczenie, bo to równie dobrze mógł by być wycinek dobrego filmu akcji.

    Pac-Man świetnie wykręcił i przemielił materiał źródłowy dając nam coś zaskakującego. Znakomity odcinek nawet jeśli już od początku można było się domyślić kto jest tym 'złym’. Super sprawa

    Znowu zgoda co do Concorde. Fajne, awanturnicze sci-fi. Gra nawet jak by była dobra to by mnie nie zainteresowała bo to nie moja bajka, ale pooglądałbym takie CGI strażnicy galaktyki w świecie Concorde. Spory potencjał.

    Mi, mimo silnego przesłania i doskonałego wpasowania się w świat gry, The Outer Worlds nie podszedł. Niczym mnie nie porwał. Nawet nie wiem co więcej o nim napisać.

    Myślę, że Armored Core miał by potencjał gdyby rozwinięto ten wątek 'utraconej technologii’ i zrobiono z niego pełnoprawną serię. Taki Jack Ryan z wielkimi mechami 🙂

  4. Jak filmy o grach robia ludzie, ktorzy nie sa pasjonatami gier od kilkudziesięciu lat, to tak to sie konczy.
    Ja mam gdzies pilke nożna i pewnie jakby mi zlecili zrobienie pilkarskiej gry to zrobilbym bardziej Sensible Soccer niz Fife 🙂
    Fani ogladania r.ja Lewego by mnie zjedli.

  5. Cytat z Prime’a: „każdy z 15 odcinków jest hołdem złożonym grom i graczom”. No i nie zgodzę się ze słowem „każdy” 😛 Ale na pewno większość. Niektóre filmiki wydają się być mocno powiązane z grą, którą interpretują, a inne siłują się na swój własny przekaz.
    D&D – mi nie siadło to aż tak jak innym, sądząc po komentarzach, ale nadal przyjemna historyjka z lore dość rozbudowanym jak na te kilka minut. Rzeczywiście jest w tym potencjał na dobry serial.
    Sifu fajny, ale dziwi mnie, że dla jednej walki gościu poświęcił nagle właściwie całe swoje życie.
    New World – z jednej strony przyjemne zakończenie, a z drugiej Schwarzenegger jako bardzo kiepski aktor głosowy i humor bardzo niskich lotów w stylu „Hehe, dzieje mu się krzywda, ale śmieszne!!!!”
    Unreal Tournament i WH40k to dwa najlepsze epizody w całej serii jak dla mnie. Ale dobrze to się oglądało!
    PacMan – nie zgadzam się z negatywnymi opiniami, jak dla mnie świetna i mroczna opowieść.
    Crossfire – tu się zgadzam z autorem powyższego felietonu i przedmówcami niżej, naprawdę fajna historia dwóch rywalizujących drużyn. Chcemy więcej!!!
    Armored Core – podtytuł brzmi „Zarządzanie zasobami”, a twórcom zdecydowanie nie wyszło zarządzanie czasem… Skupili się na postaci granej przez Keanu, a pozostawili widza z milionem pytań, na które nawet nieszczególnie chce poznać odpowiedzi…
    The Outer Worlds – mi nie siedzi ten czarny humor, choćby z traktowaniem obiektów doświadczalnych. Ale poza tym historia nawet spoko, z dość mocnym, wbrew pozorom, finałem.
    Mega Man? Rzeczywiście wydaje się tylko skleconym naprędce prologiem całej historii.
    Exodus – ciekawy pomysł z relatywistycznością, ale szczerze mówiąc kompletnie nie obchodzili mnie bohaterowie, na których tak się skupiono…
    Spelunky motywem dotyczy właściwie gier jakichkolwiek opartych na metodzie prób i błędów. Ale w sumie spoko, bo w dużej mierze w tej rozrywce o to chodzi.
    Concord – gra może nie wypaliła (i dobrze :P), ale jaki tutaj widać potencjał na cały serial! Podzielam opinię z przedmówcami – naprawdę fajne kino awanturnicze. Przewidywalne niczym fabuła StarWars, ale nadal dobrze się ogląda.
    Honor of Kings – bardzo fajna historia, której finałem jednak usatysfakcjonowany nie jestem…
    Playtime…. mega długa, okropnie dłużąca się reklama produktów Sony… Oglądałem z zażenowaniem, w kolorową (i to dosłownie) bohaterkę miałem totalnie wywalone. Po prostu nie pamiętam, kiedy ostatnio oglądałem coś tak beznadziejnego. Liczyłem na wielki finał całej tej serii, a wielki pozostał niesmak…
    W każdym razie trzeba przyznać każdemu epizodowi jedno – wyglądają prześwietnie! Z taką wewnętrzną dumą podziwia się ten poziom detali i niesamowite widoki serwowane nam przez animatorów.
    I kilka z powyższych shortów z chęcią zobaczyłbym jako pełnoprawny film lub serial.

Dodaj komentarz