[Po mojemu] Wpłynąłem na suchego przestwór pustkowia
![[Po mojemu] Wpłynąłem na suchego przestwór pustkowia](https://cdaction.pl/wp-content/uploads/2021/11/19/baa99d97-406d-42b5-9ecb-fef1abda261e.jpeg)
Mam wielki szacunek do Interplay. Patrząc na tytuły, jakimi firma obracała w przeszłości, śmiało można ją uznać za jedną z fundamentalnych marek. Zresztą, choć nie było mi dane ukończyć Baldurów, popołudnie z Opowieściami z Wybrzeża Mieczy u kolegi po raz pierwszy zainteresowało mnie dziś moim ulubionym gatunkiem RPG. Z kolei w Baldur’s Gate: Dark Alliance – chyba niezdecydowany jakiś byłem, bo też nie doszedłem do finału – na PS2 zagrywałem się swego czasu bardzo obficie.
Jednak pomimo sentymentów, zyskanie praw do Fallout Online przez Bethesdę uważam za dobry rezultat sporu ze słynnym wydawcą. Im dłużej trwały przepychanki, tym bardziej można było odnieść wrażenie, że Interplay występuje z pozycji tonącego, który szuka brzytwy. Od kilku lat wydawca nie miał zbytnio pomysłu na siebie, sytuacja finansowa zmieniała się jak szalona, a przed sprzedażą praw do marki Fallout zadłużenie wynosiło dziesiątki milionów dolarów. Uznanie uznaniem, ale upadłym aniołom trudno jest zaufać.
A stawka jest zbyt duża, by sprawa znajdowała się na ostrzu noża. Świat Fallouta mogliśmy przemierzać wzdłuż i wszerz od początku jego istnienia, a gatunek MMO także pozwala na pływanie w każdym skażonym bajorze i wejście na dowolną kupę gruzu. Obecnie trudno znaleźć lepszych speców od otwartych przestrzeni, niż ludzie z Bethesdy. Nie można zatem powiedzieć, że postapokaliptyczna sieciówka znalazła się w złych rękach. Nieistotne, czy było to Tamriel, czy amerykańskie odludzia – te miejsca poznawało się całymi tygodniami i jeśli ktoś nie do końca pojmuje znaczenie słowa immersja, powinien wybrać się na wirtualną wycieczkę do którejś z wymienionych krain.
Ponadto warto zdać sobie sprawę, że konflikt dotyczy części marki, która jest jednym z największych skarbów naszego ulubionego kawałka popkultury. Choć motyw życia na zgliszczach po wybuchach bomb pojawił się chociażby w latach 80’ w filmach Testament i Threads, a więc ładnych parę lat przed pierwszym Falloutem, niewiele jest produkcji wywołujących tak silne i jasne skojarzenia wśród graczy. Choć nie każda odsłona serii prezentowała równy poziom, byłoby źle, gdyby jakakolwiek gra związana z tak charakterystycznym i uznanym cyklem poszła do piachu. Podejrzewam, że wielu z was nie może odżałować Van Burena mimo znakomitego New Vegas.
Fallout Online może być też próbą sił dla Bethesdy w kwestii multiplayera, z którym firma przebywa w skomplikowanym związku na odległość. Oczywiście, prace nad grą nie muszą spocząć na barkach zespołu odpowiedzialnego za Skyrim. Niezależnie od listy płac, wprowadzenie do portfolio firmy produkcji o tak dużej koncentracji na wielu graczach może być ciekawe. Wiem, były kiedyś różne wyścigi czy wydany przez Bethesdę Brink, ale… nie był to Fallout. Tak samo, jak Blizzard pozwolił mi w 2005 chodzić po Azeroth, równie mocno chciałbym, by na nuklearnych pustkowiach pokazać innym graczom – niczym biblijny Szatan – wszystkie królestwa świata oraz ich chwałę. Chyba się ze mną zgodzicie, że świat Fallouta ma wielki potencjał i aż się prosi, by wziąć kogoś za rękę i powiedzieć „chodź, coś ci pokażę”.
Bez możliwości gry z innymi nie będzie to możliwe. Możliwe, że – powracając na chwilę do wcześniejszego wątku – nie byłoby też doprowadzenie projektu do końca przez chwiejny Interplay. Tymczasem Bethesda po wydaniu kilku głośnych produkcji ma środki, zaplecze i wiatr w żaglach, by odpowiednio się tym wszystkim zająć. A jeśli stworzenie klasycznego MMO byłoby zbyt kosztowne i czasochłonne, z chęcią powitałbym kolejnego Fallouta, opartego na strefach instancjonowanych i przenikaniu rozgrywek singlowych – swego rodzaju hybryda Guild Wars i Dark Souls.
Obok rozbudzonych nadziei są jednak dwie rzeczy, które mnie martwią. I to na tyle, że nie jestem pewny, czy tego tekstu za jakiś czas nie podrę (albo nie podziurawię ekranu, jak kto woli). Primo – losy Fallout Online nie są wcale tak klarowne. Może się zawsze okazać, że zażegnanie sporu to ostatni rozdział w historii projektu, który nigdy nie ujrzy światła dziennego. Drugie primo – jeśli jednak Bethesda zdecydowałaby się na MMO pełną gębą, pod znakiem zapytania stanęłoby potraktowanie warstwy fabularnej. Blizzard pokazał, co znaczy zrobić cyrk z całkiem spójnego uniwersum i doprowadzić całość do takiego stanu, by nie było sensu tworzyć Warcrafta IV (jedna z gier, których nigdy nie chcę widzieć). Falloucie, Louisie Salvatore i Dogmeacie – nie idźcie tą drogą.
Jeśli nazwiecie mnie fanboyem Bethesdy – trochę zrozumiem, może w bardzo skrajnych warunkach cicho przytaknę. W całej sprawie jednak bardziej obchodzą mnie losy Fallout Online, niż ewentualne sukcesy ekipy z Maryland. Zresztą, dużo goręcej kibicuję innym firmom (może ktoś już wie jakich, ho ho). Niezależnie od moich sympatii, wszelkie wiadomości dotyczące postapokaliptycznej sieciówki będę obserwował ze zdwojoną uwagą. Obym nie musiał żałować wiary, jaką pokładam w ten tytuł.
Czytaj dalej
54 odpowiedzi do “[Po mojemu] Wpłynąłem na suchego przestwór pustkowia”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
(…)taki sam, lub chociaż podobny do 1 i 2 to ja jestem kotem-mutantem i zajadam się brodą św. Mikołaja. Dialogi. Pfff, w 3 są dialogi które są podobne jakością do 1 albo 2?(Psychodeliczne gadanie plemieńca słuchającego ?przodka? z czaszki wins) W 3 Bethesda przechlapała sobie pokazaniem wschodu. Do dzisiaj nie wiem czemu porzucili ten klimatyczny zachód na którym krzyżowały się tematy PostApo, Mafijne, futurystyczne i Westernowe czy nawet prześmiewcze. Ale i tak najlepszy, bo oryginalny, był Wasteland.
Dla mnie trójka i new vegas są po prostu lepsze od 1 i 2 i nic mojego zdania nie zmieni. 3 i 4 na pewno nie są aż tak monstrualnie zbugowane jak wcześniejsze części. Poboczne watki w starszych falloutach? Błagam, były one jeszcze bardziej beznadziejne niż główna fabuła. Easter Eggi jak dla mnie psują klimat i sa zbędne, ale co kto lubi. Nie, nie myle skilli z perkami. First Aid, Doctor, Science, Walka wręcz i brońmi białymi, throwning, Repair, Gambling – do śmieci. Dopiero FOnline, ich porządnie użyło.
Perki to bardzo dobry pomysł, ale trójka i Vegas też je mają, i wcale nie sa gorsze jakościowo (a niektóre sa nawet fajniejsze). Jeszcze do tych skilli się wypowiem – takiego first aida czy repair’a, mozna uzyc w kilku miejscach na krzyż (no, first’a można tez na sobie użyć, no ale chyba nawet najwiekszy fanboy sie zgodzi, ze tego się raczej nie robiło). Jeszcze odniesienie do FOnline (przypomne, że to MMO właśnie na silniku dwójki). Tak każdy perk ma swoje nowe zastosowanie.
Repairem możemy naprawiac bronie, które się psują, Science pozwala nam rozkładac przedmioty na czynniki pierwsze,pozyskując materiały, First Aid leczy HP (tutaj nie mozna odpoczywac, wiec perk sie przydaje) Doctor leczy konczyny (a w FO o wiele czesciej cos łamiemy). I co, da sie. CO do klimatu, to zupelnie sie nie zgadzam, moim zdaniem atmosferka w 3 i NV jest rownie dobra jak w pierwszych czesciach. Ale to tez zalezy juz od tego, co kto lubi.