Reżyser tłumaczy porażkę filmu „Borderlands”. Jego zdaniem zawiniła pandemia

Reżyser tłumaczy porażkę filmu „Borderlands”. Jego zdaniem zawiniła pandemia
Avatar photo
Agnieszka "AgaMich" Michalska
Nie da się robić filmu przez Zooma.

Najwidoczniej niektórzy wciąż nie mogą poradzić sobie z porażką ekranizacji Borderlands. Film wszedł na ekrany kin w zeszłym roku i do dzisiaj wzbudza mieszane reakcje. Głównie pomiędzy „co ja właśnie obejrzałem?” a „to było nawet… ciekawe”. Krytycy i widzowie wciąż spierają się, czy to pastisz, sabotaż, czy po prostu bardzo drogi eksperyment. A co na to sam reżyser? 

https://youtu.be/lU_NKNZljoQ?si=RXzlqSeLKTWFmtr7

Pierwszym twórcą filmu był Eli Roth, który w pewnym momencie odszedł z projektu, aby nakręcić slasher „Noc Dziękczynienia”. Stery po nim przejął Tim Miller („Deadpool”). W podcaście The Town Roth próbował wyjaśnić, co dokładnie poszło nie tak. Zaczął od tego, że dopiero niedawno obejrzał gotową produkcję i… nie dostrzegł w niej swojej wizji:

Pamiętam, że zadałem sobie pytanie, czy jestem w takim momencie swojej kariery, że usiądę, aby obejrzeć swój własny film, który sam napisałem i wyreżyserowałem i szczerze naprawdę nie wiem, co się wydarzy?

Reżyser dodał, że wciąż przyjaźni się z wieloma osobami zaangażowanymi w projekt, ale jednocześnie zdaje sobie sprawę z tego, jaką katastrofą okazał się ten film. Gdyby ponownie miał współpracować z wytwórnią Lionsgate, to na zupełnie innych warunkach:

Myślę, że nikt z nas – dosłownie nikt – nie przewidział, jak bardzo skomplikowane wszystko stanie się przez COVID. Nie tylko jeśli chodzi o sam plan zdjęciowy, ale też o dokrętki czy dodatkowe ujęcia – a masz sześć osób, z których każda pracuje na innym planie i każdy z tych planów jest zamykany, bo w mieście właśnie wszystko pootwierali i nagle wybucha nowa fala zakażeń. To było jak… nie mogliśmy się wspólnie przygotowywać w jednym pomieszczeniu, nie mogłem pracować ze swoją ekipą od kaskaderki, nie dało się robić prewizualizacji – wszyscy byli porozrzucani po różnych miejscach. Nie da się przygotować filmu na taką skalę przez Zooma, a nam się wydawało, że damy radę. No i trochę nas to przerosło.

To może wyjaśniać niektóre niedorzeczne sceny akcji, ale wciąż ciężko tutaj wybronić scenariusz. Jak napisał nasz redaktor Jan Tracz w swojej recenzji: „Niby dzieje się w niej wszystko, czego oczekiwalibyśmy od tej ekranizacji, ale de facto zalewa się nas masą chałtury, która z Borderlandsami ma tylko jeden wspólny mianownik – nazwę”.

Choć kontynuacji w formie filmu zapewne się nie doczekamy, gracze mogą spać spokojnie – już we wrześniu zadebiutuje czwarta odsłona serii Borderlands. Możemy spodziewać się kontynuacji wątków z poprzednich części oraz jeszcze więcej szalonych akcji i nieoczekiwanych wydarzeń, za które fani pokochali te gry.

Jedna odpowiedź do “Reżyser tłumaczy porażkę filmu „Borderlands”. Jego zdaniem zawiniła pandemia”

  1. Meh, większym problemem był chociażby nie do końca udany dobór aktorów do odgrywanych ról, np. Rolanda. Paradoksalnie, taki Dwayne „The Rock” Johnson pasowałby znacznie lepiej, głównie przez spore podobieństwo do Żołnierza.

Dodaj komentarz