„Matrix Zmartwychwstania”: Nie było tak autorskiej zabawy od czasów „Ostatniego Jedi” [RECENZJE]

„Matrix Zmartwychwstania”: Nie było tak autorskiej zabawy od czasów „Ostatniego Jedi” [RECENZJE]
Kuba "SztywnyPatyk" Stolarz
Nie moje słowa, ale bardzo mi się podobają.

Zapowiedź(*) najnowszej odsłony „Matriksa” była niemałym zaskoczeniem. „Rewolucje” co prawda zakończyły się jedynie resetem całego serwera, a nie zamknięciem wszystkiego na dobre, ale gdy do tego zdarzenia doszło zapewnienie przez siostry Wachowskie, iż nie zamierzają wrócić do marki, trudno było oczekiwać sequela. A tu proszę, już jutro premiera „Zmartwychwstań” w reżyserii jednej tylko siostry, Lany – meta-narracji o nie tyle dalszych losach Neo czy Trinity, ile o statusie całej serii. (Po więcej zabaw interpretacyjnych wysyłam do numeru 02/2021, w którym Berlin stara się zdemontować złożonego Matriksa na części na tyle, na ile pozwala mu limit czterech stron).

Rzecz zapowiada się tak zagadkowo, że embargo na recenzje zeszło dopiero dzisiaj. A co w nich zapisali dziennikarze? W momencie pisania tekstu średnia ocen na Metacriticu zaliczyła aż 64/100 na 35 recenzji. Wynik spowodowany jest nie przewagą szóstek czy siódemek, a walką między zachwytami a srogimi zarzutami.

David Ehrlich jest zachwycony zabawą fanserwisem, która w przeciwieństwie do niedawnego „Spider-Man: Bez drogi do domu” nie ogranicza swojego uniwersum do tego, co widownia już zna.

Gdy “Bez drogi do domu” jest wężem pożerającym swój ogon z tak bezmyślną ignorancją, że wmawia sobie, iż jest najedzony, „Matrix Zmartwychwstania” to rzadki przypadek blockbustera, który ma odwagę zastanowić się, czy coś jeszcze może być w menu. To najodważniejsza i najbardziej ludzka odsłona marki od czasów „Ostatniego Jedi” (jak nie bardziej zagmatwana i postmodernistyczna od cudownego wkladu Riana Johnsona w gwiezdnowojenny kanon).

Peter Debruge z Variety jest za to zmieszany: choć całość mu się podobała, tak uznał, iż „czwórka” ma mniejsze ambicje, niż mogłoby się zdawać.

Będąc w zasadzie koncertem z największymi przebojami oraz coverem wciśniętymi w jedno (dopełnionymi przebitkami do najlepszych momentów z poprzedniczek), nowa część jest zgrabna, ale w miarę mniej ambitna od dwóch poprzednich sequeli.

Peter Bradshaw z The Guardian zaś gani film za bycie bezcelowym i niewymyślnym.

To ciężko stąpający reboot, który nie oferuje wystarczającego powodu, żeby istnieć, poza wypatroszeniem czwartego strumienia gotówki z fanów „Matriksa”, pokornie przyciągniętych nową treścią, i nie ma nic, co zbliżałoby się do zachwycających sekwencji z „bullet time’em”, które uczyniły oryginał kultowym.

Jak wspomniałom, premiera „Zmartwychwstań” w polskich kinach już jutro. W Ameryce film będzie dostępny przez jeden miesiąc w płatnym abonamencie HBO Max.

(*) Wstęp przepełniony jest słowami na „Z” w hołdzie dla niekontynuowania przez polskiego dystrybutora tradycji zaczynania każdego podtytułu w serii od „R”. „Reaktywacja”, „Rewolucje”, „Zmartwychwstania”. No cóż.

8 odpowiedzi do “„Matrix Zmartwychwstania”: Nie było tak autorskiej zabawy od czasów „Ostatniego Jedi” [RECENZJE]”

  1. Byłbym bardzo sceptyczny do samego pomysłu kontynuacji po tylu latach, ale Blade Runner 2049 pokazał mi, że to nie tylko może się udać, ale może z tego wyjść film (moim zdaniem) genialny. Czy tak będzie też z Matrixem? Tego nie wiem, raczej nie, ale nie będę kategorycznie mu przeciwny tylko z racji tego, że sequelem tworzonym po latach.

  2. {To najodważniejsza i najbardziej ludzka odsłona marki od czasów „Ostatniego Jedi”} Postmodernistyczna. Ojoj.

    • Dobra, byłem w kinie i cofam wszystko. Matrix jest zajebisty. To nie postmodernistyczny twór a’la Ostatni Jedi, to postmodernistyczna gra w stylu największych. Metakomentarz, ironia, autoironia, 'środkowy palec’ dla każdego, nawet dla samego siebie, ale z klasą, z inteligentną zabawą. I tak, jest tam jeszcze film akcji, a nie wydmuszka spekulacji. Proszę iść do kina.

  3. Czyli klapa? Bo ostatni jedi to łagodnie mówiąc 'kupa totalna’, która nie zasługuje na miano Gwiezdnych Wojen.

    • Porównanie do Ostatniego Jedi jest nieco krzywdzące, bo tam gdzie Jedi w metagrze z własną marką poległ, tam Matrix odnosi zwycięstwo. Przynajmniej dla mnie. To cudowny film, jeśli jesteś w stanie mi uwierzyć.

  4. Jedyne czego oczekuję to film nie będący klapą totalną jak przytoczony Ostatni Jedi. Tylko tyle i aż tyle.

  5. Ostatni Jedi był jedynym filmem z ostatniej trylogii SW, który próbował zrobić coś ciekawego, zamiast żałośnie odtwarzać to co już było. Miał swoje mankamenty, niektóre poważne, ale każdy film SW je miał. Ja na nowego Matrixa na pewno się wybiorę do kina i zobaczymy co to będzie 🙂

    • No to widać, że go nie oglądałeś, bo film mógłby nosić nazwę 'Najwyższy Porządek kontratakuje’. W większości powtórka z Imperium Kontratakuje. Skopiowane rzeczy: 1. Źli odnajdują bazę rebelii i zmuszają ich do ucieczki. 2. Główni bohaterowie uciekają przez większość filmu przed ścigającymi ich wrogami. 3. Początkujący adept mocy odnajduje Mistrza Jedi. 4. Mistrz Jedi początkowo odmawia szkolenia, ale potem się zgadza. 5. Luke/Rey odlatują z planety (wbrew woli mistrza) by ratować swoich. Bitwa o Hoth = Bitwa o Crait (nawet pojazdy takie same lub podobne xD).
      Należy też dodać, że sceny w sali tronowej Snoke’a to są takie same sceny jak w sali tronowej Imperatora z 6 części (porównanie na yt). Oczywiście pomijam to, że film ma kompletnie niepotrzebny wątek z planetą-kasynem, mnóstwo dziur fabularnych i idiotyzmów… Jeśli ktoś mówi, że ostatni jedi jest czymś nowym, oryginalnym, to wiem, że taka osoba nie oglądała tego filmu, który na miano Gwiezdnych Wojen nie zasługuje.

Dodaj komentarz